– Tak będzie z każdym, kto wkroczy do naszej sowieckiej ojczyzny – namalowane na ścianie ostrzeżenie odczytały polskie władze, kiedy w czerwcu 1945 r. przejęły z rąk Rosjan rozkradzioną i zdewastowaną fabrykę Siemens Plania Werke Ratibor. Na zdj. zniszczone dawne zakłady Siemens Plania Werke, po wojnie ZEW na wysokości ul. Szkolnej. Widoczna na zdjęciu kapliczka istnieje do dziś.
W 1945 r. Racibórz przeżył to, co teraz dzieje się w ukraińskim Mariupolu. Komunistyczna polska propaganda budowała i pielęgnowała mit bohaterskiego wyzwolenia miasta przez Sowietów, a miejscowi działacze PZPR, w latach 90. już jako SLD, składali kwiaty pod pomnikiem na cmentarzu żołnierzy sowieckich w dawnym parku Domsa. Przez ponad czterdzieści lat nie wspominano o grabieżach i zbrodniach. Po 1989 r. temat zagościł w lokalnej literaturze.
W 1944 roku nazwa Ратибор (pol. Racibórz, niem. Ratibor) wielokrotnie wybrzmiewała w ponurych komnatach Kremla. Stalin miał kilka powodów, by zwrócić uwagę na górnośląskie miasto, wówczas w granicach III Rzeszy.
Obok Breslau (Wrocław), Oppeln (Opole) czy Glogau (Głogów) miało być podniesione do rangi twierdzy (Festung Ratibor), broniącej dostępu do Bramy Morawskiej i zagłębia ostrawskiego.
W rozsianych po Raciborzu i okolicach składach, m.in. w synagodze przy Szewskiej czy dawnej cygarowni w Pawłowie, Einsatzstab Reichsleiter Rosenberg (ERR) zgromadził tony archiwaliów i książek zrabowanych na terenie ZSRR. Niemcy zwieźli nad górną Odrę kompletne archiwum partyjne z rejonu smoleńskiego (1500 metrów bieżących akt zajmujących pięć wagonów towarowych), archiwalia z Dniepropietrowska oraz z Kijowa, dotyczące prób powołania niezależnego państwa ukraińskiego (1917-1923). Do tego książki z carskich pałaców na przedmieściach ówczesnego Leningradu (Petersburga). Lista obrabowanych miejsc, na terenie Rosji Sowieckiej i na zachodzie Europy jest znacznie dłuższa.
Składnica zrabowanych przez Niemców książek w Raciborzu, fot. Yad Vashem
Zlokalizowane w klasztorze franciszkańskim na Płoni centrum ERR prowadziło badania nad komunizmem, wolnomularstwem i tzw. kwestią żydowską, fot. Yad Vashem
W zwiezionych do Raciborza zbiorach zachodnich, głównie z Francji, znajdowała się biblioteka Borysa Lifszyca (Boris Souvarine, 1895-1984), francuskiego dziennikarza o żydowskich korzeniach, historyka ZSRR i eseisty pochodzenia ukraińskiego, zarazem komunisty, jednego z pierwszych wielkich krytyków stalinizmu. Spod jego pióra wyszła drukowana do dziś biografia Józefa Stalina (1935). Lifszyc uważał go za zdrajcę. – Bolszewicka Rosja to kraj absolutnego kłamstwa – pisał.
Z końcem 1944 roku Niemcy szykowali się do ewakuacji około dwóch milionów książek zwiezionych do Raciborza. Sowieci doskonale o tym wiedzieli, podobnie jak o cennym wyposażeniu raciborskich fabryk, przede wszystkim wspomnianego zakładu spółki Siemens Plania Werke (po wojnie ZEW), włączonej do niemieckiego programu budowy bomby atomowej.
Raciborskie zakłady Hegenscheidta od sierpnia 1940 roku, na mocy zarządzenia Oberkommando der Wehrmacht (OKW) feldmarszałka Wilhelma Keitla, weszły do U-Boots-Programm, produkując części do silników okrętowych typu Diesel F 46. Fabryka i odlewnia w Kuźni Raciborskiej powiązane były natomiast z produkcją dla Luftwaffe Hermanna Göringa. Dostarczały podzespoły do silników samolotowych.
