Za Bohem – opis pietrowickiej procesji Jana Vyhlidala

Za Bohem – opis pietrowickiej procesji Jana Vyhlidala

Jan Vyhlidal (1861-1937) katolicki czeski ksiądz, etnograf i publicysta pod koniec XIX wieku pisał: „Na pruskiej ziemi opawskiej są dwa miasta: Hluczyn i Baborów, oraz trzy miasteczka: Beneszow, Krzanowice i Sudice. Z wiosek do największych należy Krawarz i Welke Petrowice. Między Kietrzem a Raciborzem są położone Welke Petrowice liczące przeszło dwa i pół tysiąca mieszkańców (dokładnie 2673, w tym 31 protestantów i ani jednego Żyda; mowy morawskiej używało 2091 mieszkańców, polskiej 145, a niemieckiej 275, zaś 120 mieszkańców używało jednocześnie mowy niemieckiej i morawskiej). Dialekt morawski pietrowiczan ma wiele naleciałości z języka polskiego, bo już blisko [Pietrowic] ludzie używają śląskich gwar polskich. Ośmioklasowa szkoła jest niemiecka, zaś w kościele odprawia się prawie wszystko po czesku (morawsku).

Piękny zwyczaj w poniedziałek wielkanocny mają w Petrowicach koło Raciborza oraz w Ludgerzowicach u Hluczyna, jeździ się tam w konnej procesji wielkanocnej, za Bohem. Gospodarze z Pietrowic wyjeżdżają na koniach szumnie przystrojonych, bywa ich około 50-60. Już wcześniej szuka się takich koni, które by w czasie procesji nie przyniosły wstydu. Pomiędzy czterema, albo sześcioma jeźdźcami niosącymi kościelne chorągwie (chorumble) siedzi na koniu jeździec zaszczycony trzymać Boha, to jest figurę wskrzeszenia. W procesji bierze też udział ksiądz, jeśli jest jeźdźcem. Przy odgłosach dzwonów i pobożnego wielkanocnego śpiewu, litanii jadą jeźdźcy polem do kościółka Świętego Krzyża. Przy kościółku oczekują na procesję petrowskie dziewczyny z zielonymi wiankami, uwitymi z jarego zboża (jarniho obila) i kwiatów a mające figurę wskrzeszenia i chorągwie procesyjne okrasić. Dziewczyny wykonawszy swoje zadanie, proponują uczestnikom procesji poczęstunek z ciemnego piwa. Tak orzeźwieni tym napojem, jadą jeźdźcy w kierunku Tłustomost, gdzie będzie porządny wyścig. Kto ma najszybszego konia a wyprzedzi wszystkich pozostałych, o tym się mówi, że był „pyrszi”. Zazwyczaj, wojakom w stanie spoczynku dostaje się ten tytuł i honor wygrywania wyścigu, ponieważ w wojsku nauczyli się dobrze jeździć konno. Bardzo często przy wyścigach zdarzają się upadki. Po gonitwie przy dźwiękach pieśni „Wstoł z myrtwych wykupitel” procesja powoli zmierza ku farnym kościele, gdzie oczekuje na nią ksiądz proboszcz w nieszporniku, by procesję uroczyście wprowadzić do kościoła i udzielić uczestnikom błogosławieństwa. Zgromadzone przy kościele dziewczyny starają się o to, by pierwsze ucałowały figurę wskrzeszenia. Która pierwsza pocałuje Chrystusa Zmartwychwstałego, ta, jak mówią wyjdzie do roku za mąż. Figura wskrzeszenia idzie od ręki do ręki. Każda stara się pocałować figurę najwcześniej, aby pierwsza miała wesele. Po czwartej po południu, po nabożeństwie w kościele, jest poczęstunek w gospodzie, bez muzyki. Orkiestra doprowadza procesję do kościółka świętego Krzyża, a potem doprowadza do kościoła parafialnego. Dawniej jeździli także w Kietrzu. Zdarzyło się, że petrowscy zabrali ketrzerskim figuru wskrzeszenia. Jednak ten co ukradł został ukarany, w drodze powrotnej spadł z konia i się zabił. Od tego czasu figura wskrzeszenia jest w oknie domu, z którego pochodził [u Machnika, wcześniej Wollnika-Hunczka na Welkej Stranie].”

Znalazł i przetłumaczył Bruno Stojer

Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com