Dzieje pałacu w Sławikowie

Dzieje pałacu w Sławikowie

Sławików (niem. Slawikau) to najdalej wysunięta na zachód wieś województwa śląskiego, położona na wzniesieniu, u którego podnóża płynie rzeka Odra. Wzmiankowana już w 1223 r., kiedy to biskup wrocławski Wawrzyniec konsekrował tu kościół p.w. św. Jerzego. Począwszy od XIII w. wielokrotnie zmieniali się jej właściciele. Od 1223 do 1316 r. należała do hrabiego Wernera von Petersdorf, a potem jego syna Piotra. Następnie do 1451 r. była w posiadaniu rodu Siegroth i Slawikau. Do 1530 r. władali nią Mikołaj von Holy i jego syn Władysław. W 1531 r. Sławików kupił Mikołaj Burian von Scheliha. W 1551 r. wieś odkupiła rodzina von Wraminsky – Wramin. W 1582 r. majątek Sławików przejął rycerz Matthias Roß. Od 1595 do 1625 r. należał do Jerzego von Oppersdorffa i jego syna Fryderyka, następnie, do 1649 r., do Henryka von Stolz. Kolejni właściciele, to: Jan Bernhard Praschma (do 1701 r.), baron Silvius Erdmann von Trach (do 1731 r.), Fryderyk Grzegorz von Lautensac (do 1761 r.), Jan Bogumił von Drechsler (do 1772 r.), rodzina von Jngersleben (do 1795 r.) oraz Adolf von Eichendorff (do 1831). W 1831 r., kosztem 62 tys. talarów, majątek Sławików kupił prawnik z wykształcenia i protestant, baron Ernst von Eickstedt, jeden z trzech synów Joachima Bogumiła. Potomkowie Ernsta posiadali Sławików do 1945 r.

W 1925 r. w Raciborzu ukazała się drukiem monografia Sławikowa pióra Józefa Slawika (Geschichte des Kirchortes Slawika Kreis Ratibor O.S.). Autor wzmiankuje, że Ernst von Eickstedt zlecił swojemu bratu Wojciechowi, architektowi z wykształcenia, opracowanie planów przebudowy pałacu. Wynika z tego, że centrum miejscowych dóbr stanowiła budowla rezydencjonalna. Slawikowi nie udało się jednak ustalić, kiedy została zbudowana. Powołując się na mało konkretne opinie fachowców, twierdzi jedynie, iż pochodzi z „wcześniejszych stuleci”. Być może jej powstanie należy datować przynajmniej na okres rządów rycerza Fryderyka von Lautensac, o którym wiadomo, że stale rezydował w Sławikowie.

Architekturę dawnego pałacu ujawnia litografia, która w 1856 r. ukazała się drukiem na łamach berlińskiego periodyku „Zeitschrift für Bauwesen”, wydawanego przez oficynę Ernsta i Korna. Zawiera dwa szkice: jeden prezentuje fasadę pierwotnego pałacu, drugi projekt jego gruntownej przebudowy. Litografia sygnowana jest co prawda jako „Umbau eines Schlosses bei Ratibor”, ale pokazany na niej projektowany obiekt jest bez wątpienia tym, który znamy z późniejszych zdjęć i pocztówek przedstawiających pałac w Sławikowie z charakterystycznym trójkątnym zwieńczeniem ryzalitu – z postaciami dwóch kobiet (według Slawika to symbole rolnictwa) i tarczą zegara pośrodku.

