Górny Śląsk wolnym państwem? Raciborskie epizody górnośląskich separatystów (1918-1922)

Górny Śląsk wolnym państwem? Raciborskie epizody górnośląskich separatystów (1918-1922)

Okres następujący bezpośrednio po I. wojnie światowej (1918-1922) przedstawiany jest w naszej regionalnej i lokalnej przestrzeni publicznej oraz w mediach głównie jako czas polsko-niemieckiego konfliktu o Górny Śląsk. W dużo mniejszym zakresie wspomina się, że w sporze o region uczestniczyła także Czechosłowacja, natomiast zazwyczaj pomija się jeszcze inną stronę tego sporu. Chodzi tu o separatystów, dążących do utworzenia państwa górnośląskiego. Wiedza i pamięć o działalności niepodległościowców są wciąż niewystarczająco rozpowszechnione wśród mieszkańców naszego regionu, a tym bardziej na ziemi raciborskiej, nie będącej głównym obszarem aktywności górnośląskich patriotów. Ciężko znaleźć informacje związane z tym tematem w opracowaniach historycznych na temat ziemi raciborskiej. Jedynie śp. dr Norbert Mika wspomniał krótko w Dziejach Ziemi Raciborskiej (2010, 2012) o popieraniu postulatów utworzenia samodzielnego państwa przez dr Jana Reginka, przewodniczącego raciborskiej Rady Robotniczo-Żołnierskiej. Poza tym, ogólniejsze informacje związane z tym tematem znajdujemy na marginesie prac poświęconych raciborskiemu proboszczowi ks. Ulitzce (monografia dr G. Hitze z 2002 r., publikacja prof. ks. K. Glombika z 2010 r. oraz artykuł naukowy dr P. Sputa z 2014 r.). Niniejszy tekst jest więc pionierską próbą przedstawienia związków górnośląskich separatystów z ziemią raciborską. Ukazane zostają ich lokalne działania, a także związane z tematem komentarze ówczesnych „Nowin Raciborskich”.

Listopad 1918 r. przyniósł Europie przełomowe wydarzenia. W Niemczech wybuchły bunty marynarzy i strajki robotnicze. W ich następstwie abdykował cesarz Wilhelm II. A w miejsce monarchii ogłoszono republikę. Następnie podpisano zawieszenie broni na froncie zachodnim I. wojny światowej. To właśnie te wydarzenia polityczne przyciągały uwagę mieszkańców Raciborza, miasta leżącego wówczas na wschodnich kresach Niemiec. Rządy w nowej republice objęli socjaldemokraci, a do zbrojnego przejęcia władzy aspirowały środowiska lewicy rewolucyjnej. Poczynania socjalistycznego rządu na polu stosunków państwo-kościół budziły przerażenie katolickiej opinii publicznej w Niemczech. W związku z tym, m.in. w Nadrenii oraz Westfalii pojawiły się hasła o odłączeniu się od Prus czy nawet od Niemiec. Podobne propozycje pojawiły się na zdominowanym przez katolików Górnym Śląsku, gdzie główną rolę odgrywała katolicka partia Centrum. Postulaty niezależności były dodatkowo napędzane obawami przed pojawiającymi się roszczeniami włączenia regionu do powstającej Polski. Ze względu na niezadowolenie z pruskiej polityki względem Górnego Śląska i często spotykane poczucie traktowania rodowitych Górnoślązaków jako obywateli drugiej kategorii, idee separatystyczne padły też na podatny grunt wśród części ludu. Również górnośląscy przemysłowcy, z księciem pszczyńskim na czele, okazywali cenną przychylność pomysłowi wolnego państwa. Obawiali się oni skutków reform gospodarczych, zgodnych z linią rządzących w Berlinie socjalistów. Dodatkowo – jako znaczący podatnicy – chcieli uniknąć ponoszenia kosztów odszkodowań wojennych na rzecz zwycięskich w wojnie państw.

Postulaty górnośląskiej samodzielności wyartykułował pod koniec listopada 1918 r., powołany w Rybniku, nieoficjalny Komitet Górnośląski. Wśród jego założycieli znaleźli się: wodzisławski prawnik a zarazem przewodniczący tamtejszej Rady Robotniczej dr Ewald Latacz, przewodniczący rybnickiej Rady Robotniczej i Żołnierskiej Fritz Wassner, nauczyciel z raciborskiego katolickiego seminarium nauczycielskiego (działało w budynku przy ul. Opawskiej 81) a zarazem przewodniczący raciborskiej Rady Robotniczo-Żołnierskiej dr Jan Reginek oraz jego brat, ksiądz katolicki Tomasz Reginek. Warto dodać, że wspominane Rady były ważnymi, choć samozwańczymi, lokalnymi ośrodkami władzy, obok których funkcjonowała ciągle stara pruska administracja. Rdzeń górnośląskiej myśli separatystycznej zdawał się wówczas rozciągać między Raciborzem a Rybnikiem. W odezwach i materiałach propagandowych separatystów podkreślano, że ich projekt powstał w interesie samego regionu i miał pokojowo rozwiązać konflikt polsko-niemiecki o Górny Śląsk. Propagowano hasła Górny Śląsk Górnoślązakom oraz Precz od Berlina, z dala od Warszawy, a także Górny Śląsk wolnym państwem! Za wzór w tych dążeniach stawiano małe, neutralne i wielojęzyczne państwa, jak Belgia i Szwajcaria.

