Prawo miejskie w Raciborzu na przestrzeni wieków

Prawo miejskie w Raciborzu na przestrzeni wieków

Druga połowa XII, a zwłaszcza XIII wiek były dla Środkowej Europy okresem poważnych przemian demograficzno-ustrojowych. Na tereny Czech, Węgier i Polski napływać zaczęli w wielkiej liczbie koloniści z Zachodniej Europy, głównie z Niemiec, szukający nowych miejsc zamieszkania oraz poprawy bytu. Przybysze wykarczowali puszcze, zagospodarowywali nieużytki, osuszali bagna, a co najważniejsze, zakładali osady, które rządziły się własnymi zwyczajami, otrzymując od władców tychże państwa, prawem zagwarantowane ograniczone powinności na rzecz pana feudalnego a także własne sądownictwo. Uprawnienia, o których tutaj mowa, ogólnie nazywamy prawem niemieckim. Określenie „prawo niemieckie” jest pojęciem bardzo szerokim. Faktycznie możemy tutaj mówić o kilku jego rodzajach tj. prawie flamandzkim, magdeburskim, lubeckim, wiedeńskim lub ich lokalnych odmianach: średzkim, chełmińskim lub głubczyckim.

Początki osady miejskiej w Raciborzu giną w mrokach dziejów, z uwagi na brak dokumentu lokacyjnego. Z przebiegu wydarzeń możemy jednak wnioskować, iż pojawiła się ona w bliżej nie określonym czasie po 1172 r., kiedy to gród nad górną Odrą (wzmiankowany po raz pierwszy w 1108 r.) został podniesiony do rangi stolicy samodzielnego księstwa. Potrzeby miejscowego dworu książęcego powodowały napływ osadników, kupców i ludzi różnych rzemiosł, którzy osiedlili się na lewym brzegu Odry, dając początek nowej osadzie miejskiej (gród położony był na prawym brzegu rzeki). Dokument księcia opolskiego Kazimierza z 1217 r. wspomina o lokowanych przed tą datą na terenie Opola i Raciborza cudzoziemcach – gościach (hospites in Opel et Rattibor dim locavi). Z innej części cytowanego dokumentu wynika, że wspomniani obcokrajowcy zostali obdarowani przez panującego prawem do wolnego handlu i innymi swobodami prawnymi (libertatis iura). To ostatnie określenie świadczy o funkcjonowaniu w Raciborzu prawa miejskiego.

Kim byli zagadkowi cudzoziemcy i jakim rodzajem prawa kierowali się przy rozwiązywaniu codziennych problemów? Odnośny akt księcia Kazimierza nic nie mówi o tej sprawie. Tajemnicę odsłania dopiero, sporządzony niespełna 70 lat później, dyplom wystawiony wspólnie przez władców raciborskich Mieszka i Przemysła, datowany na dzień 7 maja 1286 r. Jest w nim mowa o funkcjonowaniu w mieście prawa flamandzkiego (Ius Vlemingicum). Wynika stąd, że wspomnianymi wcześniej cudzoziemcami, lokowanymi przez 1217 r. na terenie Raciborza byli osadnicy z dalekiej Flamandii (obecnie Holandia), znajdującej się wówczas na terenie Rzeszy. Znani jako specjaliści w osuszaniu gruntów, budowaniu kanałów i regulacji rzek, goście holenderscy byli doskonale przygotowani do zagospodarowywania wilgotnych terenów nad Odrą i „mocowania” się z często wylewającą z koryta rzeką.

