Prawdziwy przebieg bitwy nad Olzą 23 maja 1921 roku

Prawdziwy przebieg bitwy nad Olzą 23 maja 1921 roku

O bitwie nad Olzą z 23 maja 1921 roku wspomina się zawsze, gdy w Raciborzu mowa jest o powstaniach śląskich. Bitwa ta jest przedstawiana jako największy sukces bojowy powstańców na odcinku frontu nad górną Odrą. Opisy bitwy są typowo polskie – pomieszanie pobitewnej propagandowej euforii z fragmentami przebiegu starcia, które pokazywały powstańców jako bohaterów. Te „mniej bohaterskie” części zwyczajnie pomijano. Na takim, a nie innym opisie bitwy nad Olzą zaważyły pobitewne relacje zamieszczone w powstańczej gazecie „Powstaniec”, powielane przez inne polskie gazety na Górnym Śląsku. Przekazów tych nigdy nie skorygowano. Biorący udział w tej bitwie powtarzali później, we wspomnieniach, prawie słowo w słowo to, co napisały gazety.

29 maja „Powstaniec“ pisał, że „ludność napadnięta została przez niemieckich stosstrupplerów i cywilną Reichswehrę, którzy przybyli pociągiem pancernym oznakowanym polskim sztandarem. Niespodziewanie z pociągu wysypali się niemieccy i czescy żołdacy, którzy, jak skarżą się ludzie z napadniętych wiosek, „nie zważając, czy to Polak, czy Niemiec, zaczęli plądrować, znęcać się nad dziećmi kolbami, gwałcić osoby płci żeńskiej, nawet mordować w bestialski sposób. Konie i cały dorobek ciężkiej pracy naszej, został nam zrabowany” (ten fragment z cytatem z „Powstańca” zaczerpnąłem z artykułu „Od bitwy olzańskiej do bitwy o Górę św. Anny” Józefa Kolarczyka z 2016 roku). I taka wersja wydarzeń obowiązywała później w publikacjach i wspomnieniach powstańców. Przeglądałem niejedną polską gazetę z okresu powstania i konfrontując to, co tam można przeczytać, z dzisiejszym stanem wiedzy, muszę przyznać, że w tych gazetach większość informacji to były wymysły, przeinaczenia i kłamstwa. Podobnie jest z relacjami prasowymi o bitwie nad Olzą. Niestety, nadal są tacy historycy czy publicyści, którzy uważają, że te gazety przedstawiły prawdziwą wersję wydarzeń.

W Raciborzu o przebiegu bitwy można się czegoś dowiedzieć z dwóch publikacji. Z broszurki „Trzecie Powstanie Śląskie na Ziemi Raciborskiej” z 1962 roku i z publikacji „Nad Odrą, Olzą i Bierawką podczas III powstania śląskiego” z 1995 roku.

W dotychczasowych opisach bitwy polscy historycy i publicyści „nie zająknęli się” co do tego z jakimi jednostkami Selbstschutzu walczyli powstańcy w tej bitwie. Podaje się najczęściej, że z Niemcami albo z Selbstschultzem, albo też z Freikorpsem. Ta broszurka z 1962 roku podaje np., że w bitwie brał udział po stronie niemieckiej raciborski Selbstschutz (to się zgadza), Freikorps „Oberland” (totalna bzdura, „Oberland” walczył wtedy na Górze Św. Anny) i że walczyły tam jakieś „Krawaki”. Przy tych „Krawakach” zachodziłem w głowę, o kogo może chodzić. W końcu znalazłem, że „Krawaki” to „śląska grupa etnograficzna ludności polskiej zamieszkująca tereny nad górną Odrą, w okolicach Raciborza (razem z grupą Raciborzan)” (cytat za Wikipedią). Czyli że powstańcy walczyli z oddziałami złożonymi z miejscowej ludności, w większości polskiego pochodzenia. Gdyby autorzy broszurki musieli wyjaśnić, kto to były te „Krawaki”, to chyba mieliby poważny problem. Musieliby przyznać, że po stronie niemieckiej walczyli Ślązacy polskiego pochodzenia.

Kto dowodził wojskami w tej bitwie?

Gdy generał Höfer 19 maja obejmował funkcję głównodowodzącego siłami Selbstschutzu, nieformalnym przywódcą był generał von Hülsen. Formalnie był on tylko dowódcą grupy „Süd” Selbstschutzu, ale dowódcy innych odcinków frontu i szefowie Freikorpsów respektowali jego zdanie i wyższy stopień wojskowy. To jego sztab w Polskiej Cerekwi przygotowywał ofensywę na Górę Św. Anny, która musiała być skoordynowana z działaniami na innych odcinkach frontu. Także współpraca z centralą we Wrocławiu i sztabem „Civil Formationen” w Głogówku układała się dobrze i spodziewano się, że to generał von Hülsen zostanie głównodowodzącym całości sił Selbstschutzu. Tymczasem jego kandydatury nie akceptował „Komitet Śląski”, a zwłaszcza ksiądz Carl Ulitzka. Kandydat Ulitzki generał Höfer uzyskał akceptację rządu kanclerza Wirtha i centrali we Wrocławiu. Objęcie funkcji głównodowodzącego przez generała Höfera odbyło się w trochę dziwnych okolicznościach. Gdy 19 maja obejmował to stanowisko, we Wrocławiu nikt nie poinformował go, że na noc z 20 na 21 maja przewidziana jest ofensywa na Górze Św. Anny. W drodze do Głogówka dowiedział się o planowanej ofensywie i udał się do Krapkowic. Tam chciał, żeby wstrzymano całe przedsięwzięcie. Jednak było już na to za późno, wszystkie oddziały były na pozycjach i generał Höfer musiał zaakceptować ofensywę na Górze Św. Anny.