9 grudnia 1918 r. miała miejsce w Kędzierzynie konferencja przedstawicieli działających w regionie stronnictw politycznych (bez skrajnej lewicy i radykalnego obozu polskiego). Pod wpływem Komitetu Górnośląskiego, jej uczestnicy postanowili wyrazić poparcie dla projektu utworzenia – przynajmniej tymczasowego – samodzielnego państwa górnośląskiego. Odrzucono natomiast żądania Komitetu, by państwo takie proklamować natychmiast, wskazując na potrzebny do tego ogrom przygotowań. Jednym z inicjatorów i uczestników konferencji kędzierzyńskiej był proboszcz raciborskiej parafii na Starej Wsi Carl Ulitzka. Wyrastał on wówczas na politycznego przywódcę górnośląskich katolików. Jego poglądy w kwestii górnośląskiej szybko wyklarowały się w kierunku pozostania w granicach Niemiec, jednak w formie osobnego kraju związkowego, niezależnego od Prus i równego im rangą. Jego postulatem minimum było natomiast co najmniej nadanie regionowi rangi prowincji w ramach Prus. Działające w regionie niemieckie partie polityczne zostały szybko przywołane do porządku przez wyższe instancje partyjne oraz władze. Jeszcze w ostatnich dniach grudnia 1918 r. odbyło się we Wrocławiu spotkanie szerokich środowisk politycznych z Prowincji Śląskiej, na którym odrzucono płynące z Górnego Śląska postulaty utworzenia własnego państwa. Dodatkowo, władze rejencji opolskiej postanowiły, by działalność na rzecz odłączenia regionu od Niemiec karać jako zdradę stanu, co miało dotkliwie uderzyć w pomysły separatystyczne i w ruch polski. Niepodległościowcy nie zaprzestali jednak działalności, a nawet w początkach 1919 roku starali się konsolidować swoje siły. Powołano do życia ponadpartyjną, dwujęzyczną organizację o nazwie: Związek Górnoślązaków-Bund der Oberschlesier. Główne role odgrywali w niej początkowo wspominani już Latacz i bracia Reginkowie. Rozpoczęto również wydawanie własnej dwujęzycznej gazety, o tytule: „Bund–Związek”.

