Opis Raciborza z 1888 roku

Opis Raciborza z 1888 roku

Przenieś się ze mną w myśli, miły czytelniku, nad południowy kraniec Górnego Śląska, do dawnego Raciborza. Z dwóch stron tu kraina zupełnie otwarta: od strony wschodniej i od północnej. Za to podsunęły się na pograniczu zachodnim pasma wzgórz morawskich, a południowym ramiona Beskidu aż do samej granicy i dalej nawet sinieją z dala lasami i srebrzą się śniegiem zwykle długo jeszcze w czas wiosenny.Takim oto wstępem zapraszał nieznany z imienia i nazwiska autor na swoją opowieść o naszym, ukochanym mieście Raciborzu na łamach miesięcznika „ŚWIATŁO” w lipcu 1888 roku. Prezentowany tutaj opis Raciborza został zachowany w oryginalnej pisowni, charakterystycznej dla XIX wieku.

Racibórz na mapie z 1891 roku

Zaś jeszcze dalej het ku południowo-wschodowi ujrzysz, gdy słońce mgły uniesie, ogrom skał, oparty o kraj nieba. Tam:

„Jak potopy świata fale
Zamrożone w swoim biegu,
Stoją nagie Tatry w śniegu, 
By graniczny słup zuchwale.”

Przednie ziemie

Jakoby na straży raciborskiej ziemi, rozłożył się na samej granicy, ale z tamtej strony Bogumin (Oderberg). Przy nim brama, którą Odra granicę przepływa, następnie bogatą w przednią glebę przerzynając niską równinę.

Racibórz w 1891 roku

Obszerne tu wokoło lasy, pełne za dawnych czasów grubego i drobnego zwierza, bo nawet żubrów, łosi, niedźwiedzi, bobrów, rybna nadzwyczaj wtenczas Odra, licznie rybne stawiska, a mianowicie cztery mile wzdłuż, a pół mili w szerz po obu brzegach Odry rozłożona żyznych łąk nizina – wszystko to wabić musiało osadników. To też nie trudno się domyślić, że tu już od niepamiętnych czasów południowych Ślązaków istniały siedziby, wśród których, poniżej ujścia małej rzeczki Cyny, od Głubczyc płynącej, a mianowicie w tym miejscu, gdzie Odra znaczny ostrów (wyspę) czyni, powstał (na ostrowie) obronny zamek i tuż przy nim nad Odrą, która tu odtąd zaczyna być spławną, Racibórz.

Kiedy się to stało, tego nam historia nie powiada, ale mogło to być przed rokiem tysiącznym po Chrystusie. Są tacy, którzy twierdzą, że w Raciborzu stała świątynia poświęcona słowiańskiej bogini Żywie, opiekunce miłości, życia i całej natury. Sięgałoby więc miasto to początkiem swoim przedchrześcijańskich u nas czasów.

Skąd się wzięła nazwa Racibórz

Nazwę Racibórz wywieść należy od imienia męskiego Racibor. Racibor zaś znaczy walczący, potykający się na wojnie – bohater wojny, gdyż rati (wymów: rać) znaczy w starosłowiańskim języku wojna, a bor pochodzi od borykać się, potykać się, walczyć. Licznych Raciborów, a prawie samych mężów rycerskiego stanu, wyliczają nam stare kroniki.

Pierwszą wzmiankę o górnośląskim grodzie Raciborzu znajdujemy w zapiskach najstarszego naszego kronikarza (Galla Anonima). Wspomina on, że 1108 r. wydał Bolesław Krzywousty, król polski, do Raciborza oddział rycerzy, aby stąd Koźle mocą wzięli.

W r. 1113 schronił się do Raciborza na czas niejaki król polski Władysław II z małżonką swoją i trzema synami: Bolesławem, Mieczysławem i Kazimierzem, do miasta (jak kronikarz mówi) bardzo obronnego. A więc wtenczas był już Racibórz miastem i to bardzo obronnym.