Osada lokowana na prawie flamandzkim zarządzana była przez wójta, który posiadał szerokie uprawnienia w gospodarce miejskiej, handlu i sądownictwie. Władza wójtowska była dziedziczna i przechodziła z ojca na syna. Stąd często spotykane w raciborskich dokumentach średniowiecznych określenie wójt dziedziczny (advocatus hereditarius). Podejmował on decyzje autokratycznie, jednoosobowo, rzadko kierując się zdaniem wspólnoty mieszczan. Znamy imiona niektórych wójtów raciborskich. Pomijając Colinusa, występującego jedynie w późniejszym falsyfikacie, wskazać możemy jeszcze niejakiego Gotchalkusa, a także występujących na kartach źródeł równolegle ze sobą Tilona i Jana. Ci ostatni musieli wejść w jakiś konflikt z miejskim patrycjatem Raciborza, gdyż raciborzanie wspólnie z księciem Przemysłem wystosowali suplikę do Świdnicy z prośbą o pouczenie, dotyczące nowej regulacji prawnej w mieście. W odpowiedzi wspólnota mieszczan, określona tutaj mianem komuny (comunitas), rajcy i ławnicy ze Świdnicy, wystawili 7 lutego 1293 r., obszerny, liczący 23 paragrafy dokument, w którym wyjaśnili raciborzanom, że władz wójta winna zostać ograniczona na rzecz pięcioosobowej rady miejskiej i pięcioosobowego kolegium ławników.

Zaczął się dramat! Przez sześć lat wójtowie raciborscy Tilo i Jan próbowali udaremnić wprowadzenie świdnickich pouczeń prawnych w życie. W 1294 r., staraniem wspomnianego Jana, pod Raciborzem założono nawet tzw. Nowe Miasto, które jako konkurencyjna osada, leżąca między murami miejskimi a Odrą, stanowić miała środek ekonomicznego nacisku na zbuntowany patrycjat Raciborza. Zabiegi na niewiele się zdały.

17 czerwca 1299 r. książę Przemysł, naciskany przez bogatych mieszczan, arbitralnie powołał do istnienia pięcioosobową radę miejską (szóstym rajcą nominalnie był sam książę) oraz siedmioosobowe kolegium ławników. Stanowiska te nie były płatne. Odnośny akt, znany obecnie z późnej XVI-wiecznej kopii, wspomina: My […] Przemysł z Bożej łaski, książę raciborski […] pragniemy, aby doszło do wiadomości wszystkich i poszczególnych, tak obecnych jak i przyszłych, że miasto nasze Racibórz, które dla szlachetnej wierności i wiernej szlachetności tamtejszych mieszkańców, ujawnionej we wszystkich bez przerwy minionych czasach, darzymy szczególnym umiłowaniem na wzór tego, że ciało ludzkie rządzi się pięcioma zmysłami, przez pięciu najdoświadczeńszych mężów, teraz przez nas wybranych na rajców […] chcemy, aby było rządzone i zarządzane, to dorzucając, aby co roku w święto Świętej i Niepokalanej Trójcy innych pięciu rajców i siedmiu ławników, jeśli zajdzie potrzeba, zasięgnąwszy naszej rady, przez rajców składających urząd przezornie było wybranych, przy których to rajcach my jako szósta osoba we wszystkim obiecujemy uczestniczyć. Następnie surowo nakazujemy, że wójtowie, sędziowie prowincjonalni lub dziedziczni, ławnicy, mieszczanie i urzędnicy jakkolwiek by się nazywali, winni przychodzić tymże rajcom z radą, życzliwością i pomocą w rzeczach i osobach przeciwko komukolwiek, kiedykolwiek i ilekroć przez nich zostaną wezwani.

W dokumencie znalazł się również zapis: „Owszem chcemy – twierdził książę – aby wspomniani rajcy w swych działaniach stali się uczestnikami prawa magdeburskiego” (sane volumus, antedictos consules, iure Magdeburgensi potiri in suis actis). Jak widać władza wójta raciborskiego została poważnie ograniczona na rzecz wspomnianych rajców, wybieranych raz w roku w dzień Świętej Trójcy. Ponadto ten pierwszy tzn. wójt, został zobowiązany do niesienia pomocy nowym organom władzy w mieście. Uchylone też zostało, funkcjonujące do tej pory w Raciborzu, prawo flamandzkie, zaś na jego miejsce wprowadzono tzw. prawo magdeburskie, otwierające szeroko na oścież drzwi pod rozwój lokalnej samorządności.

