Perły powiatu raciborskiego – przewodnik

Perły powiatu raciborskiego – przewodnik

Dzień dobry Polsko, czyli Meandry Odry i okolice

Przepiękne Meandry Odry, zabytkowy most jubileuszowy cesarza Franciszka Józefa z 1899 roku, średniowieczna twierdza graniczna, która przez pewien czas była w rękach znanej bankierskiej rodziny von Rothschild a także stacja kolejowa, gdzie w połowie XIX wieku po raz pierwszy połączyły się koleje pruskie i austriackie – ziemia raciborska wita podróżnych w Chałupkach w gminie Krzyżanowice, na pograniczu Polski i Czech oraz Śląska i Moraw. Szlak zwiedzania wyznacza Odra. Zmierzając w dół rzeki trafimy do zamków i pałaców gminy Krzyżanowice, gdzie bywali Liszt i Beethoven, zajrzymy w ciekawe miejsce dorzecza Cyny, gdzie odbywają się słynne wielkanocne procesje konne, zwiedzimy Racibórz – historyczną stolicę Górnego Śląska, królestwo śląskiego gotyku, rezydencje możnowładcze wokół Łubowic – rodzinne miejscowości poety romantycznego Josepha von Eichendorffa, a także fascynujące przyrodników dorzecze Rudy, które w średniowieczu zagospodarowali cystersi z rudzkiego opactwa. Pozwól się, Drogi Czytelniku, zabrać w magiczną podróż po najbardziej zielonym zakątku górnośląskiej ziemi, leżącym na starożytnym szlaku bursztynowym.

Graniczne meandry Odry to unikalny fragment meandrującej, nieuregulowanej rzeki Odry w jej górnym biegu na granicy z Czechami. To obszar chronionego krajobrazu obejmującego naturalne zakola rzeki. Występuje tu kilka rzadkich zbiorowisk roślinnych chronionych w skali europejskiej, m.in. lasy nadrzeczne z olszą czarną i jesionem, łęgi wierzbowo-topolowe i fragmenty wilgotnych łąk. Żyją tu bobry, wydry, rzadkie motyle, a także zagrożone wyginięciem chrząszcze. Swoje gniazda w urwistych brzegach buduje zimorodek. Przez meandry prowadzi polsko-czeska ścieżka edukacyjna. Jest tu również wieża obserwacyjna. Od wiosny do jesieni na rzece panuje spory ruch. Organizowane są liczne spływy na odcinku od Chałupek-Bohumina do Zabełkowa, Krzyżanowic a nawet Raciborza.

W sąsiedztwie mostu jubileuszowego cesarza Franciszka Józefa znajduje się barokowy pałac w Chałupkach, wzniesiony w 1682 roku na fundamentach średniowiecznej twierdzy, poświadczonej źródłowo w 1373 roku, nazywanej niegdyś Barutswerde. O pierwotnym obronnym charakterze tego miejsca świadczą zachowane relikty fosy oraz średniowiecznych umocnień bastionowych. Nad wejściem zachował się herb rodowy byłych właścicieli – bogatych żydowskich bankierów Rothschildów. Całość otacza XIX-wieczny park z okazami starodrzewia, głównie kasztanowców i lip. Jest tu ciekawa ekspozycja miniatur zamków i pałaców.

Przy ulicy Długiej w Chałupkach warto zobaczyć zabudowania dworca kolejowego z połowy XIX wieku, powstałe w związku z uruchomieniem tu w 1847 roku pierwszego połączenia Prus i Austro-Węgier przez Racibórz-Chałupki. Dawniej jeździł tędy słynny Orient Express do Stambułu (Konstantynopola).

Miłośników starej architektury zainteresuje pałac w Krzyżanowicach. Zbudowano go w 1670 roku jako „okazały pański dom” na miejscu starszego dworku. Około 1860 roku został przebudowany przez zamożną rodzinę Lichnowskich w duchu neogotyku. Budowlę wzbogacono o okrągłą wieżę w południowo-wschodnim narożu. Z 1853 r. pochodzi budynek bramny, wzniesiony w stylu neogotyku angielskiego, z zachowaną ozdobną kratą żeliwną i tablicą inskrypcyjną. Pałac otacza park z egzotycznymi gatunkami drzew, rośnie tu m.in. okazały tulipanowiec amerykański(Liriodendron tulipifera). W sierpniu 1806 roku koncertował tu przyjaciel rodziny Lichnowskich, Ludwig van Beethoven. Wiosną 1848 roku pałac był miejscem tajemnego spotkania Franciszka Liszta oraz Karoliny Iwanowskiej, która uciekła z Rosji od swojego męża, księcia Mikołaja Sayn-Wittgensteina. Liszt otrzymał pałac do dyspozycji od przyjaciela, księcia Feliksa Lichnowskiego. Znał i cenił sobie to miejsce. Bywał tu już w 1843 oraz 1846 roku. W Krzyżanowicach powstało dzieło pt. „Herbei, den Spat und Schaufel” („Podajcie szpadel i łopatę”), oparte na motywach popularnej „Marsylianki”. Czekając na ukochaną wiosną 1848 roku, Liszt komponował. W liście z 10 kwietnia pisał do Feliksa: „W okresie oczekiwania najszczęśliwszym człowiekiem na świecie czuję się w Krzyżanowicach, gdzie spędzam moje błogosławione dni zupełnie sam, od ranka do wieczora przy pracy”. Pałac mieści obecnie Dom Pomocy Społecznej. Turyści mogą zwiedzać obejście oraz dawną salę rycerską, przebudowaną na kaplicę. Szczególną uwagę przyciąga elewacja zewnętrzna tej części budowli, z typowymi elementami neogotyckimi. W parku przy pałacu rośnie drugi co do wielkości w Polsce tulipanowiec amerykański o obwodzie pnia 4,10 m. Ciekawostką przyrodniczą jest najgrubszy na Śląsku, a czwarty w Polsce miłorząb dwuklapowy (obwód pnia 3,25 m) a także wiekowy okaz kielichowca wonnego.

Sporo atrakcji czeka w sąsiednim Tworkowie. Wyjątkowej klasy zabytkiem jest barokowy kościół parafialny świętych Piotra i Pawła, wzniesiony w latach 1691-1694 według projektu Jana Zellera z Opawy. We wnętrzu zachowała się piękna dekoracja stiukowa Antoniego Signo z Opawy (po 1691), nad chórem malowidło z kompozycją Sądu Ostatecznego, loża kolatorska (miejsce dla patronów kościoła), a także bogato zdobiony snycerką ołtarz główny z obrazem „Nakarmienia rzesz”. W świątyni znajduje się unikalna w skali europejskiej ekspozycja jedenastu zdobionych trumien i sarkofagów miejscowych możnowładców z rodu Reiswitzów i Wilczków. Pokazywane eksponaty pochodzą z krypty pod tzw. babińcem (część kościoła dla kobiet), którą otwarto w 1993 roku. W bogato zdobionym sarkofagu z partiami złoconymi pochowano Ewę z domu Wilczek (zm.1655). W trumnie cynowo-ołowianej spoczął jej mąż Wacław Reiswitz (zm. 1669). Pozostałe trumny zdobione są bogatą polichromią olejną, w większości przypadków ze złoceniami. Ogromną wartość mają odkryte w pochówkach ubranka; m.in. przewiązany pasem żupanik Jerzego Wilhelma (zm. 1683) nawiązujący wyglądem do polskiego stroju szlacheckiego oraz sukieneczka Klary Ludwiki. Cały zbiór wyróżnia się na tle podobnych zachowanych w Polsce (Wawel, Brzeżany, Brzeg, Legnica, Złotów, Sieraków) i w Europie (Wiedeń, Monachium). To jedyny tak duży zespół sarkofagów dziecięcych w Polsce.

