800 lat pierwszej wzmianki o Brzeziu. Co szumi w zdroju brzeskich legend?

800 lat pierwszej wzmianki o Brzeziu. Co szumi w zdroju brzeskich legend?

W dzieje osady, dziś dzielnicy Raciborza, wpisana jest Odra. Rzeka wpłynęła również na ukształtowanie brzeskiej topografii legendowej, gdzie za wyjątkową postać uchodzi utopiec.

Utopiec, lokalnie znany jako topic, topnik, topielec, utopnik, utoplec, utopek, topek, waserman, to – jak podaje wikipedia – zły i podstępny demon wodny z wierzeń słowiańskich, często utożsamiany z wodnikiem. Utopce rodziły się z dusz topielców i poronionych płodów. Podobnie jak wodniki zamieszkiwały wszelkie zbiorniki wodne. Chrześcijaństwo wyraźnie określało rodowód utopca, wiążąc go z diabłem. Ten ostatni miał wstępować w duszę ludzką po śmierci, która w ten sposób stawała się utopcem. Pomagać na nie miała zmówiona przed wejściem do wody modlitwa bądź też noszenie krzyża. Również zarzucony na utopca różaniec mógł uratować życie. Dobrymi kandydatami na topielca były także nieochrzczone dzieci, a także dusze grzeszników i niewierzących, którym przyszło pokutować po śmierci.

Utopce zagościły na łamach wielu książek, tych nawiązujących do legend i mitologii, oraz w powieściach, słynnego Andrzej Sapkowskiego nie wyłączając. Za sprawą Wiedźmina trafiły też do świata gier komputerowych. Brzezie to jedno z miejsc, jeśli wierzyć przekazom, gdzie można je było spotkać dość często.

Zakochany utopiec

– Zdarzyło się to dawno temu w Brzeziu nad Odrą. Kiedyś Odra nie płynęła w tym samym korycie jak teraz. Przepływała ona przez samo Brzezie. Nie było na niej żadnego mostu, a ludzie często musieli przedostawać się na drugi brzeg. Dlatego w oznaczonym miejscu czekał na nich zawsze przewoźnik, który przewoził ich na drugą stronę rzeki. Przewoźnik całe dnie spędzał nad brzegiem i czekał na podróżnych – pisał Georg Hyckel (1880-1975), historyk entuzjasta, przedwojenny dyrektor raciborskiego muzeum, autor wielu cenionych prac, w tym wydanego w 1924 r. zbioru pt. Was der Sagenborn rauscht. Sagen aus dem Stadt und Landkreise Ratibor, Ratibor 1924 (Co szumi w zdroju legend. Legendy ziemi raciborskiej).

– Codziennie, około południa, przychodziła do niego córka, która przynosiła mu obiad. Dziewczyna ta była śliczna, wesoła i miała dobre serce. Zawsze przez chwilę rozmawiała z ojcem, opowiedziała mu coś wesołego i wracała do domu. Któregoś dnia przewoźnika zaczął odwiedzać pewien młodzieniec. Był przystojny, ładnie ubrany i bardzo grzeczny. Siadał na ławce obok niego i zajmował staruszka rozmową. Ten, bardzo go polubił, gdyż dzięki niemu czas nad rzeką mijał szybciej i weselej. Jednak jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Zastanawiał się skąd przychodzi do niego ów młodzieniec. Przybysz niewiele o sobie mówił, nie przedstawił się nawet. Z czasem, przewoźnik zauważył, że młodzieniec przychodzi właśnie wtedy, kiedy jego córka przynosi mu posiłek. Domyślił się, że to ona jest powodem częstych wizyt nieznajomego, nie miał jednak nic przeciwko temu, ponieważ młodzieniec wydawał mu się porządnym człowiekiem. Spotkania te trwały wiele tygodni. Młodzi zaprzyjaźnili się ze sobą i zaczęli spędzać ze sobą coraz więcej czasu.

Pewnego dnia, gdy dziewczyna poszła do domu i przewoźnik z młodzieńcem zostali sami, usiedli na ławce i do późna rozmawiali. Młodzieniec wyznał wtedy, że chciałby pojąć dziewczynę za żonę. Zadowolony ojciec przystał z ochotą na taką propozycję, ponieważ chłopak wydał mu się odpowiedni dla córki. Porozmawiali, ustalili nawet wstępnie datę ślubu i pożegnali się. Młodzieniec wstał z ławki i poszedł w swoją stronę. Wtedy to, przewoźnik zauważył, że w miejscu, gdzie siedział jego przyszły zięć, ławka była mokra, a pod nią zrobiła się kałuża wody. Przeraził się, bo wiedział już, że ma do czynienia z utopcem, a takiemu lepiej nie odmawiać, bo zemści się okrutnie. Nie wiedział, co ma począć, Domyślał się, co stanie się, gdy córki nie odda, ale zdawał sobie również sprawę z tego, co będzie, gdy dziewczyna poślubi utopca. Zrozpaczony poszedł do domu i opowiedział o wszystkim żonie. Ta zaś, jak każda kobieta, zachowała zimną krew i pobiegła do sąsiadki, która znana była we wsi z tego, że potrafiła zaradzić w każdej sytuacji. Kobieta ta nakazała, by zachowywali się tak, jakby nic się nie stało i rozpoczęli przygotowania do wesela.

W dniu ślubu zaś, gdy utopiec przyszedł po wybrankę swego serca, wpięła dziewczynie we włosy poświęcone ziele, którego utopce bardzo się bały. Ten, od razu wyczuł jego obecność i opuścił dom dziewczyny. Na wszelki wypadek święconą kredą naznaczono kilkakrotnie znaki krzyża na ogrodzenie domu. Utopiec nigdy już nie powrócił – odnotował Hyckel (tłum. Patrycja Tkocz-Stefanowska).