Sowieci mieli nadzieję zająć Racibórz na przełomie stycznia/lutego 1945 r., w ramach operacji wiślańsko-odrzańskiej. Armia Czerwona zajęła wówczas prawobrzeżne obszary powiatu raciborskiego, zdobyła lewobrzeżne przyczółki, ale nie zdołała zdobyć dobrze bronionego Raciborza. Stało się to dopiero 31 marca podczas operacji opolskiej. Niemcy nie bronili już wtedy miasta. Wycofali się na pozycje na linii Cyny (Psiny), broniąc dostępu do zagłębia ostrawskiego.
Dyplom z okazji zdobycia m. Raciborza
Od 31 marca do 8 maja 1945 r. niepodzielną władzę w mieście sprawował komendant radziecki. Jego siedzibą był poniemiecki urząd ds. prehistorii Górnego Śląska (zajmujący część budynku zakładu dla głuchych Landesamt für Vorgeschichte Oberschlesiens) przy obecnej ul. Wojska Polskiego, po wojnie generalissimusa Józefa Stalina.
Jako „trofiejnyj gorod” (miasto zdobyczne) III Rzeszy, Racibórz stał się areną grabieży i dewastacji. Świadkami byli nieliczni, pozostali mieszkańcy oraz członkowie polskich grup operacyjnych przygotowujących się do przejęcia władzy w mieście. Celem sowieckiej soldateski było wyposażenie mieszkań i domów, głównie zegarki i alkohol. Zorganizowane wywózki dotyczyły wyposażenia fabryk, dzieł sztuki (łupem padła słynna monstrancja z Raciborza), zboża i zwierząt hodowlanych. Dochodziło do licznych gwałtów i zbrodni na ludności cywilnej. Najgłośniejszy był mord na Płoni, gdzie w piwnicy istniejącej do dziś kamienicy przy ul. Rybnickiej rozstrzelano grupę mieszkańców Płoni.
Sowieci na Rynku w Raciborzu, kwiecień 1945
Istniejący do dziś budynek przy ul. Rybnickiej, gdzie w 1945 r. Sowieci dokonali zbiorowej egzekucji, ofiary spoczęły na cmentarzu przy ul. Adamczyka, źródło fot. Racibórz wczoraj i dziś/FB, dn. edycja 4.04.2020/Magdalena Maria Paluch
– Wielu pijanych Rosjan gwałciło kobiety w obecności dzieci. Były to różne sceny, które potem dzieci w szkole omawiały i na swój dziecinny sposób komentowały. Zdarzało się, że niektórzy starsi chłopcy próbowali sceny te naśladować. Wojna spowodowała nie tylko spustoszenia materialne, ale i psychiczne – wspomina nieżyjący już Henryk Swoboda, naoczny świadek tamtych wydarzeń.
W styczniu 1945 r. ofiarami rosyjskich żołnierzy były siostry Erna i Uszula Wieczorek z Kuźni Raciborskiej. – Zostały kilkakrotnie zgwałcone przez radzieckich żołnierzy, a potem bestialsko zamordowane. Miało to miejsce 30 stycznia 1945 r. Wieść o tej strasznej zbrodni szybko rozniosła się po całej wiosce. Ojciec tych dziewczyn, Paul Wieczorek, zawiózł na wózku zwłoki swych córek na cmentarz i tam je pochował. Świadkiem tego była Urschula Prokop, która widziała jak wiózł on ten ciężki wózek, pochylony, smutny, bez niczyjej pomocy. Paul Wieczorek nie wrócił już z cmentarza do domu i do dnia dzisiejszego nie wiadomo, co się z nim stało – wspomina Róża Choroba z domu Mazur w szkicu pt. Moje przeżycia z końca wojny 1945 r., publikowanego w monografii Kuźni Raciborskiej.