Nieco ciekawych informacji o poczynaniach górnośląskich niepodległościowców w pierwszej połowie 1919 r. dostarczają nam ówczesne „Nowiny Raciborskie”. Gazeta ta, była całkowicie oddana krzewieniu polskości na Górnym Śląsku i opowiadała się zdecydowane za przynależnością regionu do nowo powstałej Polski. „Nowiny” z zainteresowaniem relacjonowały i komentowały działalność okolicznych separatystów, szczególnie aktywnego w Raciborzu nauczyciela, Jana Reginka. Już w numerze 6 z 13.01.1919 ukazał się tekst, który przytoczmy w całości, w oryginalnym brzmieniu z epoki: „O republikę górnośląską. Wiadomo, że pod koniec listopada [1918] kilka osób pojechało do rządu czeskiego do Pragi w interesie stworzenia republiki górnośląskiej. Wnet jednak zaniechano myśli o republice górnośląskiej, a dziś twórcy tej republiki wypierają się nawet podejrzenia, jakoby oni w tej sprawie byli odgrywali rolę główną. Powstał spór nawet o to, kto przewodniczył pielgrzymce do Pragi, i nikt się nie chciał przyznać, aż wreszcie p. Wenske z niemieckiego „Kuriera” w Król. Hucie [dziś część Chorzowa], który sam w podróży czeskiej do Pragi brał udział, ogłasza teraz, zrzucając ze siebie nawet cienie podejrzenia, że kierownikiem deputacyi górnośląskiej republiki do Pragi był nauczyciel tutejszej preparandyi p. dr. Reginek, który jak wiadomo, jest przekonania socjalistycznego i należy do tutejszej socjalistycznej rady robotniczej”. Relacja ta świadczy o ważnej roli, jaką odgrywał dr Reginek w środowisku regionalnych niepodległościowców. Ci, dążąc do uwolnienia się z więzów łączących region z Prusami, a jednocześnie nie chcąc wpaść pod zwierzchnictwo polskie, postanowili szukać wsparcia swych dążeń u innego sąsiada – Czechosłowacji. Można przypuszczać, iż niechęć do publicznego ujawnienia się uczestników wyprawy do Pragi wiązała się z możliwymi represjami za ich działalność. W kolejnym numerze raciborskich „Nowin” (7 z 15.01.1919) znajdujemy ciąg dalszy relacji: „Racibórz. (Jeszcze republika górnośląska). Na zebraniu urzędników i nauczycieli, zwołanem tu przez socyalistów, wygłosił nauczyciel preparandyi dr Reginek wykład o podróży do Pragi czeskiej w sprawie republiki górnośląskiej. Na p. Reginka wskazały niedawno gazety, że on w dyplomatycznej wyprawie do Pragi przewodniczył, poczuł zatem potrzebę dać wyjaśnienia. Przytaczami z nich co następuje: 1. Pojechaliśmy do Pragi aby się dowiedzieć czy to prawda, że koalicyja [tj. alianci – przyp. KK] przyznała Śląsk Górny Polakom: rząd niemiecki nie mógł bowiem nic rzeczowego o tym donieść. 2. Prezes ministrów czeskich Kramarz oświadczył, że przyrzeczenia dane Polakom co do Górnego Śląska przez koalicyę nie są jeszcze obowiązujące i że Górny Śląsk można jeszcze uratować (na rzecz Niemców? I Kramarz to mówił? [wtrącenie redakcji „Nowin”]). Koalicya chce koniecznie Śląsk Górny od Niemiec oderwać, tak mówił p. Kramarz. 3. Na pytanie czy Czechy poparłyby neutralną republikę górnośląską, gdyby koalicya Śląsk od Niemiec odłączyła odpowiedział Kramarz: Czesi żądają części Górnego Śląska po lewej stronie Odry razem z powiatem Kozielskim, jeżeliby jednak Górny Śląsk został samodzielną republiką w takim razie Czesi wspaniałomyślnie zrzeką się wszelkiego zaboru na Górnym Śląsku – Taka jest treść dyplomacyi republiki górnośląskiej. Za rezolucyą p. Reginka tej treści: Zebrani żądają utworzenia republiki górnośląskiej, gdyby Górny Śląsk miał być odłączony od Niemiec – głosowała tylko pewna część zebranych: większość była pono takiej rezolucyji przeciwna”. Widać z tego, że strona czechosłowacka nie kwapiła się poprzeć postulatu górnośląskiej państwowości – sama była zresztą zainteresowana uszczknięciem kawałka regionu. Niewiele więc uzyskano, ponieważ obietnica rezygnacji z roszczeń terytorialnych sięgających przez Racibórz, aż po Koźle, dopiero w wypadku, kiedy środowisko międzynarodowe postanowiłoby o przyznaniu regionowi własnej państwowości, trudno uznać za sukces i uzyskanie poparcia dążeń separatystów. Co do dalszej części spotkania zwołanego przez dr Reginka, gdzie próbował on zdobyć poparcie lokalnej elity nauczycielsko-urzędniczej na rzecz forsowanego przez siebie pomysłu, to nie wiadomo niestety jaką dokładnie jaką większość posiadali przeciwnicy rezolucji, a także jaka część zebranych nie była skłonna jej otwarcie poprzeć, ze względu na oficjalny zakaz działalności separatystycznej. Ewentualne obawy przed karami nie byłyby bezpodstawne. W końcu następny numer „Nowin” (8 z 17.01.1919) informował, iż: „(…) Aresztowano dr. Reginka. Znany dr Reginek (…) został na żądanie rady żołnierskiej aresztowany z powodu swej podróży do Pragi czeskiej w celu utworzenia samodzielnej republiki górnośląskiej. Aresztowanego mają wywieźć do Wrocławia na żądanie centralnej rady żołnierskiej”. Strona niemiecka zareagowała więc zdecydowanie na górnośląskie próby pójścia swoją drogą i postanowiła usunąć Reginka z niepewnego regionu, przewożąc go na Dolny Śląsk. Był to jasny sygnał dla osób chcących oficjalnie działać na rzecz niepodległości, iż za takie działania, trzeba liczyć się z ewentualną karą. W tym samym numerze „Nowin” znajdujemy jednak inną ciekawą notatkę, iż „jakieś Centralne Biuro Górnoślązaków w Kędzierzynie wydało odezwę (…)”. Chodzi przypuszczalnie o Komitet Górnośląski, który przekształcił się w styczniu-lutym 1919 r. we wspomniany już Związek Górnoślązaków. Dowiadujemy się tutaj o bardziej szczegółowych postulatach, które głosił dr Reginek. Były to: zniesienie represyjnych przepisów wyjątkowych, skierowanych przeciwko polskim Górnoślązakom, równouprawnienie ludności polsko- i niemieckojęzycznej, obsadzanie urzędów miejscową ludnością zamiast urzędnikami przysyłanymi z głębi Niemiec, zagwarantowanie wolności religijnych i pozycji kościoła katolickiego oraz ustanowienie dla regionu własnego biskupstwa, dalej, żądano rozbudowania opieki społecznej i socjalnej (szczególnie dla robotników), a także utrzymania niepodzielności Górnego Ślaska i w przypadku odłączenia regionu od Niemiec, utworzenia wolnego (niezależnego) państwa górnośląskiego. „(…) Kto w tej nowej partyi przewodniczy i kogo ma za sobą, nie wiadomo, gdyż pod odezwą nikt nie jest podpisany – Pod względem politycznym tego samego mniej-więcej pragnął dr Reginek z Raciborza, lecz go za to aresztowano”. Widać, autorzy odezwy woleli pozostać anonimowi, by nie ryzykować represji. Już dwa tygodnie później „Nowiny” (nr 14 z 31.01.1919) informowały, że Reginek wyszedł jednak z aresztu, podsumowując to w następujący sposób: „Skoro go wypuszczono przypuszczać należy, że żadnej zdrady stanu nie popełnił, mimo iż do Pragi czeskiej pojechał”. Sprawa sądowa sięgnęła najwyższych instancji i potoczyła się w końcu korzystnie dla Reginka. „Nowiny” donosiły (nr 16 z 5.02.1919), iż „Naczelny prokurator rzeszy umorzył śledztwo przeciwko dr Reginkowi z Raciborza zupełnie. Wszystkie gazety niemieckie upatrywały w tej podróży zdradę stanu. Naczelny prokurator był jednak innego zdania, gdyż nawet takie podróże nie wykraczają przeciwko prawu a osobliwie nie są zdradą stanu (…)”. Redakcja podsumowała z zadowoleniem: „(…) więc można na drodze pokojowej i legalnej dążyć do odłączenia jakiegoś obszaru od Rzeszy niemieckiej: to nie jest karygodne” mając zapewne na myśli perspektywę przyłączenia regionu do formującej się Polski. Być może, na korzyść oskarżanego Reginka wpływał sposób sformułowania postulatu niepodległości, mianowicie, że wolne państwo miano utworzyć dopiero w wypadku odłączenia regionu od Niemiec. Byłoby to więc ewentualne odłączenie regionu sankcjonowane prawem międzynarodowym, na mocy wiążącej decyzji zwycięskich w wojnie światowej państw – w związku z czym, nie byłoby podstaw do karania obywateli za dążenie do akceptowalnych międzynarodowo rozwiązań. Natomiast, odłączenie regionu od Prus, a zarazem pozostawienie go w ramach Niemiec, jako kraju związkowego (wolnego państwa w ramach Rzeszy), nie stanowiło raczej czynu karalnego, gdyż nie dążono tu ku zmianom zewnętrznych granic Rzeszy. W „Nowinach Raciborskich” nie pojawiło się więcej wzmianek o niepodległościowej działalności Reginka, zresztą, wkrótce wraz z bratem zmienili swoje zapatrywania na przyszłość regionu.

