Ks. Hajda przykładał się nie tylko do dzieła materialnej odbudowy świątyni Pańskiej, lecz także gorliwie zabiegał o rozwój duchowy powierzonych mu wiernych. W krótkim czasie udało się proboszczowi zintegrować zróżnicowaną pod wieloma względami społeczność parafialną. Jego otwartość, łatwość nawiązywania kontaktów, poczucie humoru zjednywały mu przychylność nie tylko wiernych, ale i osób nie identyfikujących się z Kościołem (na przykład urzędników państwowych, z którymi trzeba było negocjować bardzo trudne nieraz sprawy). Raciborzanie od początku postrzegali księdza Hajdę jako duszpasterza żarliwego i pobożnego. Wiele jego duszpasterskich koncepcji przetrwało w życiu parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny do dzisiaj.
Był przede wszystkim proboszczem maryjnym. Jego główne wezwanie brzmiało: Maryjo Wspomożenie wiernych – módl się za nami. Już w 1949 roku zaczął odprawiać nabożeństwa majowe, które w późniejszym czasie stały się sławne z uwagi na porywające kazania wygłaszane w ich trakcie przez proboszcza. Po poświęceniu kościoła farnego rokrocznie ks. Hajda przewodniczył tym nabożeństwom, mającym okazałą oprawę liturgiczną. Zaczynały się od wystawienia Najświętszego Sakramentu w monstrancji, następnie w procesji teoforycznej przechodzono (celebrans, ministranci, część wiernych) do Kaplicy Polskiej, gdzie przy ołtarzu Matki Boskiej Częstochowskiej śpiewano litanię loretańską, słuchano kazania ks. Jana, śpiewano „Regina coeli” oraz „Magnificat”, po czym następował procesjonalny powrót do ołtarza głównego i błogosławieństwo eucharystyczne. Na zakończenie śpiewano hymn „Boże coś Polskę” lub (od połowy lat pięćdziesiątych) Apel Jasnogórski.
Kazania wygłaszane przez ks. Hajdę w trakcie nabożeństw majowych często układały się w cykle tematyczne. Tak było na przykład w latach 1966-1967, kiedy z racji Milenium Chrztu Polski przemowy proboszcza dotyczyły religijnych aspektów historii Polski oraz sylwetek świętych polskich. Ten ostatni temat korespondował z realizowanym w tym samym czasie przedsięwzięciem, jakim było umieszczenie w prezbiterium kościoła farnego namalowanych przez Ludwika Konarzewskiego portretów świętych polskich. Fenomen nabożeństw majowych w raciborskiej farze przyciągał do świątyni tłumy wiernych z całego Raciborza, a także okolicznych miejscowości. Przybywały niejednokrotnie osoby niewiele mające na co dzień wspólnego z Kościołem. Bóg jeden wie, ilu obojętnych religijnie katolików zawdzięcza ożywienie swojej wiary płomiennym mowom proboszcza. Wielu spośród tych, którzy wyjechali do Niemiec, deklarowało swoją tęsknotę do „majowych” kazań ks. Hajdy.
Innym, wprowadzonym przez ks. Hajdę, nabożeństwem maryjnym jest nowenna do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Po raz pierwszy została ona odprawiona w kościele Św. Jakuba przed zabytkowym ołtarzem różańcowym, w którym umieszczono wizerunek Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, 7 sierpnia 1962 roku. Odtąd w każdy wtorek liczna rzesza wiernych uczestniczyła w tych nabożeństwach, podczas których ks. Hajda również wygłaszał kazania. Ich tematyka, także mająca często charakter cykliczny, dotyczyła szeroko rozumianego kultu Matki Boskiej (na przykład jeden z cykli został poświęcony omówieniu objawień maryjnych).
Wszystkie święta i uroczystości związane z Matką Boską, na czele z odpustem parafialnym, miały, dzięki zapobiegliwości księdza proboszcza, wyjątkowo bogatą oprawę liturgiczną. Ważnym ich składnikiem, zresztą niecierpliwie oczekiwanym przez wiernych, były wygłaszane przez ks. Hajdę kazania.
