W 1961 roku, podczas wyrębu w lesie pomiędzy Jankowicami a Kolonią Renerowską, jedna z pracujących tu kobiet uderzyła motyką w ziemię i usłyszała brzęk metalu. Po chwili okazało się, że natrafiła na dwa garnki wypełnione monetami. Monety odkryto także na Ostrogu. W lesie niedaleko Rud rozbił się ponoć samolot ze złotem dla rosyjskich kontrrewolucjonistów.
Szlak z Raciborza do Gliwic
Droga z Raciborza do Gliwic prowadziła niegdyś lasami rudzkimi. Król Jan III Sobieski podążał pod Wiedeń przez Rudy, Kolonię Renerowską, Jankowice, okolice Nędzy i las w Łężczoku. Dziś jest to jeden z najbardziej znanych szlaków turystycznych noszący imię Husarii Polskiej. Stare trakty są obecnie schowane w lesie. Korzystają z nich leśniczy, myśliwi, grzybiarze, rzadziej turyści lubiący leśne wędrówki. Tymczasem kryją one wiele tajemnic. Ale po kolei.
Podróż po lasach nie należała dawniej do bezpiecznych. Kupcy byli napadani przez raubrycerzy, czasami biednych chłopów lub też maruderów i dezerterów z armii, nieraz także przez regularne oddziały żądne łupów. W wozach, oprócz towarów wiezionych na targi, mieli także gotówkę. W tej części Europy nie funkcjonowała bowiem sieć domów bankowych, jaką znamy z terenów Włoch i Niemiec doby Medyceuszy czy Fuggerów.
Kupcy, wioząc ze sobą znaczną liczbę monet, liczyli się z możliwością rychłej utraty majątku. Musieli więc przewidywać niebezpieczeństwo. Uprzedzając atak nieraz decydowali się zakopać monety w wiadomym sobie miejscu. Liczyli, że po ustaniu zagrożenia odnajdą majątek. Kiedy ginęli z rąk rabusiów, informacje o miejscu ukrycia zabierali ze sobą do grobu. Musiały minąć wieki, aż komuś udało się przypadkowo natrafić na skarb.
Książę pozwala ścigać zbójców
O ryzyku podróżowania po księstwie raciborskim wspomina m.in. przywilej księcia Jana I (1366-1379), który w 1373 r. zezwolił mieszczanom raciborskim na ściganie i karanie we własnym zakresie zbójców. W tym czasie Racibórz był najludniejszym miastem na obszarze dzisiejszej Opolszczyzny i Górnego Śląska. Miał rozliczne kontakty handlowe. Przez miasto przejeżdżali kupcy z Węgier, Czech i Niemiec.
O niebezpieczeństwach czyhających na kupców podróżujących przez lasy wokół opactwa cysterskiego w Rudach wspomina lokalna legenda, spisana w latach 20. XX wieku przez Georga Hyckla. Według niej grupa najgorszych okolicznych rozbójników postanowiła za zrabowane pieniądze wybudować sobie okazały warowny zamek. Rabusie wznieśli budowlę piękną i bogatą. Znosili tu łupy i bogactwa zrabowane kupcom i mieszkańcom udającym się na pobliski targ.
Pewnego razu napadli strapionego chłopa, który wracał z targu, gdzie sprzedał konia. Była to ostatnia deska ratunku dla jego rodziny. W domu bieda piszczała w każdym kącie, a dzieci płakały z głodu. Zbójcy z zimną krwią obrabowali chłopinę i powiesili na drzewie. Żona nieszczęśnika przepłakała całą noc czekając na męża. Dopiero o świcie wyruszyła na poszukiwanie. Na drodze niedaleko zamku zobaczyła krew, a po chwili ujrzała wisielca. Usiadła i zaczęła szlochać. Zrozpaczona spojrzała w stronę zamku i rzuciła przekleństwo na tych, którzy uśmiercili jej małżonka. Nagle, jak mówi legenda, ziemia się zatrzęsła i cały zamek się zapadł.