Połowa roku 1919 to czas podpisania przez pokonane w wojnie światowej Niemcy traktatu pokojowego w Wersalu. Na jego mocy postanowiono o przeprowadzeniu na Górnym Śląsku plebiscytu, którego wyniki miały pomóc aliantom w podjęciu decyzji o przyszłej przynależności państwowej regionu. Wprawdzie, w toczonych na arenie międzynarodowej rozmowach przewijał się postulat wolnego państwa górnośląskiego pod opieką aliantów, z którym sympatyzowali przez pewien czas Brytyjczycy, to jednak ostatecznie nie uzyskał on odpowiedniego poparcia międzynarodowego. Było to spowodowane głównie postawą Francji, która w swoim interesie widziała popieranie roszczeń terytorialnych Polski i Czechosłowacji. Ku rozczarowaniu separatystów, podpisany traktat nie przewidywał utworzenia państwa górnośląskiego. W plebiscycie wykluczono możliwość opowiedzenia się ludności za wolnym państwem, pozostawiając do wyboru wyłącznie Niemcy i Polskę. W tej sytuacji, uznając bezcelowość dalszej działalności niepodległościowej, a także ze względu na różnice stanowisk wewnątrz Związku Górnoślązaków, bracia Reginkowie zerwali ze stroną górnośląskich separatystów. Kierując się pragmatyzmem, przekonani obietnicą szerokiej autonomii regionalnej w Polsce, bracia Jan i Tomasz wraz ze swymi stronnikami przeszli do obozu polskiego i włączyli się w kampanię plebiscytową na rzecz Polski. Co do osoby dr Jana Reginka, to warto dodać, że po późniejszym podziale regionu został dyrektorem polskiego seminarium nauczycielskiego w Tarnowskich Górach, a na emeryturze osiadł w Rybniku, gdzie jego brat był proboszczem. Zginął w roku 1941, w niemieckim nazistowskim obozie zagłady Auschwitz, gdzie trafił za działania na rzecz odłączenia regionu od Niemiec.

Mimo odejścia Reginków oraz nowej sytuacji międzynarodowej, Związek Górnoślązaków nie zakończył działalności. Na pozycję lidera Związku wysunął się wspominany już Ewald Latacz. Postanowiono dalej działać na rzecz niepodzielności, niepodległości i neutralizacji Górnego Śląska, upatrując możliwości realizacji celów w sytuacji, gdyby plebiscyt nie przyniósł zdecydowanego zwycięstwa ani Niemcom, ani Polsce. Chociaż postulat utworzenia państwa górnośląskiego na arenie międzynarodowej jeszcze bardziej stracił na znaczeniu, to w regionie myśli i nastroje separatystyczne oraz autonomistyczne były żywe. A to o tyle, że w roku 1919, przy znacznym zaangażowaniu ks. Ulitzki z Katolickiej Partii Ludowej, zgodzono się na wyodrębnienie rejencji opolskiej z prowincji śląskiej i utworzenie osobnej prowincji górnośląskiej. Nota bene, w Raciborzu ulokowano część administracji prowincjonalnej oraz sejmik. Ks. Ulitzka, proboszcz parafii pw. św. Mikołaja na raciborskiej Starej Wsi, był wówczas regionalnym liderem szerokiego ruchu politycznego, mającego na celu pozostanie Górnego Śląska w granicach Niemiec. Zaangażowanie tego duchownego wpłynęło również w wielkim stopniu, na to, że strona niemiecka w roku 1920, złożyła zobowiązanie zorganizowania po plebiscycie referendum. Dotyczyć miało odłączenia prowincji górnośląskiej od Prus i przekształcenia jej w kraj związkowy, wchodzący w skład Niemiec. Władze obiecały zgodzić się na dalsze zwiększenie samorządności regionu, widząc w tym argument propagandowy na rzecz głosowania w plebiscycie za przynależnością do Niemiec. W sytuacji, gdy wielu Górnoślązaków było niezdecydowanych którą stronę poprzeć, postanowiono wyjść naprzeciw nastrojom autonomistycznym i separatystycznym. Podobnie na te nastroje zareagowała strona polska. W 1920 roku Sejm Ustawodawczy uchwalił, że ziemie śląskie, które wejdą w skład Polski, otrzymają szeroką autonomię. Rozwiązanie to zachwalał i popierał też Józef Rymer z Zabełkowa w powiecie raciborskim. Był on działaczem polskich związków zawodowych, politykiem, późniejszym pierwszym wojewodą polskiej części Śląska. Również „Nowiny Raciborskie” opowiadały się za autonomią w ramach Polski, często podkreślając zalety tego rozwiązania. Np. już w numerze 95 z 8.08.1919 apelowały o autonomię, „(…) by pomyślnego rozwoju Górnego Ślaska pod względem społecznym i ekonomicznym nie przerywać ani na szwank nie narażać”. Co więcej, „Nowiny” w przededniu plebiscytu (nr 29 z 9.03.1921) nawoływały niemal głosem separatystów, umieszczając wyeksponowane pogrubionym drukiem ogłoszenie, gdzie padały hasła: „(…) Górny Śląsk dla Górnoślązaków. Samodzielność górnośląskiego górnictwa, przemysłu, handlu i rękodzieła w polskim województwie śląskiem. W województwie śląskiem będą tylko Górnoślązacy urzędnikami (…)”.

W „Nowinach” znajdziemy też bieżące komentarze odnośnie działalności separatystów. Np. w przedplebiscytowym numerze 28 z 7.03.1921 informuje się dosyć neutralnie o wizycie porównawczej, jaką delegacja Związku Górnoślązaków odbyła do Warszawy i Berlina. Chcieli tam wysondować możliwe korzyści z przynależności regionu do Polski czy do Niemiec. Z kolei, w związku z dokonywanym na forum międzynarodowym podziałem Śląska Cieszyńskiego w połowie 1920 r., wypłynęła znowu kwestia państwa górnośląskiego. Opisano ją w następujący sposób w numerze 71 z 14.06.1920 r.: „Neutralizacya Górnego Śląska? Bytom, 12 czerwca. W ostatnich dniach obiegła prasę niemiecką wiadomość, że koalicya a przede wszystkim Anglia chce popierać utworzenie z Górnego Śląska państwa neutralnego pod opieką Ligi Narodów. Dalej donoszono, że Polsce przyznano za Górny Śląsk polski Śląsk Cieszyński. Wszystkie te i podobne wiadomości są bezpodstawne: zrodziły się w kołach wszechniemieckich, które doszły do przekonania, iż Górny Śląsk jest dla Niemiec stracony. Nie chcąc utracić swoich wpływów wśród polskiej ludności górnośląskiej nie chcą należeć do polski i dlatego szerzą myśl neutralizacyi Górnego Śląska. Wobec tego stwierdzamy, że przynależność Górnego Śląska rozstrzygnie jedynie i wyłącznie głosowanie ludowe”. Widzimy tu obecną do dziś argumentację, nie odnoszącą się do meritum, ale starającą się zdyskredytować dążenia separatystyczne, ograniczając je tylko i wyłącznie do bycia niemieckim pomysłem. Należy tu podkreślić, że ówczesny górnośląski ruch niepodległościowy był oceniany przez stronę polską, jako proniemiecki, wręcz służący Niemcom, o czym świadczą np. liczne negatywne komentarze w plebiscytowej prasie polskiej oraz niewybredne satyry i pamflety (zob. np. „Kocynder”, nr 29 z 8.08.1921). Strona niemiecka oceniała górnośląskich separatystów dokładne na odwrót niż obóz polski – ich działania oceniano jako jednoznacznie sprzyjające Polsce. Z perspektywy górnośląskiej, należy przychylić się do opinii, że trudno zinterpretować te różnice w ocenach inaczej, niż jako mocny argument na rzeczywistą niezależność ruchu separatystycznego.