Zamek w Tworkowie, obecnie zachowany w ruinie, to stara średniowieczna twierdza, otoczona niegdyś fosą, w II połowie XVI wieku przebudowana w stylu renesansowym. Na przełomie XVII/XVIII wieku zamek zyskał cechy barokowe, a w latach 1872-1874, wedle projektów architekta Heidenreicha, nadano mu styl neorenesansowy. Budowla spłonęła w 1931 roku. W początkach XIX wieku wielokrotnie bywał tu u swojego wuja poeta Joseph von Eichendorff. Ze względu na ponurą atmosferę nazywał zamek „gniazdem sowy”. Legenda głosi, że prowadzi stąd tajemne podziemne przejście do kościółka św. Urbana na Urbanku (Tworków Brzeziny, dojazd ul. Hanowiec).

Przy ul. Młyńskiej, nad stawem niedaleko zamku, stoi murowany młynz 1914 roku z napędem elektrycznym. Zbudowano go na miejscu starszego drewnianego młyna wodnego, wzmiankowanego już w 1703 roku. Od dziesięciu pokoleń młynarstwem zajmuje się tu rodzina Pawlik. Młyn nadal świadczy usługi, a dla turystów organizowane są specjalne pokazy, łącznie z uruchomieniem koła napędzanego wodą ze stawu.

Spotkanie z kulturą morawską, czyli w dorzeczu rzeki Cyny

Nie ma tu dróg, są cesty. Nie ma czereśni, są hamlary. Od strony Raciborza do Cyny dolatują wrony, za rzeką lecą już wrany. Dawniej graniczyły tu duże diecezje – ołumuniecka i wrocławska. Ludzie posługują się dialektem laskim, zaliczanym do gwar czeskich. Warto odwiedzić ten skrawek ziemi raciborskiej, rozciągający się od Pietrowic Wielkich wzdłuż polsko-czeskiej granicy do Owsiszcz w gminie Krzyżanowice. Niemało tu ciekawych zabytków i obrzędów.

Jak wspomniano, obszary te od średniowiecza (formalnie aż do początku lat 70. XX wieku) podlegały diecezji ołomunieckiej. Po II wojnie światowej posługę sprawowali tu polscy księża z Administracji Apostolskiej Śląska Opolskiego. Zauważalna była odrębność obrzędowa wiernych. Jeszcze do niedawna, na przykład w Borucinie w gminie Krzanowice, nie znali wizyt duszpasterskich czyli kolęd. Korzystali z redagowanych po morawsku kancjonałów. Morawski strój ludowy różnił się znacznie od śląskiego. Panie nosiły tu krótsze spódnice i fartuszki. Ubrane na ludowo Morawianki można dziś spotkać w dorocznych korowodach dożynkowych. Morawianie to wyjątkowo spokojni ludzie, pielęgnujący własne tradycje, przywiązani do życia rodzinnego i swoich stron.

Podróż po dorzeczu Cyny zwanej też Psiną zacznijmy od Pietrowic Wielkich. Na skraju wsi, przy drodze do Gródczanek, znajduje się jedyna zachowana w powiecie drewniana świątynia, wzniesiona w 1667 roku jako kaplica, poszerzona do obecnych kształtów w połowie XVIII wieku. To znane na Śląsku miejsce pielgrzymkowe za sprawą łaskami słynącego malowidła z początku XVIII wieku ze sceną ukrzyżowania Jezusa. Wielu wiernych doznało tu łask uzdrowienia bądź dostąpiło odpustów udzielanych z woli papieskiej. W sąsiedztwie, w 1899 roku, powstała neogotycka kapliczka, kryjąca źródło wody. Tradycja głosi, że jej spożywanie w połączeniu z gorliwą modlitwą działa jak lekarstwo i zapewnia długie zdrowie. Pobliski teren zaadaptowano na mały ogród botaniczny z miejscem do wypoczynku, oczkiem wodnym i małym mostkiem.

Pietrowice Wielkie słyną z wielkanocnej, urządzanej od wielu wieków procesji konnej, zwanej Osterreiten. Na Górny Śląsk zwyczaj ten przywędrował w XII/XIII wieku za osadnikami z Zachodu. Obrzęd odbywa się w drugi dzień Świąt Wielkanocy, a intencją jeźdźców jest wybłaganie łask urodzaju i wszelkiej pomyślności. Jeźdźcy gromadzą się w południe przed XVI-wiecznym kościołem parafialnym p.w. świętych Wita, Modesta i Krescencji, by, w liczącej ponad sto koni procesji, przejechać do Św. Krzyża, gdzie odprawiane jest nabożeństwo. Następnie odbywa się objazd pól (zawsze ze wschodu na zachód), a na koniec wyścigi. Współcześnie po Osterreiten gmina organizuje festyn konny z pokazami rycerskimi, ujeżdżania, hippiki i woltyżerki. Podobne procesje odbywają się także w Bieńkowicach oraz w Raciborzu Sudole.

Z tradycji konnych słyną Krzanowice, przez które w 1683 roku podążała pod Wiedeń polska armia króla Jana III Sobieskiego. Co roku 6 grudnia rankiem, na wspomnienie św. Mikołaja, chłopi z Krzanowic oraz okolic dosiadają koni i pradawnym zwyczajem stawiają się przed kościołem pw. św. Wacława. Stąd jadą do filialnego kościółka pw. św. Mikołaja na skraju Krzanowic, przy drodze do Raciborza. Świątynia zwana jest przez miejscowych Mikołaszkiem. Na przedzie procesji jedzie proboszcz w bryczce, zwanej tu kolasą. Po dotarciu jeźdźcy trzykrotnie okrążają Mikołaszka, śpiewając pieśń „Święty Mikołaju, patronie nasz…”. Na koniec uczestniczą w mszy świętej.

Jak utrzymuje mało wiarygodna tradycja, wzmiankowany po raz pierwszy w 1613 roku kościół św. Mikołaja zbudowano jako drewniany w podzięce za koniec wojny ze Szwedami. Obecna późnobarokowa świątynia z 1744 roku została wzniesiona jako wotum dziękczynne za uratowanie Krzanowic przed najazdem Węgrów. Wewnątrz znajduje się neogotycki ołtarz patrona z późnobarokowymi figurami dwóch biskupów.