Odkrycia monet rzymskich
Znaleziska monet na ziemi raciborskiej nie należą do rzadkości. W źródłach poświadczone są odkrycia związane ze starożytnością. Chodzi o znajdywane już w XIX w. rzymskie monety, figurki i biżuterię. Na figurkę wykonaną w Imperium Romanum natrafiono np. w Pawłowie. Przed 1842 r., w miejskim lesie w Raciborzu, znaleziono denar Trajana, który przechowywało w swych zbiorach Królewsko-Ewangelickiego Gimnazjum, obecnie Zespół Szkół Ekonomicznych przy ul. Gimnazjalnej.
Szkoła miała również, znalezione w tym samym czasie gdzieś w powiecie, denary Antonina Piusa i Faustyny Młodszej oraz kolejny denar Faustyny odkopany w Miedoni, obecnie dzielnicy Raciborza. Znany jest również solid Konstantyna I wybity w Siscium, a odkryty w 1865 r. w korycie Odry podczas wydobywania piasku. Przed 1927 r. znaleziono w Raciborzu dwa denary: Trajana i Hadriana; przed 1927 r. w pobliżu miasta monetę Faustyny Młodszej, a przed 1929 r. w Studziennej denar Hadriana zdeponowany potem w Muzeum we Wrocławiu, gdzie zaginął w 1945 r. We Wrocławiu do końca II wojny światowej były także: odnaleziony w 1931 r. w Starej Wsi denar rzymski; odkryty w 1914 r. w Mudzorowie przez grabarza Rzepkę denar Hadriana oraz trzy nieznane monety znalezione w 1929 r. w Czerwięcicach. Monety rzymskie odnaleziono ponadto w 1928 r. w Pogrzebieniu, a przed 1822 r. w Sławikowie (odkryto tam denar Hadriana).
Brzęk metalu
W 1961 r. w lesie pomiędzy Jankowicami a Kolonią Renerowską, przy starym trakcie, prowadzono zrąb 120-letniego drzewostanu. Jedna z pracujących tu kobiet uderzyła motyką w ziemię i usłyszała brzęk metalu. Po chwili okazało się, że natrafiła na dwa garnki wypełnione monetami. Muzeum w Raciborzu o znalezisku dowiedziało się dopiero w 1965 r. Po kilku latach trudno było odtworzyć, gdzie dokładnie i ile monet znaleziono. Monety zabrali najprawdopodobniej pracownicy. Znaczna ich część trafiła do miejscowej szkoły. To jej dyrektor pokazał je muzealnikom. Zbiór liczył 255 sztuk. Najprawdopodobniej monet było znacznie więcej.
Stan odzyskanych jest dobry, większość ma czytelny stempel. Najwięcej, bo aż 124, było halerzy miasta Raciborza bitych w XV w. Było też 70 halerzy cieszyńskich, jeden halerz bytomski i 60 masowo bitych groszy praskich Karola I i Wacława IV. Na awersie monet raciborskich znajduje się szyszak z dwoma pióropuszami, zaś w otoku napis Moneta a /rgenta/ Ratibor, na rewersie herb miasta – pół orła i pół koła oraz taki sam napis, jak na awersie. Niestety, nic wiemy o naczyniach i sposobach zabezpieczenia skarbu.
Zapadły zamek zbójców
Jak się okazuje, odnaleziony w 1961 r. skarb nie był jedyny w tej okolicy. Niedaleko leśniczówki Wildek, również w latach 60., harcerze natrafili na przewrócony dąb. W dziurze po korzeniach znaleźli jakieś monety. Niestety, znalezisko to nie zostało udokumentowane i niewiele o nim wiadomo.