Niewiele źródeł informuje nas o separatystach na ziemi raciborskiej po tym, jak dr Jan Reginek zmienił zapatrywania i zaangażował się na rzecz przynależności Górnego Śląska do Polski. W archiwalnych, polskich raportach wywiadowczych z powiatu raciborskiego, znajdujących się w zbiorze poświęconym powstaniom górnośląskim, znajdujemy krótką wzmiankę o tym, iż, „Bund der Oberschlesier specyalnie w Chałupkach robi propagandę i to przez rozpowszechnianie nowo wydanego organu „Der Bund”. Aby temu skutecznie przeciwdziałać, polecałoby się posyłać tam może z jakie 30 egzemplarzy „Oberschl. Grenzzeitung” i to na ręce Pana Ludwika Cionaki”. Był to jeden z pierwszych raportów, więc widać, że początkowo strona polska widziała w działalności separatystów zagrożenie, zalecając przesłanie jako kontry, propolskich gazet wydawanych w języku niemieckim. W dalszych raportach skupiono się jednak na informacjach o stronie niemieckiej, co może wskazywać, że działalność niepodległościowców w powiecie raciborskim nie była na tyle silna czy znacząca, by traktować ją jako wymagające reakcji zagrożenie dla polskich interesów.

Kilka raciborskich akcentów znajdujemy we wzmiankowanym organie prasowym Związku Górnoślązaków. W numerze 6 z 23.04.1920 ukazał się anonimowy tekst pt.: „Zasadnicze myśli do konstytucji wolnego państwa Górny Śląsk”. Według tego artykułu, w wypadku, gdyby Śląsk austriacki i pruski miały wspólnie uzyskać niepodległość, to na siedzibę rządu, ze względu na korzystne położenie na granicy tych subregionów postulowano Racibórz. Gdyby jednak niepodległość uzyskał tylko Śląsk pruski, to na stolicę proponowano Gliwice albo Bytom. Nie było to jednak oficjalne stanowisko organizacji separatystów, ale należało to raczej rozumieć jako zapoczątkowanie dyskusji na poruszony temat. W piśmie niepodległościowców spotykamy także publicystę z Raciborza. Dodajmy, że autorzy rekrutowali się spośród członków i sympatyków Związku Górnoślązaków. Niejaki Hupka, mierniczy (dziś powiedzielibyśmy: geodeta), m.in. w numerze 41 z 26.12.1920 poruszał problemy parcelacji wielkiej własności ziemskiej na Górnym Śląsku. Z reklamy zamieszczonej w „Ratiborer Kreisblatt” (nr 30 z 25.06.1912), udało się ustalić, że mierniczy Leonhard Hupka, przynajmniej od połowy 1912 roku, prowadził swoje biuro w Raciborzu na rogu dzisiejszych ulic Drzymały i Sejmowej (wówczas Oberwallstr. 6, Ecke Sandstrasse). Następnie wziął on udział w I. wojnie światowej, gdyż w innym anonsie (nr 5 z 30.01.1919) ogłaszał się, że po zwolnieniu z wojska wznawia swoją działalność w pełnym zakresie. Co ciekawe, jego anonse spotykamy również w polskich „Nowinach Raciborskich” (nr 31 z 12.03.1920 oraz 33 z 17.03.1920, jako „zaprzysiężony miernik”). Po okresie powstań i plebiscytu prowadzącego swoje biuro Leonharda Hupkę znajdujemy jeszcze w raciborskich księgach adresowych z lat 1926 oraz 1932 (w tym ostatnim wydaniu pod adresem Weinholdstr. 2, czyli przy ul. Winnej). Więcej informacji na jego temat nie udało się ustalić. Nie wiemy też, czy łączyło go pokrewieństwo z Herbertem Hupką (1915-2006), aktywnym po II. wojnie światowej publicystą i politykiem Ziomkostwa Ślązaków.