Zachowane w archiwach raporty sytuacyjne polskich grup operacyjnych w Raciborzu i powiecie pełne są – ostrożnych w tonie – doniesień o sowieckich dwastacjach, grabieżach i zaganianiu miejscowej ludności do pracy. Podszyte bezsilnością skargi nie milkną już po utworzeniu polskich ośrodków władzy. Przewijają się w dokumentach do 1946 r.
2 sierpnia 1945 r. zarząd gminy w Krawarzu Polskim (Krowiarki), alarmował Starostwo, że „Rosjanie ponownie zajęli tamtejszy zamek, niszczą i kradną wszystko, co jeszcze w nim zostało”. 26 lipca 1945 r. starosta w poufnym piśmie do Urzędu Gminnego w Rudniku poleca, by obserwować Rosjan chcących – jak wynikało z jego informacji – zdemontować i wywieźć maszyny i urządzenia z gorzelni w majątku Rudnik. Rosjanie kradli zwierzęta hodowlane, latem pod osłoną nocy kosili i zabierali zboże z pól. 12 grudnia 1945 r. leśniczy z Kuźni Raciborskiej skarżył staroście, że Rosjanie pilnujący składów amunicji w lasach rudzkich strzelają do zwierzyny z broni maszynowej, co może spowodować jej całkowite wybicie.
Działania Sowietów były reakcją na zbrodnie, jakich dopuścili się na terenie ZSRR Niemcy, oraz poniesione straty wojenne. Niszczono jednak miasta, które miały przypaść Polsce. Racibórz jest jednym z przykładów.
– Były zimne wówczas pierwsze dni kwietnia. Kiedy wychodziliśmy jeszcze nie padało. Na górce przed Miedonią przez kolumnę przebiegł szmer. Jak na komendę wszyscy się odwrócili. Miasto płonęło. Najpierw śródmieście, potem ogień przesuwał się promieniście coraz dalej. Spłonął też i nasz dom. Zostaliśmy wyzwoleni. Dosłownie z wszystkiego. Zostało nam to, co mieliśmy na sobie – tak celowe podpalenie miasta przez Rosjan wspomina Henryk Swoboda. – Kamienice podpalane celowo od piwnic, płonęły doszczętnie całymi kwartałami ulic – opisywał świadek Herbert Hupka.
Podpaleniu – wedle pobieżnych szacunków – miał ulec około 80 proc. zabudowy śródmieścia. Zachowano obiekty przydatne dla komunistycznej dyktatury (sądy, więzienie, koszary) oraz zlokalizowaną blisko nich zabudowę.
Zachowała się seria zdjęć raciborskiej fabryki spółki Siemens Plania Werke, po wojnie ZEW-u. Widoczny jest na nich Arkadiusz Bożek, od sierpnia 1945 r. II wicewojewoda śląsko-dąbrowski, znany działacz polski z podraciborskich Markowic. Sowieci przekazali zakład władzom polskim niecałe dwa miesiące wcześniej, 24 czerwca. – Rozmiarów zniszczeń wojennych w Planiawerke nie są w stanie odzwierciedlić żadne statystyki liczbowe mimo że określa się je nawet w granicach 50-60 proc. w zakresie budynków i do 100 proc. w zakresie maszyn i urządzeń – pisał w 1988 r. Seweryn Molenda (Zakłady Elektrod Węglowych im. 1 Maja). – Właściwie to w chwili przejęcia fabryka nie istniała – wspominał cytowany przez Molendę Henryk Szewczyk. Dość precyzyjne raporty nie wzmiankują jednak przyczyn tak dużych zniszczeń.
Odpowiedzi udziela archiwalne zdjęcie poniżej, ZEW maj 1946 (?), zbiory wyd. WAW
Urządzenia, w tym kluczowe dla działania fabryki prasy, wywieziono do ZSRR. Miano je odnaleźć na terenie jednej ze stacji kolejowych. Po uzyskaniu zgody Sowietów, przywieziono je z powrotem do Raciborza i zamontowano w halach. Część mniejszych urządzeń ukryli pracownicy i zwrócili w chwili przejęcia zakładu przez Polaków. Zakład uroczyście uruchomiono 29 maja 1946 roku. 15 maja wyprodukowano pierwszą po wojnie elektrodę.
Grzegorz Wawoczny