Pozornie sprawa wydaje się prosta i oczywista, gdyby nie fakt, że cytowany wcześniej dokument z 17 czerwca 1299 r. jest falsyfikatem. Do takich wniosków doszli – niezależnie od siebie – dwaj wytrawni znawcy średniowiecznej dyplomatyki: Niemiec Winfried Irgang i Polak Marek Wójcik. Nie oznacza to bynajmniej, iż zawarte we wspomnianym akcie prawnym z 17 czerwca 1299 r. informacje dotyczące erygowania rady miejskiej i wprowadzenia w Raciborzu prawa magdeburskiego są wyłącznie wymysłem. Te ostatnie wydarzenia (powołanie do istnienia rady miejskiej i wprowadzenie prawa magdeburskiego) potwierdza datowany na dzień 12 lipca 1318 r. dokument księcia Leszka raciborskiego. Informuje on, iż w jakimś bliżej nie określonym czasie przed 1318 r. – niewykluczone, że miało to miejsce w 1299 r. – w Raciborzu zaczęło obowiązywać prawo magdeburskie, dające władzę municypalną pięcioosobowej radzie i siedmioosobowemu kolegium ławników. Poza tym, licząca pięć osób rada miejska Raciborza, wzmiankowana jest w akcie prawnym z 8 kwietnia 1313 r. Wśród imiennie wyliczonych rajców (consules) znaleźli się ludzie o niemieckich imionach: Oswald, Gothard, Herman, Wigand i Sydelman.

Upokorzenie, które przeżył – w związku z powołaniem rady miejskiej – wspomniany już wcześniej wójt Tilo, przypuszczalnie przyśpieszyło jego rychłą śmierć. Na dokumencie datowanym na dzień 8 kwietnia 1307 r. jego żona Gertruda nazywana jest wdową, co świadczyłoby, iż Tilo zmarł przed podaną tu datą. Działania przeciwko jego następcom podejmowano również w latach następnych. Po 8 kwietnia 1313 r. włączono na pewien czas do Raciborza jako przedmieście Nowe Miasto, ostatni bastion wpływów dziedzicznych wójtów raciborskich. Próba zmiany istniejącego w Raciborzu stanu rzeczy, podjęta przez kolejnych wójtów Wiganda i Wernera w czasach księcia Leszka, zakończyła się niepowodzeniem. 12 sierpnia 1318 r. Leszek ostatecznie zatwierdził funkcjonowanie w Raciborzu prawa magdeburskiego, którego postanowienia miały odtąd wieczystą wartość. Pogrzebano w ten sposób nadzieje dziedzicznych wójtów na ponowne uchwycenie pełnej władzy w mieście. Warto dodać, iż rada miejska na czele z burmistrzem, wybierana była nie przez ogół wspólnoty miejskiej, ale ustępującą starą radę, co prowadziło niewątpliwie do różnego rodzaju nadużyć i kumoterstwa. Władza, aczkolwiek samorządowa, przeszła w ręce wąskiej, bogatej i wpływowej grupy, kierującej się w swych poczynaniach nie zawsze interesem ogółu. Problem spotęgował jeszcze fakt, iż między 1385 a 1413 r., za rządów księcia opawsko-raciborskiego Jana II Żelaznego, rada miejska – wykupując wójtostwo – całkowicie pozbyła się dziedzicznego wójta.

Było to zjawisko typowe i często spotykane na Śląsku. W 1416 r. wykupione zostało wójtostwo w Głubczycach, w 1469 r. w Prudniku (przez księcia), w 1534 r. w Gliwicach, po 1534 r. w Żorach. Wójta pozbyły się również: Głogówek, Opawa, Karniów, Toszek i Krapkowice. Warto jednak wspomnieć, iż Świdnica, miasto, które doradzało Raciborzowi ograniczenie władzy wójtowskiej (7 luty 1293 r.), posiadało swojego wójta stosunkowo długo, bo jeszcze w 1508 r. Jak wynika z zachowanych dokumentów, wójt świdnicki bardzo dobrze współpracował z tamtejszymi rajcami i ławnikami.