Kazań o Matce Najświętszej z ust ks. Jana Hajdy słuchały rokrocznie ogromne rzesze uczestników procesji do sanktuarium Matki Bożej w Raciborzu. Ówczesny gospodarz tego świętego miejsca, ks. Spyrka (zresztą zaprzyjaźniony z ks. Hajdą), wspaniałomyślnie stwarzał proboszczowi z fary, mającemu opinię nieprzeciętnego kaznodziei, możliwość przemawiania do swoich parafian (i nie tylko). Procesje do Matki Bożej miały bogatą oprawę i były prawdziwymi solennymi pielgrzymkami. Po mszy św. odprawianej przy ołtarzu polowym, odbywało się nabożeństwo maryjne, a następnie Droga Krzyżowa. Po krótkiej przerwie na posiłek uczestnicy procesji – w pełnym składzie, nie tylko dlatego, że nikt nie chciał „podpaść” proboszczowi – wracali do kościoła parafialnego.
Różaniec święty był ulubioną formą modlitwy ks. Hajdy, o czym świadczy chociażby „różańcowa” tematyka witraży w kościele farnym. Nic dziwnego zatem, że nabożeństwa różańcowe, nie tylko w październiku, były ważnym składnikiem życia religijnego w parafii Wniebowzięcia.
Pięknym zwyczajem, pielęgnowanym przez proboszcza, było rozpoczynanie dnia od śpiewu Godzinek o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Marii Panny. O godzinie 5.30, a więc pół godziny przed pierwszą mszą świętą, wierni zebrani w kościele intonowali znaną frazę: „Zacznijcie wargi nasze chwalić Pannę świętą…”.
Maryjny charakter posiada, jak wiadomo, msza święta roratnia, odprawiana w okresie Adwentu (w dawnym rycie ów maryjny aspekt rorat był jeszcze bardziej wyeksponowany). Ksiądz Hajda bardzo pieczołowicie przygotowywał roraty, które zawsze odbywały się o godzinie szóstej rano i cieszyły się niebywałą frekwencją zarówno dorosłych parafian, jak i dzieci, czerpiących satysfakcję z przełamywania zmęczenia. Proboszcz kierował do uczestników roratnich mszy okolicznościowe kazania.
Był ks. Hajda prawdziwym „obrońcą Maryi” („Polonus – unus defensor Mariae”), wzorującym się w swoim oddaniu Tej, „co Jasnej broni Częstochowy”, na Prymasie Tysiąclecia. Wizyta, jaką 13 listopada 1951 roku złożył w raciborskiej parafii arcybiskup gnieźnieński i warszawski Stefan Wyszyński (wówczas jeszcze nie kardynał), pozostawiła w umyśle i sercu ks. Jana Hajdy niezatarte znamię, a przede wszystkim podniosła raciborskiego duszpasterza na duchu po wyeksmitowaniu z Opola Administratora Apostolskiego ks. Bolesława Kominka przez władze komunistyczne. Ks. Hajda, przyjaciel ks. infułata Kominka, mógł się obawiać podobnego losu. To przecież przyszły kardynał wrocławski sprowadził go z diecezji katowickiej na Opolszczyznę. Teraz, w zupełnie nowej sytuacji politycznej, ks. Hajda czuł się osamotniony. Dlatego tak ważne było wsparcie, jakie otrzymał od najważniejszej osoby w Kościele polskim.
Prymas był przyjmowany w Raciborzu jak prawdziwy książę Kościoła. Żarliwe słowa powitania wypowiedział ks. Hajda, podczas kazania prymasowskiego. Ludzie płakali, a grupa młodzieńców pod wpływem entuzjazmu podniosła w górę samochód z siedzącym w nim arcybiskupem Wyszyńskim. Była to z całą pewnością jedna z najważniejszych chwil w powojennych dziejach Raciborza. Ksiądz Prymas, wzruszony przyjęciem zgotowanym mu przez raciborzan, wystosował wkrótce na ręce księdza Jana Hajdy list z gorącymi podziękowaniami. Korespondencja raciborskiego proboszcza z arcybiskupem Wyszyńskim miała zresztą swą kontynuację w następnych latach. Bardzo przeżył ksiądz Hajda aresztowanie Prymasa w 1953 roku. Modlił się w jego intencji podczas nabożeństw, chociaż groziło to szykanami. Po wypuszczeniu ks. Stefana Wyszyńskiego jesienią 1956 roku proboszcz odczuwał autentyczną radość, której wyraz, w imieniu całej parafii, dał w liście skierowanym do Prymasa.