Po tym pierwszym starciu z generałem von Hülsenem dalsze stosunki dowódców Selbstschutzu i generała Höfera były raczej zdystansowane. Generałowi Höferowi miano za złe, że objął to stanowisko „z namaszczenia” znienawidzonego kanclerza Wirtha (za zaakceptowanie horrendalnych reparacji wojennych). Generałowi Höferowi nie pozostało nic innego, jak zająć się organizacją sztabu i przygotowaniami do reorganizacji całego frontu Selbstschutz. Zdaje się też, że w pierwszych dniach na stanowisku głównodowodzącego jego uwagę od spraw frontowych odwracali także politycy z księdzem Ulitzka na czele, którzy wybrali Głogówek na siedzibę władz cywilnych (24 maja w Głogówku powstała „Rada Dwunastu”). Sztab generała von Hülsena, który przeniósł się 22 maja na Górę Św. Anny, nie poinformował generała Höfera o przedsięwzięciu, które miało odciążyć front na Annabergu, pozorowanym ataku na pozycje powstańcze nad górną Odrą zaplanowanym na 23 maja. Stąd późniejsza opinia generała Höfera o samowolnym, bez jego zgody ataku na mosty nad Odrą.

W polskich publikacjach pojawiają się jako dowodzący w bitwie nad Olzą generał Höfer albo generał von Hülsen. Mieli oni dowodzić w tej bitwie osobiście, co jednak było niemożliwe. Pierwszy w ogóle nie wiedział, że taki atak jest planowany, a drugi dowodził w bitwie o Górę Św. Anny i 23 maja znajdował się w sztabie na Annabergu. Po stronie niemieckiej odpowiedzialnym za atak 23 maja był prawdopodobnie podpułkownik Grüner.

Także po stronie polskiej mam wątpliwości co do osoby dowodzącej wojskami powstańczymi. Najczęściej jako dowódcę podaje się podpułkownika Bronisława Sikorskiego ps. Cietrzew, który był dowódcą grupy „Południe”. Jego sztab znajdował się w Wodzisławiu (przeniesiony tam z Rud Raciborskich). Jednak 23 maja rano znajdował się on nie w Wodzisławiu, a w Sławięcicach, w sztabie grupy „Wschód” i do Wodzisławia wrócił dopiero koło południa, gdy bitwa była już praktycznie rozstrzygnięta. Jego zastępcy, podporucznika Mikołaja Witczaka, też nie było w sztabie. Leżał chory w domu, w Jastrzębiu.

Dlaczego doszło do bitwy nad Olzą?

Dlaczego w ogóle doszło do ataku na mosty? Po rozpoczęciu ofensywy na Górze Św. Anny zakładano, że dowództwo powstańcze zacznie ściągać posiłki ze spokojnych odcinków frontu, gdzie nie spodziewano się ataku Selbstschutzu. Jedyne rezerwy, jakie posiadali powstańcy, to były kompanie zakwaterowane na tyłach linii odcinka raciborskiego. Planowano, że część pułku raciborskiego i pułku rybnickiego zostanie przesunięta do Kędzierzyna. Już 21 maja do Raszowej przesunięto batalion pułku żorskiego, który był do tej pory na odcinku raciborskim.

Plan operacyjny generała von Hülsena przewidział taką sytuację. Zaplanowano pozorowany atak na odcinku z mostami przez Odrę. Nie planowano jakiegoś spektakularnego zwycięstwa ani przełamania frontu. Świadczy o tym fakt, że w ataku wziął udział tylko jeden batalion i dwie kompanie drugiego batalionu. Takimi siłami nie przeprowadza się ofensywy. W bitwie brała też udział zbieranina słabo przeszkolonych „Krawaków”, a nie doborowe oddziały Freikorpsów. To kolejny dowód na to, że bitwa ta miała jedynie narobić zamieszania na tym odcinku frontu i odwieść dowództwo powstańcze od planów przerzucenia posiłków z powiatu rybnickiego do rejonu Kędzierzyna.

Atak miał też „dać do zrozumienia” dowództwu powstańczemu, że Selbstschutz planuje ofensywę w kierunku na Rybnik. Dziwnym zbiegiem okoliczności w trakcie bitwy w ręce powstańców wpadły plany tej operacji i zajęcia Rybnika. Na odcinku pułku raciborskiego w pobitewnym raporcie z 25 maja wspomniany jest jakiś zabity niemiecki porucznik Imiolek, z tym że na listach poległych członków Selbstschutzu nie ma takiego nazwiska. W publikacji „Nad Odrą, Olzą i Bierawką w czasie III powstania śląskiego” nosi on nazwisko „von Thoulsen”. Takiego nazwiska też nie ma na listach poległych Selbstschutzu. Wygląda to na podrzucenie dokumentów przez niemiecki wywiad. (Listy poległych członków Selbstschutzu znajdują się w publikacji „Deutsche Soldaten. Vom Frontheer und Freikorps über die Reichswehr zur neuen Wehrmacht“ Hansa Rodena, Leipzig 1935).