W r. 1326 już tu było 36 rzeźników, którzy stoły targowe wystawiali. Jądrem najstarszej części miasta, wąskiej a długiej kształtem, był plac, zwany później Zborem (bo na nim stanął z czasem zbór, tj. kościół ewangelicki), dalej Farna ulica, a w niej tuż przy rynku kościół z cmentarzem wokoło, Rynek, Długa i Szeroka ulica. Wszystko to prawie przytykało do Odry, po lewym brzegu jej leżąc.

W wojennych zatargach górnośląskiego księcia Władysława z Czechami spłonął zamek raciborski i miasto (1255 r.).  By klęskom takim na przyszłość zapobiec, obwarował książę zamek i miasto mocniej, a nadto przybrał do niego część przyległego terytorium, zwanego Nowym ogrodem. Tym sposobem powstała Nowa brama, Nowa ulica i Nowy targ; zaś w r. 1295 Nowe miasto, które nawet czas krótki osobnego miało wójta.

Tak się ukształtowawszy, pozostał Racibórz co do obszaru, na którym się znajdował aż do początku bieżącego wieku w głównych zarysach niezmiennym, co wynikało z opasania go silnym murem, obronnym wałem i głęboką fosą; w murze zaś znajdowały się w pewnych odstępach wieże i tyle bram, ile gościńców do miasta wiodło, tj. trzy: zamkowa, stała przed mostem odrzańskim, Mikołajska, później Głubczycką, a jeszcze później Studzienną zwana i Nowa.

Dawny rynek

Rynek mieścił za dawnych czasów: ratusz, miejską wagę, bazar ze składami sukna, kramy i kramiki dla małych handlarzy. Był wciąż bardzo przepełniony.

Domy mieszczan były dawniejszymi czasy małe, o jednym piętrze i z drzewa; bo wymagania naszych przodków daleko były skromniejsze, jak nasze teraz. Dawniejszy mieszczanin raciborski zadowalał się najzupełniej izbą warsztatową, izbą mieszkalną i komorą. Lokatorów wcale nie trzymano.

Racibórz powstał na ziemi przez Słowian Polaków zamieszkałej; więc pierwotnymi mieszkańcami jego byli Polacy, a może, ponieważ tu granica morawska jest bliska, po części i Morawianie. Ale, że to ongi wcale nie gęsto rozsiedli się w siedzibach swych Słowianie, więc się nimi bardzo niesporo zaludniały osady.

Nie było tez wolno zależnemu od pana wieśniakowi lub człekowi dworskiemu według upodobania porzucać pana i gleby, do której należał i gdzieindziej się osiedlać. Z powodu tego, książęta śląscy pilnie sprowadzali Niemców z poza Elby i osadzali ich po miastach o ile przybysze byli przemysłowcami, zaś po słobodach (koloniach) o ich rolnictwa imać się chcieli.

Niderlandczycy, pierwsi raciborzanie

Pierwszymi gośćmi napływowymi, jakich ujrzał w murach swych Racibórz, byli Niderlandczycy, którzy w początku XIII wieku natarczywością Północnego morza parci, roli po ojcach straszliwymi wylewami pozbawiani, nadto może i pod wpływem przeludnienia cierpiący, opuszczali ojczyste swe strony Ina obczyźnie, aż het w ziemi nadodrzańskiej i jeszcze dalej, bo nawet aż u brzegów Dunaju przytułku szukali. Przybysze ci nie przybywali do nas z prężnymi rękami, a co najmniej zdatnymi byli rolnikami, dobrymi rzemieślnikami lub obrotnymi handlarzami, na czym Racibórz nie źle wychodził.

Po Niderlandczykach zaczęli nie tylko śląscy książęta, ale i klasztory niemieckie i niektórzy panowie ściągać Niemców do miast i na kolonistów rolnych. Racibórz się nimi niebawem tak zapełnił, że polski po części stracił charakter. Obdarzono ich przywilejami, darzono osobnym prawem, jakiem się posługiwali w rodzinnych swych stronach; zanosili apelacje do swych sądów, n. p. do Magdeburga (Dziewina). Tak się wtenczas rozmiłowano w kolonizowaniu, że kto w Boga wierzył – jak to mówią – a miał co kolonizować, to kolonizował i w kolonistach się rozpływał i nachwalić ich się nie mógł.