Ważnym przejawem religijności maryjnej były systematyczne pielgrzymki do sanktuarium na Jasnej Górze. Nie miały one charakteru oficjalnego, bo w tamtych latach nie było to możliwe, ale zawsze w sierpniu, korzystając z usług PKP, grupa ministrantów i „świeckich” parafian udawała się z proboszczem do Częstochowy. Punkt noclegowy znajdował się u stóp klasztoru, w prywatnym domu rodziny zaprzyjaźnionej z ks. Hajdą.
Organizował również niejednokrotnie raciborski proboszcz letnie wyjazdy grup ministranckich do innych sanktuariów maryjnych, takich jak Kalwaria Zebrzydowska, Wambierzyce i Niepokalanów.
Najbardziej spektakularnym i owocnym duchowo wydarzeniem związanym z kultem Matki Boskiej w całych powojennych dziejach parafii było pierwsze nawiedzenie wędrującej kopii Obrazu Jasnogórskiego, poprzedzone tygodniowymi rekolekcjami. Odbyło się ono 19 i 20 czerwca 1965 roku z udziałem ks. bpa Henryka Grzondziela, sufragana opolskiego, duchowieństwa z całego dekanatu i okolic, a przede wszystkim nieprzeliczonych rzesz ludu Bożego. Powitanie Matki Boskiej w kopii jej cudownego obrazu nastąpiło na raciborskim rynku, w pobliżu kościoła św. Jakuba. Mecenas Walenty Pientka w imieniu całej społeczności parafialnej wypowiedział żarliwe słowa. Mówił między innymi:
„Naród nasz mimo objawów agnostycyzmu i ateizmu w olbrzymiej swej większości pozostał wierny Chrystusowi i Tobie, Jego Matce. Lud raciborski od wieków związany jest miłością ku Tobie. Kościół nasz parafialny pod Twoim wezwaniem, zniszczony podczas ostatniej wojny, dzięki ofiarności wiernych oraz niestrudzonym staraniom naszego proboszcza Księdza Jana Hajdy, Twojego gorącego czciciela, został odbudowany i wspaniale ozdobiony”.
Peregrynacja Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej przyczyniła się, jak w wielu innych parafiach w całej Polsce, do wielkiego ożywienia życia religijnego. Komunistyczne władze nie mogły nie zauważyć tej ogromnej fali żarliwości duchowej. Idea wędrówki Obrazu, stworzona przez ks. Kardynała Wyszyńskiego, była rzeczywiście jednym z najgenialniejszych pomysłów wielkiego Prymasa. Jeśli wiara w narodzie polskim została zachowana w dobie ateistycznego komunizmu, to jednym z najważniejszych tego źródeł była peregrynacja Obrazu.
Wyraźnie maryjny kontekst miały, zaplanowane przez Episkopat z kard. Wyszyńskim na czele w najdrobniejszych szczegółach, obchody Milenium Chrztu Polski. Ksiądz Hajda zaangażował parafię w gorliwe przeżywanie tego niezwykłego Jubileuszu. Staraniem proboszcza pojawiło się w świątyni parafialnej wiele elementów ściśle związanych z Tysiącleciem Chrztu. Oprócz omawianej już milenijnej galerii obrazów świętych, powiązanych z historią Polski (proroczo zostały umieszczone w niej wizerunki ojca Maksymiliana Marii Kolbego oraz papieża Jana XXIII, których wyniesienie na ołtarze w czasie powstania galerii nie było bynajmniej oczywiste), wspomnieć trzeba o obrazie-inskrypcji w Kaplicy Polskiej. Przedstawiony został na nim widok dawnego Raciborza, portrety patronów miasta – św. Marcelego (którego kult starał się ks. Hajda odnowić) i świątobliwej Eufemii, jednak najważniejszym składnikiem tego malowidła jest obszerny tekst w języku łacińskim (autorem inskrypcji był ks. Hajda, natomiast translacją na język łaciński zajął się prof. Stanisław Mleczko), zawierający informacje o zniszczeniu miasta i kościoła farnego w 1945 roku oraz o dziele odbudowy świątyni.
Innym akcentem milenijnym jest napis na posadzce kościoła, tuż przy wejściu do kaplicy polskiej: 966 + 1966 .