W polskich publikacjach pojawia się informacja o jakimś dwudniowym intensywnym ostrzale pozycji powstańczych na odcinku raciborskim w dniach 21 i 22 maja. Dziwne, ale w raportach powstańczych nie ma żadnej wzmianki o czymś takim. Na całym odcinku raciborskim od 19 maja panował względny spokój. Ostrzeliwano pozycje powstańcze, ale nie był to jakiś intensywny ogień. Nie mogło być też mowy o ostrzale artyleryjskim, bo na całym odcinku raciborskim na stanowiskach bojowych nie było ani jednego działa niemieckiego. Raporty donosiły o przygotowaniach do przeprawy przez Odrę na odcinku I batalionu pułku raciborskiego naprzeciwko Turzy. Natomiast na odcinku, gdzie doszło do bitwy nad Olzą, nie zauważono żadnych przygotowań do ataku na mosty.

Atak na mosty przez Odrę: drogowy Krzyżanowice – Buków, drogowy koło wsi Olza i kolejowy na północ od mostu drogowego koło wsi Olza zaplanowano na noc z 22 na 23 maja. 23 maja to była niedziela. Spodziewano się, że pozycje powstańcze mogą być słabo obsadzone i posterunki mało czujne. I tak było faktycznie. Na stanowiskach nie było 1/4 powstańców, którzy mieli służbę na pozycjach nad Odrą i przy mostach. W chwili ataku większość powstańców spała, wielu było w domach i wielu było zmęczonych po udziale w zabawach urządzanych w sobotę we wsiach, w których byli zakwaterowani. Tym większe było zaskoczenie i konsternacja powstańców, gdy w porannej mgle na moście kolejowym pojawił się pociąg pancerny „Bruno”.

Liczebność sił Selbstschutzu i powstańczych biorących udział w bitwie

Zanim rozpocznę opis przebiegu bitwy muszę wspomnieć, ilu to członków Selbstschutzu brało udział w tej bitwie i ilu powstańców. Najczęściej powtarza się za powstańczą propagandą, że „Niemcy mieli ogromną przewagę”, miało być ich „do 3 tys. ludzi”. Co innego można znaleźć w raportach i meldunkach powstańczych. Jest w nich mowa o „300” albo „kilkaset chłopa”. W propagandzie z 300 zrobiono 3000. W niemieckich wzmiankach o bitwie nad Olzą nie ma żadnych konkretnych liczb. Podają jedynie, że w bitwie brał udział batalion „Werner” wzmocniony 200 ludźmi z batalionu „Kosch”. Batalion „Werner” miał liczyć ok. 600 ludzi, ale w jedynym niemieckim opisie bitwy nad Olzą zawartym w książce z 1922 roku Hermanna Katsch „Der Oberschlesische Selbstschutz(O/S.S.S.) im dritten Polenaufstande”, podano, że z batalionu „Werner” w ataku na mosty na Odrze między Zabełkowem i wsią Olza brały udział tylko trzy kompanie. Dowodzili nimi porucznik Retzlaff, podporucznik Bötzer i podporucznik Kocher.

Niejasne pozostaje gdzie w tej bitwie brały udział dwie kompanie batalionu „Kosch”. W polskich i niemieckich opisach bitwy mowa jest tylko o ataku na mosty kolejowy i drogowy na Odrze między Zabełkowem i wsią Olza. Jednak z późniejszego przebiegu bitwy trzeba przyjąć, że także most Krzyżanowice – Buków został zdobyty przez Selbstschutz. Ten most zdobywały właśnie te dwie kompanie batalionu „Kosch”. Gdy mowa jest o kompaniach Selbstschutz trzeba wspomnieć, że były to „Hundertschaft-y”, czyli oddziały liczące po 100 ludzi. Wychodzi na to, że w bitwie nad Olzą po stronie Selbstschutzu walczyło 500 ludzi plus obsada pociągu pancernego „Bruno”. O „olbrzymiej przewadze” Niemców nie mogło być zatem mowy.

W początkowej fazie bitwy siły był raczej wyrównane, choć po stronie Selbstschutzu był element zaskoczenia. Na mostach między Zabełkowem i wsią Olza atakujący Selbstschutz posiadał przewagę liczebną, natomiast w rejonie mostu Krzyżanowice – Buków siły były wyrównane. W trakcie bitwy, gdy powstańcy ściągnęli posiłki, stosunek sił uległ radykalnej zmianie na ich korzyść. W bitwie brał udział prawie cały pułk wodzisławski (za wyjątkiem dwóch kompanii), 8 kompanii pułku raciborskiego, kompania sztabowa z Wodzisławia oraz batalion zapasowy dowództwa grupy „Południe” z Rybnika. W bitwie nad Olzą wzięło udział ok. 2000 powstańców. Nie brał w niej udziału ani jeden oddział pułku rybnickiego, a więc jakiś „baon zapasowy 1 pułku rybnickiego” nie mógł 23 maja dotrzeć do Zabełkowa (napis na pomniku w Zabełkowie, pułk rybnicki posiadał batalion zapasowy, ale ten był w Żorach a nie w Rybniku).