Zdaniem Władysława Dziewulskiego, badacza dziejów Raciborza, pozbycie się przez raciborskie mieszczaństwo dziedzicznego wójta było zjawiskiem korzystnym, gdyż wyeliminowało ingerencję tego ostatniego w sprawy miejskie. Z poglądem takim trudno się zgodzić. Faktycznie osoba wójta stanowiła znaczącą przeciwwagę względem potężniejszej coraz bardziej rady miejskiej, reprezentującej interesy bogatego patrycjatu. Poza tym, likwidacja urzędu wójtowskiego naruszała podstawy sprawnego funkcjonowania prawa magdeburskiego w Raciborzu. Według cytowanego wcześniej dokumentu z 17 czerwca 1299 r. jak również innych aktów prawnych, to właśnie harmonijna współpraca wójta z radą miejską miała zapewnić pomyślność dla Raciborza. Na negatywne skutki nie trzeba było długo czekać.

Uchylając wcześniejsze XIII-wieczne ustalenia, raciborska rada miejska nie była w stanie opanować rosnącego chaosu, gdy chodzi o sprawowaną przez nią jurysdykcję w mieście. Trudno było w zasadzie stwierdzić, jakim rodzajem prawa kieruje się stolica księstwa. W Archiwum Państwowym w Opawie znaleźć można pisany w języku staroczeskim dokument z drugiej połowy XV w., informujący iż raciborzanie zwrócili się do Opawy o pouczenie prawne. W odnośnej suplice podają następujące słowa: Urodzeni i szlachetni panowie i przy tym nasi mili […] prosimy abyście nas raczyli nauczyć i nam to napisać, co wasze miłości za prawo posiadacie.

W tym miejscu warto wspomnieć, iż jeszcze dwa stulecia wcześniej, to właśnie Racibórz udzielał pouczeń prawnych sąsiednim miastom, o czym wyraźnie wzmiankuje dokument z 7 maja 1286 r. Co ciekawe, pochodzący z początku XIV w. tzw. Formularz opawski wspomina, iż ówczesne raciborskie rozwiązania ustrojowe w mieście stanowiły wzorzec dla opawskiego prawodawstwa. Jak widać w XV w. sytuacja uległa radykalnej zmianie.

Tymczasem pozycja – nie kontrolowanej już przez wójta – rady miejskiej rosła. W XV w. otrzymała ona od księcia prawo bicia monety, tzw. halerza raciborskiego. Warto wspomnieć, iż mennictwo należało do tzw. dukaliów, czyli działań zastrzeżonych wyłącznie dla panującego (od łacińskiego słowa „dux” czyli książę), z których ten ostatni rzadko rezygnował z uwagi na ogromne zyski. Pod niewątpliwym naciskiem rady miejskiej i przedstawicieli duchowieństwa, ostatni Przemyślida raciborski, Walenty, w 1510 r. wypędził z miasta Żydów. W wystawionym na tę okoliczność dokumencie znajdujemy następujące słowa: Również temu miastu [Raciborzowi] przyrzekamy, że teraz i na wieczne czasy, my i nasi potomkowie książęta i panowie raciborscy, nie będziemy przyjmować Żydów do tego miasta i okolicy.

Pozbycie się konkurencji ze strony rzemiosła i kupiectwa żydowskiego bez wątpienia działało w interesie patrycjatu raciborskiego, który zaczął monopolizować poszczególne działy gospodarki w Raciborzu, co musiało sprzyjać wzrostowi cen na poszczególne towary. Na podstawie zachowanych źródeł obserwujemy w tym czasie spadek liczby ludności w mieście. Dokumenty wspominają o pustych, niezamieszkałych domach. Niewątpliwie wpływ na taki stan rzeczy miały także groźne epidemie, jakie nawiedzały miasto. Podupadł handel. W sprawy miejskie zaczęli coraz mocniej ingerować przedstawiciele szlachty i możnowładztwa (Oppersdorfowie, Gaschinowie).

Rada miejska zaczęła gwałtownie poszukiwać drogi rozwiązania problemu. 28 października 1609 r. na jej prośbę cesarz Rudolf II Habsburg przyjął Racibórz jako miasto bezpośrednio podległe jego władzy. Wejście pod bezpośrednie rządy cesarskie, Rudolf II uwarunkował prawdopodobnie bezpośrednią zgodą rady miejskiej na reaktywowanie urzędu wójtowskiego, choć już nie dziedzicznego. Na dokumencie z 1613 r. znajdujemy wójta raciborskiego, jako osobę wystawiającą, wspólnie z burmistrzem, starą i nową radą oraz ławnikami, instrument notarialny w Raciborzu (Purgkmistr, Stara y Mlada Radda, Foyt, Przisazni […] Miesta Rattiborze). Samo umieszczenie osoby wójta w dalszej kolejności, za burmistrzem i rajcami, zdaje się świadczyć, iż jego znaczenie nie było już tak wielkie, jak w średniowieczu. Postawioną tutaj tezę potwierdzają ponadto inne XVII- i XVIII-wieczne dokumenty.