W święto Matki Boskiej Częstochowskiej, 26 sierpnia 1966 roku, ks. dziekan Hajda poświęcił nowy obraz Pani Jasnogórskiej, namalowany przez Ludwika Konarzewskiego. Kopię tę niesiono w milenijnej procesji do sanktuarium Matki Bożej (18 września 1966 roku), jednej z największych w całych dziejach parafii.
Wszystkim wydarzeniom parafialnym roku 1966 nadany został z inicjatywy proboszcza charakter milenijny. Główne uroczystości z okazji Tysiąclecia Chrztu rozpoczęły się w raciborskiej parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Wielką Sobotę (9 kwietnia 1966 roku), a ich kulminacją była msza św. w dniu 14 kwietnia, podczas której ks. Hajda wygłosił płomienne kazanie. Również 3 maja, w uroczystość Matki Boskiej Królowej Polski i w 175. rocznicę uchwalenia Ustawy Rządowej, odprawiona została, z udziałem tłumu wiernych, msza św. z asystą i z Te Deum. Ks. Hajda w kazaniu wyraził między innymi ubolewanie z powodu postawy władz oświatowych, które przetrzymały w tym dniu dzieci i młodzież w szkołach i na wycieczkach do późnych godzin wieczornych, aby uniemożliwić uczestnictwo w uroczystościach religijnych.
Na świecach dzieci pierwszokomunijnych w tymże roku 1966 umieszczone zostały biało-czerwone wstążki z napisem „Milenium – 966-1966”.
Pod koniec tego szczególnego roku, w dniach od 20 do 27 listopada, księża z Towarzystwa Chrystusowego przeprowadzili milenijne rekolekcje, zakończone uroczystą mszą świętą, w trakcie której ks. Wodarz, prałat z Pawłowa, poświęcił kilka obrazów z milenijnej galerii, o czym była już mowa.
Innym istotnym rysem ks. Hajdy jako duszpasterza był żywy kult Najświętszego Sakramentu. Procesjom teoforycznym nadawał proboszcz farski szczególnie podniosły charakter. Uroczystość Bożego Ciała zawsze szczerze radowała ks. Hajdę, który nigdy nie zrażał się zakazami władz, nie pozwalających na przejście procesji niektórymi ulicami. Kilkakrotnie w latach sześćdziesiątych nakładano na proboszcza kary grzywny za złamanie zakazu. Tłum wiernych pobożnie uczestniczących w barwnej i pięknej (bo uporządkowanej, na to zawsze ks. Hajda kładł ogromny nacisk) procesji, wspaniale ozdobiony kościół, kwietne dywany na ulicach, zapach brzózek, kadzidła i kwiatów, dźwięk dzwonków i orkiestry, śpiewy, a nade wszystko lśniąca w słońcu monstrancja – wszystko to tworzyło niepowtarzalną atmosferę eucharystycznego święta. Jako wielką łaskę Bożą należy traktować fakt, iż tradycja godnego obchodzenia Bożego Ciała trwa wciąż w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Raciborzu i w tysiącach parafii polskich.
Wartą odnotowania ciekawostką związaną z uroczystością Bożego Ciała w raciborskiej farze było sprawowanie w tym dniu uroczystej mszy świętej w intencji parafian, pochodzących z kresów wschodnich. Mogłoby się wydawać, że sprzyjało to rodzeniu się podziałów czy wręcz konfliktów etnicznych, tymczasem była to forma symbolicznego i aluzyjnego zwrócenia uwagi całej społeczności parafialnej na tragiczne nieraz losy rodzin polskich wypędzonych ze swoich domów przez władze sowieckie.
Dużą wagę przykładał ks. Hajda do adoracji Najświętszego Sakramentu i do wszystkich nabożeństw eucharystycznych. Niezwykle solennie na przykład odprawiane było każdego roku czterdziestogodzinne nabożeństwo, poprzedzające początek Wielkiego Postu.
Eksponował proboszcz Hajda kult Najświętszego Serca Pana Jezusa. Poranne msze święte w każdy pierwszy piątek miesiąca były zawsze niezwykle uroczyste, a nabożeństwa czerwcowe stały się ważnym składnikiem życia religijnego parafii.