Rozmieszczenie wojsk powstańczych przed bitwą

W początkowej części bitwy atakujące dwa mosty trzy setki piechoty batalionu „Werner” i pociąg pancerny miały przed sobą pojedyncze kompanie III batalionu pułku wodzisławskiego (3 pp), które na dodatek były w niepełnym składzie na zajmowanych pozycjach (według późniejszego dochodzenia zarządzonego przez generała broni Stanisława Szeptyckiego, na pozycjach nie było ok. 1/4 powstańców). Kompania mająca służbę na mostach miała liczyć tylko 70 ludzi. Niejasne jest, która to była kompania. Paweł Porwoł z Wodzisławia w referacie „Pułk wodzisławski w III powstaniu śląskim” ( [w] „Nad Odrą, Olzą i Bierawką podczas III powstania śląskiego.”; Bytom 1995), podaje że była to 7 kompania (inne polskie publikacje podają to samo). Od 18 maja na pozycjach z mostami koło wsi Olza znajdował się III batalion składający się z kompanii 9 , 10, 11 i 12 (nie ma tu kompanii z numerem 7). III batalion zluzował tu część I batalionu, który przeszedł do rezerwy w Pszowie. 21 maja II batalion 3 pp na odcinku od mostu Krzyżanowice – Buków do wsi Odra zluzował będące tam pozostałe kompanie I batalionu 3 pp (w CAW jest raport sytuacyjny z 22 maja z mapką przedstawiającą rozmieszczenie kompanii). Kompanie pułku wodzisławskiego miały być na tym odcinku, wymieszane z kompaniami pułku raciborskiego (II batalion 4 pp). Z II batalionu 3 pp były tam kompanie: 5 – od wsi Odra do mostu Krzyżanowice – Buków, 2 kompania karabinów maszynowych – od mostu do Ligoty Tworkowskiej, 6 – od Ligoty do Trawnika, 4 – od Trawnika do Brzezia.

Mamy sytuację jak z francuskiego filmu „Gdzie się podziała 7 kompania?”. 7 kompania, jeżeli była w składzie II batalionu 3 pp, to znajdowała się pewnie na tyłach, w rezerwie, prawdopodobnie w Grabówce, przy sztabie 3 pp albo była w składzie I batalionu, który wysłano na odpoczynek do Pszowa. Przedstawione przez Pawła Porwoła relacje pochodzą pewnie „z drugiej ręki”, zasłyszane albo podyktowane przez kogoś innego. Natomiast w datowanym na 25 maja „meldunku sytuacyjnym z 23 i 24 maja” dowództwa pułku wodzisławskiego jest mowa o 10 kompanii, która miała zajmować pozycje na mostach koło wsi Olza. Od mostu kolejowego do Kamienia za wsią Odra pozycje nad Odrą obsadzała 11 kompania 3 pp (u Porwoła jest to 9 kompania). Za kompanią 11 pozycje od Kamienia do Kamieńczoka zajmowała 12 kompania 3 pp. Należąca do III batalionu 9 kompania była w rezerwie w Bełsznicy (rozmieszczenie kompanii podaję za ww. „meldunkiem sytuacyjnym z 23 i 24 maja” zawierającym opis przebiegu bitwy i meldunkiem z 21 maja, gdzie podany jest skład III batalionu i nie ma w nim 7 kompanii ).

Kompanie III batalionu zmieniały się na pozycjach co trzy dni, co prowadziło do chaosu i nieznajomości terenu. Te trzy kompanie (10,11 i 12) były na tych pozycjach od 22 maja i w chwili ataku Selbstschutzu liczyły w sumie ok. 200 ludzi. Na odcinku od Kamienia koło wsi Odra do Nieboczów z mostem Krzyżanowice – Buków miały znajdować się także kompanie II batalionu pułku raciborskiego (4 pp), wymieszane z kompaniami 3 pp. II batalion 4 pp 22 maja liczył 541 zdolnych do walki powstańców. Za pozycjami pierwszej linii powstańców nad Odrą, w Lubomi, stacjonowała kompania sztabowa 4 pp, licząca ok. 70 ludzi (sztab pułku raciborskiego musiał się znajdować w Lubomi, a nie wsi Turza) i 3 kompania I batalionu. W Brzeziu, w rezerwie, pozostawały kompanie 9 i 10 oraz dwa plutony 12 kompanii III batalionu 4 pp. 11 kompania III batalionu 4 pp była w Ligocie Tworkowskiej. Kompanie 7 i 8 II batalionu 4 pp były na odcinku Lukasyna – Brzezie.

