W środę 1 marca na murze Cmentarza Jeruzalem odsłonięto m.in. tablice lokalizacyjne, na których wskazane są groby Kombatantów Armii Krajowej spoczywających na tej raciborskiej nekropolii. To kolejny etap przywracania bohaterom należnego im miejsca w lokalnej świadomości. Z Andrzejem Tomczykiem, dyrektorem szkół w raciborskim poprawczaku, autorem biografii cichociemnego Eugeniusza Chylińskiego i członkiem Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej rozmawia Grzegorz Wawoczny.
Czy Racibórz, w latach wojny znajdujący się na terenie Rzeszy, można w ogóle kojarzyć z Armią Krajową?
– Armia Krajowa była fenomenem na skalę europejską – żaden inny kraj nie stworzył pod niemiecką okupacją tak sprawnie działającej organizacji, która swoim zasięgiem objęłaby każdy obszar funkcjonowania państwa, zarówno w wymiarze wojskowym, jak i cywilnym. I choć wiedza na temat polskiego państwa podziemnego jest coraz głębsza, to w lokalnym wymiarze jest jeszcze dużo do zbadania, a nasi raciborscy Kombatanci z lat 1939-1945 nadal czekają na godne miejsce w panteonie bohaterów walk o polskość tych ziem. Paradoksalnie bowiem, mimo wybitnie niesprzyjających warunków dla rozwoju ruchów partyzanckich, silnego zurbanizowania terenu, braku dużych kompleksów leśnych i braku oparcia w lokalnej ludności, co zawsze było fundamentami partyzantki, masowych wcieleń młodych ludzi do niemieckiej armii, Racibórz i okolice stały się ważnym terenem, na którym rozwinęła się działalność konspiracyjna realizowana w ramach leżącego poza granicami II RP, raciborsko-kozielskiego Obwodu Zewnętrznego Armii Krajowej, znajdującego się w strukturze Inspektoratu Rybnickiego. Jego dowódcą był pochodzący z Brzezia Serafin Myśliwiec posługujący się pseudonimami „Adam Rajski” i „Krwawnik”, choć za faktycznego organizatora konspiracji na ziemi raciborskiej należy uznać ppor. Franciszka Żymełkę ps. „Sęp”, aplikanta adwokackiego, bohatera kampanii wrześniowej 1939 r. Wraz z nim struktury lokalnej konspiracji tworzyli m.in. Jan Margiciok, Leopold Hałaczek, późniejsi twórcy siatki „Augusta”, Józef Gawliczek „Ryś” z Brzezia, Franciszek Konieczny czy Józef Wycisk z Grzegorzowic. Nie sposób w tym miejscu pominąć bohaterskiej rodziny Franciszka Bortla z Miejsca Odrzańskiego, którego dom stał się pierwszym punktem kontaktowym dla lokalnych konspiratorów. Za swoją miłość do Polski rodzina Bortlów zapłaciła najwyższą cenę.
-Armia Krajowa jest powszechnie kojarzona z heroicznymi starciami z wojskami niemieckimi i sowieckimi i takimi postaciami jak gen. Fieldorf, mjr Dekutowski, rtm Pilecki, bohaterowie „Kamieni na szaniec”. Udziału w takich walkach, ani takiego kalibru postaci na próżno szukać wśród rodzimych akowców.
Oczywiście charakter działań, prowadzonych przez żołnierzy rybnickiego inspektoratu musiał być zupełnie różny od tego, co działo się we wschodnich okręgach AK, gdzie tamtejsze oddziały prowadziły regularną wojnę partyzancką z Niemcami czy Sowietami. „Nasi” akowcy prowadzili przede wszystkim działania wywiadowcze i propagandowe, bo zarówno charakterystyka terenu, jego silne zurbanizowanie, jak i brak wsparcia w ludności Raciborza, wówczas przecież miasta należącego do Rzeszy w praktyce uniemożliwiał walkę partyzancką w tradycyjnym jej rozumieniu. Zakonspirowana struktura tutejszej Armii Krajowej w czasie wojny posiadała drukarnię i wydawała co dwa tygodnie podziemne pismo „Nad Odrą Czuwa Straż” – jedyną gazetę ukazującą się po polsku na terenie Niemiec- dzięki uprzejmości pana Alfreda Nowaka dotarłem do jedynego znanego mi, zachowanego jej egzemplarza. Grupa zbierała informacje wywiadowcze i przygotowywała się do walki zbrojnej oraz miała ocalić przed zniszczeniem ważne obiekty i infrastrukturę potrzebną wolnej Polsce. Racibórz, co warto podkreślić, miał duże znaczenie dla gospodarki Rzeszy ze względu na przemysł, a zwłaszcza fabrykę Siemens Planiawerke Aktiengesellschaft fűr Kohlenfabrikate, która odgrywała bardzo ważną rolę w niemieckim przemyśle zbrojeniowym – to tutaj produkowano elementy niezbędne do produkcji samolotów Junkers czy osławionych U-bootów, które omal nie przesądziły o wygranej przez Niemcy wojnie o Atlantyk. Współpracownicy Myśliwca przeniknęli do każdego większego niemieckiego zakładu pracy w Koźlu, Blachowni czy Krapkowicach i z sukcesami prowadzili akcje wywiadowcze i dywersyjne, mimo że tereny te były szczególnie chronione przed możliwością sabotażu i szpiegostwa. Według stanu na dzień 25 marca 1942 roku raciborska filia Siemensa znajdowała się na liście siedmiu zakładów przemysłowych Śląska zakwalifikowanych do I klasy obiektów wymagających szczególnej ochrony ze strony Wehrmachtu przed nalotami, stąd, aż do chwili wejścia Rosjan w marcu 1945 roku, dawny ZEW miał silną ochronę przeciwlotniczą, zlokalizowaną przy obecnej ulicy Srebrnej.
