Racibórz w aktach CIA (9)

Racibórz w aktach CIA (9)

Poprzedni artykuł w tej serii był poświęcony życiu religijnemu w Raciborzu. Obecnie chcemy omówić raport nr 8544 z 7 października 1955 r. poświęcony problemowi: Prześladowań zakonnic w Raciborzu

Informatorką jest 30-letnia niemiecka gospodyni domowa, która w 1955 roku repatriowała się do Niemiec Zachodnich. Zeznania zostały spisane po polsku.

Raport nr 8544 o prześladowaniach zakonnic w Raciborzu

Przymusowe przesiedlenie sióstr zakonnych

„Likwidację klasztorów w Raciborzu i okolicy przeprowadzono w grudniu 1954 roku. Na trzy dni przed wysiedleniem, w klasztorze Elżbietanek w Raciborzu na ul. Solnej [chodziło o siostry z zakonu Szarych Sióstr św. Elżbiety, których klasztor obecnie jest zajmowany przez Archiwum Państwowe – PN] zjawiło się kilku ubowców [tj. funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa (UB) – PN]. Spisali oni inwentarz i majątek ruchomy sióstr. Było to w grudniowy piątek (daty dokładnie informator nie pamięta). W najbliższy następujący poniedziałek UB obstawiło dookoła klasztor nie wpuszczając ani nie wypuszczając nikogo i kazało się mniszkom pakować. Wszystkie swoje rzeczy musiały znieść na dziedziniec, gdzie czekało na nich auto ciężarowe. Siostry w liczbie 7 miały maleńkie gospodarstwo i trzymały świnie. UB-owcy pozwolili łaskawie w ostatniej chwili posprzedawać świnie i rowery. Z pośpiechu i braku chętnych sprzedano je za śmiesznie niską cenę, mianowicie po sto złotych od sztuki. Informatorka zapewnia, że rowery warte były przynajmniej po 700 złotych, a świnia ok. 1.500 zł.”

„Informatorka obserwowała całą akcję ze strychu pobliskiego domu i po wyjściu z domu UB na ulicy wypytywało się jej czy była w klasztorze, czy ma jakąś sprawę do sióstr, czemu informatorka zaprzeczyła. Siostry zapakowano do auta i wywieziono. Klasztor zamknięto, miano w nim urządzić żłobek i przedszkole dla pracowników cukrowni. Do chwili wyjazdu informatorki z Polski zamiaru jeszcze nie zrealizowano.”

UB zakopuje przedmioty sakralne klasztoru

„Podobny przebieg miało wyrzucenie sióstr z klasztoru w Raciborzu-Ostrogu [W Ostrogu przy b. pl. Kościelnym, obecnym pl. Okrzei, do 1954 roku mieścił się żeński klasztor Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusa; obecnie jego budynek zajmuje Starostwo Powiatowe, a wcześniej internat szkoły mistrzostwa sportowego – PN]. Zapasy, jakie miały siostry, m.in. 3 cetnary [cetnar = 50 kg – PN] cukru, mąkę i jaja UB zarekwirowało i oddało do użytku miejscowego więzienia. Figury i rzeźby z klasztoru po cichu sami UB-owcy zakopali w ogrodzie. Odźwiernego postawiono na warcie przed klasztorem, zakazując mu wpuszczania kogokolwiek (odźwierny jest szwagrem informatorki). Zachowując pozory ludzkiego traktowania całej sprawy UB zostawiło odźwiernego nadal na stanowisku, nawet gdy klasztor na Ostrogu objął sierociniec państwowy.”

Klasztor Serca Jezusowego na Ostrogu

„Nieco wcześniej przed masową akcją wysiedlenia zwolniono siostry miłosierdzia z miejscowego szpitala, posługując się pretekstem rzekomej ich niefachowości (kazano im zdawać egzaminy, którym nie mogły podołać).”

Jak zakonnice służyły dobru ludzi

„Jedną z przyczyn wypędzenia sióstr była ich popularność wśród społeczeństwa. Siostry niosły pomoc chorym i biednym. Mimo zakazów leczyły swoimi środkami i dawała zastrzyki, a ludność miała do nich większe zaufanie niż do oficjalnych pracowników służby zdrowia. Siostrom dawano za pomoc dowolne datki, a często pomagały one zupełnie bezpłatnie.”