Posiadane informacje na temat działalności Związku Górnoślązaków w dawnym Kreis Ratibor są skąpe, lecz zarazem niezwykle ciekawe. Organ prasowy separatystów, w numerze 20 z 1.08.1920 informował o założeniu koła Związku w Bojanowie. Można przypuszczać, że takie koło istniało również w samym Raciborzu, jeszcze z czasu działalności Jana Reginka. W przywołanym wyżej numerze „Der Bund-Związku”, opisano nieudaną próbę założenia kolejnego koła. Doszło do niej w niedzielę, 25 lipca 1920 r. w Studziennej, która nie była jeszcze wtedy częścią Raciborza. Na zaproszenie okolicznych członków przybył do wsi ówczesny sekretarz generalny Związku Józef Musioł z Bytomia. Na zwołanym zebraniu miano przedstawić cele organizacji oraz powołać do życia miejscowe koło, dokonując wyboru jego zarządu. Zebranie zakłócili jednak niemieccy bojówkarze, którzy mieli znaleźć się „(…) bezprawnie na zebraniu i nadużyli prawa gościnności. Zaraz na początku wykładu przerywali mówcy i szkalowali Związek, że jest urządzeniem polskiem. Na zebraniu byli obecni także Polacy. Ci chcieli, gdy „Heimatroje” [zwolennicy Niemiec – przyp. KK] mówcy ciągle przerywali, wysadzić tychże na świeże powietrze. Aby niedopuścić do rozlewu krwi musiał kierownik zebranie zamknąć”. Wychodzi na to, że zebranie niepodległościowców stało się okazją do starcia pomiędzy niemiecką i polską bojówką. Wzajemne zakłócanie, a nawet przejmowanie spotkań i wieców było ich bardzo popularną aktywnością. Zresztą, niemieckie i polskie bandy były niezwykle aktywne w czasie około plebiscytowym, mając na sumieniu wzajemne zastraszania działaczy, pobicia i morderstwa. Żadna z obu stron nie szczędziła zdrowia i życia (głównie przeciwników), by osiągnąć cel, jakim była władza nad bogatym w przemysł i złoża naturalne Górnym Śląskiem. Własnych bojówek nie mieli natomiast górnośląscy patrioci, i był to jeden z powodów ich politycznego niepowodzenia. Po zamknięciu spotkania Niemcy zaczepiali jeszcze sekretarza Związku i groziło mu w najłagodniejszym wypadku poturbowanie, „(…) skoro jednak pan Musioł zwrócił im uwagę na skutki tej czynnej zaczepki, odstąpili od niecnego zamiaru”. Musioł był wówczas posłem do pruskiego Landtagu, być może więc przypomnienie o tym fakcie agresorom uratowało go przed napaścią? Sama odpowiedzialność karna nie zatrzymywała zazwyczaj bojówkarzy przed dokonywaniem pobić czy też cięższych przewinień, ale pewnie mogli sobie wyobrazić, że naruszenie nietykalności członka parlamentu byłoby twardo ścigane i karane. Przerwanie zebrania zostało również zaraportowane w polskim „Raporcie wywiadowczym nr 23 placówki Racibórz”. Udaremnienie wiecu przypisano w nim stronie niemieckiej i dodano, jakoby tylko „(…) 3 ludzi było przychylnych autonomistom”. Bojówka niemiecka musiała więc mieć tam zdecydowaną przewagę. Było to zresztą regułą, że na lewym brzegu Odry zdecydowaną przewagę miały siły niemieckie, a na prawym przewaga leżała często po stronie polskiej. Zwraca uwagę wzmiankowanie w raporcie, jakoby jedynie trzy osoby na spotkaniu miały sprzyjać niepodległościowcom. Jeśli w ogóle informacja ta była prawdziwa, to prawdopodobnie chodziło o osoby z publiki, o sympatyków czy też ciekawskich, którzy przyszli posłuchać, gdyż trudno sobie wyobrazić, by w zebraniu organizowanym w celu powołania koła nie postarano się o obecność potrzebnej do tego, a przynajmniej zbliżonej liczby osób.

18 lipca 1920 r. doszło do kolejnej próby założenia koła Związku Górnoślązaków w powiecie raciborskim. Wydarzenia te komentował organ prasowy separatystów (nr 21 z 8.08.1920), odpowiadając zarazem gazecie „Der Schwarze Adler”. Ta niemiecka gazeta zamieściła (nr 42 z 29.07.1920) bowiem, bardziej szczegółowy opis zajść z perspektywy niemieckiej, przysłany w liście przez proniemieckiego mieszkańca Borucina. Według niego, niejaki Pan Zbeczka z Bojanowa (być może lider założonego tam wcześniej koła?), zwołał w sąsiednim Borucinie zebranie informacyjno-założycielskie. Miało się odbyć w gospodzie Karpischa, gdzie dziś mieści się miejscowy Dom Kultury. Na spotkanie przybyło dwóch mówców z Bytomia, w towarzystwie dwóch osób – przypuszczalnie działaczy – z Raciborza. Z listu autora wynika, że jego autor i wielu zgromadzonych traktowało przedstawicieli Związku jako działaczy narodowo-polskich, co naprostowała dopiero w komentarzach do listu znacznie lepiej orientująca się redakcja niemieckiej gazety. W związku z tym, proniemieccy mieszkańcy wsi na czele z działaczami niemieckimi postanowili udaremnić zebranie niepodległościowców (a w ich oczach: Polaków). I to im się udało. Według relacji, spotkanie cieszyło się dużą frekwencją, jednak zwolennicy Niemiec uzyskali w nim zdecydowaną przewagę, wzmocnioną agresywnym zachowaniem. Po rozpoczęciu spotkania zaczęto przeszkadzać mówcom i zagłuszać ich poprzez wzniecenie tumultu. Dalej, autor listu w wyraźnie podekscytowanym tonie, z zadowoleniem opisuje, jak otwarto drzwi i zmuszono organizatorów i mówców do opuszczenia sali, a już „(…) na ulicy potraktowano ich bez pardonu”. Zostali otoczeni przez wyrostków, a następnie w towarzystwie lżących ich mieszkańców odprowadzono ich poza wieś. Sporo materiałów informacyjnych separatystów zostało w rękach, „odważnych” – jak ich określił autor listu – „obrońców [małej] ojczyzny”. W dalszej części artykułu chwali się postępowanie niemieckich aktywistów i argumentuje przeciwko pomysłowi niepodległości Śląska Górnego i Cieszyńskiego. Co ciekawe, w tej samej gazecie jest sporo narzekania – przyjmującego nieraz wręcz historyczny ton – i oskarżania strony polskiej, jako winnej podobnych agresywnych działań wobec strony niemieckiej. Takie postępowanie było jednak wówczas powszechne w regionalnej niemieckiej i polskiej prasie – oskarżano się wzajemnie i wyolbrzymiano krzywdy, a wybielano czy wręcz chwalono własne akty przemocy na przeciwniku.            

