Burzliwy wiek XVII przyniósł ze sobą kilkakrotną zmianę rządów w księstwie opolsko-raciborskim. Wydarzenie takie zaistniało również w początkach wojny trzydziestoletniej w związku z czasową przewagą militarną, jaką uzyskał w walce z Habsburgami, książę siedmiogrodzki Bethlen Gábor. Zamierzając odciągnąć tego ostatniego od sojuszu zbrojnego z buntującymi się Czechami oraz czynnego występowania przeciwko dworowi wiedeńskiemu, cesarz Ferdynand II zdecydował się szukać porozumienia i zawrzeć, 16 stycznia 1620 r., rozejm w Bratysławie. Na mocy tego układu obiecał przekazać Bethlenowi i jego potomkom z prawego łoża księstwo opolsko-raciborskie. Dalszy rozwój wydarzeń spowodował jednak, iż sprawa przeciągnęła się w czasie.
Wczesną jesienią 1621 r. władca Siedmiogrodu ponownie zaatakował ziemie Habsburgów, zamierzając upomnieć się o należne mu, na mocy układu bratysławskiego, księstwo opolsko-raciborskie. Bethlena wspomagali Turcy i Tatarzy. Jego wojska dotarły aż do Karniowa (dz. Krnov) siejąc zniszczenie i przerażenie wśród miejscowej ludności.
Przymuszony sytuacją dwór wiedeński zdecydował się zawrzeć, 31 grudnia 1621 r. w Mikulovie na Morawach, traktat pokojowy, ratyfikowany następnie, 6 stycznia 1622 r., przez Bethlena, a dzień później przez Ferdynanda II. Tego samego dnia cesarz zwrócił się z pismem do namiestnika Śląska, księcia legnicko-brzeskiego Jerzego Rudolfa, w którym podał dokładne wskazówki w sprawie przekazania księstwa opolsko-raciborskiego Bethlenowi Gáborowi. Wyjaśnił przy tym, że do zawarcia pokoju skłoniła go wisząca nad Śląskiem groźba najazdu turecko-tatarskiego.
Wiadomość o warunkach zawartego w Mikulovie traktatu z niezadowoleniem przyjęła szlachta górnośląska. Zebrani w Opolu przedstawiciele stanów zwrócili się z pismem do Ferdynanda II, w którym stwierdzili, iż nie życzą sobie zmiany władcy i oddania ich w obce ręce. Cesarz zignorował stanowisko samych zainteresowanych. Naciskany z jednej strony przez komisarzy Ferdynanda II, z drugiej zaś przez pełnomocników Bethlena, sejmik opolsko-raciborski zmuszony był podjąć, 30 maja 1622 r,. uchwałę, w której godził się uznać księcia siedmiogrodzkiego za swojego pana i złożyć mu hołd.
Przejęcie rządów w Opolu i Raciborzu nie przeszkodziło Bethlenowi działać na szkodę miejscowej ludności. Z jego polecenia w obydwu miastach górnośląskich zaczęto bić monetę, która wypierała z obiegu pieniądz wartościowy. Ze skarg miejscowego duchowieństwa dowiadujemy się, iż książę siedmiogrodzki, sam wyznania kalwińskiego, wyraźnie faworyzował protestantów. Mogły to być jednak pomówienia. Niemniej warto zauważyć, iż nowy władca był w księstwie opolsko-raciborskim osobą niepopularną. Mówiono nawet o pogardzie jaką żywiła wobec niego tamtejsza szlachta.
Wczesną wiosną 1623 r. stosunki siedmiogrodzko-habsburskie, które od zawarcia traktatu pokojowego były poprawne, choć chłodne i nacechowane podejrzliwością, zaczęły się gwałtownie psuć. Bethlen Gábor uważał warunki pokoju w Mikulovie za ostateczność, do której skłoniła go ogólna sytuacja polityczna i czekał tylko na sposobność, żeby się od nich uwolnić. Dlatego też zaczął przygotowywać się do nowej awantury wojennej: wykorzystał okres pokoju do szybkiej odbudowy ekonomicznej zniszczonych wojną Węgier i przeprowadził niezbędne reformy wojskowe, mające na celu podniesienie dyscypliny i bitności armii. Począł też rozglądać się za odpowiednimi sojusznikami, zwłaszcza Turkami i Tatarami. W odpowiedzi cesarz nadał 23 kwietnia 1623 r. dobra kameralne w księstwie opolsko-raciborskim wiernemu słudze dworu wiedeńskiego, burgrabiemu Karolowi Hannibalowi von Dohna.