Począwszy od listopada 1957 roku ks. Hajda wprowadził, a w zasadzie reaktywował istniejącą do 1945 roku formę kultu – czwartkowe nabożeństwa w kaplicy Ogrójca.
Wspomnieć wypada o dwóch wspaniałych teologicznie rozwiązaniach liturgicznych, wprowadzonych przez księdza dziekana Hajdę. Pierwszym z nich była monumentalna stajenka betlejemska, po raz pierwszy ustawiona na Boże Narodzenie 1949 roku. W roku 1967 nowe tło (kulisy, tak zwane „niebo”) namalował Ludwik Konarzewski. Urządzając tak wielką stajenkę, wyraźnie modyfikującą przestrzeń prezbiterium, wzorował się ksiądz Hajda na słynnej stajence z bazyliki w Katowicach-Panewnikach. Największa w Raciborzu dekoracja świąteczna od początku wzbudzała ogromne zainteresowanie.
Drugi pomysł to wykorzystanie kościoła Św. Jakuba jako przestrzeni liturgicznej, w której odbywały się wszystkie nabożeństwa Triduum Paschalnego. Kościół farny był w tych dniach zamknięty dla wiernych (odbywało się w nim generalne sprzątanie) i dopiero w Niedzielę Zmartwychwstania, wczesnym rankiem, bo po godz. 5.00, procesja rezurekcyjna wkraczała do pięknie ozdobionej i rozświetlonej świątyni parafialnej.
Ksiądz Jan Hajda, bardzo przywiązany do kultu świętych, pielęgnował nabożeństwa z czcią świętych połączone. Począwszy od 19 marca 1953 roku odprawiane były rokrocznie przy bocznym ołtarzu św. Józefa w południowej nawie msze św. w intencji cieśli i stolarzy. Na swoje nabożeństwa „barbórkowe” przybywali do kościoła farnego górnicy, w niektórych latach (na przykład w roku październikowego przełomu – 1956) w strojach galowych z orkiestrą górniczą. Również mieszkający w parafii kolejarze przeżywali swoje święto ku czci św. Katarzyny w kościele Wniebowzięcia NMP.
Nie zapomniał proboszcz raciborski o świętych i świątobliwych patronach miasta. Usiłował przywrócić kult legendarnego obrońcy Raciborza, świętego papieża Marcelego. Jego wizerunek został umieszczony między innymi na zawieszonym w Kaplicy Polskiej milenijnym obrazie-inskrypcji, natomiast 16 stycznia, w liturgiczne wspomnienie św. Marcelego, odprawiał ks. Hajda mszę świętą w intencji mieszkańców parafii i miasta. Być może brak konsekwencji w propagowaniu czci patrona Raciborza spowodował, że w czasach powojennych kult świętego papieża nie przybrał takich rozmiarów, jakie posiadał w dawniejszych dziesięcioleciach i stuleciach.
Wkrótce po przybyciu do Raciborza ks. Hajda rozpoczął starania o przywrócenie kultu świątobliwej księżniczki Eufemii (Ofki). Jeszcze w 1948 roku wydrukowane zostało drugie, poszerzone wydanie książki o Ofce pióra Konstantego Prusa (pierwsza edycja wyszła w roku 1910). Była to więc próba zapoznania zwłaszcza nowych parafian z postacią świątobliwej Piastówny, natomiast dochód ze sprzedaży egzemplarzy tej publikacji przeznaczony został na remont kościoła farnego.
W listopadzie 1951 roku, kiedy parafia, w związku z wizytą arcybiskupa Stefana Wyszyńskiego, przeżywała jeden z największych dni w swojej historii, ksiądz Hajda przywitał Dostojnego Gościa wierszem napisanym specjalnie na tę okazję. Brzmiał on zaś tak:
„Kochany Księże Prymasie!
Gdy wejdziesz do kościoła – tam po prawej stronie,
W kaplicy polskiej, spoczywa Ofka w koronie.
Po lewej obraz wielki: to Jej obłóczyny!
To Pani Raciborza, która za swe czyny,
Za święte życie, zalety i cnoty liczne,
Zdobyła sobie tu prawo do czci publicznej.
Ta cześć świętobliwej Ofki od wieków znana,
Po dziś dzień tu w Raciborzu jest zachowana.
Dlatego prosimy, by Kościoła włodarze
Świętobliwą Ofkę wynieśli na ołtarze!