Chrześcijańskie serca

Jak wszędzie, gdzie tylko chrześcijańskie biły serca, wznoszono pilnie domy Boże i dostatnio je uposażano, tak i w Raciborzu miało to miejsce. Już wspomnieliśmy wyżej, gdzie stanął pierwszy farny kościół, tj. przy ulicy prowadzącej dziś od dworca żelaznej kolei, prawie dotykając rynku; poświęcono go na cześć Najświętszej Maryi Panny Wniebowzięcia.

Starożytna ta świątynia już w r. 1205 była cała murowana i przetrwała mimo pożarów jakie ją w r. 1426 i w 1474 dotknęły, w głównych swych częściach i zarysach aż do naszych czasów. Składa się ona z dwóch głównych części: z większej nawy, mieszczącej główny ołtarz i 12 bocznych, i z mniejszej nawy, całość ku zachodowi przedłużającej. Ostatnia nazywa się kaplicą polską i ma trzy ołtarze: św. Marcelego, św. Mikołaja i św. Trójcy. Już w r. 1436 jest wzmianka o tej kaplicy. Prawdopodobnie powstała ona po pożarze r. 1426.

Od r. 1416 do 1810 był farny kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny kolegiatą. Jak się to stało, zobaczymy niżej. 1810 r. rozwiązano kolegium, a kościół Wniebowzięcia pierwotnemu zadaniu oddano.

Pierwsi książęta

Chrześcijańscy książęta w wiekach średnich miewali tuż przy zamkach swoich, albo też w samych zamkach kaplice, w których zamkowi kapelani nabożeństwo odprawiali. Zwykle szczycił się kapelan książęcy podniosłem stanowiskiem i nie małą wiedzą, towarzyszył też księciu w wyprawach i objazdach jego, trudnił się niejednokrotnie wychowaniem i kształceniem dzieci książęcych i pełnił prawie zawsze urząd książęcego notariusza, tj. pisywał ważne układy, zapisy, fundacyjne dokumenty itd.

Pierwsi książęta górnośląscy, t. j. Mieczysław I (1163 – 1211), Kazimierz (1211 – 1229), Mieczysław II (1238 do 1246) i brat tegoż Władysław (1247 do 1282) nie mieli stałej rezydencji (siedziby), ale objeżdżając dzielnicę swoją, raz w tym, drugi raz w innym zamku, albo w którym z klasztorów do czasu przebywali. Dopiero gdy po śmierci Władysława (1282) czterej synowie jego: Mieczysław, Kazimierz, Bolesław i Przemysław w ojcowizną się podzielili, stał się zamek raciborski stałą siedzibą najmłodszego z braci, Przemysława, odtąd pana raciborskiego księstwa (Mieczysław otrzymał ziemię cieszyńską i oświęcimską, Kazimierz bytomską, Bolesław opolską).

Zaraz z początkiem panowania swego otoczył Przemysław raciborski zamek, a szczególniej kaplicę zamkową, niepoślednim blaskiem, do godności kolegiaty ją wyniósłszy. Kolegiatę składali z czasem: proboszcz, dziekan (zastępca proboszcza) i najpierw czterech a później 12 kanoników i pewna liczba kapelanów. Zadaniem ich było trudnić się służbą bożą i pilnie się modlić o pomyślność panującego księcia i o wieczny spokój przodków jego, a nadto po okolicznych kościołach i parafiach, o ile takowe do kolegiaty należały, duszpasterstwem się trudnić. W r. 1416 przeniesiono kolegium, t. j. członków kolegiaty dotąd przy zamkowej kaplicy urzędujących, do fary. Stało się to na życzenie ówczesnego księcia i za zezwoleniem biskupa wrocławskiego.

Raciborska kaplica zamkowa

Raciborska kaplica zamkowa była częścią nieregularnie ale bardzo silnie zbudowanego zamku; wzniesiono ją w pięknym i czystym stylu gotyckim, ale że była w zamek wbudowaną, więc się zewnętrznie nie tak korzystnie przedstawia jak wewnętrznie. Długość jej wynosi 37 i pół stóp, szerokość 20 stóp, a wysokość 44 stóp. Na wysmukłych, górą rozgałężających się filarach spoczywa śmiałe w łukach sklepienie. Liczne okna, niże w ścianach, gzymsy, kształty filarów i samo sklepienie – wszystko to najszlachetniejszych jest form i łączy się w bardzo harmonijną i piękną całość. Są tu trzy snycerską ale mierną wykonane robotą ołtarze. W czasie pożaru 1858 roku zwaliła się część sklepienia, lecz uzupełniono je niebawem, drobnych ale odpowiednich rozmiarów wieże wyprowadziwszy. Gruntownie zrestaurowano rzeczoną kaplicę 1876 r. i znowu poświęcono.