Wspomniany kościół parafialny pw. św. Wacława wzmiankowany jest po raz pierwszy w 1288 roku. Ówczesna świątynia była drewniana, a obecna, zbudowana w latach 1914-1915, murowana neobarokowa, zaprojektowana przez Józefa Seyfrieda. Otoczona jest ceglanym murem, częściowo w wątku gotyckim. Od zachodu dostrzec można relikty XVI-wiecznej półkolistej bastei z otworami strzelniczymi. Zachwyt budzą niedawno odrestaurowane 43-głosowe organy piszczałkowe.

Z Krzanowic droga wiedzie do sąsiednich Wojnowic, do XIX-wiecznego pałacu otoczonego parkiem, w którym kiedyś mieściła się klinika chorób oczu doktora Johanna Karla Christiana Kuha, medyka o europejskiej sławie, specjalisty okulistyki i laryngologii, jednego ze znamienitszych wolnomularzy. Pałac zbudowano po 1828 roku, a klinikę otwarto trzy lata później. W 1857 roku, po śmierci dr. Kuh, jego dobra i pałac wojnowicki przeszły w ręce rodziny Bancków, która władała nim do 1945 roku. Z ich inicjatywy przeprowadzono gruntowną przebudowę zabytku, nadając mu dzisiejszy wygląd. Pałac raził przepychem. W parku z licznymi drzewami egzotycznymi był kort tenisowy. Kiedy w 1945 roku Banckowie uciekali z Wojnowic, w szeregu skrytek ukryli ponoć ogromne skarby, do dziś nieodkryte. Po wojnie przejęty przez państwo pałac był wykorzystywany m.in. na potrzeby służby zdrowia. Dziś jest tu muzeum dawnej wsi a także muzeum horroru.

Podróż po dorzeczu Cyny (Psiny) można zakończyć w Bieńkowicach w gminie Krzyżanowice. Rzeka, co ciekawe, wpływa tu do Odry nowym korytem, zbudowanym przy okazji wznoszenia zapór bocznych zbiornika Racibórz. To największa taka budowla hydrotechniczna w Polsce, mająca uchronić przed powodziami nadodrzańskie miejscowości. W Bieńkowicach znajduje się najstarsza czynna polska kuźnia oraz bogate w zbiory muzeum kowalstwa. Wszystko za sprawą rodziny Sochów. Jak chce tradycja, wszystko zaczęło się od Janka Sochy rodem spod Krakowa, który w 1683 roku szedł pod Wiedeń z Sobieskim. Kiedy polska armia rozbiła się obozem na polach pod Raciborzem, w Bieńkowicach poznał dziewczynę, w której się zakochał i poprzysiągł rychły powrót. Po pokonaniu Turków dotrzymał obietnicy. Przyjechał nad Cynę, ożenił się z ukochaną, doczekał się syna Andrzeja, a jako że był kowalem, założył w Bieńkowicach kuźnię. Był to rok 1702. Odtąd Sochowie niezmiennie od wieków zajmują się tu tym samym fachem. Po wspomnianym Janku jego syn Andrzej, potem kolejno: Franciszek, Urban, Antoni i Jan. W 1910 r. przyszedł na świat Alojzy Socha, kowal w siódmym pokoleniu. Jego syn Jan i wnuk Robert podtrzymują tradycję. Nadal kują żelazo w starej kuźni (obecna murowana powstała w 1840 roku na miejscu pierwotnej drewnianej), a przy domu urządzili również muzeum kowalstwa. Kuźnię i muzeum można zwiedzać.

Racibórz – historyczna stolica górnej Odry i królestwo gotyku

Sławetne miasto zwane królestwem górnośląskiego gotyku, położone na dwóch brzegach górnej Odry. Na prawym, w dzielnicy Ostróg, znajduje się piastowski zamek książęcy, a wcześniej gród kasztelański. Miejsce to pod datą 1108 wzmiankuje Kronika Polska Galla Anonima. W XIII i XIV wieku była tu siedzibą Piastów – władców dużego Górnego Śląska (zjednoczone grody Racibórz, Opole, Bytom, Koźle i Cieszyn), z których Mieszko I zwany Plątonogim (Laskonogim), założyciel księstwa, jako najstarszy żyjący potomek księcia Bolesława Krzywoustego zasiadł na tronie krakowskim i sięgnął po władzę zwierzchnią nad całą Polską.

Zamek w Raciborzu słynie z kaplicy pw. św. Tomasza Kantuaryjskiego, zwanej perłą gotyku lub śląską Sainte-Chapelle. Wzniesiony pod koniec XIII wieku obiekt, w ostatnich latach przywrócony do świetności przez władze powiatu raciborskiego, uważany jest przez znawców za najładniejszy tego typu na ziemiach polskich. Przetrwał również dom książęcy ze skarbcem, mieszczący dziś szereg ciekawych ekspozycji. W północnej części kompleksu zamkowego działa browar. Tradycje piwowarskie w Raciborzu sięgają już średniowiecza, zaś pierwsza wzmianka o zamkowym browarze książęcym pochodzi z 1567 roku. To jedna z najstarszych działających w Polsce pracowni Gambrinusa, używająca do produkcji piwa otwartych kadzi fermentacyjnych.

Zamek otacza park Zamkowy z licznymi okazami starodrzewia, a także z plażą miejską i bulwarami, ulubionym miejscem wypoczynku raciborzan i ich gości. Nieopodal zamku, przy ul. Morawskiej, znajduje się perła śląskiego neogotyku, wzorowana na katedrze w Fryburgu Bryzgowijskim świątynia pw. św. Jana Chrzciciela, stojąca na miejscu starszej, drewnianej, wzmiankowanej w 1307 roku. Miejsce to było niegdyś licznie odwiedzane przez pielgrzymów za sprawą łaskami słynącej ikony Jezusa Boleściwego (Ecce Homo), znajdującej się do dziś w bocznym ołtarzu kościoła. Zachwyt budzi nie tylko architektura świętojańskiego kościoła z Ostroga, ale również przepiękne witraże, w tym monumentalny i niezwykle sugestywny Sąd Ostateczny, dzieło mistrza Meyera z Monachium.

Lewobrzeżne miasto Racibórz, założone z woli książąt raciborskich na przełomie XII i XIII wieku przez osadników z Niderlandów, w 2017 roku obchodziło swoje 800-lecie. Na 1217 roku datuje się bowiem najstarszy znany dokument, wzmiankujący prawa miejskie Raciborza. W układzie przestrzennym dostrzeżemy dawne stare miasto, otoczone niegdyś gotyckimi murami z wieżami i basztami (przy ul. Basztowej można zobaczyć fragment murów oraz wieżę więzienną w późniejszej, renesansowej szacie, a przy ul. Odrzańskiej zarys dawnej wieży odrzańskiej), rynek duży i dwa rynki małe (dawniej Nowy Targ i plac św. Marcelego – patrona miasta, dziś plac Długosza), a także trzy gotyckie świątynie – farną pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, dawną kolegiatę oraz dwie podominikańskie – św. Jakuba przy Rynku oraz św. Ducha przy ul. Gimnazjalnej.