Ciebie jako Prymasa raciborskiej ziemi
Prosimy o beatyfikację Eufemii!”
Pomińmy wielkodusznie pewne niezręczności stylistyczne i wersyfikacyjne, a nawet merytoryczne („Prymas raciborskiej ziemi”), a skoncentrujmy się na przesłaniu tej rymowanki powitalnej. Została ona w całości poświęcona świątobliwej Ofce, jej raciborskiemu kultowi i prośbie do Prymasa o przyczynienie się do sfinalizowania starań o beatyfikację tej pobożnej dominikanki. Świadczy to wymownie o randze, jaką nadawał ksiądz Hajda kultowi Eufemii od początku swego proboszczowania w Raciborzu. Przy okazji trzeba poświęcić choćby kilka słów intrygującemu fragmentowi owego wiersza. Otóż słowa: „tam (…) spoczywa Ofka w koronie” sugerują, że doczesne szczątki Eufemii wciąż znajdowały się w Kaplicy Polskiej, a przecież ks. Hajda doskonale wiedział (napisał bowiem nawet o tym własnoręcznie w kronice parafialnej), że spłonęły one, wraz z kryjącym je pięknym sarkofagiem oraz niemal całym wyposażeniem Kaplicy, w kwietniu 1945 roku. Czy zatem przytoczona fraza jest jedynie przykładem zastosowania „licencji poetyckiej”, czy może kryje się w niej jakaś nierozwikłana do dzisiaj tajemnica?
Latem 1952 roku, jak już wspomniałem wcześniej, zakopiański malarz Czesław Skawiński wykonał na zamówienie ks. Hajdy kopię, znajdującego się w klasztornym kościele Najświętszej Marii Panny Śnieżnej „Na Gródku” w Krakowie, portretu świątobliwej Ofki.
Najbardziej znaczącym przejawem kultu świątobliwej Ofki w Raciborzu w drugiej połowie XX wieku była obchodzona w 1959 roku uroczystość 600-lecia Jej śmierci, a więc urodzin dla nieba. Rocznica ta, poprzedzona misjami parafialnymi, przeprowadzonymi przez ojców oblatów z Łodzi, oraz połączona z poświęceniem odbudowanej wieży kościoła farnego, odbyła się 15 listopada z udziałem administratora apostolskiego ks. bpa Franciszka Jopa, który bardzo się zaangażował w przygotowanie raciborskiej uroczystości, ogłaszając specjalne orędzie, odczytywane w kościołach całej diecezji. Przed wygłoszeniem kazania biskup Jop odczytał z ambony kościoła farnego tekst błogosławieństwa papieża Jana XXIII dla księdza Jana Hajdy oraz wszystkich parafian w związku z 600. rocznicą śmierci świątobliwej Ofki. Po uroczystościach listopadowych ksiądz proboszcz zredagował obszerne z nich sprawozdanie i opublikował je w wiadomościach urzędowych Administracji Apostolskiej Śląska Opolskiego.
Ksiądz Jan, jak już kilkakrotnie podkreślałem, zdobył sławę nieprzeciętnego kaznodziei. Ambona była jego ulubionym miejscem w kościele. Wierni z wielką uwagą słuchali dosyć długich zazwyczaj kazań proboszcza, zawsze wygłaszanych (na kartce ks. Hajda zapisywał jedynie ogólny konspekt), mówionych donośnym głosem (mikrofony nie były mu potrzebne), przeplatanych licznymi egzemplami (przykładami kaznodziejskimi), dygresjami, a nierzadko również anegdotami i charakterystycznymi powiedzonkami. Ksiądz Hajda ubarwiał także własnymi komentarzami odczytywane z ambony listy pasterskie oraz komunikaty z kolejnych posiedzeń Episkopatu Polski. Nawet ogłoszenia parafialne przedstawiał w taki sposób, że stawały się popisami oratorskimi. Szczególną popularnością u wiernych, nie tylko z parafii Wniebowzięcia, cieszyły się, jak już wspomniałem, kazania maryjne, wygłaszane podczas nabożeństw majowych, a także te kazania, które głosił ks. Hajda w wieczory sylwestrowe. W ostatnim dniu roku kalendarzowego kościół farny pękał w szwach, bowiem ks. Hajda przedstawiał wówczas, okraszone atrakcyjnymi dygresjami, sprawozdania z rocznej działalności duszpasterskiej. Do świątyni przybywały licznie osoby w strojach balowych, pragnące przed zabawą wysłuchać przemówienia swego proboszcza.