Miejscowa ludność wierzy, że ogromny skarb nadal ukryty jest niedaleko krzyża przy drodze z Jankowic do Rud. Wspomniana zaś legenda o zapadłym zamku zbójników związana jest prawdopodobnie z Zamkową Górą (Schlossberg), którą znajduje się przy drodze z leśniczówki Wildek w Rudzie Kozielskiej do leśniczówki Krasiejów w Jankowicach. Jest to wzniesienie w lesie – piękne miejsce widokowe, na którym przed wojną była altanka.
Podczas wojny w okolicach tych znajdowały się niemieckie składy amunicji. Alianccy lotnicy za wszelką cenę chcieli je zbombardować. Ponoć jednak nigdy nie umieli trafić w Schlossberg. Szukali bowiem jakiejś góry, podczas gdy w rzeczywistości jest to niewielka górka schowana w lesie. W jej pobliżu bardzo często saperzy natrafiają na niewybuchy i niewypały. W lesie widać leje po uderzeniach bomb i resztki poniemieckich okopów. Poszukiwanie pamiątek po II wojnie światowej jest tu bardzo niebezpieczne. Lepiej więc unikać okolic Schlossbergu.
Zapadłe zamczysko znajduje się także ponoć w lesie przysiółkiem Brantolka w Rudach, przy ścieżce rowerowej zaraz po przejechaniu linii kolejowej. Rzeczywiście na skraju drogi wśród drzew widać nieregularne wzniesienia sugerujące, iż znajdują się tu resztki jakiejś budowli. Nikt, niestety, nie prowadził tu profesjonalnych badań.
Złoto rosyjskich rewolucjonistów
W lasach można również natrafić na miejsca, gdzie w czasie wojny usytuowane były niemieckie baterie przeciwlotnicze. Jest tu też kilka grobów żołnierzy niemieckich. Na terenie pożarzyska, niedaleko Starego Barachu, znajduje się mały domek myśliwski. Przed wojną była to znacznie okazalsza budowla nosząca nazwę Przimasku, co oznacza „Przy mostku”. Znajdowała się przy nim piękna terasa widokowa na lasy. Książę urządzał tu po polowaniach spotkania myśliwych. Z zachowanych pocztówek wynika, iż gościł tu sam cesarz Fryderyk Wilhelm II. Starsi ludzie wspominają, że podczas wojny na krótko miał tu być Adolf Hitler. Po wojnie domek popadł w ruinę. Obecnie rozciąga się stąd widok na odradzające się pożarzysko.
Niedaleko tego miejsca, przy drodze leśnej do Rudy Kozielskiej, w czasie I wojny światowej rozbił się ponoć samolot, który wiózł złoto dla rosyjskich kontrrewolucjonistów. Skarb rzekomo nadal czeka na odkrywcę.
Skarb z Ostroga
8 sierpnia 1991 r. raciborskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji prowadziło roboty przy ul. Agnieszki na Ostrogu. Koparka, wygarniając ziemię, rozbiła gliniane naczynie, z którego wysypały się monety. Pierwsze zaczęły je zbierać dzieci. Później pojawili się dorośli. Łopatami dokładnie przeczesali teren.
Muzeum o odkryciu dowiedziało się zbyt późno, by zabezpieczyć cały skarb. Jedną monetę i resztki naczynia przyniósł nauczyciel historii z pobliskiej szkoły. Potem pojawiło się dwóch mężczyzn chcących wycenić trzynaście starych monet. Pracownicy Muzeum od razu powzięli podejrzenie, że pochodzą ze znaleziska. O sprawie powiadomiono policję. Jednego z mężczyzn odnaleziono w barze. Po przewiezieniu na komendę zgodził się oddać dwie otrzymane od kolegi monety. Kolejne dwie wytropiono na targowisku. Handlarz numizmatami bez problemu zgodził się je sprzedać. Niestety, to wszystko, co udało się odzyskać mimo prowadzonego przez policję dochodzenia. Sądząc po wielkości naczynia, mogło ono pomieścić nawet trzysta sztuk.
