Niecałe 25 lat po otwarciu linii kolejowej Opawa-Racibórz (Troppau-Ratibor), w piątek 24 października 1919 roku miała tu miejsce największa tragedia kolejowa w ówczesnych Niemczech, już nie cesarskich, ale republikańskich.
Wielka wojna, bo tak wydarzenia z lat 1914-1918 były na początku nazywane, zakończyła się rok wcześniej, szykował się nowy ład polityczny. Życie i przetrwanie tych trudnych czasów było wyzwaniem dla większości rodzin. Górny Śląsk (Oberschlesien) był jeszcze wtedy w całości częścią składową państwa niemieckiego. Ludzie jednak doświadczali wielkiej biedy, układają sobie życie na nowo, w rodzinach, gdzie często brakowało ojca czy brata. Wyjeżdżali za granicę lub do większego miasta. Od 28.10.1918 istniała I Republika Czechosłowacka, a Kraik Hulczyński jeszcze do stycznia 1920 r. był częścią Niemiec. Troppau (Opawa) to była już Czechosłowacja. Szmuglowanie-przemytnictwo było wtedy sposobem na poprawę swojej sytuacji materialnej.
Przez ponad 100 lat, to, co się wtedy wydarzyło na „Welkim Bahnhofie” w Krzanowicach, było tematem wielu rozmów w rodzinach. W wydanej w 2006 roku książce „Krzanowice i okolice. Monografia gminy” tak napisano o krzanowickiej katastrofie: – Prawdziwą tragedią był jednak wypadek, jaki miał miejsce o godzinie 5 rano 24 X 1919 r. Na skutek zderzenia się parowozu pociągu jadącego z Opawy w kierunku Raciborza z lokomotywą składu stojącego na krzanowickiej stacji, kilka wagonów zostało wyrzuconych z szyn. Na domiar złego w wagonie bagażowym pociągu opawskiego znajdowała się beczka spirytusu (służącego kolejarzom, jako towar do przemytu przez granicę), która w trakcie zderzenia eksplodowała zapalając swój wagon. Pożar przeniósł się na kolejne wagony, w których również znajdował się spirytus, co więcej, były one oświetlone gazem. Jak łatwo się domyśleć, gaz ten również eksplodował, zapalając drewniane elementy wagonów. Pasażerowie niczym „żywe pochodnie” wybiegali na stację szukając ratunku. Część z nich, przywalona fragmentami wagonów, nie zdołała wydostać się na zewnątrz. Ich zwęglone szczątki wydobyto dopiero jakiś czas później, w czasie akcji ratunkowej.
Ksiądz Wiktor Schmack (ur. 1906) w momencie tragedii był ministrantem. Na łamach periodyku „Der Ratiborer” tak wspominał swe przeżycia: – Ciężko ranni spalili się żywcem, w uszkodzonych wagonach. Straże Pożarne pojawiły się, a z Raciborza wysłany został pociąg-ratowniczy, by w pierwszej kolejności opanować tę sytuację. Hiobowa wieść rozprzestrzeniła się szybko po całych Krzanowicach. Proboszcz Himmel z innymi duchownymi śpieszyli z ostatnimi sakramentem. Ofiary leżały na słomie, przygotowane do identyfikacji, bliżej wagi towarowej i na posesji kowala Rudka. Następnie zwłoki zostały przetransportowane do kostnicy. Ciężko ranni przetransportowani zostali do Zakładu św. Augustyna, gdzie wielu leżało na korytarzach, z tego powodu, że wszystkie łóżka zajęte były, czekali i długo na opiekę lekarską. Następnie wielu zostało przeniesionych do raciborskiego szpitala. Był to straszny dzień dla Kranowitz i miejsc, skąd pochodziły ofiary. Niemiecka kolej poniosła wysokie straty, a jednak i większe były i straty wśród ludzi, ponad 40 osób zginęło, a kolejne 40 leżało ciężko rannych w szpitalach. Mi osobiście ten straszny dzień na długo pozostał w pamięci, z tego powodu, że z naszymi duchownymi jako ministrant na miejscu tragedii i szpitalu byłem.
W „Krzanowice i oklice. Monografia gminy” czytamy, że trudna do ustalenia jest liczba ofiar. „Straubinger Tagblatt” podaje 40 zabitych, 80 rannych. Lokalne „Nowiny Raciborskie” podają najpierw 27.10, że zginęło 39 osób, 60 odniosło ciężkie rany, a 113 lekkie. W kolejnym wydaniu z 29.10 gazeta podaje liczbę 30 ofiar.
Lista dotyczy osób, które umarły po 24.10.1919, czyli w dniu katastrofy, aż do 17.11.1919 roku. Przeważająca liczba osób znajdująca się na tej liście, to właśnie ofiary, zderzenia się pociągów. Kilkanaście z nich podane ma za miejsce śmierci „Kranowitz-Haltestelle”, czyli „Przystanek Krzanowice”. Nazwa „Krzanowice Południowe” wtedy jeszcze nie obowiązywała.