Kościół pw. św. Jakuba, wciąż wykorzystywany na cele kultu religijnego, zajmuje istotne miejsce w historii Polski. Do 1810 roku znajdował się przy nim konwent braci kaznodziejów, wśród których był nie tylko słynny Peregryn z Raciborza, pierwszy śląski inkwizytor, ale również o. Wincenty z Kielczy – domniemamy autor zaginionej kroniki dominikańskiej, z której korzystał Jan Długosz, kreśląc polskie dzieje, a także dwóch żywotów św. Stanisława oraz słów do hymnu Gaude Mater Polonia. Wspomniana kronika zawierała relację z wydarzeń pod Legnicą z 1241 roku, w której znalazło się przepisane później przez Długosza pierwsze polskie zdanie Gorze szo nam stalo (stało się nam wielkie nieszczęście), wypowiedziane przez księcia Henryka Pobożnego na widok klęski polskich wojsk w starciu z Mongołami. Badacze nie mają wątpliwości, że ten właśnie fragment rękopisu był zredagowany przez Wincentego w klasztorze w Raciborzu, jedynym mieście w drodze pod Legnicę, którego nie zdobyli Mongołowie.

Kościół św. Ducha pełni dziś funkcję budynku ekspozycyjnego Muzeum w Raciborzu. W jego prezbiterium eksponowane są średniowieczne krypty kryjące pierwotnie szczątki Piastów i Przemyślidów raciborskich, a także dobrodziejów sióstr dominikanek klauzurowych. Świątynia ma unikalną architekturę, bez sięgającej sklepienia nawy głównej, za to z chórem mniszek na piętrze, niedostępnym dawniej dla wiernych z zewnątrz. W tymże budynku znajduje się również unikalna w skali Polski kolekcja zabytków z kraju nad Nilem, obejmująca kompletny pochówek staroegipski z około 800 roku p.n.e. (okres XXII dynastii) z mumią kobiety o imieniu Dżed-Amonet-ius-anch (bogini Amonet powiedziała ona będzie żyć), bogato zdobionym kartonażem i dwoma sarkofagami. Zbiór uzupełniają trzy oryginalne urny kanopskie z przedwojennych zbiorów Muzeum Egipskiego w Berlinie. Eksponaty te od ponad stu lat budzą wielkie zainteresowanie świata nauki oraz turystów. Do Raciborza trafiły około 1860 roku z pałacu barona von Rothschilda w pobliskich Szylerzowicach. W Muzeum w Raciborzu, w tym w budynku ekspozycyjnym przy ul. Chopina, można obejrzeć liczne wystawy stałe, poświęcone m.in. prehistorii i historii naturalnej, technikom dentystycznym oraz dziejom piwowarstwa.

Spacer po Raciborzu ujawnia wiele innych, ciekawych zabytków i miejsc w krajobrazie miasta. Na środku Rynku znajduje się barokowa kolumna maryjna z I połowy XVIII wieku, wotum dziękczynne za uchronienie mieszczan przed epidemią cholery. Jak wieść niesie, miastu każdorazowo grozi zalanie, jeśli ktokolwiek będzie kopał wokół kolumny. Jak w nie wierzyć, skoro w 1996 roku, przed pamiętną powodzią z 1997 roku, prowadzono tu wykopaliska. Inne podanie głosi, że jeśli nadejdzie taki dzień, w którym ani jeden raciborzanin przechodząc obok statuy nie wykona znaku krzyża, wówczas nadejdzie koniec świata.

Warto skierować swoje kroki do pątniczego kościoła Matki Bożej z XV wieku (obecnie, po przebudowie, w barokowej szacie). Znajduje się tu łaskami słynąca ikona Matki Boskiej Raciborskiej, najprawdopodobniej najstarsza znana kopia obrazu jasnogórskiego. Co roku zmierzają tu tysiące pielgrzymów, a w księdze dziękczynnej poświadczono wiele łask za wstawiennictwem Raciborskiej Pani, szczególnie dla matek chcących mieć potomstwo. Naprzeciwko kościoła, na wzgórzu przy cmentarzu Jeruzalem, znajduje się Śląskie Obserwatorium Geofizyczne Polskiej Akademii Nauk, jedna z najstarszych takich placówek w Polsce, założona przez prof. Carla Mainkę, rejestrująca trzęsienia ziemi na całym świecie nieprzerwanie od lat 20. XX wieku. Placówka znajduje się w zabytkowym budynku z drewna, wzniesionym w 1928 roku według projektu niemieckiego architekta Konrada Wachsmanna. Znajduje się w nim część muzealna, gromadząca zabytki związane z sejsmologią.

Wśród świątyń Raciborza znajduje się też neogotycki kościół pw. św. Mikołaja (1902), w dzielnicy Stara Wieś. Wcześniej stał tu gotycki, znacznie mniejszy kościół z końca XIII wieku, a w połowie XI wieku, jak głosi tradycja, była tu żydowska bóżnica. Przez Starą Wieś wiódł średniowieczny szlak handlowy. Przykładem sakralnej modernistycznej architektury Raciborza jest kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa (1934-1935) przy ul. Warszawskiej, wzniesiony według projektu Otto Lindera w kształcie rotundy nakrytej kopułą podtrzymywaną przez dwadzieścia żelbetowych filarów.

Do obiektów o wyjątkowej klasie architektonicznej należy również zaliczyć późnoklasycystyczny budynek Sądu Rejonowego przy ulicy Nowej, wzniesiony w 1826 roku według projektu Karla Friedricha Schinkla, oraz sąsiedni, przy ulicy Wojska Polskiego, zbudowany w latach 1889-1892 w duchu neorenesansu niderlandzkiego dla pruskiego wyższego sądu krajowego. Uwadze warto polecić: pięknie odnowiony budynek bractwa strzeleckiego przy ul. Łąkowej, pochodzący z końca XIX wieku, prezentujący styl eklektyczno romantyczno-uzdrowiskowy; obrazujący cechy neorenesansu flamandzkiego budynek dawnej cesarskiej poczty (1889) przy pl. Dworcowym (obecnie Poczta Polska), sąsiedni eklektyczno-secesyjny budynek hotelu z 1850 roku (najstarszy działający hotel na Górnym Śląsku), czy odrestaurowany XVIII-wieczny Zajazd Biskupi przy ul. Londzina z pomieszczeniem dawnej karczmy.