Przebieg bitwy nad Olzą 23 maja 1921 roku

Przebieg bitwy nad Olzą przedstawię tylko w dużym skrócie. Ograniczę się do najważniejszych faktów związanych z udziałem oddziałów Selbstschutzu. Bitwa po stronie powstańczej została dosyć dokładnie opisana w referatach przedstawiających dzieje pułków raciborskiego i wodzisławskiego w książce pt. „Nad Odrą, Olzą i Bierawką podczas III powstania śląskiego” z 1995 roku. Przy czym opis bitwy, w jej początkowej fazie, przedstawiony przez Pawła Porwoła (por. wyżej) pozostawia wiele do życzenia. Przede wszystkim dyslokacja kompanii III batalionu pułku wodzisławskiego jest kompletnie błędna. Udział w bitwie pułku raciborskiego przedstawili w referacie ” Pułk raciborski w III powstaniu śląskim” Zbigniew Kapała i Andrzej Pustelnik . Tutaj też autorzy referatu podają błędną dyslokację oddziałów pułku raciborskiego w dniu 22 maja.

Faza I – atak Selbstschutzu na mosty

Atak na mosty rozpoczął się w nocy z 22 na 23 maja o godzinie 4:30. Mały oddział Selbstschutzu już wcześniej przeszedł na stronę czeską i po przeprawieniu się przez graniczną rzekę Olzę zajął pozycje na tyłach pozycji powstańczych przy drodze od mostu do wsi Olza. Kompania Retzlaff zaatakowała most drogowy Zabełków – Olza a dwie inne kompanie batalionu „Werner” i pociąg pancerny „Bruno” zaatakowały most kolejowy. Na moście drogowym za barykadą z kamieni znajdowały się stanowiska karabinów maszynowych. Pozycje powstańcze na moście drogowym zaatakowano z dwóch stron.

Zaskoczeni powstańcy poddawali się bez walki albo uciekli do wsi Olza. Zdobycie mostu kolejowego przebiegło podobnie. Powstańcy zaskoczeni nagłym widokiem pociągu pancernego stawili tylko słaby opór i albo się poddawali albo rzucili do ucieczki. Według powstańczych relacji zaskoczył ich widok pociągu z polskimi flagami. To, że na pociągu wisiały polskie flagi to raczej wątpliwe. Na pociągu były pewnie powieszone Reichsfahnen „czarno-biało-czerwone” i na tle czarnej lokomotywy flagi wyglądały na biało-czerwone. Szybko naprawiono zerwane tory i usunięto powstańcze barykady.

Po zdobyciu mostów, jedna z kompanii, wspierana przez pociąg pancerny, skierowała się na północny – wschód i wzdłuż Odry uderzyła na pozycje 11 kompanii 3 pp i dalej 12 kompanii. Po 45 minutach pozycje powstańcze nad Odrą zostały zdobyte. Resztki 11 i 12 kompanii powstańców wycofały się w rejon szosy Bluszczów – Rogów. Powstańcy mieli wielu zabitych i rannych. Zaalarmowana 9 kompania III batalionu 3 pp zdołała się zebrać i stworzyła nową linię obrony na południe od Bluszczowa i południowy – zachód od Bełsznicy. W tym samym czasie, gdy zdobywano pozycje 11 i 12 kompanii, do ataku na most Krzyżanowice – Buków przystąpiły dwie kompanie batalionu „Kosch” (batalionem dowodził kapitan Kosch; chodzi tu chyba o Franza Koscha z Raciborza; w czasie I wojny był porucznikiem i w 1917 dostał się do niewoli, możliwe, że został przyjęty do Reichswehry i awansował, na zdjęciu jest w mundurze majora). Jedną z kompanii dowodził porucznik Otto Höhne.

Powstańcy z II batalionu pułku wodzisławskiego zostali odrzuceni za Buków, do Ligoty Tworkowskiej i szosę do Syrynii. W walce został ciężko ranny dowódca II batalionu 3 pp Franciszek Pukowiec. Na pozycjach w rejonie mostu Krzyżanowice – Buków powinny się znajdować też kompanie II batalionu pułku raciborskiego. Biorąc pod uwagę niewielkie straty pułku raciborskiego w całej bitwie nad Olzą trzeba przyjąć, że kompanie raciborskie II batalionu 4 pp znajdowały się w Lubomi i okolicy, a nie na swoich pozycjach nad Odrą.

Druga z kompanii, atakująca most kolejowy, kontynuowała pościg za resztkami rozbitej 10 kompanii 3 pp, które uciekały w kierunku Bełsznicy i Gorzyc. Kompania Retzlaff, która zdobyła most drogowy posuwała się wzdłuż szosy od mostu do Wodzisławia. Zdobyte zostały wsie Olza, Uchylsko, Gorzyce i Gorzyczki. O godzinie 8:30 porucznik Retzlaff zameldował o osiągnięciu zaplanowanej linii i wstrzymaniu dalszego pościgu. W centrum ataku Selbstschutzu, na odcinku między mostem kolejowym i drogowym Krzyżanowice – Buków, zdobyto wieś Odra, osiedla Kamień i Kamieńczyk. Zdobyto część Bluszczowa ze stacją kolejową. Podawana w polskich publikacjach informacja o zdobyciu Bełsznicy jest nieprawdziwa. Niemiecka relacja z bitwy nie podaje takiego faktu.