Pierwotny pałac był budowlą jednopiętrową, nakrytą dachem ze strychem. Z monografii Slawika wynika, że Ernst nie dożył końca przebudowy pałacu. Zmarł 3 grudnia 1865 r. Spoczął w mauzoleum rodzinnym, które zbudowano w przypałacowym parku. Prace dokończono za czasów rządów jego syna Ernsta juniora. Powstała dwukondygnacyjna eklektyczna budowla nakryta płaskim dachem (dodano II piętro kosztem strychu), długa na 62 a szeroka na 18 metrów. Do starej bryły, jak pisze Slawik, dodano „cztery lekko wystające symetryczne budowle narożne”. Portal w elewacji frontowej zyskał cztery potężne marmurowe filary podtrzymujące balkon pierwszego piętra. Wspomniano już o trójkątnym zwieńczeniu ryzalitu. Na tympanonie umieszczono herb rodziny von Eickstedt. Tak ukształtowany wygląd fasady powtórzono od strony zachodniej pałacu. – Cała budowla – pisze Slawik – jest potężna, w dobrym guście, dziełem sztuki najczystszej symetrii, które doskonale komponuje się z otoczeniem 6 hektarowego parku. Wzmiankuje również o licznym ptactwie, które od wiosny urządzało wśród drzew miłe uchu symfonie. Bytowała tu znaczna liczba słowików, drozdów, kosów i wilg. Rodzina von Eickstedt utrzymywała także duży ogród.

Pałac został zniszczony po 1945 r. Dziś znajduje się w stanie ruiny. Jego właścicielem jest gmina Rudnik. Zachował się przypałacowy park z licznymi okazami starodrzewu. Obiektem opiekuje się fundacja Gniazdo.

W 1924 r., kiedy zmarł Gwidon von Eickstedt – wnuk Ernsta, na półkach księgarskich znalazła się książka pt. „Was der Sagenborn rauscht. Sagen aus dem Stadt und Landkreise Ratibor” („Co szumi w zdroju legend. Legendy Raciborza i ziemi raciborskiej”). Dzieło to wyszło spod pióra Jerzego Hyckla, historyka entuzjasty, nauczyciela w raciborskiej szkole dla głuchych. Wśród barwnych legend i podań można tu znaleźć również fragment zatytułowany „Eichendorff i szara dama”. Hyckel opisuje w nim, jak to młody poeta zaprzyjaźnił się z hrabią ze Sławikowa. Młodzieńcy wzajemnie się odwiedzali, a kiedy głośno było o duchach z tutejszego pałacu, obaj postanowili sprawdzić, jak rzeczy się mają. Pewnego zimowego wieczoru wybrali się na obchód pałacu: – Mężczyźni opuścili bogato zastawioną jadalnię, przeszli przez oświetlone korytarze, aż doszli do szerokich schodów, które łączyły wszystkie piętra. Na najniższej kondygnacji, tuż obok schodów, znajdowały się duże, kute żelazem drzwi. Młody hrabia zapewnił, że nie były one otwierane ludzką ręką od stu lat. Czasami, podczas ciemnych nocy zimowych, rozchylały się same, aby wypuścić szczupłą kobiecą postać, która lekkim krokiem wbiegała po schodach na górę i znikała. Przyjaciele zastygli między drzwiami i schodami, gdyż chcieli sprawdzić, czy tajemnicza kobieta pokaże się tego wieczoru. W świetle świecznika, który młody służący przyniósł za dnia, Eichendorff, zobaczył wychodzącą postać kobiecą ubraną na szaro o twarzy owiniętej szarym welonem. Zjawa pośpieszyła schodami do góry. Młody służący, który był razem z nimi, nic nie wiedział o duchach i wyprzedził zjawę, aby oświetlić jej drogę. Tam, gdzie schody się rozdzielały, chciał iść w lewo, ale dama wskazała mu białą ręką drogę w prawą stronę. Posłuszny służący zwrócił się tam, gdzie wskazała mu kobieta i cały czas jej przyświecał. Potem oboje zniknęli. Nagle dał się słyszeć straszliwy krzyk chłopaka, a światło świecy zniknęło w ciemności. Młodzi mężczyźni w przerażeniu osłupieli. Eichendorff wziął się w garść jako pierwszy i postanowił pójść do jadalni, by przynieść inny świecznik z płonącymi świecami. Wtedy też razem z hrabią pospieszył w górę schodów. Na piętrze znaleźli trupa służącego. Postać kobieca zniknęła. Próbowali podnieść nieżywego i w tym momencie, kiedy wrócili na dół, tajemnicze drzwi znowu były zamknięte”.

opr. Grzegorz Wawoczny

Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

1 komentarz

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com