W krajobrazie Raciborza są liczne enklawy przyrody. Najważniejsza to rezerwat leśno-stawowy Łężczok w starorzeczu Odry, najcenniejsza ostroja ptactwa w województwie śląskim, obejmująca średniowieczne stawy wchodzące w skład dóbr książęcych. Kolejna to las Obora, dawny zwierzyniec książęcy, dziś fragment dawnej śląskiej puszczy tworzący Arboretum Bramy Morawskiej z mini-zoo, leśną szkółką, labiryntem roślin zwanym zaczarowanym ogrodem, repliką bramy średniowiecznego grodu, ścieżką zdrowia oraz starymi studniami, z których czerpano wodę do raciborskiego browaru. Na wschodnim krańcu miasta znajdują się punkty widokowe na Bramę Morawską – jeden w dzielnicy Brzezie na wzgórzu Lipki, najwyższym w Raciborzu, gdzie w 1683 roku, jak chce tradycja, król Jan III Sobieski dokonał przeglądu wojsk oraz drugi we wsi Pogrzebień, skąd widać dorzecze górnej Odry oraz pasmo Beskidów i Sudetów. Warto zajrzeć do Lasu Widok, gdzie wytyczono ścieżki edukacyjne, a przy ul. Gajowej można zobaczyć pomnik obelisk postawiony na pamiątkę pobytu w tym miejscu słynnego poety doby romantyzmu, Josepha von Eichendorffa.

Zatrzymajmy się jeszcze w rezerwacie Łężczok, położonym na terenie dwóch gmin – Raciborza i Nędzy. Ten liczący ponad czterysta hektarów unikalny i chroniony obszar, obejmuje do dziś użytkowane stawy hodowlane założone przez mnichów cysterskich w XIII/XIV wieku, torfowiska, wielogatunkowy, rzadki w Polsce naturalny las łęgowy oraz aleje drzew, w tym okazów pomnikowych, jak na przykład słynny 400-letni dąb Sobieskiego (przez rezerwat biegnie dziś szlak turystyczny zwany Aleją Husarii Polskiej). W XIX wieku polowali tu goście księcia von Ratibor, w tym dwukrotnie cesarz Niemiec Wilhelm II. Flora rezerwatu to blisko 540 gatunków roślin naczyniowych, w tym trzydzieści chronionych. Ścisłej ochronie podlegają m.in. grzybienie białe, grążele żółte, salwinia pływająca czy kotewka orzech wodny. Osobliwością jest rzadki gatunek storczyka – kruszczyk połabski. Bytuje tu ponad 210 gatunków ptactwa (z 435 notowanych w Polsce), głównie wodnego i błotnego oraz drapieżnego, między innymi perkozy i kormorany, bieliki i rybołowy. Podczas przelotów zaobserwowano tak rzadkie gatunki, jak czapla purpurowa czy kaniuk (jedyne stwierdzenie w Polsce). Ponadto bytują tu gady (żmija zygzakowata), płazy (kumaki nizinne, traszki, ropuchy), ssaki (piżmak, borsuk i aż dziesięć z 22 notowanych w Polsce nietoperzy, w tym borowiaczek, wpisany do polskiej czerwonej księgi zwierząt), ważki, trzmiele, ryjkowce i motyle.

Z miejscem tym związanych jest kilka ponurych historii, których bohaterem jest widywany na diabelskim mostku miejscowy utoplec i wodne panny. Utoplec to mały, złośliwy krasnal z dużymi uszami, kryjący się w miejscowych stawach i w rzeczce Łęgoń. Kiedy okoliczni chłopi przychodzili przed wschodem słońca w pobliże stawów, słyszeli często wołanie o pomoc: – Chodźcie szybko, pomóżcie mi, ja się topię. Ludzie bali się utoplca. Zawsze przed pierwszymi sianokosami dziewczęta gromadnie szły do Łężczoka, nad Łęgoń i nad Odrę, by udobruchać krasnala. Jeśli pięknie śpiewały, a utoplec znalazł upodobanie w ich śmiechu, żartach i nawoływaniach, woda nie podnosiła się w stawach i rzekach, a ludzie mogli spokojnie sprzątnąć pierwszy pokos. Kiedy jednak utoplcowi nie spodobały się wstążki i wierszyki, śpiewki oraz prośby, wówczas wody piętrzyły się, przerywały śluzy i wały, zalewały pola, niszcząc trawę i zasiewy.

Bardzo lubił utoplec z Łężczoka płatać figle pijanym parobkom wracającym po północy z zabaw w karczmach. Błądzącym przez spowite ciemnościami groble pokazywał się jako mały ognik, skakał przed nimi to tu, to tam, a podchmieleni młodzieńcy myśleli, że to światło w oknie jakiegoś pobliskiego domu. Bywało, że zamieniał się w gruby patyk, który wplątywał się idącym między nogi tak, że raz po raz upadali i w żaden sposób nie mogli iść dalej. Odnotowano również, że przybierał postać olbrzymiej kuny, kładł się na kładce pomiędzy dwoma stawami i nikogo nie przepuszczał. Zwykle dopiero rankiem, już trzeźwi, zziębnięci i zmęczeni młodzieniaszkowie w końcu znajdywali drogę do domu.

Nad brzegiem stawów Łężczok, jak wieść niesie, ukazywał się też wielki czarny pies z dużymi, zielonymi oczami, świecącymi niby latarnie. Kto zbliżał się do niego, ten był zgubiony, gdyż zwierzę wciągało nieszczęśnika do wody.

Łężczok zapisał w swojej pamięci wspomniany wybitny poeta romantyczny z ziemi raciborskiej, Joseph von Eichendorff, stawiany obok takich romantyków jak Goethe czy Schiller. Jego młodzieńcze życie w rodzinnym pałacu w Łubowicach urozmaicały liczne polowania w lasach wokół Nędzy i Kuźni Raciborskiej. Oko miał marne, przez co wiele dorodnych sztuk uszło jego strzałom. Za to pykania fajki i picia różnych alkoholi Eichendorff odmówić sobie nie był skory. – Następnie wielkie polowanie na kaczki i słonki na stawie Brzezina – jak pisał w swoich pamiętnikach z początku XIX w. – zakończone piciem wina na grobli. Hurra, wiwat, salwy. Rzucano do góry próżną beczułkę po winie i wszyscy ją przestrzeliwali w locie.

Do ptactwa strzelał na Łężczoku dwukrotnie cesarz Wilhelm II. Władca Niemiec był tu w 1906 i 1910 r. To drugie polowanie, za sprawą głośnego w całej Rzeszy skandalu, przeszło do annałów myślistwa. Książę raciborski Wiktor, chcąc zadowolić swojego szacownego gościa, zakupił setki sztuk ptactwa łownego i wypuścił w gęstwinę tuż przed wielkim strzelaniem. W ciągu około pięciu godzin ofiarą cesarza padło 738 bażantów, trzy głuszce, po jednym zającu i sójce. Monarcha trafiał więc 2,5 razy na minutę. Jako że nie wszystkie strzały były zapewne celne, więc musiał zużyć ponad tysiąc naboi. Był to z pewnością wielki wysiłek. Warto dodać, że tych kilka ustrzelonych głuszców było na Łężczoku towarem importowanym, podobnie jak azjatycki bażant złocisty odstąpiony przez barona von Reibnitza. Tego pięknego ptaka nie udało się jednak nikomu upolować.