Ksiądz Hajda dobrze znał mieszkańców parafii, interesował się ich problemami, doradzał w ciężkich chwilach, dla wielu z nich był niezrównanym spowiednikiem, wspierał, podnosił na duchu, ale też potrafił skarcić, wygłosić reprymendę, kiedy uznał, że ktoś zbacza z Bożej drogi. Jednoznacznie prezentował antykomunistyczne poglądy. Nie bał się konfliktów z władzą, przeciwnie, dawał zawsze świadectwo niezłomności i heroizmu. A konfliktów nie brakowało, szczególnie w latach sześćdziesiątych. Nakładano grzywny, zajmowano meble na plebanii, wzywano proboszcza na rozmowy, atakowano bezpardonowo w prasie lokalnej, funkcjonariusze UB (potem SB) przychodzili służbowo na nabożeństwa, aby nagrywać kazania ks. Hajdy itp. Potrafił on jednak zawsze oddzielić człowieka od jego poglądów. Ostro potępiał ruch tak zwanym księży-patriotów, ale znane są przypadki wyciągania przez niego pomocnej ręki do konfratrów złamanych przez komunistyczny aparat.
W pracy duszpasterskiej wspomagali księdza Hajdę księża wikariusze, których w ciągu dwudziestu pięciu lat przewinęło się przez raciborska parafię wielu. Zdecydowana większość z nich po latach wspomina księdza Jana ciepło i życzliwie.
Jednym z wymiernych owoców duchowej posługi księdza dziekana są kapłani, którzy wyszli spod jego ręki. Zawsze zachęcał parafian do modlitwy o nowe powołania kapłańskie. Wyjątkowa troska o grupę ministrantów także wynikała z pragnienia przyciągnięcia do kapłaństwa jak największej liczby młodych ludzi. Oto nazwiska księży, którzy wyszli z parafii Wniebowzięcia Najświętszej Panny w Raciborzu w okresie proboszczowania ks. Hajdy:
– ks. Antoni Mokrzycki SJ (prymicje odbyły się 5.08.1956 roku)
– ks. Jerzy Pius Konieczny (msza św. prymicyjna – 30.06.1957 roku)
– ks. Piotr Kosmol (prymicje – 2.07.1961 roku)
– ks. Kazimierz Czajka (prymicje – 7.05.1972 roku)
– ks. Bernard Kussy (prymicje – czerwiec 1974 roku, ksiądz Hajda nie był już wówczas proboszczem, ale ks. Kussy jest jego wychowankiem).
Miał ks. Hajda wielu serdecznych przyjaciół, zarówno wśród duchowieństwa Raciborza i okolic, jak i ludzi świeckich. Był duszą towarzystwa w trakcie spotkań przy stole z konfratrami i osobami spoza duchowieństwa, tryskał dobrym humorem, prezentował swoje wiersze okolicznościowe i satyryczne (niektóre z nich są całkiem udane). Posiadał także, jak każda wyrazista postać, antagonistów, a nawet zaprzysięgłych wrogów. Szczególną awersję czuły do niego osoby w taki czy inny sposób powiązane z ateistyczną władzą, gdyż nie szczędził proboszcz ostrych słów wobec najróżniejszych przejawów walki z Kościołem przez tę władzę na szczeblu lokalnym prowadzonej.