W sierpniu 1623 r. władca siedmiogrodzki wszczął działania zbrojne. Jego wojska wspierane przez Turków i Tatarów wkroczyły na Morawy, zamierzając uderzyć na Górny Śląsk. Na całe księstwo opolsko-raciborskie padł blady strach. Obawiano się, że Bethlen zechce przy pomocy swoich sojuszników upokorzyć nieprzychylną mu szlachtę górnośląską. Dokument sekretarza nadwornej kancelarii czeskiej Pawła Michny von Vacínov z 26 sierpnia 1623 r. informuje, że w obawie przed przeciwnikiem okolice Raciborza i Opola zostały obsadzone wojskiem. Zgromadzone siły miały zostać uzupełnione po 2 listopada 1623 r. o czeskie i saskie jednostki zbrojne.
Oburzony agresywną postawą Bethlena, cesarz Ferdynand II wydał, 30 września 1623 r., polecenie swojemu namiestnikowi na Śląsku Jerzemu Rudolfowi, aby powołał komisję celem odebrania władcy siedmiogrodzkiemu księstwa opolsko-raciborskiego. Na czele komisji stanął Henryk Wacław, książę ziębicko-oleśnicki. Zgodnie z życzeniem dworu wiedeńskiego na całym Górnym Śląsku zaczęto wyłapywać ludzi podejrzanych o współpracę z Bethlenem. Do więzienia trafili m.in. Jan von Schellendorf, który z ramienia władcy siedmiogrodzkiego sprawował wysoką funkcję regenta księstwa opolsko-raciborskiego. Widząc, że sytuacja wymyka mu się z rąk, Bethlen w czasie rozmów pokojowych prowadzonych ze stroną cesarską zaproponował, aby księstwo opolsko-raciborskie pozostało pod jego panowaniem aż do czasu wygaśnięcia wcześniejszego rozejmu, czyli do 29 września 1624 r. Grał tutaj zapewne na zwłokę licząc, że po tym terminie sytuacja polityczno-militarna zmieni się na jego korzyść. W razie nie przyjęcia wspomnianej propozycji groził nowym najazdem Turków i Tatarów.
Po długich rokowaniach, 20 stycznia 1624 r., zawarto rozejm w Bańskiej Bystrzycy. Na mocy jego postanowień Bethlen utracił księstwo opolsko-raciborskie oraz 5 komitatów węgierskich. Traktat pokojowy między obydwoma stronami podpisano ostatecznie 8 maja 1624 r. w Wiedniu. Ciekawostką może być tutaj fakt, iż władca siedmiogrodzki nie zamierzał bynajmniej rezygnować z praw do księstwa opolsko-raciborskiego. Świadczą o tym późniejsze dokumenty, wystawione po zawarciu pokoju wiedeńskiego, na których Bethlen nadal widnieje z tytułem Oppoliae et Ratyboriae dux.
Rządy władcy siedmiogrodzkiego stanowiły w dziejach księstwa opolsko-raciborskiego jedynie krótki epizod. Nie przyniosły też żadnych trwałych rozwiązań prawno-ustrojowych, czy też gospodarczych. Bethlen dbał przede wszystkim o regularne ściąganie podatków, rzadziej o zabezpieczenie istniejących przywilejów miejskich i likwidację nadużyć w pracy lokalnych samorządów. Postawę taką wymuszała niejako prowadzona przez niego awanturnicza polityka zagraniczna. Zajęty montowaniem kolejnych koalicji antyhabsburskich Siedmiogrodzianin nie wykazywał zbytnio starania o pozyskanie sobie opinii publicznej nad górną Odrą. Stąd obojętność, a nawet niechęć jaką żywiła wobec niego większość mieszkańców księstwa opolsko-raciborskiego. Popularności nie przymnożyło mu również sięganie po pomoc Turków i Tatarów, których lekkozbrojna jazda stanowiła w tym czasie dla Górnego Śląska spore zagrożenie.
Norbert Mika, z archiwum miesięcznika Ziemia Raciborska