Okres wielkich zmian w ustroju miejskim Raciborza nastąpił po przejściu Śląska pod panowanie Prus w 1742 r. Na mocy rozporządzenia nowych władz znacznie ograniczony został samorząd miejski. Niezgodnie z wcześniejszymi przywilejami, 16 listopada 1742 r., pruska kamera we Wrocławiu odrzuciła trzy kandydatury wysunięte przez radę miejską Raciborza, a następnie arbitralnie wyznaczyła na burmistrza Franciszka Józefa Noske. Prośby rozżalonej rady na nic się zdały. Rajcy argumentowali, że większość mieszkańców Raciborza mówi po polsku, zaś akta i dokumenty prowadzone są w języku czeskim, natomiast pan Noske nie zna języka polskiego, co więcej jest osobą obcą i nie mieszkającą w Raciborzu. Kamera wrocławska odrzuciła petycję raciborskich rajców. 28 grudnia 1742 r. Franciszek Józef Noske został wprowadzony na urząd burmistrza, jako osoba przewodnicząca obradom rady miejskiej. Możemy tutaj mówić o komisarycznym zarządzie.

 Zmiany ustrojowe w Raciborzu poszły dalej. O ile w czasach panowania Habsburgów członkowie magistratu (odpowiednik dzisiejszego zarządu miasta) byli wybierani przez rajców i tylko potwierdzani przez władze centralne we Wiedniu, o tyle po przejściu pod rządy pruskie magistrat wyznaczony był wyłącznie przez hohenzollernowską administrację. Efekt był taki, że miasto straciło wpływ na nowy skład zarządu. W 1750 r. doprowadzono nawet do tego, że zlikwidowany został urząd burmistrza, zaś na jego miejsce zaczęto powoływać dyrektorów miejskich (Stadtdirektor).

 Komisaryczny zarząd Raciborza trwał aż do czasu wojen napoleońskich. 19 listopada 1808 r., na mocy edyktu królewskiego, wprowadzony został nowy ustrój miast. W zasadzie odnowiony dawny sposób wybierania burmistrza przez radę. Tę ostatnią wybierała jednak nie ustępująca rada, lecz sami mieszczanie. Uprawnionych do głosowania zostało 13 proc. obywateli Raciborza. Liczba wybieranych deputowanych sięgała 36 i 12 zastępców. Należy jednak zauważyć, iż za swoją pracę na rzecz miasta, nie otrzymywali oni gratyfikacji finansowych. Upsrawnieniu pracy władz samorządowych służyć miała kolejna reforma przeprowadzona przez administrację pruską w 1831 r. Ograniczono wówczas te działania magistratu, które mogły prowadzić do ewentualnych nadużyć i zbyt niezależnej polityki w stosunku do władz centralnych.

Podsumowując należy stwierdzić, iż prawo miejskie oraz lokalna samorządność w Raciborzu, sięgające swymi korzeniami XIII w., przechodziły na przestrzeni czasu różne koleje losu. Aczkolwiek z założenia swego broniące interesów miasta, czasami wynaturzały się i degenerowały. Zawsze jednak pojawiały się mechanizmy, które uzdrawiały chore ciała samorządowe. Niejednokrotnie odbywało się to na skutek ingerencji władz centralnych, czasami także do głosu dochodziły głosy rozsądku płynące od samych obywateli. W tym miejscu warto jednak zauważyć, iż pomimo wielu niedoskonałości lokalnego prawa miejskiego i samorządu, nikt i nic nie jest w stanie go zastąpić.

dr Norbert Mika (archiwum miesięcznika Ziemia Raciborska)

Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com