Praskie grosze
Pięć odzyskanych, to masowo bite w XIV w. grosze praskie. Na ziemie polskie wprowadził je w 1300 r. król Czech Wacław II (1278-1305). Zamożne wówczas królestwo czeskie zrezygnowało z lichych denarów i brakteatów. Dysponując dużą ilością srebra pochodzącego z kopalń w Kutnej Horze i Ilawie przystąpiono do bicia grubych monet z tego kruszcu. Z jednej grzywny (marki) ważącej 250 gram srebra Wacław II bił 60 swoich groszy. Ich nazwa pochodzi od czeskiego hrosz przyswojonego później przez Niemców na Groschen.
Grosze praskie bili również kolejni królowie Czech, głównie Jan Luksemburczyk (1310-1346). W latach 1337-1346 z ważącej 200 gram grzywny srebra 48 groszy krakowskich bił król Polski Kazimierz Wielki. Grosze praskie były powszechnym środkiem płatniczym przez cały XV w. Wyparły je dopiero wprowadzone w XVI w. floreny i dukaty. W 1327 r. książę Leszek raciborski złożył w Opawie hołd królowi Janowi Luksemburczykowi. Jest oczywiste, że pod wpływami politycznymi Czech również czeskie grosze praskie stały się powszechnym środkiem płatniczym w księstwie raciborskim.
Skarby intencjonalne
W archeologii znalezisko, takie jak na Ostrogu nazywane jest skarbem intencjonalnym. Dotychczas największy tego typu na ziemiach polskich odkryto w Środzie Śląskiej (tzw. skarb średzki). W maju 1988 r. na podmiejskim wysypisku odnaleziono złote przedmioty, które trafiły tam wraz z ziemią i gruzem z prac rozbiórkowych na terenie średzkiego Starego Miasta. Służbom archeologicznym udało się odzyskać złote i srebrne przedmioty, które po scaleniu stworzyły niezwykle cenny zespół średniowiecznych klejnotów i monet.
Składa się on m.in. z 8 segmentów korony, zapony do spinania szat, pary zawieszek zdobionych obustronnie, pary zawieszek zdobionych jednostronnie, zapinki, trzech złotych pierścieni, złotej taśmy zdobniczej oraz złotych i srebrnych monet w liczbie blisko 4 tysięcy. Częścią skarbu są też złote floreny z Austrii, Wegier, Czech, Śląska, Burgundii, Viennois i Florencji, jeden wenecki dukat oraz znaczna liczba groszy praskich.
Naukowcy sądzą, że skarb stanowił bankowy depozyt zastawny pochodzący ze skarbca Luksemburgów, z czasów panowania Karola IV. Władca ten wystawił listy bezpieczeństwa żydowskim bankierom ze Środy w zamian za wpłaty dużych sum, a w 1351 r. gwarantował zwrot zaciągniętych we Wrocławiu i Środzie pożyczek. Środa Śląska była wówczas ważnym ośrodkiem handlu na szlaku zachodnim. Miasto leżało w Księstwie Wrocławskim, należącym od 1335 r. do Luksemburgów i dostarczało skarbcowi królewskiemu znacznych dochodów z pobieranych ceł. Skarb mógł zostać ukryty podczas prześladowań Żydów w okresie czarnej śmierci, czyli wielkiej epidemii dżumy z połowy XIV w.
Monety odnalezione w Raciborzu na Ostrogu prawdopodobnie zakopali bądź utopili w bagnie kupcy podróżujący traktem z Raciborza do Rud i Gliwic.
Grzegorz Wawoczny
Bodajże w latach 60′ odkryto również skarb w Rudyszwałdzie. Resztki tego co nierozszabrowali pracujący na miejscu robotnicy znajdują się dziś w Muzeum w Raciborzu (kilkadziesiąt monet).
Co do samolotu, który rzekomo się rozbił w Rudzie Kozielskiej. Niedawno znaleziono jego szczątki łącznie z tabliczką fabryczną.