Ale i wśród żołnierzy lokalnych struktur AK możemy znaleźć mnóstwo nietuzinkowych postaci, których losy mogłyby posłużyć za gotowy scenariusz dobrego filmu sensacyjnego. Choćby Paweł Sosna, ps. „Tygrys”, w trakcie wojny podkomendny Serafina Myśliwca, który w 1946 r., już jako członek NSZ z polecenia dowódcy Pawła Cierpioła przeniknął w szeregi milicji obywatelskiej i jako zakamuflowany agent podziemia podjął pracę najpierw w PUPB w Rybniku, a następnie w PUBP w Raciborzu, gdzie wkrótce został zdekonspirowany i musiał uciekać „do lasu”. Dzięki niemu wielu konspiratorów uniknęło aresztowania, zostając na czas ostrzeżonymi przed kotłem czy obławą. Co ciekawe, „po godzinach” „Tygrys” przewodził patrolowi dywersyjnemu, który dokonywał licznych akcji wymierzonych przeciwko funkcjonariuszom i gorliwym zwolennikom nowej władzy. Takich niezwykłych postaci można wskazać sporo: to Serafin Myśliwiec, dezerter z Wehrmachtu, który niestrudzenie organizował struktury konspiracyjne, wymykając się skutecznie Niemcom przez całe lata; to Paweł Górecki ps. „Hanys” dowódca plutonu zwiadowczego 75 pp AK, który w 1947 r. mimo ujawnienia się został skazany na 10 lat więzienia, z czego odsiedział 6,5 roku. To przede wszystkim szeregowi członkowie AK, kurierzy, łączniczki, ludzie ukrywający partyzantów oraz broń w prywatnych domach, bez wsparcia których działanie konspiracji byłoby niemożliwe. Dla mnie to są najwięksi bohaterowie.
– Interesujący dla historii Armii Krajowej w Raciborzu jest również czas po 1945 r.
Tak, po włączeniu Raciborza do Polski zaczęło przybywać do miasta wielu byłych żołnierzy Armii Krajowej. Część z nich wcześniej podjęła decyzję o ujawnieniu się i skorzystała z amnestii, część nadal pozostawała w konspiracji. Wiem o co najmniej 63 byłych akowcach, którzy po wojnie osiedlili się w Raciborzu i którzy dziś spoczywają na raciborskich nekropoliach, ale z pewnością było ich wiele więcej. W tym okresie pojawiło się wielu niezwykłych bohaterów, którzy zapisali piękną konspiracyjną kartę, jak choćby jeden z 316 cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej, instruktor wileńskiego Kedywu i kawaler Krzyża Srebrnego Orderu Virtuti Militari por. Eugeniusz Chyliński „Frez”, Franciszek Stal ps. „Chabina”, dowódca ośrodka dywersyjnego Inspektoratu BC na Wileńszczyźnie i patrolu minerskiego w ramach „Wachlarza”, kawaler Krzyża Srebrnego Orderu Virtuti Militari, uczestniczki Powstania Warszawskiego Jadwiga Wiatrowy czy Joanna Radke, Antoni Szewczyk ps. „Kostka Napierski” bohater akcji na więzienie w Nowym Wiśniczu, skąd uwolniono 128 więźniów, w większości żołnierzy AK, Regina Jeziorska ps. „Stokrotka”, która zapisała piękną kartę podczas ukrywania dzieci zagrożonych wysiedleniem z Zamojszczyzny. To oni zasilili kadry wielu raciborskich zakładów pracy, wnosząc swoje wykształcenie, przygotowanie zawodowe, a nade wszystko doświadczenie życiowe. Warto przypomnieć, że od 1992 r. w Raciborzu oficjalnie rozpoczął działalność oddział Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
– Rok temu obchodziliśmy 80. rocznicę przemianowania ZWZ w AK. W Polsce temat Armii Krajowej jest od lat obecny w dyskursie społecznym.