Pierwsza faza bitwy zakończyła się pełnym zwycięstwem Selbstschutzu. Zdobyto 12 karabinów maszynowych, 4 granatniki, 50 karabinów i 40 000 sztuk amunicji. Zdobycz załadowana na pociąg pancerny. Do niewoli dostało się ok. 90 powstańców.

W pierwszej fazie bitwy nad Olzą dziwi brak reakcji ze strony baterii dział powstańczych w Bełsznicy. Bateria „Ostoja” posiadała dwa działa włoskie 78 mm, mogły one bez problemu powstrzymać pociąg pancerny albo go zniszczyć. Prawdopodobnie obsady baterii nie było w ogóle w Bełsznicy. Gdyby Selbstschutz zdobył Bełsznicę, to prawdopodobnie załadowano by te działa na pociąg pancerny lub je zniszczono. Jednak wśród zdobyczy Selbstschutzu nie odnotowano tych dział, co potwierdza, że polska informacja o zdobyciu Bełsznicy jest fałszywa.

To nie jedyna fałszywa informacja polskiej propagandy dotycząca tej fazy bitwy. Późniejsze oskarżenia o rabunki, mordy, gwałty na kobietach i rozstrzeliwanie jeńców to w większości wymysły. Doszło do rabunków. To pewne. Po wstrzymaniu pościgu za rozbitymi powstańczymi kompaniami, na pociąg pancerny i furmanki ładowano wszystko, co się dało. Gospodarze stawiali opór i nie pozwalali się ograbić, ale nikogo przy tym nie zamordowano, jak rozgłaszała potem polska propaganda. W zeznaniu jednego z mieszkańców Bukowa jest wspomniane ograbienie jego gospodarstwa. Stawiał opór i członkowie Selbstschutzu chcieli spalić jego stodołę, ale dali się ubłagać prośbom żeby tego nie robić. Także historie o gwałtach na kobietach należy poddać w wątpliwość. Takie zachowanie dotarłoby do dowództwa Selbstschutzu, a za takie coś groziła kara śmierci.

Selbstschutz miał też rozstrzeliwać powstańców. W Odrze miały pływać ich zwłoki a rzeka była czerwona od ich krwi. Trochę dziwi przy tym duża liczba wziętych do niewoli powstańców, którzy przeżyli tę bitwę zdrowi i cali. Jeżeli po bitwie widziano w Odrze pływające trupy, to były to raczej zwłoki poległych członków Selbstschutzu, którzy wycofywali się wpław przez rzekę i zostali zabici przez kontratakujących powstańców.

W czasie bitwy zginęło wielu powstańców, co nie znaczy, że „Niemcy z nieludzką satysfakcją mordowali ubezwładnionych” (cytat z referatu Pawła Porwoła). Dziwią też powstańcze pretensje o „podstępnym” używaniu powstańczych mundurów, czapek i nawoływaniu po polsku, co prowadziło do dezorientacji powstańców”. Nie wiedzieli, czy to swój, czy przeciwnik. Atakującymi byli w większości „Krawaki”, mówiący śląską godką. Dlaczego nie mieliby używać wszystkich dostępnych środków, które pomogły by wygrać bitwę?

Faza II bitwy – kontratak wojsk powstańczych

Wieści o ataku do sztabów wojsk powstańczych dotarły ok. 5 rano. Gdy dowiedziano się o tym w sztabie grupy „Południe”, jego szef, porucznik Grzeszkowiak („ochotnik” z Wojska Polskiego), zawiadomił telefonicznie sztab pułku raciborskiego w Lubomi, a sam zabrał się do ewakuacji do Żor. Sytuację próbował ratować Komendant Placu w Rybniku, Ludwik Piechoczek, wraz z porucznikiem Kotwicz-Dębińskim. Zaalarmowali batalion zapasowy dowództwa grupy „Południe” dowodzony przez Pawła Włoczka (to o ten batalion chodzi w napisie na pomniku w Zabełkowie, ale nie był on ani „rybnicki” ani „wodzisławski”) i I batalion pułku wodzisławskiego, który był na odpoczynku w Pszowie. Polecili też zebrać resztki rozbitych kompanii III batalionu 3 pp i kompanię sztabową dowództwa grupy „Południe”.

W tym czasie w Lubomi zbierano rozproszone po wsiach kompanie II i III batalionu pułku raciborskiego. Z odcinka Lukasyny – Brzezie ściągnięto 7 i 8 kompanię. Do pomocy wezwano też dwie kompanie I batalionu z rejonu Turza. Pułki raciborski i wodzisławski uzgodniły rozpoczęcie kontrataku na godzinę 10. Duży problem stanowiła obecność pociągu pancernego. W Pszowie, w warsztatach kopalni „Anna” (w pierwszym tygodniu powstania w Pszowie zbudowano pociąg pancerny „Pieron”, który wysłano do Kędzierzyna), z kilku węglarek obłożonych wewnątrz podkładami kolejowymi i obitych blachą zrobiono „pancerkę”. Załadowano na nią 3 karabiny maszynowe i granatnik. Dowódca I batalionu 3 pp Edward Łatka obsadził ją 30 powstańcami z 1 kompanii karabinów maszynowych.