W około zamku mieszkający urzędnicy książęcy i poddani uczęszczali początkowo na nabożeństwo do kaplicy zamkowej; ale gdy się z czasem liczba wiernych zmogła, trzeba było pomyśleć o nowym w tej stronie miasta domu Bożym. Przystęp też do zamkowej kaplicy nie zawsze mógł być wolnym, boć zamek był miejscem obronnym, którego, zwłaszcza w czasach wojennych, strzec trzeba było bacznie i nie otwierać dla niepowołanych. Mając to na uwadze, wzniesiono w bliskości Odry, ale po za murem miasta, na terytorium Starejwsi kościół parafialny, opiece św. Mikołaja go poraczywszy.

U świętego Jana

W Ostrogu zaś sąsiednim stanął drugi kościół pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. Kiedy to się stało, niewiadomo, to tylko pewna, że jeszcze przed rokiem 1307. Zaś w r. 1574, gdy straszny pożar Racibórz nawiedził, spłonął kościół św. Jana, a pobudowany z nowa spalił się ponownie 1637 r. Wzniósł go niebawem z drzewa hr. Jerzy Oppersdorf, ówczesny posiedziciel dóbr raciborskich. W r. 1817 stał się kościół ten kościołem parafialnym, zaliczono zaś doń Ostróg, Bosacz, Planią, Nowemiasto raciborskie i Proboszczyznę. Ostatnie dwie miejscowości odłączono w roku 1870  od rzeczonej parafii.

W ostatnich czasach nie mógł ten dom Boży własnych pomieścić parafian, tem mniej licznych doń na odpusty uczęszczających pątników; dlatego powziął ówczesny proboszcz tutejszy, ks. Morawa, myśl śmiałą i zaszczytną tj. obszerną wznieść tu świątynię i dokazał tego własną, parafian i patrona ofiarnością. Już w r. 1860 stanęła pod dachem obok starego kościoła wspaniała, wysoka i bardzo obszerna świątynia w stylu gotyckim, prawdziwa ozdoba całej okolicy, piękny dowód gorliwości i ofiarności chrześcijańskiej. Wewnętrzne jej urządzenie i upiększenie godnie odpowiada całości. Stary kościół przeniesiono do Zawady pod Markowicami.

U Matki Bożej

Doznawszy w r. 1432 pewien mieszczanin raciborski cudownego ocalenia w niebezpieczeństwie prawie niechybnej śmierci, wystawił powodowany wdzięcznością, na polu miejskim nad głównym tamże prowadzącym traktem kościół pod wezwaniem N. M. Panny. Lud kościół ten od niepamiętnych czasów nazywa Matką Bożą. W początku XVII stulecia odnowił go z gruntu z pomocą wiernych ówczesny proboszcz w bliskości położonej Nowejwsi. Inny proboszcz nowowiejski, ks. Klencka zastąpił drewniany ten dom Boży murowanym. „Matka Boża” doznaje niezmiennie wielkiej miłości i przywiązania Raciborzan i ludu górnośląskiego, a patronka jej nieustającej czci i wdzięczności, czego pomiędzy innymi dowodem na setki się liczące srebrne tam składają wota.

Kilka set kroków od zamku raciborskiego wystawić kazał wyżej wspomniany hr. Jerzy Oppersdorff 1647 r. na pamiątkę śmierci i męki Chrystusowej kaplicę Grobu św. W kształcie i rozmiarach grobu Jerozolimskiego i wyposażył takową. Rzeczona kaplica należała pierwotnie do parafii starowiejskiej; następnie wcielono ją do parafii ostrogskiej. W r. 1854 odnowiono ją i z nowa poświęcono. W każdy Wielki Piątek płonie tu licznym światłem grób Pański i tłumnie przez nabożnych bywa zwiedzany.