„Mąż informatorki korzystał z usług jednej z sióstr elżbietanek, która dawała mu zastrzyki przepisane przez lekarza. Za zastrzyki w szpitalu trzeba było płacić ok. 20 zł, podczas gdy siostra zrobiła to za ¼ tej ceny. W momencie wysiedlenia zakonnica miała jeszcze w klasztorze 6 zastrzyków męża informatorki. Odebrać ich informatorka nie zdołała. Zdaje się, że siostry musiały ukryć lub zniszczyć dowody swojej „winy”. Uprzednio kilkakrotnie starano się przyłapać siostry na gorącym uczynku, ale ludność chroniła je milczeniem. Odwiedzania chorych nie można było siostrom zabronić, a że nie wymagały za pomoc żadnej zapłaty, więc i pobierania jałmużny dawanej siostrom zabronić władze również nie mogły.”

Agent UB odwiedza klasztor w przebraniu biskupa, by szpiegować zakonnice

„Dla zdobycia dowodów winy i pretekstu aresztowania sióstr oraz wykazania ich rzekomej szkodliwej działalności, UB uciekło się do obrzydliwego sposobu. W połowie roku 1954 zjawił się w Raciborzu fałszywy biskup, który udzielał bierzmowania dzieciom. Po odjeździe rzekomego biskupa ludność dowiedziała się od księży i poznała na podstawie obserwacji, że biskup był fałszywy, nasłany przez władze. Rzekomy biskup przyjechał do Raciborza z przyjaciółką (mówiono, że z żoną) i wiele czasu poświęcił na rozmowy z siostrami klasztornymi. Zdaje się jednak, że niewiele się dowiedział, bo żadnej z sióstr nie aresztowano. Sterroryzowani księża zachowali w sprawie rzekomego biskupa milczenie.”

Pracownica, która broniła siostry, utraciła pracę

„Po wyrzuceniu sióstr w Fabryce Czekolady w Raciborzu na zebraniu załogi usiłowano sprawę „wyjaśnić” od strony partyjnej. Przeprowadzono wśród załogi dyskusje nad celowością wysiedlenie sióstr. Jedna z robotnic wystąpiła w ich obronie, twierdząc, że działalność sióstr państwu nie szkodziła, a dla ludzi była pożyteczna. Robotnicę ową w krótkim czasie zwolniono z pracy. Inni robotnicy milczeli, bojąc się stanąć w obronie, ale milczenie wykazało dowodnie stanowisko załogi. Zebranie szybko zamknięto.”

Fabryka Cukrów i Czekolady „Ślązak” przy ówczesnej ul. Hanki Sawickiej

„We wszystkich raciborskich zakładach pracy i przy pomocy rozsiewania odpowiednich wieści, usiłowano wyjaśnić społeczeństwu przyczyny wysiedlenia: budynki klasztorne były niewykorzystane – sióstr było niewiele, więc przeniesiono je do innych klasztorów w centralnej Polsce, aby je złączyć z innymi [z Ostroga miały wyjechać na Zachód]. Siostry żyły z jałmużny, więc obciążały kieszenie ofiarodawców, a w centralnej Polsce znalazły sobie pracę im odpowiadającą. Tym podobne wieści nie zdołały jednak przekonać ludności Raciborza, bo siostry w niedługim czasie pisały do znajomych listy o swym ciężkim losie, a byli i tacy, którzy siostry w ich nowym miejscu zamieszkania odwiedzali.”

„Faktem, który ludność stwierdziła, było, że siostry ogołocone z majątku faktycznie zwieziono razem z innymi z innych miejscowości Śląska i zrobiono z nich najgorzej opłacane robotnice w zamiarze uświecczenia ich.”

„Listy SS Elżbietanek do znajomych w Raciborzu wznowiły wśród ludności nową falę nienawiści do reżimu i podnieciły gorliwość w praktykach religijnych. Siostry wyrzucone w akcji „czyszczenia” klasztorów pracują obecnie w wojskowych warsztatach krawieckich w Bydgoszcze i Poznaniu. Skarżyły się w listach, że cierpią głód, bo zapłata za pracę jest bardzo niska. Za uszycie jednaj koszuli dostają po 4 zł. Pieniędzy ledwie wystarcza na konieczne utrzymanie, nie mówiąc już o opale. Bezpośrednio po wywiezieniu ich w grudniu 1954 roku mieszkały w nieopalanych kwaterach. Zasadniczo są wolne a władze usiłują z nich zrobić cywilne pracownice, szkolą ich intensywnie politycznie. Próbują też rozbić solidarność sióstr, obiecując niektórym z nich lepszą pracę i warunki życia w zamian za pomoc przy ‘wychowywaniu sióstr’. Informatorka sądzi, że żadne z sióstr nie pójdzie na współpracę, ani nie zgodzi siłę szpiclować współtowarzyszki niedoli.”

Paweł Newerla

Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com