Na czas sprawowania przez ks. dziekana Jana Hajdę urzędu proboszczowskiego w Raciborzu przypadło jedno z najważniejszych wydarzeń w najnowszych dziejach Kościoła – Sobór Watykański II (1962-1965). Od samego początku obrad soborowych ks. Jan był życzliwie do nich ustosunkowany. Włączył parafię do zainicjowanych przez kard. Wyszyńskiego czuwań w intencji soboru (za co otrzymał zresztą osobiste podziękowania od Prymasa). Jednak niektóre postanowienia Vaticanum secundum (a może raczej ich realizacja, zwłaszcza w krajach zachodnich) zasmuciły głęboko raciborskiego proboszcza, bardzo przywiązanego do tradycyjnego rytu trydenckiego. Nie potrafił pogodzić się z reformą liturgiczną, bolał nad eliminacją języka łacińskiego z liturgii i z życia Kościoła w ogóle, nie rozumiał wprowadzenia ołtarza versus populi, nie zgodził się na odprawianie mszy świętej przy ołtarzu soborowym do końca swego proboszczowania w parafii Wniebowzięcia. Nie chciał ograniczać eucharystycznych nabożeństw (warto przypomnieć, że w czasach przedsoborowych bardzo często msze święte kończyły się wystawieniem Najświętszego Sakramentu i błogosławieństwem sakramentalnym). Sarkał na takie nowinki, jak muzyka gitarowa w świątyni podczas mszy i innych nabożeństw. Nie był przekonany do koncelebrowanych mszy świętych, jak długo na to pozwalały przepisy liturgiczne, proponował księżom-gościom sprawowanie Najświętszej Ofiary przy bocznych ołtarzach (tak zwane msze ciche), uważał bowiem, że wszystkie składniki wnętrza świątyni powinny „żyć”.
31 października 1955 roku ksiądz Hajda przewodniczył uroczystościom z okazji 750-lecia kościoła farnego. Nie był to wprawdzie czas sprzyjający świętowaniu (ze względu na okoliczności polityczne), jednak proboszcz potrafił tę znaczący jubileusz parafialnej świątyni godnie upamiętnić.
W Raciborzu przeżywał ks. dziekan Hajda kilka własnych znaczących jubileuszy. Chyba najważniejszym z nich było 25-lecie kapłaństwa, obchodzone 26 czerwca 1963 roku. Uroczystość zaszczycili swoją obecnością: arcybiskup wrocławski Bolesław Kominek, sufragan katowicki, ks. bp Juliusz Bieniek oraz czterdziestu księży z prałatem Wodarzem z Pawłowa na czele. Przyszły kardynał wygłosił okolicznościowe kazanie.
Natomiast 9 września 1973 roku, kiedy dekret biskupi, na mocy którego ks. Hajda przestał być proboszczem raciborskim, był już podpisany, odbył się obchód 25-lecia służby kapłańskiej ks. dziekana w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Raciborzu. Było to w istocie pożegnanie księdza Hajdy z parafią. Wierni, którzy tłumnie przybyli do świątyni, wysłuchali przemowy Jubilata, łamiącym się ze wzruszenia głosem dziękującego Bogu i parafianom za wszelkie dobro doznane w czasie 25 lat pracy duszpasterskiej w Raciborzu.
Wkrótce po tym jubileuszu ksiądz Hajda został oficjalnie odwołany z funkcji proboszcza. Rządy parafią przejął ks. Herbert Hlubek, jednak ks. dziekan nie rozstawał się jeszcze z Raciborzem – do późnej jesieni roku następnego miał status rezydenta. W grudniu 1974 roku, po mianowaniu proboszczem raciborskim ks. Stefana Pieczkę, ks. Jan przeszedł na emeryturę i pozostawał na niej do 1978 roku, kiedy to nowy ordynariusz opolski, ks. biskup Alfons Nossol, mianował go proboszczem parafii Trójcy Świętej w Bierawie. Pełnił tam owocną posługę duszpasterską (między innymi rozpoczął i niemal doprowadził do końca budowę nowego kościoła filialnego w Lubieszowie) aż do roku 1986, gdy po krótkiej chorobie zmarł w kędzierzyńskim szpitalu 11 marca. Miejsce spoczynku znalazł długoletni raciborski proboszcz na przykościelnym cmentarzu w Bierawie.
Ksiądz Jan był oddany Maryi do końca. Znamienne są ostatnie słowa zapisane jego ręką w kronice raciborskiej parafii: „Niech nam błogosławi i sprzyja Z Swym Synem Panna Maryja! O Maryjo, Wspomożenie Wiernych – módl się za nami!”.
Ostatnia inwestycja, której realizacji podjął się ks. Hajda w swoim pracowitym życiu kapłańskim – kościół filialny w Lubieszewie – otrzymała patronat maryjny: z inicjatywy księdza dziekana Jana Hajdy świątynia nosi wezwanie Matki Boskiej Wspomożenia Wiernych.
Dr Janusz Nowak