Piękny kościół dominikański

Pięknie się w Raciborzu przedstawia kościół podominikański, tuż przy rynku się wznoszący. Pierwszymi Dominikanami w Polsce byli św. Jacek i błogosławiony Czesław, rodzeni – jak wiadomo – bracia, Polacy, z Górnego Śląska, z Kamienia niedaleko Opola z przezacnej szlacheckiej rodziny Odrowążów pochodzący.

Obaj otrzymali sukienkę zakonną w Rzymie (kanonikami krakowskimi już wtenczas będąc) z rąk św. Dominika, założyciela zakonu kaznodziejskiego czyli dominikańskiego. Powracając z Rzymu, każdy z nich szedł inną drogą, a iść musieli całą daleką tę drogę pieszo, bo tak nakazywała reguła dominikańskiego zakonu. I powracał św. Jacek na Koryntią, Austrią, Morawy i przez Śląsk, a najniezawodniej w Śląsku przez Racibórz, gdyż na Racibórz z Morawy do Krakowa – jak już wiemy – walny prowadził trakt. Błogosławiony Czesław zaś udał się z Rzymy do Czech, a mianowicie do Pragi, gdzie z wielką pilnością i z takim skutkiem opowiadał słowo Boże, że go wszyscy mieszkańcy z największym zachwyceniem słuchali. Tu też urządził klasztor dominikański. Następnie udał się bł. Czesław do Śląska, i cały Śląsk obszedł, wszędzie do pokuty ludzi wzywając. Z największą pewnością można przyjąć, że i on głosił słowo Boże w Raciborzu. 

Święty Jacek i św. Czesław

Podczas gdy św. Jacek skierował ostatecznie kroki swoje do Krakowa, gdzie za staraniem jego niebawem przy kościele św. Trójcy klasztor dominikański powstał, udał się błogosławiony Czesław do stolicy ziemi śląskiej, tj. do Wrocławia i tu jak poprzednio w Pradze, klasztor swego zakonu założył. Z Krakowa i Wrocławia szerzył się zakon św. Dominika na wszystkie strony. O tym czasie urządzili sobie Dominikanie i w Raciborzu konwent tymczasowo w zwyczajnym domu i rozpoczęli błogą swą pracę.

Ówczesny książę górnośląski, Piast Mieczysław II, ważył sobie znać wysoce synów św. Dominika, gdyż przy śmierci jego (w Koźlu 1246 r.) widzimy aż ośmiu Raciborskich Ojców Dominikanów jako świadków przy spisywaniu testamentu. Biskupa wrocławskiego, Tomasza I, i przeora raciborskich Dominikanów mianował wtenczas książę egzekutorami testamentu swego. Następca Mieczysława II, książę raciborski Władysław, darował  raciborskim Dominikanom roku 1258 obszerny kawał gruntu pod budynki klasztorne, pod kościół i na ogród. Niebawem wzniesiony kościół poświęcił wyżej wspomniany biskup na cześć N. M. Panny, Apostołów świętego Jakuba i Jana, św. Stanisława, św. Dominika i Wszystkich Świętych.

Raciborscy Dominikanie wielkim cieszyli się przywiązaniem mieszczan i okolicznego ludu; to też znaczne i częste otrzymywali legaty (darowizny). Po sekularyzacji, tj. po skasowaniu 1810 roku klasztorów, przeznaczono tutejszy kościół podominikański na kościół pomocniczo-parafialny i polskie kazania w nim zaprowadzono, co aż dotąd pozostało.

Szpital św. Mikołaja

Na przedmieściu nadodrzańskim, tuż nad Odrą wznosił się przez wieki szpital św. Mikołaja z kościołem św. Piotra i Pawła. Pobudował i uposażył szpital ten i kościół 1295 r. książę raciborski Przemysław i dla podupadłych majątkowo starych ludzi przeznaczył Stróżom Grobu św., zakonowi czasu swego w Jerozolimie ku pielęgnowaniu chorych założonemu, a następnie i w Śląsku osiadłemu, w zarząd oddał. Proboszcz kościoła św. Piotra i Pawła był zarazem proboszczem kościoła (św. Katarzyny) niedaleko Raciborza leżących Rudnik, Srebrnogłowy i w mieście położonej ulicy, zwanej Rybakami.