Jakiś czas po wyjeździe monarchy z Rud, w czasopiśmie Myślistwo w słowach i obrazach, ukazała się relacja z polowań cesarskich na Śląsku. Jej autor ujawnił, iż podczas łowów w Łężczoku jeden z książęcych urzędników pochwalił się mu, że w Sławięcicach bażanty trzymano w koszach i jak tylko cesarz zajął stanowisko, natychmiast je wypuszczono, znacznie tym samym ułatwiając mu zadanie. Po publikacji wybuchła afera. Mimo intensywnego śledztwa, księciu Wiktorowi von Ratibor nie udało się ustalić, kto tak nierozważnie puścił „parę z gęby”. Zapowiedziano jednak, że na kolejne polowania fotoreporterzy nie będą już zapraszani.

Cysterska kraina i skarby raciborskich lasów

Zgodnie z regułą zakonną, bracia cystersi zagospodarowywali trudno dostępne, leśne gęstwiny. Około połowy XIII wieku mnisi z podkrakowskiego Jędrzejowa otrzymali ziemie nad rzeką Rudą, w środku górnośląskiej puszczy, pomiędzy drogą z Raciborza do Gliwic. Przystąpili tu do budowy kościoła oraz opactwa, wokół którego powstała wieś Rudy (dawniej Gross Rauden). Klasztor istniał do 1810 roku, pozostawiając po sobie ogromne dziedzictwo – dawną klauzurę z wirydarzem, krużgankami i kapitularzem, barokowy pałac opacki z początku XVIII wieku oraz przyklasztorny kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z kaplicą mariacką i łaskami słynącą ikoną Matki Boskiej Pokornej.

W XIX wieku pocysterski zespół klasztorno-pałacowy uczyniła swoją siedzibą rodzina książąt (Herzog) von Ratibor. Rudy stały się centrum towarzyskim Europy. Książę Wiktor I von Ratibor był bowiem prezydentem pruskiej Izby Panów, a jego młodszy brat Chlodwig kanclerzem Rzeszy. Na przełomie XIX i XX wieku zbudowano linię kolei wąskotorowej relacji Racibórz-Rudy-Gliwice. Powstała placówka cesarskiej poczty, szpitalik, hotel i restauracje.

W 1945 roku cały pocysterski kompleks został zniszczony przez wojska radzieckie. Po zakończeniu wojny miejscowa parafia odbudowała kościół. Świątynia niemal w całości straciła jednak barokową szatę z XVII/XVIII wieku, z czasów największej prosperity opactwa, kiedy opacki skarbiec napełniały dochody z eksploatacji pokładów rud żelaza i sprzedaży produktów z klasztornych kuźnic. Dla bogatych mnichów z Rud, pracowali wówczas wybitni artyści epoki, m.in. Michał Willmann czy Anton Sebastini. Podczas odbudowy po 1945 roku wrócono do gotyckiego wystroju. Barokowe cechy zachowały kaplice Maryjna z ikoną Matki Boskiej Pokornej oraz św. Jana Nepomucena. Wewnątrz zachowały się także epitafia opatów rudzkich.

Kościół w Rudach stanowi dziś centrum pielgrzymkowo-formacyjne diecezji gliwickiej. W 1995 roku ustanowiono go Diecezjalnym Sanktuarium Matki Boskiej Pokornej, a w 2009 roku podniesiono do godności bazyliki mniejszej. W latach 90. XX wieku, staraniem diecezji gliwickiej, przystąpiono do odbudowy dawnego klasztoru i pałacu opackiego. Bezcenny zabytek, najcenniejszy tego typu na Górnym Śląsku, lśni dziś dawnym blaskiem. Z licznymi ekspozycjami został udostępniony zwiedzającym.

Wokół opactwa, jeszcze w czasach książąt von Ratibor, urządzono przepiękny park w stylu angielskim. Założenie przetrwało do dziś. Znajdziemy tu około dwudziestu pomników przyrody, ponadto siedemdziesiąt gatunków drzew i krzewów egzotycznych (m.in.: modrzewnik chiński, cyprysik groszkowy, świerk serbski, sosna limba, sosna wejmutka, choina kanadyjska, klon srebrzysty, magnolia drzewiasta, platan klonolistny, dąb błotny, różanecznik fioletowy i dąb czerwony) oraz 46 gatunków drzew i krzewów rodzimych (m.in.: dąb szypułkowy, buk pospolity, jesion wyniosły czy klon jawor). Około trzydziestu okazów liczy sobie ponad 150 lat. Najbardziej dostojny świadek tutejszej historii, to liczący sobie około pięćset lat Dąb Cysters – rosnący tuż za prezbiterium kościoła WNMP dąb szypułkowy o rzadko spotykanych pomnikowych rozmiarach (obwód 710 cm, wysokość 31 m).

Rejon Rud to centrum turystyczne powiatu raciborskiego i województwa śląskiego. Poza starym opactwem istnieje tu skansen kolei wąskotorowej, wpisany na Szlak Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. Organizowane są przejazdy na trasie do Paproci i Stanicy. Niemałą atrakcją jest meandrująca w tym rejonie rzeka Ruda, na której od wiosny do późnej jesieni organizowane są spływy kajakowe.

W 1992 roku w lasach wokół Rud i Kuźni Raciborskiej wybuchł ogromny pożar. Na pożarzysku, jednym z największych w Europie, mającym powierzchnię blisko 10 tys. hektarów, odbudowano już las. W 2015 roku, w ramach ogólnokrajowej akcji „Wolność jest w naturze”, w największym kompleksie leśnym Nadleśnictwa Rudy Raciborskie została utworzona ścieżka rowerowa. Jej trasa rozpoczyna się w miejscu postoju pojazdów w Rudach Brantolce przy ul. Sobieskiego, położonym nieopodal przejazdu kolejowego, wyposażonym w drewnianą wiatę oraz stoły z ławkami. Szlak tworzy dwie pętle, większą o długości 23 km i mniejszą 16 kilometrową, których wspólną osią jest droga Kotlarska. Przy szlaku ustawiono kilkadziesiąt tablic informujących o gospodarce leśnej prowadzonej na podstawach ekologicznych oraz historii terenu związanej z działalnością rudzkiego opactwa cystersów. Poruszając się szlakiem można dotrzeć do zbiornika przeciwpożarowego, dostrzegalni przeciwpożarowej, uroczyska „Orły”, które było miejscem spotkań powstańców śląskich, „Zielonej Klasy” służącej prowadzeniu edukacji leśnej, ale także stanowiącej miejsce wypoczynku turystów oraz owianego mroczną legendą uroczyska „Dziewicze Groby”. Wybierając dłuższy wariant trasy można dojechać do drewnianej kapliczki zwanej „Magdalenką” oraz platformy widokowej i punktu edukacyjnego „Spalony las”. Wyjątkowość ścieżki wynika z możliwości obserwowania procesu odtwarzania się lasu po największym w powojennej historii Polski pożarze, który wybuchł w sierpniu 1992 roku. Szlak biegnie po płaskim terenie z niewielkimi wzniesieniami, główna droga posiada nawierzchnię asfaltową, a pozostałe to drogi gruntowe utwardzone lub fragmentami drogi gruntowe na podłożu piaszczystym. Lokalizacja Lasów Rudzkich w sąsiedztwie aglomeracji górnośląskiej sprawia, że są one często odwiedzane przez turystów poszukujących ciszy, spokoju i wytchnienia od codziennej pracy, a także tych aktywnie spędzających czas na łonie natury.

