Raciborskie wojny chlebowe

Raciborskie wojny chlebowe

Poza miastem, liczne piekarnie istniały również wokół Raciborza. W 1269 roku, palatyn Mroczko z Opola przekazał zasadźcy Henrykowi teren w lasach koło Bojkowa. Nadanie obejmowało pięćdziesiąt dużych łanów do obsadzenia, w tym karczmę, piekarnię i jatkę mięsną nad Kłodnicą. Ks.

Augustyn Weltzel, powołując się na stare urbarze, opisuje obowiązki pańszczyźniane chłopstwa z Ostroga. Mieli oni obowiązek plewienia w ogrodach, koszenia oraz zbierania na polach i łąkach zbóż i traw, „za co otrzymywali piwo, mięso, groch, chleb, ser i sól”. Oznacza to, że na zamku, już w XII/XIII wieku, pieczono chleb nie tylko dla potrzeb książęcego dworu i ludności podzamcza.

Z datowanego na 1609 rok opisu zamku dowiadujemy się, że w sąsiedztwie części mieszkalnej, tam gdzie dziś znajduje się warzelnia zbudowanego w połowie XIX wieku browaru książęcego, „mieści się sklepiona kuchnia, obok izba stołowników i przedsionek, pod nią są stajnie, także w trzeciej stronie jest sklepiona piekarnia i przedsionek i obok dwie stajnie, pod nią izba stołowników i wielka świetlica”. Poświadczają to znaleziska archeologiczne. Podczas badań w 1965 roku, w wykopie na dziedzińcu zamku znaleziono łopatę do wsadzania chleba do pieca.

Piekarze partacze

Piekarnictwo w dobrach zamkowych stało się powodem ostrego konfliktu, do jakiego doszło w Raciborzu na przełomie XVII i XVIII wieku. Największy kłopot sprawiali mistrzom raciborskim piekarze-partacze z dóbr zamkowych w Ostrogu, którzy dostarczali raciborzanom tańszy chleb. Ich wypieki miały niższą cenę, bo nie były obłożone daninami na rzecz miasta. Skupieni w cechu piekarze, nazywający swych konkurentów mącicielami, musieli zaś płacić rocznie spore czynsze.

Wybuchł ostry konflikt. W maju 1654 roku starosta ziemski wydał partaczom zakaz dostarczania chleba do miasta. Na niewiele się to zdało, bo piekarze z Ostroga, przy zapewne cichej aprobacie zarządzającego majątkiem komory raciborskiej cesarskiego radcy i starosty Jerzego von Oppersdorffa, nadal sprzedawali chleb raciborzanom. W 1665 roku bezskuteczny dotąd zakaz został powtórzony i obwarowany sankcją. Za jego złamanie winny mąciciel miał zapłacić sto dukatów.

Brudna konkurencja

Widmo kary nie na długo powstrzymało ostrogskich piekarzy od kontynuowaniu procederu. W 1703 roku mistrzowie raciborscy postanowili więc wziąć sprawy w swoje ręce. Wkroczyli siłą do dóbr zamkowych, zabrali stamtąd wypieczony świeżo chleb, zakwas oraz zgromadzoną mąkę po czym zburzyli mącicielom piece. Oppersdorff zażądał od magistratu zadośćuczynienia. Rajcy ujęli się jednak za raciborskimi piekarzami, a cała sprawa z czasem rozeszła się po kościach.

Konflikt wybuchł ponownie w sierpniu 1717 roku, po tym jak mąciciele z Ostroga znów pojawili się w Raciborzu ze swoim towarem. Od pięciu lat nowym właścicielem posiadłości zamkowych był Karol Henryk Sobeck, hrabia von Rauten. Starym zwyczajem piekarze postawili na rozwiązania siłowe. Złapali tych „brudnych konkurentów” przy bramie odrzańskiej i zabrali im wypieki. Wtargnęli potem na zamek i zabrali pewnej Żydówce wszystek chleb, naczynia i zakwas. Odpowiedzialny za gospodarkę zamku niejaki Christoph Czech wniósł ostry sprzeciw do burmistrza Raciborza.