W przypadku takich katastrof wiele spraw przechodzi przez prokuraturę, ówczesną Staatsanwaltschaft zu Ratibor. Wiele zwłok było zwęglonych, trudnych do rozpoznania, co stanowiło dodatkowy ból dla bliskich. Wszystko to – rozpoznawanie zwłok i adnotację prokuratury – znajduje się w akcie zgonu. Z przykładowego aktu czytamy, że dana osoba zmarła przy „Przystanku Krzanowice” o godzinie 5.00 przed południem, dnia 24.10.1919.
Osoby ranne były umieszczane w krzanowickim szpitalu, na ile oczywiście starczało miejsca. Co zrozumiałe, ranni byli i w okolicznych szpitalach. Wiadomo zaś, że tam gdzie umierali w wyniku ran, tam też było to zgłaszane w miejscowym urzędzie stanu cywilnego. Dlatego to nie da się stworzyć pełnej listy ofiar. Osoby ranne opatrywane były również i w domach przez bliskich, gdzie po kilku godzinach, a czasami dniach umierały. Ludzie wtedy pomagali sobie jak mogli. Zresztą i teraz w obliczu takich katastrof liczy się na międzyludzką solidarność.
Krzanowicki urzędnik, nauczyciel i organista Josef Hoffmann (1866-1936) po 24.10.1919 wypisywał akty zgonu nadzwyczaj często. Zawierają one bardzo wiele informacji: imię-nazwisko małżonka, imiona rodziców i miejsce urodzenia. Dzięki temu wiemy, że w katastrofie zginęły dwie siostry: 27-letnia Anna Bednorz, stanu wolnego, zamieszkała w Zawadzkim i 34-letnia Marie Pustelnik, żona Wilhelma Pustelnika, mieszkająca w Lipinach (ob. dzielnica Świętochłowic), obie urodzone w Zawadzkiem. Rodzicami byli Johann Bednorz i Marie Reudelsdorf, zamieszkujący Zawadzkie.
Piechnitzek Hedwig Auguste Berta, jako jedyna wyznania ewangelickiego, urodzona w Rybniku, była żoną Johanna Aloisa Piechnitzek, z którym mieszkała w Królewskiej Hucie (dziś Chorzów). Bardzo mało danych jest o Martha Piontek. Nie ma podanego wieku, miejsca urodzenia ani stanu cywilnego.
4 listopada w „Kranowitzer Standesamt” pojawił się Josef Langer z Groß Hoschütz (ob. Velké Hoštice w Czechach), zgłaszając tragiczną śmierć swej córki Agnes oraz Karoline Stanjura i Franza Wosnitzek. Wszyscy pochodzą z Groß Hoschütz, umierają tego nieszczęsnego dnia o 5.00 przed południem. Tu prawdopodobnie ciała ofiar były tak zwęglone, że potrzebne było rozpoznanie zwłok. Inaczej akt zgonu wystawiony byłby przynajmniej tydzień wcześniej. Takie przypadki były częstsze. Przemycany spirytus dokonał swego. „Krankenhaus” i „Augustinus-Stift” są również wzmiankowane jako miejsca zgonu rannych. Przykładem jest Piela Eufemie, córka Johanna Piela „Grafa Von Moltke” i Anny Skura.
Kilka zdań o spirytusie. Do ówczesnych Kranowitz a dalej do Czechosłowacji, w celu potrzebnego „zarobku”, wyruszało wiele osób z Górnego Śląska, m.in. z Królewskiej Huty, Zabrza czy Rudy. Konkretne przykłady z listy ofiar: Marscholek Marie – Zaborze, Zachlod Anna -Belschowitz (obecnie Bieszowice, dzielnica Rudy Śląskiej), Buchholz Pauline, Greiner Julia, Piechnitzek Hedwig i Gambietz Sofie – Königshütte (Królewska Huta, następnie Chorzów), May Stefan-Schwarzwald (ob. Czarny Las, dzielnica Rudy Śląskiej), Piontek Martha i Pustelnik Marie-Lipine (ob. Lipiny, biedna dzielnica Świętochłowic), Stroka Martha – Karf (ob. Karb, dzielnica Bytomia), Mueller Felix- Antonienhütte (ob. Wirek, dzielnica Rudy Śl.), Grzegosica Ignatz – Ruda i Plontezka Hedwig – Bogutschütz (ob. Bogucice, dzielnica Katowic).