Z opisu nieudanego dla separatystów zebrania w Borucinie, zastanawia pomylenie i potraktowanie niepodległościowców jako działaczy polskich. Można tłumaczyć to trzema, najprawdopodobniej powiązanymi ze sobą powodami. 1. Idea górnośląskiej niezależności nie dotarła w wystarczającym stopniu na krańce regionu, nie spopularyzowano jej odpowiednio w okolicach oddalonych od większych miast, wśród ludności wsi. 2. Prasa niemiecka niejednokrotnie wrzucała niepodległościowców do jednego worka z ruchem polskim i zarzucała im, że z ich działań korzysta ostatecznie strona polska. III. Jednym z członków Polskiego Biura Plebiscytowego w sąsiednim Bojanowie (według archiwalnego spisu działaczy polskich z powiatu raciborskiego, z początku 1920 r.) był niejaki Franz Zbeczka. Nie wiemy czy była to ta sama osoba, co organizator zebrania w Borucinie, a jeśli tak, to czy działała na dwa fronty albo porzuciła stronę polską na rzecz niepodległościowców. Czy też może był to tylko krewny działacza separatystów lub przypadkowa zbieżność nazwisk? Tak czy owak można zakładać, że nazwisko Zbeczka mogło odpowiednio ukierunkować sympatie niezorientowanych uczestników zebrania.

Terror niemieckich bojówek wydaje się główną przeszkodą w rozwoju działalności Związku Górnoślązaków w powiecie raciborskim. Być może, że zakładając koło w Bojanowie zaskoczono stronę niemiecką, która była już jednak przygotowana na rozbicie kolejnych zebrań założycielskich – w Studziennej i Borucinie. Możliwe też, że w związku z tym odstąpiono od prób zakładania dalszych kół w okolicy. Prawdopodobnie, w związku z możliwymi szykanami, wielu członków i działaczy Związku wolało zbytnio nie ujawniać się publicznie. Przykładowo, w numerze 28 z 26.09.1920 „Bund-Związek” informował, iż do organizacji wstąpił niejaki L.K. z Raciborza. Można przypuszczać, że właśnie w związku z obawami przed ewentualnymi nieprzyjemnościami nie opublikowano pełnego imienia i nazwiska, zresztą, z reguły w prasie separatystów nie informowano o pozyskaniu nowych członków.

Tematykę „raciborską” znajdujemy też w innych numerach „Der Bund-Związku”. Opublikowano tam teksty: „Co się dzieje w Raciborzu?” oraz „Dalsze postępy w powiecie raciborskim”. Artykuły są uszczypliwymi i nieco butnymi kontrami do materiałów, jakie na temat działalności Związku Górnoślązaków w powiecie raciborskim zamieściła niemiecka, związana ze środowiskiem ks. Ulitzki „Neue oberschlesische Volkszeitung”. Tekstami tymi, chciał zapewne „Der Bund-Związek” podreperować nadszarpnięty wizerunek organizacji po nieudanych zebraniach w Studziennej i Borucinie. W materiałach z numerów 20 z 8.08.1920 oraz 21 z 15.08.1920 przedstawia się przejmowanie i używanie postulatów Związku przez stronnictwo ks. Ulitzki. Komentuje się to jako sukces Związku i jako argument na jego znaczącą pozycję w powiecie raciborskim. A to, na przekór doniesieniom prasy niemieckiej, jakoby w powiecie tym nie było podatnego gruntu dla idei państwa górnośląskiego. Argumentacja Związku nawiązywała zapewne do działań środowiska raciborskiego (starowiejskiego) proboszcza, w celu uzyskania przez Górny Śląsk statusu kraju związkowego w granicach Niemiec, co było dawnym postulatem minimum Związku Górnoślązaków. W końcu stronnictwo ks. Ulitzki uzyskało od władz w Berlinie obietnicę zorganizowania po plebiscycie referendum, w którym Górnoślązacy z części regionu pozostałej w Niemczech, mieli się wypowiedzieć na temat podniesienia statusu regionu. Taki obrót sprawy wzbudził zadowolenie u separatystów ze Związku, którzy stwierdzili, że to krok w dobrym kierunku, zmierzającym do pełnej niezależności regionu, poza Niemcami czy Polską. Zwrócono uwagę na dynamikę i zmienność sytuacji – hasła zwiększenia stopnia regionalnej niezależności, które wcześniej były w proniemieckiej prasie traktowane ze sceptycyzmem, teraz stały się mocnym argumentem plebiscytowym.

Na opisanych powyżej przypadkach kończą się informacje, zebrane o działalności środowiska Związku Górnoślązaków w powiecie raciborskim. Poza tym, trafiamy jeszcze na możliwy trop górnośląskich separatystów w książce Aloisa Ćwika Bieńkowice wczoraj i dziś (2010). Autor podaje, że w czasie plebiscytowym działały we wsi trzy gospody. Jedną nazywano popularnie „Berlin”, a uczęszczali do niej głównie zwolennicy Niemiec. Drugą nazywano „Warszawa” i gromadzili się w niej przede wszystkim zwolennicy Polski. Była jeszcze trzecia, którą nazywano „Londyn”, gromadząca neutralnych. Można przypuszczać, że chodziło w tym wypadku nie tyle o jeszcze niezdecydowanych, i w tym sensie neutralnych, ale raczej o zwolenników neutralizacji regionu, o separatystów, których postulat cieszył się swego czasu żywym zainteresowaniem Wielkiej Brytanii, a więc Londynu. W Bieńkowicach, czy też okolicy, musiałoby więc żyć wówczas odpowiednio wiele osób o przekonaniach separatystycznych, skoro mieliby „swoje” miejsce spotkań, gospodę identyfikowaną z określonym stronnictwem. Niestety, nic pewnego nie udało się w tej sprawie ustalić. Ogólnie jednak wygląda na to, że w powiecie raciborskim, tak, jak i na pozostałym terenie Górnego Śląska, nie udało się separatystom uzyskać pozycji pozwalającej na równą rywalizację z innymi stronami konfliktu o region.