Dostępne jest uroczysko leśne Buk o powierzchni około 22 ha ze 150-letnim drzewostanem bukowo-jodłowym i 200-letnim drewnianym domkiem myśliwskim o nazwie Agathenhütte. W XIX w. było to ulubione miejsce wypoczynku książąt raciborskich ze stawami rybnymi, w którym odbywały się rozkłady, czyli uroczyste zakończenie polowań. Znajduje się tu Góra Wiktorii, upamiętniająca pobyt w tym miejscu Wiktorii Adelajdy Marii z Koburgów, księżniczki królewskiej, żony Fryderyka, pruskiego następcy tronu, późniejszej cesarzowej Niemiec.

Na leśne wędrówki znakomicie nadaje się obszar pomiędzy Jankowicami, Rudą Kozielską, Kuźnią Raciborską, Nędzą a Szymocicami. Był to dawniej rezerwuar łownych jeleni, saren, dzików i danieli, do których strzelali goście księcia, a wśród nich cesarz Niemiec i członkowie jego rodziny. Miejscowy zwierzyniec (Thiergarten) powstał w 1822 r. Wydzielono wówczas cztery tysiące mórg, czyli około tysiąc hektarów lasu. Po 1841 r. obszar powiększono do 2,3 tysięcy ha. Zbudowano tu leśniczówki oraz chaty myśliwskie: Rothenburg (dziś Krasiejów), Lichtenstein oraz Wiktoria, wszystkie w okolicy Jankowic Rudzkich, Wildeck i Quid at te w Rudzie Kozielskiej, Corvey przy Górnej Hucie oraz Waldenburg w Kuźni Raciborskiej. Istniejąca do dziś przy ul. Myśliwskiej stara książęca leśniczówka powstała również w Nędzy. Godne obejrzenia są leśniczówki Krasiejów oraz odnowiony niedawno Wildeck. Przez obszar ten płynie potok Raczok, miejsce bytowania bobrów. Podczas spacerów można tu natrafić na źródełka leśne, zagospodarowane przez miejscowych leśniczych i myśliwych na miejsca wypoczynku. Idąc w stronę Nędzy, tuż przed wsią na tzw. przysiółku Rogol, dotrzemy do nowoczesnej leśnej szkółki kontenerowej Nadleśnictwa Rudy Raciborskie, w której hodowane są tzw. papieskie dęby. Wyrosły one z żołędzi zebranych z Chrobrego – najstarszego dębu w Polsce, znajdującego się w Piotrowicach (woj. lubuskie). Leśnicy szacują, że pochodzi z około 1265 r. Partię żołędzi pobranych z niego w 2003 r. zawieziono 28 kwietnia 2004 r. do Rzymu. Tu, podczas Ogólnopolskiej Pielgrzymki Leśników, poświęcił je Ojciec Święty Jan Paweł II jako symbole łączące dwa tysiąclecia państwa polskiego. Następnie zostały przewiezione do szkółki w Nędzy, gdzie wyhodowano 530 sadzonek. Jeden z papieskich dębów, oznaczonych numerem 9, został zasadzony w listopadzie 2005 r. przed kapliczką św. Hubertusa na Rogolu w Nędzy.

Częścią cysterskiej krainy jest dorzecze rzeczki Suminy, położone na terenie gminy Nędza. Na pograniczu Nędzy i wsi Szymocice funkcjonuje przedwojenny ośrodek wypoczynkowy, dawniej miejsce przygotowań kadry Niemiec na igrzyska olimpijskie w Berlinie (1936). Dziś jest tu nowoczesny ośrodek z basenem, stawem z łodziami i kajakami, stadniną i domkami letniskowymi.

W miejscowości Ciechowice znajduje się zaś jedyna taka atrakcja w województwie śląskim – przeprawa promowa przez Odrę na lewy brzeg, do wsi Grzegorzowice. W sezonie wiosenno-letnim zaglądają tu chętnie turyści, szczególnie cykliści, a także wodniacy korzystający z odrzańskiego szlaku wodnego wiodącego od Raciborza.

Nadodrzańska kraina zamków i pałaców

Stara legenda głosi, że na ziemię raciborską zawitał Jezus Chrystus. Został tu gościnnie przyjęty, za co postanowił podziękować, błogosławiąc całej krainie. Polecił raciborskim rybakom, by popłynęli z nim łodzią w dół Odry. W pewnym momencie rozłożył ręce w stronę lewego i prawego brzegu, lecz kiedy zaczął błogosławić, komar ukąsił go pod prawą pachą. Prawa ręka opadła, a błogosławieństwo spłynęło tylko na lewy brzeg. Tak dziś tłumaczy się, dlaczego lewobrzeżna Raciborszczyzna jest bardziej urodzajna. Więcej tu osad, dawnych folwarków, zamków i pałaców. To także raj dla archeologów, co rusz dokonujących tu fascynujących odkryć. W czasach rzymskich wiódł tędy szlak bursztynowy. Liczne są odkrycia zabytków z okresu Imperium Romanum.

Podróż warto zacząć od położonej na wzniesieniu wsi Łubowice w gminie Rudnik. Rozciąga się stąd piękny widok na dolinę Odry. Miejsce było zamieszkałe już blisko trzy tysiące lat temu. Zachowały się tu relikty ogromnego, największego na ziemiach polskich grodu kultury łużyckiej, funkcjonującego w IX-VI w. p.n.e. Gród miał powierzchnię około 25 ha. Pod koniec VII w. p.n.e. przybrał monumentalną formę. Wał drewniano-ziemny liczył 2,5 km długości, 9 metrów wysokości oraz 12-13 metrów szerokości przy podstawie. Mogło tu zamieszkiwać nawet tysiąc osób. Poza funkcją obronną pełnił rolę ośrodka wytwórczości, kultu i handlu. Potwierdzają to znaleziska pozyskane podczas badań archeologicznych. Ciekawostką wśród nich jest bursztyn. Łubowice, jak można sądzić, były ważnym miejscem wymiany towarów na szlaku wiodącym przez Bramę Morawską wzdłuż Odry nad Morze Bałtyckie. Szereg zabytków związanych z grodem, w tym repliki pradziejowych pochówków, można oglądać w miejscowym muzeum starożytności działającym przez Centrum Eichendorffa. W terenie bystry obserwator z łatwością dostrzeże relikty dawnych obwałowań a podczas dobrej pogody można kontemplować wspaniały widok na dolinę rzeki Odry.