Wydarzenie to opisał w styczniu 1892 roku w Nowinach Raciborskich nieznany autor, powołujący się na ustalenia ks. Augustyna Weltzla. Już od siebie zapewne podkreślił udział Żydów w tym „mącicielskim procederze”. „A że żydowską modą piekli i sprzedawali taniej, więc też ludzie z miasta biegli na Bosach i tam się w chleb zaopatrywali”. Raciborscy piekarze zabrali z Ostroga drzewo, mąkę, zboża i ciasta oraz zniszczyli piece. „Pewnej żydówce zabrano nawet kwas z odzieży z powodu czego niewiasta owa straszny podniosła lament” – pisała gazeta.

Graf rozsądził

10 września 1717 roku „wielu mistrzów piekarskich” udało się na zamek do grafa Sobecka, by udowodnić, iż ich tylko przywilejem jest sprzedawanie chleba w obrębie murów miejskich. Wzięli ze sobą potwierdzone przez cesarza przywileje. Tym razem jednak to wobec piekarzy zastosowano rozwiązanie siłowe. Sobeck kazał uwięzić w wieży dwóch mistrzów, jak się okazało akurat tych, którzy nie brali udziału w sierpniowej rejteradzie, a „resztę kijami przepędził”.

Magistrat wystosował skargę, kolejny raz ujął się za miejskimi rzemieślnikami w sporze z mącicielami, ale graf pozostał niewzruszony. Oświadczył, że „jest panem na Bosaczu, a do Wiednia jest daleko”. Dodał, iż „złodziei” z wieży nie wypuści dopóki nie otrzyma zadośćuczynienia.

W końcu jednak, po wpłaceniu przez cech kary, uwolnił aresztantów i zwrócił się do kamery cesarskiej z zapytaniem, czy jego piekarze mogą sprzedawać chleb w Raciborzu. Urzędnicy monarchy, zasięgnąwszy informacji w magistracie, przygotowali odpowiedź. W 1718 roku poinformowali Sobecka i magistrat, że pożądana byłaby wolna konkurencja, ale z zachowaniem równych obciążeń. W 1732 roku cesarz potwierdził przywileje raciborskich piekarzy i prawa partaczy z Ostroga. W 1740 roku zobowiązano zarządców zamku do pilnowania, by w ich dobrach nie narodził się kolejny „brudny” proceder mącicielstwa.

Zmierz monopolu

Wydarzenia, których areną był Racibórz i Ostróg na przełomie XVII i XVIII wieku, zapowiadały w praktyce zmierzch piekarstwa cechowego. Pruskie tabele statystyczne z 1787 roku, wzmiankując dwadzieścia cztery cechy rzemieślnicze w Raciborzu, informują, że swoją gildię miało dziewiętnastu piekarzy. W podraciborskich Rudach było ich w tym czasie aż czternastu. Na początku XIX wieku wprowadzono wolność rzemiosła. W tym stuleciu w praktycznie każdej wsi pod Raciborzem funkcjonowały prywatne piekarnie, przy których – używając współczesnej terminologii – otwierano również sklepy z artykułami spożywczymi i przemysłowymi.

Piekarstwo było intratną profesją, a cechy piekarzy należały w śląskich miastach do najbogatszych. W 1620 roku bogaci piekarze raciborscy ufundowali miejscowemu bractwu kurkowemu insygnia, które zdobiły najlepszego strzelca. Potem każdy z owych królów kurkowych musiał zakupić srebrną tarczę lub inną kosztowność, którą dołączano do łańcucha. W 1712 roku za czasów panowania doktora medycyny i filozofii Szymona Michalskiego, uzbierało się tego w sumie aż dziesięć kilogramów. 1 października 1890 roku Nowiny Raciborskie informowały o jubileuszu 25-lecia pracy mistrza piekarskiego z Raciborza. Cech kupił mu w prezencie „drogi zegarek”.

Piekarze cieszyli się dużym poważaniem także w gminach wokół Raciborza. 18 stycznia 1890 roku Nowiny Raciborskie informowały o 80. urodzinach „znanego na Bosaczu piekarza Konrada”, zapewne potomka któregoś z XVII-wiecznych mącicieli. 5 kwietnia, z tej samej gazety można się dowiedzieć, że cztery dni wcześniej ów Konrad obchodził sześćdziesięciolecie pracy w zawodzie. Zawarto też wzmiankę, że był wójtem Bosacza. Aspiracje polityczne nie były więc domeną jedynie mistrzów cechowych z Raciborza.

opr. Grzegorz Wawoczny

Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com