Przez 500 lat przeszło istniał rzeczony szpital i cieszył się zawsze w złe i w dobre czasy przychylnością panów i prostaczków; to też choć podupadał pod ciosami losu, mianowicie w skutek pożarów, dźwigał się znowu i zawsze przytulał do siebie biedne, strudzone długiem życiem starce, aż przyszła kasacja zakonów; dnia 13. września 1813 r. zamknięto kościół, do parafii ostrogskiej dotychczasowych parafian św. Piotra i Pawła przyłączywszy; 1823 roku rozebrano go, podobnie rozebrano 1850 probostwo, a 1857 r. i szpital.

Teraz tam, gdzie to wszystko stało, rynek garncarski się znajduje. Szpital przeniesiono na Rybaki do nowego budynku i 10 sędziwych niewiast w nim utrzymywano, co przetrwało aż do nowych czasów. Majątku ma teraz ów szpital 3382 talarów. 

Klasztor panien dominikanek

Pięknie nieraz rozprawiają ludzie o powołaniu, twierdząc, jak za głosem jego iść należy, a nie sprzeciwiać mu się, a gania zakony. Jakże to pogodzić? Innego był znać zdania przezacny książę raciborski Przemysław. Zabezpieczywszy w Raciborzu ubogie starce założeniem szpitala św. Mikołaja, postanowił on zgotować przytułek dla wdów i dziewic, któreby pragnęły porzucić świat i pokusy jego, a żyć życiem zbożnym i w siebie zwróconym, i darował aktem piśmiennym dnia 1-go października 1299 r. wobec wielu osób duchownych i świeckich plac blisko zamku i tuż przy murze miejskim pod budynki nowo powstać mającego klasztoru panien Dominikanek, pod kościół i na ogród, a nadto dodał do fundacji tej dwa młyny, jeden o 4, a drugi o dwóch koszach i wieś Otyce (Ocice), 30 małych włók licząca.

Nadanie to potwierdził książę 1039 r. I innymi jeszcze darowiznami i dobrodziejstwami na rzecz nowego klasztoru uzupełnił. Wszystko to było niby posagiem dla księżniczki Eufemii, także Oficą zwanej, córki książęcej, która później (1313) do klasztoru Dominikanek tutejszych wstąpić miała i też wstąpiła, śluby zakonne złożywszy; ale wtenczas zacny jej rodzic, książę Przemysław, już był w grobie. Umarł on r. 1306. Syn zmarłego księcia i następca, Leszek, potwierdził ojcowską darowiznę klasztorowi rzeczonemu i nowymi legatami i przywilejami ją pomnożył. Z czasem znalazło się więcej dobrodziei o raciborskich Dominikanach serdecznie pamiętających i radzących; to też istniał konwent ten przez przeszło 500 lat dostatnio, a pracowite siostry pilnie chodząc koło wychowania panienek i o głodnych i nagich zawsze pamiętając, dobrze się zasługiwały ziemi raciborskiej. 1810 r. skasowano klasztor.

Przy tej sposobności przeniesiono zeń obraz obłóczyny księżniczki Eufemii wyobrażający, do farnego kościoła N. M. Panny Wniebowzięcia; dziś obraz ten znajduje się tu w Kaplicy Polskiej. Niech go pokrótce opiszemy.

Po lewej ręce widzimy ołtarz św. Dominika. Na stopniach ołtarza stoi trzech Dominikanów; przed nimi klęczy księżniczka Eufemia w białej szacie, czarnym przepasana paskiem. Jeden z kapłanów kładzie na nią szkaplerz. Obok księżniczki leżą na ziemi oznaki ziemskiej okazałości i świetności, które z siebie złożyła: bogata szata, niewieście ozdoby, dalej korona, pierścień i błękitne jabłko, godło panowania ziemskiego. Krewni księżniczki stanowią środkową grupę obrazu. Za nimi po prawej ręce stoi dworska służba. W obłokach wznoszą się anieli, przygrywający radośnie ślubom oblubienicy Chrystusowej.