Przed godziną 10 kompanie powstańcze zajęły pozycje do ataku. Do ataku na Buków od strony drogi do Syrynii wyznaczono 5 i 6 kompanię oraz 3 pluton 7 kompanii pułku raciborskiego. Wzmocnić te oddziały miała 11 kompania, której spodziewano się z Ligoty Tworkowskiej (a nie z Pogrzebienia jak podają Kapała i Pustelnik w referacie o pułku raciborskim). Reszta 7 kompanii, 8 kompania i dwa plutony 12 kompanii pułku raciborskiego oraz resztki II batalionu pułku wodzisławskiego zajęły pozycje od Bluszczowa do Bełsznicy. W Bełsznicy była 9 kompania pułku wodzisławskiego i reszta I batalionu, który przybył z Pszowa oraz kompanie 9, 10 i 12 III batalionu pułku raciborskiego. Od strony Wodzisławia, wzdłuż linii kolejowej do stacji Olza, miały atakować resztki III batalionu wraz z kompanią sztabową a na Gorzyczki, Uchylsko i Gorzyce dwie kompanie batalionu zapasowego.

W czasie kontrataku na Buków walczyli ze sobą raciborzanie z batalionu „Kosch” z powstańcami z raciborskiego pułku. Początkowo atak 5 i 6 kompanii 4 pp na Buków nie przebiegał pomyślnie. Jeszcze przed atakiem 5 i 6 kompanii, 3 pluton 7 kompanii, który blokował drogę do Syryni, został zmuszony do ucieczki na stawy Wielikąt. Atak 5 i 6 kompanii załamał się pod ogniem pociągu pancernego „Bruno”, który wspierał raciborskie kompanie batalionu „Kosch”. 5 i 6 kompanie zostały odrzucone aż do Buglowca pod Syrynią. W tym samym czasie atak reszty 7 kompanii i 8 kompanii, prostopadle do Odry i linii kolejowej z Bluszczowa do Olzy, zagroził odcięciem pociągu pancernego. „Bruno” został zmuszony do wycofania się na tory na moście kolejowym przez Odrę. Kompanie 5 i 6 wznowiły atak na Buków i koło godziny 12 zdobyły cegielnię, wsparte przez „pancerkę” z Pszowa.

Raciborskie kompanie Selbstschutzu przez prawie trzy godziny broniły pozycji w Bukowie i na moście Krzyżanowice – Buków, ale zostały zmuszone do wycofania się na lewy brzeg Odry po moście albo wpław przez rzekę. Około godziny 15 powstańcy zdobyli Buków i wstrzymali dalszy atak na tym odcinku. Na odcinku Bluszczów – Bełsznica jedna z kompanii batalionu „Werner” we wsi Odra została przyparta do rzeki i musiała się wpław przeprawiać na lewy brzeg. Druga kompania batalionu „Werner” koło południa została wyparta z Olzy i po moście kolejowym musiała wycofać się na lewy brzeg Odry, gdzie pod folwarkiem Nowy Dwór powstrzymywała jeszcze atakujących powstańców. Powstańcy odzyskali część załadowanych na furmanki zdobyczy Selbstschutzu. W trakcie ataku powstańczego pociągu pancernego na stację w Olzie zabity został dowódca I batalionu 3 pp Edward Łatka.

W najtrudniejszej sytuacji znalazła się trzecia kompania batalionu „Werner” porucznika Retzlaffa. Po wyparciu kompanii z Gorzyczek i Uchylska została ona przyparta do rzeki Olzy i odcięta od mostu drogowego Zabełków – Olza. Jedyną możliwą drogą odwrotu, żeby uniknąć wzięcia do niewoli, było przejście przez rzekę Olzę na czeską stronę. Po przejściu przez Olzę kompania Retzlaffa, licząca około 80 ludzi, została internowana przez Czechów w Bohuminie. Po paru dniach przeniesiono ich do Pardubic. Czesi ich chyba zbyt dobrze nie pilnowali, bo wszystkim udało się uciec i przedostać na niemiecką stronę. Ludzie z kompanii Retzlaffa, którym udało się przedostać na lewy brzeg Odry 23 maja, zostali przydzieleni do innych kompanii. Po powrocie porucznika Retzlaffa jego kompania została ponownie sformowana.

Atakujące na odcinku kompanii Retzlaffa dwie kompanie batalionu zapasowego około godziny 13 dotarły do mostu drogowego. Do godziny 14 walczono jeszcze na przyczółku mostowym i na samym moście. Bitwa była właściwie zakończona. Do godziny 16 trwała jeszcze ogólna strzelanina przez rzekę.

Bilans bitwy

Bitwę uważa się za sukces powstańców, ale należy zaliczyć te zwycięstwo do gatunku „pyrrusowych”. Pierwsza faza bitwy to zdecydowane zwycięstwo oddziałów Selbstschutzu. Prawie kompletnie rozbito dwa bataliony pułku wodzisławskiego. Z III batalionu został rozbite trzy kompanie (10, 11 i 12), z II batalionu rozbiciu uległy dwie kompanie (pozostałe dwie kompanie, 6 w Ligocie Tworkowskiej i 4 w Trawnikach nie brały udziału w bitwie). Prawy brzeg Odry na odcinku ok. 7 km został zdobyty przez Selbstschutz. Raczej nie liczono się z utrzymaniem tych pozycji, inaczej nie ładowano by zdobyczy na pociąg pancerny, furmanki i przewożono na lewy brzeg Odry.