W Łubowicach znajdują się ruiny jednopiętrowego, barokowego pałacu, zbudowanego w 1786 roku, gruntownie przebudowanego w stylu neogotyckim około 1860 roku, zniszczonego w 1945 roku. Otoczona parkiem posiadłość należała niegdyś do rodziny Eichendorffów. Na świat przyszedł tu słynny poeta romantyczny Joseph von Eichendorff (1788-1857). W pobliskim budynku byłej szkoły znajduje się dedykowana jego pamięci izba muzealna. Eichendorff zaliczany jest do grona wybitnych niemieckich romantyków, stawiany obok Goethego czy Schillera. Spod jego pióra wyszły nie tylko wiersze, ale także nowela pt. Z życia nicponia. Twórczość poety tłumaczona była na wiele języków, w tym japoński. Liczne wydania jego dzieł można oglądać we wspomnianej izbie pamięci. Ruiny pałacu służą zaś za tło do przedstawień bazujących na jego twórczości.

Z Łubowic warto skierować kroki do Sławikowa. To najdalej wysunięta na zachód wieś województwa śląskiego, wzmiankowana już w 1223 roku, kiedy to biskup wrocławski Wawrzyniec konsekrował tu kościół pw. św. Jerzego. W 1831 roku, kosztem 62 tys. talarów, majątek Sławików kupił prawnik z wykształcenia i protestant, baron Ernst von Eickstedt. Jego rodzina dzierżyła wieś do 1945 roku, pozostawiając w niej ogromny pałac, dziś w ruinie. Jego zaprojektowanie Ernst zlecił bratu Wojciechowi, architektowi z wykształcenia. Nie dożył końca budowy. Zmarł 3 grudnia 1865 roku i spoczął w mauzoleum rodzinnym, w przypałacowym parku. Prace dokończono za czasów rządów jego syna Ernsta juniora. Na bazie starszej budowli powstała dwukondygnacyjna eklektyczna budowla nakryta płaskim dachem, długa na 62 i szeroka na 18 metrów. Robiła duże wrażenie. Jak komentowano, jest potężna i w dobrym guście, dziełem sztuki najczystszej symetrii, które doskonale komponuje się z otoczeniem sześciohektarowego parku.

W 1924 roku, kiedy zmarł Gwidon von Eickstedt – wnuk Ernsta, na półkach księgarskich znalazła się książka pt. Co szumi w zdroju legend. Legendy Raciborza i ziemi raciborskiej. Dzieło to wyszło spod pióra Jerzego Hyckla, historyka entuzjasty, nauczyciela w raciborskiej szkole dla głuchych. Wśród barwnych legend i podań można tu znaleźć również fragment zatytułowany „Eichendorff i szara dama”. Hyckel opisuje, jak to młody poeta zaprzyjaźnił się z hrabią ze Sławikowa. Młodzieńcy wzajemnie się odwiedzali, a kiedy głośno było o duchach z tutejszego pałacu, obaj postanowili sprawdzić, jak rzeczy się mają. Pewnego zimowego wieczoru wybrali się na obchód pałacu. – Mężczyźni – pisze Hyckel – opuścili bogato zastawioną jadalnię, przeszli przez oświetlone korytarze, aż doszli do szerokich schodów, które łączyły wszystkie piętra. Na najniższej kondygnacji, tuż obok schodów, znajdowały się duże, kute żelazem drzwi. Młody hrabia zapewnił, że nie były one otwierane ludzką ręką od stu lat. Czasami, podczas ciemnych nocy zimowych, rozchylały się same, aby wypuścić szczupłą kobiecą postać, która lekkim krokiem wbiegała po schodach na górę i znikała. Przyjaciele zastygli między drzwiami i schodami, gdyż chcieli sprawdzić, czy tajemnicza kobieta pokaże się tego wieczoru. W świetle świecznika, który młody służący przyniósł za dnia, Eichendorff, zobaczył wychodzącą postać kobiecą ubraną na szaro o twarzy owiniętej szarym welonem. Zjawa pośpieszyła schodami do góry. Młody służący, który był razem z nimi, nic nie wiedział o duchach i wyprzedził zjawę, aby oświetlić jej drogę. Tam, gdzie schody się rozdzielały, chciał iść w lewo, ale dama wskazała mu białą ręką drogę w prawą stronę. Posłuszny służący zwrócił się tam, gdzie wskazała mu kobieta i cały czas jej przyświecał. Potem oboje zniknęli. Nagle dał się słyszeć straszliwy krzyk chłopaka, a światło świecy zniknęło w ciemności. Młodzi mężczyźni w przerażeniu osłupieli. Eichendorff wziął się w garść jako pierwszy i postanowił pójść do jadalni, by przynieść inny świecznik z płonącymi świecami. Wtedy też razem z hrabią pospieszył w górę schodów. Na piętrze znaleźli trupa służącego. Postać kobieca zniknęła. Próbowali podnieść nieżywego i w tym momencie, kiedy wrócili na dół, tajemnicze drzwi znowu były zamknięte.

Mroczne tajemnice skrywa także pałac w Krowiarkach (Polski Krawarz) w gminie Pietrowice Wielkie. Pałac zbudowano około 1800 roku. Należał do Strachwitzów, Gaszynów oraz Donnersmarcków. W II połowie XIX wieku otrzymał neorenesansowy i neobarokowy wygląd. Fasada frontowa nawiązywała do północno-europejskiego manieryzmu, włoskiego renesansu i późnego baroku. Pamiątką po bogato zdobionych wnętrzach są misternie cyzelowane arabskie motywy ornamentalne sali mauretańskiej. Po 1892 roku zbudowano dwupiętrowe skrzydło w stylu secesyjnym. Pałac otacza piękny park ze starodrzewiem, kryjący mauzoleum rodowe Donnersmarcków. Legenda głosi, że w pałacu mieszkała zła hrabina Gaszynowa. Namówiła męża, by odmówił cesarzowi przyjęcia wojska na kwaterunek. Stwierdziła, że woli mieć na utrzymaniu dwieście psów niż pruskich żołdaków. Cesarz wpadł w furię. Kazał hrabinie kupić psy, na co przystała z ochotą. Odtąd, budząc strach ludności, galopowała na białym koniu ze swoją sforą po okolicznych lasach, polując i tępiąc zwierzynę. Pewnego razu odstrzeliła sobie dwa palce. Na jej zlecenie wykonano złote protezy. Jeszcze dziksza znów goniła zwierzynę w kniejach. Kiedy zmarła, nie zaznała spokoju. Miejscowi twierdzą, że nocą ukazywał im się duch hrabiny na białym koniu. Poznawali ją po błyszczących w lunarnej poświacie złotych palcach. Kiedy pojawiał się duch szlachcianki, we wsi słychać było wycie psów. Ponoć miała też na sumieniu śmierć służącej.

Grzegorz Wawoczny

Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com