Obawy rodziców wybranki brzeskiego utopca nie były bezpodstawne. – Bardzo często jednak utopek był postrzegany jako istota demoniczna obdarzona szczególną złośliwością. Przypisywano mu takie działania jak topienie bydła w czeluści stawu, bagna i rzeki, rwanie rybackich sieci, zatapianie łódek oraz podtapianie okolicznych pól i łąk. Poprzez swoje niszczycielskie działania budził lęk i grozę u ludzi zamieszkujących otaczające wsie. W okolicach Raciborza szczególnie na nieprzyjemne psikusy wodnika byli narażeni mieszkańcy Brzezia, Markowic, Babic i Nędzy, bowiem upodobał sobie tamtejsze stawy. Oczywiście miał swoją moc także w całym powiecie raciborskim w miejscach, gdzie przepływała Odra. Czyhał na kąpiących się lub przebywających w pobliżu akwenu ludzi, których usiłował w zdradziecki sposób wciągnąć do wody i utopić – wyjaśniał Hyckel.

Tabaka ze zmielonymi końskimi kopytami

Podróżując po ziemi raciborskiej i spisując legendy oraz podania, zachował dla potomnych kolejny przekaz, tym razem O zemście utopca. – We dworze w Brzeziu mieszkańcy często najmowali się do różnych prac. Pewna grupa młodych mężczyzn również tam pracowała, pilnując dworskich koni. Praca nie była ciężka, należało jedynie zadbać o stajnię i wyprowadzać konie na pastwisko. W czasie, gdy one pasły się, siadali na polanie, palili fajkę i rozmawiali. Z okolic stawu przychodził do nich człowiek, z którym z czasem zaprzyjaźnili się. Częstowali go tabaką, którą ten szczególnie lubił. Kiedyś poprosił ich nawet, by przynieśli następnego dnia więcej, bo chciałby trochę kupić. Jeden z młodzieńców zmieszał tabakę ze zmielonymi końskimi kopytami i taką wręczył następnego dnia nieznajomemu. Gdy po niedługim czasie znowu wszyscy spotkali się na polanie, mężczyzna powiedział, że tabaka nie była tak dobra, jak ta, którą go wcześniej częstowali. Młodzieniec, udając zdziwienie, zapewniał, że była taka, jak zwykle. Wieczorem, kiedy nadszedł czas prowadzenia zwierząt do stajni, koń przebiegłego młodzieńca ugrzązł w małej kałuży. Nagle zaczęła się powiększać i stawała się coraz głębsza i głębsza. W końcu koń utopił się. Nieznajomy wiedział wówczas, że jest to kara za jego nieuczciwość i kłamstwo. Po tym zdarzeniu nikt już owego mężczyzny nie widział, ale młodzieniec domyślił się, że nieznajomym był utopiec z pobliskiego stawu.

Podwodne komnaty

Utopiec pojawiał się nie tylko w Brzeziu, ale również na lewym brzegu Odry, w położonym na wprost Tworkowie.

– Dawniej na msze święte, które odbywały się w Tworkowie, przybywali ludzie z sąsiednich wiosek usytuowanych po drugiej stronie Odry. Przemieszczali się oni z brzegu na brzeg tratwą, którą sterował przewoźnik – pisze Hyckel.

– Podczas, gdy pobożni ludzie przebywali w kościele uczestnicząc w nabożeństwie, utopiec zamieszkujący tamte tereny przychodził do mieszkańców jako obcy albo zacny człowiek. Nikomu nie czynił krzywdy i rozmawiał z nimi do czasu, kiedy nabożeństwo się skończyło. Wtedy śpieszył do tratwy – promu, siadał na ławce razem z powracającymi ze mszy ludźmi i straszył ich, że zatopi prom podczas przepływu. Nie mógł im jednak zaszkodzić, dopóki mieli oni w sercach Słowo Boże, w innym przypadku łatwo udawało mu się wciągnąć ich pod wodę. A tam, w wodnych czeluściach, w jednej ze swoich komnat miał na regałach odwrócone do góry dnem garnki, gdzie przechowywał dusze swoich ofiar. Chętnie wabił również bawiące się nad brzegiem starego rozgałęzienia Odry dzieci i wciągał je do wody – ostrzegał.

Na utopce zwraca uwagę Beata Kuliś, autorka pracy pt. Racibórz-Brzezie, topografia legendowa (Racibórz 1998). – Działalność utopca związana była ściśle z wodą, której w Brzeziu nie brakowało. Na podstawie relacji informatorów łatwo stwierdzić, że dość żywe są tu podania o nim. Nie ilustrują one zwartego systemu wierzeń, są jedynie obrazem tego, co dla ludzi buło ważne, frapujące i niezwykłe. W przeważającej części informacje o brzeskim utopcu pokrywają się z tym, co podają źródła – wzmiankuje B. Kuliś. Zauważa, że „w Brzeziu demon ten nie wykazywał się specjalną złośliwością w stosunku do ludzi”. Żył z nimi raczej w zgodzie i nie zamierzał nikomu robić krzywdy. – Taki jego obraz istnieje w świadomości obecnych mieszkańców – zauważa autorka. Poza utopieniem młodzieńca, znana jest jednak także opowieść o dziewczynie, którą miał sobie upodobać, zwabić nad wodę i również utopić.

Opr. Grzegorz Wawoczny

źródło ikonografii: Tavernier, Pierre Joseph (1787-18..) Le Petit homme rouge, polona.pl

Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com