Można przypuszczać, że separatystów i ich działań było w powiecie raciborskim więcej niż przedstawiono, jednak informacje o nich nie zachowały się, albo też czekają jeszcze na odkrycie – w archiwach i bibliotekach. Realia, zdeterminowane decyzjami mocarstw, wyartykułowanymi w traktacie wersalskim sprawiły, że główny spór o Górny Śląsk toczył się wówczas pomiędzy Niemcami a Polską. Państwa te miały po swojej stronie siły zbrojne, odpowiednie środki budżetowe a także wsparcie na arenie międzynarodowej. Tego wszystkiego brakowało separatystom, którzy jednak skromniejszymi siłami, próbowali ziścić pragnienie części Górnoślązaków, którym było własne, wolne państwo. Nie udało się osiągnąć tego celu, niemniej jednak ich pozycji nie można było zupełnie zignorować. Ich sukcesem było niewątpliwie to, że część postulatów tego środowiska została przechwycona przez konkurencję, główne w formie ofert autonomii regionalnej, czyli zwiększonej samorządności w granicach Niemiec i Polski. Związek Górnoślązaków oficjalnie nawoływał do wzięcia udziału w plebiscycie i oddania głosu zgodnie ze swoim sumieniem. Wysłano też delegację członków do Berlina i Warszawy, by wysondować, w którym ewentualnie państwie, region będzie miał lepsze perspektywy funkcjonowania. Dopiero gdy poznano wyniki plebiscytu, Związek opowiadał się za niepodzielnym regionem w granicach Niemiec. Powoływano się przy tym na otrzymanie przez delegację korzystniejszych warunków w Berlinie.

Ostatecznie, środowisko międzynarodowe dokonało podziału Górnego Śląska pomiędzy Niemcy a Polskę, które objęły władzę nad przyznanymi im częściami w połowie 1922 roku. 3 września tego roku odbyło się jeszcze obiecane w niemieckiej części regionu referendum, w sprawie pozostania pruską prowincją lub stania się osobnym Landem w Niemczech. Głosowanie to zwolennicy rozwiązania autonomicznego zdecydowanie przegrali, gdyż przeciwko opowiedziało się 91,2% głosujących. W powiecie raciborskim przeciwnicy Landu zdobyli 21887 głosów, natomiast zwolennicy jedynie 1986. Dawni separatyści nie wykazywali się jednak przy tej okazji aktywnością ani w powiecie raciborskim, ani w pozostałej części regionu. Trzeba tu jednak zwrócić uwagę na ówczesne uwarunkowania, w których odbyło się referendum, związane z negatywnymi skutkami podziału regionu. Otóż, bardziej uprzemysłowiona część Górnego Śląska znalazła się w granicach Polski. Radziła sobie na tyle dobrze, że autonomiczny Skarb Śląski udzielał nawet pożyczek Skarbowi Państwa. Część regionu, która pozostała przy Niemczech, miała bardziej rolniczy charakter, z mniejszą ilością przemysłu oraz słabszym potencjałem. W tym wypadku sama niemiecka część regionu nie udźwignęłaby ciężaru finansowego funkcjonowania jako osobny kraj związkowy. W tej sytuacji wszystkie stronnictwa niemieckie, łącznie z najmocniejszym, katolickim stronnictwem ks. Ulitzki (byłym orędownikiem uczynienia z regionu Landu), namawiały do głosowania za utrzymaniem status quo, czyli do dalszego funkcjonowania jako prowincja Prus. Liczono w ten sposób na możliwość otrzymywania pomocy finansowej z centrali. Wobec tego, większość Górnoślązaków zagłosowała pragmatycznie, przeciwko dodatkowej samodzielności. Po tych wydarzeniach, ze względu na ograniczone możliwości i brak dalszej wizji działania Związek Górnoślązaków zakończył działalność w 1924 r.

Za epilog raciborskich epizodów górnośląskich separatystów, wykraczający nieznacznie poza uwzględnione ramy czasowe, może posłużyć postać redaktora i polityka Jana Kustosa (1893-1932). Temu redaktorowi i politykowi, urodzonemu w podraciborskiej wsi Syrynia, poświęcono już w raciborskiej prasie artykuł („Nowiny Raciborskie”, R. 12, nr 35) oraz biografię (prof. M. Fic, 2010). Mimo to, nie jest to szerzej znana postać w powiecie raciborskim. Kustos włączył się początkowo w działalność polskiego ruchu narodowego w Wielkopolsce i na Śląsku. W okresie plebiscytowym działał na rzecz Polski. Po podziale regionu w 1922 r., zamieszkał w polskiej części regionu i niebawem zmienił swoje zapatrywania polityczne, gdyż rozczarował się i zawiódł na nowych porządkach. Już w 1924 r. założył Związek Obrony Górnoślązaków, wydawał też gazetę „Głos Górnego Śląska”. Krytykował panującą korupcję i spychanie Górnoślązaków z zajmowanych pozycji przez przybyszów z innych polskich regionów. Naświetlał lokalne afery i występował w obronie autonomii województwa śląskiego. Po części nawiązywał do haseł wcześniejszych separatystów ze Związku Górnoślązaków. I chociaż Kustos nie głosił haseł niepodległości regionu, to on i jego ruch są zaliczani przez polskich historyków do śląskich ruchów separatystycznych. Jego śmierci towarzyszyły niejasności, krążyły pogłoski, że padł ofiarą morderstwa politycznego.

***

Kamil Kotas – historyk, regionalista, w 2009 r. obronił na Uniwersytecie Wrocławskim pracę licencjacką pt.: Tendencje separatystyczne na Górnym Śląsku w okresie powstań i plebiscytu.

Naklejka Freistaat z Muzeum Śląskiego w Katowicach – domena publiczna
Okładka broszury T. Reginka
Okładka broszury E. Latacza – zbiory własne
DB-Z nr 1 z 1920, Śląska Biblioteka Cyfrowa
DB-Z nr 41 z 1920, ŚBC
DB-Z nr 17 z 1921 – ŚBC
Poplebiscytowa odezwa BdO-ZG z 1921r – AP Katowice via szukajwarchiwach.pl
Logo BdO z broszury Latacza
Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com