Druga faza bitwy to zwycięstwo powstańców. Zdołali odzyskać utracone pozycje, ale nic więcej. Zwycięstwo zostało okupione dużymi stratami. Powstańcy stracili prawie dwie kompletne kompanie – 51 zabitych, ponad 90 rannych i ponad 90 w niewoli. Pułk wodzisławski stracił 43 zabitych, 84 zostało rannych, ok. 90 dostało się do niewoli. Straty pułku raciborskiego nie były tak dotkliwe. Pułk miał 8 zabitych, kilku rannych i dwóch powstańców dostało się do niewoli. Selbstschutz stracił w bitwie 35 ludzi, 17 zostało ciężko rannych i ok. 60 dostało się do niewoli.

Atak na mosty wywołał popłoch w dowództwie wojsk powstańczych. Spodziewano się ofensywy większymi siłami na odcinku raciborskim. Zamiast przerzucać kompanie z odcinka raciborskiego do Kędzierzyna wzmacniano obronę na tym odcinku. Z Rybnika sprowadzono członków grupy destrukcyjnej grupy „Południe”, którzy zajęli się wysadzaniem mostów na Odrze. Jeszcze w tym samym dniu, w którym miejsce miała bitwa nad Olzą, 23 maja koło godziny 22 wysadzono po jednym przęśle mostów kolejowego i drogowego koło wsi Olza. Próba wysadzenia mostu Krzyżanowice – Buków się nie powiodła. W nocy z 25 na 26 maja podjęto ponowną próbę wysadzenia tego mostu, tym razem udaną. Udało się też wysadzić po jeszcze jednym przęśle mostów pod Olzą. W nocy z 4 na 5 czerwca wysadzono w powietrze drewniany most Grzegorzowice – Ciechowice i jeszcze raz wszystkie mosty na południe od Raciborza. Na przedpolu Raciborza, 25 maja pod Markowicami, wysadzono w powietrze tory linii kolejowej do Pszowa. Obawiano się ataku niemieckich pociągów pancernych. Na wypadek ewentualnej ofensywy Selbstschutzu z przyczółku raciborskiego, z Kędzierzyna do Nędzy ściągnięto pociąg pancerny „Pieron”.

Relacja Alojzego Segata z przebiegu bitwy nad Olzą

Jako dodatek prezentuję opis bitwy dowódcy 4 pp – raciborskiego Alojzego Segeta. Każdy może porównać to, co przedstawiłem w artykule z jedną z relacji powstańczych, która do dziś jest obecna w propagandzie polskiej i opracowaniach historycznych. Moje artykuły o bitwie nad Olzą z 2016 roku (to samo co tutaj, tylko inaczej zredagowane i z poprawkami) wykorzystał Piotr Hojka z Wodzisławia w książce Czas zmian. Wodzisław i ziemia wodzisławska pomiędzy Cesarstwem niemieckim a II Rzeczpospolitą. (Wodzisław Śląski Muzeum w Wodzisławiu Śląskim, 2018). Podał tam m.in., że na początku bitwy 70 powstańców broniących mostów zaatakowało ok. 600 ludzi Selbstschutzu! Według przypisu ta informacja ma pochodzić z mojego artykułu. Pan Hojka zanim coś napisze powinien każde źródło przeczytać 10 razy! Ze zrozumieniem!

W opisie bitwy Alojzego Segeta ciekawa jest informacja o zniszczeniu mostów w czasie bitwy!

Czas aż do 23 maja upłynął na potyczkach miejscowych. W tym dniu Niemcy przerwali nasz front od strony Olzy w kierunku na Buków. Wysłali pociąg pancerny z polskimi flagami dla zmylenia powstańców, będących na prawym brzegu rzeki. 14 pułk wodzisławski przepuścił pociąg. Niemcy od razu przystąpili do ataku. Tak przerwali front. Zorientowawszy się w sytuacji zatrąbiliśmy na alarm. Wszystkie syreny wyły jak na pożar. Wszyscy stawili się w jednym miejscu. Ściągnęliśmy rezerwy, które zostały wysłany za zagrożony odcinek od Bukowa aż do Olzy. Niemcy posuwali się w głąb naszych terenów. Aby temu przeszkodzić, zniszczyliśmy jeden most pod Krzyżanowicami i drugi na Olzie. Tym sposobem uniemożliwiliśmy im przedostanie się na oprawą stronę Odry. Wzięliśmy formacje Selbstschuzu (organizacja paramilitarna mniejszości niemieckiej) w kleszcze, których odcinkiem południowym była granica Czech, odcinkiem północnym zaś Buków. Zeszliśmy się w Kamieniu (nieistniejąca już miejscowość na której powstał Polder Buków) – formacje lewo i prawoskrzydłowe. Likwidowaliśmy Niemców bez pardonu.

Oprac. Christoph Sottor (Niemcy)

Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com