Gimnazjum ewangelickie

Klasztor Dominikanek rozebrano i wybudowano zeń gmach tutejszego gimnazjum ewangelickiego. Rozebrano przy tej sposobności i kaplicę św. Dominika, w gmachu klasztornym pomieszczoną a zwłoki zaś śp. Eufemii, które się w sklepieniu pod kaplicą znajdowały, bardzo uroczyście wśród licznego udziału duchowieństwa, żyjących jeszcze Panien Dominikanek, magistratu i wielkiego tłumu ludu do fary przeniesiono i tu je w sklepieniu złożono. Kościół po Dominikanach darował król Fryderyk Wilhelm III 1821 r. protestantom, który im aż dotąd służy.

Na obszernym miejscu na prawym brzegu Odry, przed zamkiem, urządzili r. 1491 przy kościele św. Wacława i św. Jadwigi Reformaci w samym końcu piętnastego wieku klasztor. Już wtenczas w Koźlu, Głubczycach, Opawie, Opolu, Cieszynie reformackie były klasztory. Konwent ten raciborski nie istniał długo; spłonął bowiem 1-go września 1519 r. I dopiero po bardzo usilnych staraniach udało się Reformatom na innym miejscu 1-go maja r. 1689 kamień węgielny pod nowy położyć klasztor. Znaleźli się i do tego dzieła chrześcijańskiej ofiarności nowi dobrodzieje, a mianowicie hrabiowie Praszma, Oppersdorf, Baron Kotuliński i inni. Roku 1692 ukończono budowę klasztoru; 1699 r. stanął kościół. Od końca r. 1708 miewali tu OO. Reformaci co niedzielę i co święto polskie kazania; zaś od r. 1759 w wielki post co środę i polskie nauki pasyjne, ale tylko w tym razie, gdy nauk ostatnich w farnym kościele nie miewano. Roku 1810 skasowano klasztor reformacki; kościół, a miał podobno być piękny, rozebrano 1813 r. Klasztor służył w r. 1813 za lazaret, później za magazyn, od roku 1819 do 1823 mieściło się w nim pewien czas gimnazjum, poczym znowu był lazaretem.

Klasztor urszulanek

W najnowszych czasach, bo 1866 roku rozpoczęto w Raciborzu, na tak zwanym Chmielniku, budowę klasztoru Urszulanek, głównie za staraniem ówczesnego księcia-biskupa Förstera, który ofiarował na cel ten 20 tysięcy talarów i za staraniem proboszcza miejscowego, kanonika dra Heidego. Głównie chodziło o to, aby wychowanie i kształcenie młodzieży żeńskiej oddać w ręce zakonnic. Po 16-letniej umiejętnej i sumiennej pracy musiały Siostry Urszulanki zaprzestać z rozkazu wyższego dalszej czynności i kraj opuścić. Miały one przez czas pobytu swego w Raciborzu 4850 uczennic i 120 pensjonarek. Zmieniły się przecież czasy i są widoki, że wzmiankowany klasztor zadaniu swemu znowu służyć będzie. 

W r. 1867 sprowadził tu dotąd miejscowy proboszcz, ks. Schaffer, Elżbietanki jak wiadomo pielęgnowaniu chorych się poświęcające. Mieszkają one w własnym domu na ulicy Solnej i pracują ze znaną powszechnie gorliwością.

Oto ukończyliśmy pobieżny przegląd dziejów świątyń i klasztorów raciborskich. Przesunęło się przed oczyma naszymi przeszło lat 600 zbożnego, chrześcijańską gorliwością i ofiarnością nacechowanego czasu. Dzieło pamiętania o chwale Bożej, tak gorliwie i pięknie przez Piastów górnośląskich rozpoczęte, podawano sobie i tu następnie z rąk do rąk, ćwicząc się nieustanie w przywiązaniu do starej ojców wiary i doskonaląc się statecznie w dobrych uczynkach. To też Racibórz, przez długie wieki świadek tylu ofiar na cześć Boga, w bardzo przeważnej mierze zachował znamię katolickiego miasta i znamię to – tak można tuszyć – zachowa i nadal. 

opr. Grzegorz Nowak


Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com