Pełna lista ofiar (data zgonu, wiek, zamieszkanie)
1. Hahn Emil 25.10.1919; 16,5; Kauthen
2. Hnida Hedwig 25.10.1919; 18; Kranowitz
3. Jakubith Friedrich 25.10.1919; 22; Schepankowitz
4. Piela Eufemie 25.10.1919; 18; Kranowitz
5. Riemel Josef 25.10.1919; 19; Svoboda
6. Skura Karl 25.10.1919; 17; Kranowitz
7. Slawik Victoria 25.10.1919; 15,5; Kranowitz
8. Timel Josef 25.10.1919 ; 25; Deutsch-Krawarn
9. Wollnik Johann 25.10.1919; 44; Kranowitz
10. Zwierzina Josef 25.10.1919; 29; Kranowitz
11. Lehnert Karl 26.10.1919; 17; Deutsch-Krawarn
12. Petrzik Richard 26.10.1919; 18; Kranowitz
13. Slany Franz 26.10.1919; 47; Kauthen
14. Marscholek Marie; 27.10.1919; 46; Zaborze
15. Zachlod Anna; 27.10.1919; 19; Bielschowitz
16. Glompner Franziska; 28.10.1919; 19; Kranowitz
17. Myschi Peter; 28.10.1919; 34; Borutin
18. Wylezich Julius; 28.10.1919; 21; Deutsch-Krawarn
19. Zurek Theodor 28.10.1919; 56; Kuchelna
20. Buchholz Pauline 29.10.1919; 37; Koenigshuette
21. Drzimalla Peter 29.10.1919; 62; Kranowitz
22. Greiner Julia 29.10.1919; 54; Koenigshutte
23. Koczy Rudolf 29.10.1919; 28; Schepankowitz
24. May Stefan 29.10.1919; 35; Schwarzwald
25. Ondruff Emmerich 29.10.1919; 18; Schepankowitz
26. Piechnitzek Hedwig 29.10.1919; 50; Koenigshuette
27. Piontek Martha 30.10.1919 Lipine
28. Stroka Martha 30.10.1919; 21; Karf
29. Zidek Evald 30.10.1919; 17; Schepankowitz
30. Krzisch Karl 31.10.1919; 49; Bolatitz
31. Mueller Felix 02.11.1919; 37; Antoniahuette
32. Pustelnik Marie 02.11.1919; 34; Lipine
33. Bielan Emil 03.11.1919; 16; Schepankowitz
34. Grzegosica Ignatz 03.11.1919; 38; Ruda
35. Mosler Franz 03.11.1919; 23 Schepankowitz
36. Langer Agnes 04.11.1919; 20; Gross Hoschuetz
37. Stanjura Karoline 04.11.1919; 34; Gross Hoschuetz
38. Wosnitzek Franz 04.11.1919; 32; Gross Hoschuetz
39. Jakubith Josef 05.11.1919; 46; Schepankowitz
40. Lusar Johann 05.11.1919; 32 Deutsch-Krawarn
41. Petrzik Berta 08.11.1919; 39; Kranowitz
42. Bednorz Anna 10.11.1919; 27; Zawadzki
43. Gambietz Sofie 13.11.1919; 28; Koenigshuette
44. Mikolajski Josefa 15.11.1919; 30; Deutsch-Krawarn
45. Plonetzka Hedwig 18.11.1919;19; Bogutschuetz
24 października 2019 roku minęło 100 od tamtego zdarzenia. Przewozy pasażerskie i towarowe to już historia. Natura upomina się ponownie o swoje. Tory i podkłady kolejowe zarasta trawa i charakterystyczna roślinność.
Niemym świadkiem pozostaje dom rodzinny Maxa Krettek (1911-1977), sprzedawcy węgla z Raciborskiej 57. Według spisu mieszkańców z 1938 roku mieszkał tam jeszcze jego ojciec, murarz Karl Krettek. Na górnej elewacji dobrze widać rok 1902. Jeszcze w latach 70. istniał dom Bonawentury Rudka (Ratiborer Str. 55) – kowala, o którym wspomina ksiądz Schmack. Na elewacji widniał tam napis „B.RUDEK”.
Szyny, które jeszcze pozostały, mają daty z lat 50. i 60. XX wieku. Czy przetrwał choć fragment szyn sprzed 100 lat? To pytanie zostawiam krzanowiczanom, szczególnie emerytowanym kolejarzom. Została jeszcze pamięć o tej tragedii. Pradziadek Adolf Swoboda (1891-1970) jak wielu podróżował dziennie do Raciborza. Chętnie siedział w pierwszym wagonie. Wtedy jednak ktoś odradził mu to. Usiadł ze znajomym w ostatnim wagonie. Dzięki temu przeżył. Z Kuchelnej „nach Ratibor” jechał i drugi pradziadek Josef Pawliczek, (1889-1974), który również przeżył to zdarzenie.
Nie ma pamiątkowego krzyża czy tablicy. Pozostają świadectwa na papierze. Nam pozostaje modlitwa za ofiary.
Z drobnymi zmianami pociąg z Opawy jedzie do Chuchelnej nadal przez Velké Hoštice, Kravaře, Štěpánkovice i Bolatice. Lista strat to świetnie obrazuje: Groß Hoschütz, Deutsch-Krawarn, Schepankowitz.
Tekst, bogaty i w osobiste szczegóły, nie ukazałby się bez pomocy dwóch osób – Josefa Piela i Gregora Juretzka.
Piotr J. Pawliczek