Tak, ale zwracam uwagę, że w Raciborzu rocznica ta przeszła niemal bez echa, nie popisały się także władze centralne, które nie ogłosiły roku 2022 Rokiem Armii Krajowej. Brakło mi tematycznej wystawy w muzeum, sesji naukowej czy choćby zwykłego odczytu. Armia Krajowa, mimo swojej powszechności ma dla mnie wymiar przede wszystkim lokalny, bo była silna tysiącami bezimiennych najczęściej żołnierzy z małych miasteczek, wsi, przysiółków-to oni stanowili o sile organizacji. Nie jestem przekonany, że zrobiliśmy wszystko, aby godnie uhonorować naszych bohaterów, a większość z nich jest wciąż anonimowa. To dobrze, że wiemy, kim byli Dekutowski czy Pilecki, ale chciałbym, żebyśmy znali również losy Dębskiego, Stala, Chylińskiego, Szlapańskiego, Pałysa, Wiatrowej, Sosny, Szpilki czy Góreckiego, bo ich bohaterstwo nie było bohaterstwem gorszej próby, oni nie ryzykowali mniej od Fieldorfa czy Okulickiego. Stąd inicjatywa, aby na murze Cmentarza Jeruzalem umiejscowić tablice lokalizacyjne, na których wskazane są dokładne współrzędne grobów Kombatantów Armii Krajowej, którzy swoje powojenne losy związali z Raciborzem. Mam nadzieję, że tych grobów będzie zlokalizowanych coraz więcej, bo nie wszyscy dożyli dnia powstania oddziału ŚŻŻAK w Raciborzu i brak jest wciąż zweryfikowanych informacji o ich konspiracyjnej działalności, ale liczę na Rodziny, którym zależy na upamiętnieniu ich bliskich. Marzę przede wszystkim, aby przy okazji ważnych rocznic, jak choćby 14 lutego czy 15 sierpnia oraz 2 listopada każdego roku na grobach Kombatantów młodzież stawiała symboliczne światełko pamięci. Bo, jak pisała Szymborska, „umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci”.
-Biografia porucznika Chylińskiego, tablica na murze cmentarza, pomniki przed zakładem karnym i zakładem poprawczym, symboliczny krzyż przed raciborską „Łączką”, coroczny Bieg Małego Polaka, akcja „Mapa Pamięci”, w ramach której wychowankowie poprawczaka zapalają na grobach Kombatantów znicze, wystawa „Śląscy bohaterowie Armii Krajowej”, która niebawem będzie eksponowana na Zamku Piastowskim w Raciborzu to dużo działań w celu upamiętnienia Armii Krajowej. Co jeszcze można zrobić?
– Chciałbym, aby imionami i nazwiskami Kombatantów nazywano raciborskie ulice, place, ronda, aby nauczyciele historii z raciborskich szkół więcej opowiadali uczniom o Bohaterach stąd. Chciałbym, aby władze miasta i powiatu wykazywały się większą aktywnością i wolą jednoczenia środowiska w zakresie krzewienia etosu Armii Krajowej, bo dziś, niestety, nie umiem wskazać miejskiego wydarzenia, które cyklicznie odbywałoby się w Raciborzu, a którego celem byłoby upamiętnienie Kombatantów, choć zwłaszcza pan prezydent chętnie odwołuje się do wartości patriotycznych. Ostatnie lata to niemal wyłącznie patriotyczne inicjatywy ministra Michała Wosia, który był pomysłodawcą budowy pomnika Żołnierzy Niezłomnych przed raciborskim zakładem karnym oraz upamiętnienia niezłomnych ekshumowanych na raciborskiej „Łączce”.
Moim największym marzeniem jest budowa pomnika poświęconego Kombatantom AK i organizacji scalonych pochodzącym z tych stron oraz osiadłym w naszym mieście po wojnie – a była to naprawdę liczna grupa odważnych i bohaterskich patriotów, którzy bili się za naszą wolność w każdym okręgu AK, od Wilna po Kraków i Katowice. Sporo jest do zrobienia, bo nawet wśród przedstawicieli najstarszego pokolenia, którzy uważają się za lokalnych patriotów są osoby, które swoją wiedzę o bohaterach Armii Krajowej czerpią głównie z plotek i niezweryfikowanych przez nikogo źródeł, czym zwyczajnie szkodzą Ich pamięci.
Obecnie jestem w trakcie pracy nad książką, którą w całości poświęcę losom Bohaterów z AK-to żmudna praca archiwalna, analiza źródeł rozsianych po różnych instytucjach, rozmowy z bliskimi. Udało się już sporo materiału zgromadzić, w tym prawdziwe białe kruki, jak oryginalne rodzinne pamiątki czy choćby wspomniany już egzemplarz czasopisma „Nad Odrą czuwa straż”. Poznałem bolesne historie powojennych szykan, jakim poddawani byli bohaterowie walk z czasów wojny, jak choćby losy Zbigniewa Pałysa, ale też piękne historie, jak opowieść o obrońcy Wybrzeża w 1939 r. czy o wojennej miłości warszawskiej powstańczyni i żołnierza gen. Maczka, których wojna połączyła węzłem małżeńskim. Czas najwyższy, aby ich nazwiska przywrócić naszej pamięci, bo jesteśmy bodaj ostatnim pokoleniem, dla którego jest to temat ważny i tak zwyczajnie, po ludzku, jesteśmy im winni pamięć.