Nędza! Któż wymyślił tak mało pochlebną nazwę dla miejscowości, która dziś jest stolicą gminy, jakby tego było mało, także zwącej się Nędza? To pytanie zadaje sobie wiele osób trafiających w te gościnne strony. Spieszymy więc wyjaśnić, że odpowiedź nie jest łatwa. W niezwykle bogatej skarbnicy raciborskich legend i podań można znaleźć kilka wersji tłumaczących, jak to z tą Nędzą było.
Dawno, dawno temu – jak chce legenda sięgająca w pradzieje – nad górną Odrą, w miejscu obecnego Raciborza, panował książę Racibor, mądry, uczciwy i sprawiedliwy władca. Z lubością oddawał się polowaniom. Pewnego ranka wybrał się na kolejne łowy. Ustrzelił z łuku trochę zwierzyny i jednego bażanta. Robiło się już ciemno, kiedy wracał ze swoimi rycerzami do zamku. Nagle zauważył przepięknego i dużego daniela. Zatrzymał się, zsiadł z konia i pobiegł za uciekającym zwierzęciem. Nie zorientował się, że zabłądził w ciemnym lesie. W gęstwinie, srogo zatrwożony, spędził całą noc. Rano zaczął szukać swoich towarzyszy. Idąc lasem zobaczył małą chatkę. Wszedł do środka i zobaczył tam skromnie ubranych, wystraszonych staruszków. Księciu wyrwały się z ust słowa: – O, nędzo, nędzo. Jak chce tradycja, obok chatki zaczęto budować nowe domy. Powstała w ten sposób osada przyjęła nazwę Nędza.
Podobnie wypowiada się Nina Kracherowa w opublikowanym w 1972 r. popularnym szkicu pt. Ziemia raciborska. Onego czasu – pisze autorka – książę wyjechał na polowanie i tak zapamiętale gonił pięknego jelenia, że zapadła noc, a myśliwy znalazł się sam jeden wśród głuchego lasu. Kiedy już stracił nadzieję, że odnajdzie powrotną drogę, nagle dostrzegł z oddali malutkie światełko. Jeszcze raz spiął konia i ostatkiem sił dotarł do ubogiej chatki smolarza. Ten rad był niespodziewanemu gościowi, jednak był tak ubogi, że nie miał go czym poczęstować. W chacie była tylko woda. Smolarz zrobił księciu posłanie ze słomy, a rano — podziękowawszy gospodarzowi – władca napisał na belce ubogiej chaty: ,,O nędzo!”.
Nina Kracherowa nawiązuje do znanego już przed wojną wątku, który spopularyzował Jerzy Hyckel (1880-1975), były profesor raciborskiego zakładu dla głuchoniemych, historyk entuzjasta, autor szeregu cennych opracowań dotyczących Raciborszczyzny. W wydanej w 1924 r. wyśmienitej książce pt. Was der Sagenborn rauscht. Sagen aus dem Stadt und Landkreise Ratibor (Co szumi w zdroju legend. Legendy ziemi raciborskiej) tak oto pisał w interesującym nas temacie: „Lasy, które i teraz na naszych ziemiach jeszcze istnieją, były kiedyś o wiele większe i piękniejsze. Wąskie ścieżki łączyły osiedla rolnicze, w tym osadę węglarzy z zajazdem położonym na skraju kompleksu leśnego. Osady te były oddalone od siebie tak, że godzinami i dniami trzeba było tymi ścieżkami leśnymi wędrować, by przejść od jednej do drugiej. Ludzie byli życzliwi i czym chata bogata starali się wędrowca ugościć. Zdarzyło się raz, iż książę raciborski ze swoją drużyną wędrował w przebraniu myśliwego i trafił do ubogiej chatki. Jej właściciel nie miał nic do jedzenia, by poczęstować gości. W domu nie było ani chleba, ani mięsa, a nawet kropelki mleka. Gospodarz sam nie wiedział jak ma przeżyć następne dnie. Książę musiał się również zadowolić spaniem na twardej ławie. Po takim spoczynku gość poruszony nędzą tego domostwa napisał na drzwiach „O nędzo, nędzo”. Jednocześnie postanowił pomóc właścicielowi. Na miejscu nędznej chaty powstał zajazd, a z biegiem czasu dalsze domostwa. Powstała wioska która otrzymała nazwę Nędza. A ponieważ stała się bogata, nazywano ją potem Bogata Nędza. Wioska istnieje do dzisiejszego dnia, jest duża, zasobna i nadal pozostaje przy swojej nazwie, która przypomina, że była kiedyś nędznym domostwem, które stało samotnie w lesie”.
Wypada jeszcze podać ostatnią wersję, nie wiedzieć przez kogo spopularyzowaną, ale powtarzaną przez miejscową ludność. Otóż pewnego razu, o świcie hrabia Hans von Mettich udał się do lasu na polowanie. Zachwycony łowami coraz szybciej oddalał się w głąb boru. Jeszcze o zmierzchu zauważył pięknego daniela. Chcąc go upolować, zatrzymał się, zszedł z konia i pobiegł za zwierzęciem. Po chwili zorientował się, że zabłądził. Nie wiedział którędy wracać do domu. Pozostał w puszczy do świtu. Nagle, ni stąd ni zowąd, zauważył wśród drzew zapadłą chatę. Wszedł do niej. Mieszkało w niej małżeństwo. Po szatach i wystroju można było od razu stwierdzić, że żyli ubogo. Nie mieli też nic do jedzenia ani do picia. Nie mogli więc poczęstować hrabiego. Ale użyczyli mu twardej ławy do spania. Rano po przebudzeniu, poruszony biedą swoich dobroczyńców hrabia, napisał na drzwiach „O nędzo, nędzo”. Wychodząc, obiecał biedakom, że im pomoże. Jak obiecał, tak zrobił. W miejscu chaty powstał zajazd, a wokół niego zbudowano nowe domy. Tak oto powstała wieś Nędza. A że – wbrew nazwie – była zamożna, urągliwie nazywano ją Bogatą Nędzą. Mieszkańcy wierzą, iż Bogata Nędza oznacza miejsce założone pod opieką Boga. Około półtorej mili dalej hrabia założył drugą osadę, zwaną tym razem Małą Nędzą.
Wypada więc uwierzyć, że początek Nędzy dali bądź ubogi smolarz, bądź też biedni staruszkowie. Trzeba też zaznaczyć, że zrazu dali się poznać jako ludzie niezwykle gościnni, co też i dziś charakteryzuje mieszkańców gminy. Nazwy za nic w świecie nie chcą zmieniać. Mamy więc w krajobrazie polskich wsi Paryż, Węgry, Maroko, Piekło i Włochy. Czemuż więc nie miałoby być i Nędzy.
Z kronikarskiego obowiązku dodajmy jeszcze, że w 1905 r. z bogactwem wsi nie było tak, jak mówią legendy i podania. Oto bowiem ukazujące się wówczas Nowiny Raciborskie wzmiankowały o budowie tu nowego kościoła. Miejscowym wiernym brakowało jednak pieniędzy. Proboszcz markowicki, któremu Nędza dawniej podlegała, słał po prośbie gdzie się dało. Zrazu zdawali sobie nędzanie sprawę, że nie będą mieli własnego proboszcza. „Własnego księdza – pisali redaktorzy Nowin Raciborskich – nie otrzymamy, bo jedna taka wioska jak Nędza, której nazwisko już wiele mówi, nie może ponieść kosztów odnośnych”.
Źródło: Anna Bindacz, Grzegorz Wawoczny, Z biegiem Suminy, 2005