Dawne sądownictwo i kary sądowe na Górnym Śląsku i w Raciborzu. Krzyże pokutne na ziemi raciborskiej

Dawne sądownictwo i kary sądowe na Górnym Śląsku i w Raciborzu. Krzyże pokutne na ziemi raciborskiej

Christoph Sottor (Niemcy). Każdy z nas spotyka codziennie na swojej drodze liczne krzyże przydrożne i kapliczki, ustawione przeważnie w podzięce za odniesione łaski czy upamiętniające jakieś wydarzenie. Zwyczaj stawiania kapliczek i krzyży w dobrej intencji pojawił się w XVI wieku. Wcześniej też stawiano krzyże, ale były one symbolem pokuty za wyrządzone komuś krzywdy. Były to tzw. „Krzyże pokutne” choć bardziej poprawnym terminem jest „krzyż pojednania”.

Zwyczaj stawiania krzyży pokutnych jest znany na Śląsku od XIII wieku i rozpowszechniony był w całej średniowiecznej Europie Zachodniej. Śląsk stanowi wschodnią granicę występowania tego zwyczaju. Na ziemiach obecnej Polski poza Śląskiem, Ziemią Lubuską i Pomorzem Zachodnim, nie ma krzyży pokutnych. Na Śląsku zwyczaj ten objął Dolny Śląsk, a na Górnym tylko pas wzdłuż granicy z Czechami. Kilka takich krzyży pokutnych, które zabójca musiał wystawić w akcie pojednania zachowało się do naszych czasów na obszarze ziemi raciborskiej (w granicach powiatu raciborskiego do 1919 roku). Pojedyncze krzyże są w Grzegorzowicach, Lekartowie i Rudyszwałdzie (powiat raciborski) oraz w Syryni (powiat wodzisławski, do 1922 roku w powiecie raciborskim) i wsi Olza (powiat wodzisławski, do 1922 roku w powiecie raciborskim). Po dwa egzemplarze krzyży pokutnych zachowały się w Rogowie w powiecie wodzisławski (do 1922 roku w powiecie raciborskim) i we wsi Píśt w powiecie opawskim (Śląsk czeski, do 1919 roku Piszcz był w powiecie raciborskim). Co ciekawe, wszystkie krzyże pokutne na ziemi raciborskiej znajdują się na jej dawnych granicach, natomiast w centralnej części ziemi raciborskiej jest tylko ten znaleziony w grudniu 2016 roku na Bosaczu i ustawiony później na skwerze obok budynku muzeum. Kiedy, dlaczego i kto ustawił ten kamienny krzyż na miejscu zbrodni na Bosaczu, tego nie wiadomo.

Krzyże pokutne to zabytki średniowiecznego prawa sądowego. W czasach, gdy na Śląsku zaczęto przyjmować prawo zachodnie (najpierw flamandzkie-średzkie a później magdeburskie) przejęto też zwyczajowe formy kar za przestępstwa zebranych w „Sachsenspiegel” (zbiór praw spisany w latach 1220-1230 w Saksonii). Do tej pory w obowiązującym prawie zwyczajowym jedyną karą za zabójstwo była kara śmierci. W nowym prawie zabójca mógł uniknąć kary śmierci, mógł się od niej wykupić. W prawie sasko – magdeburskim zapisano: „kto zabije umyślnie, wedle prawa ma być karany. Kto zabije przygodnie, że jawne to będzie, gardła tracić nie powinien, tylko zapłacić”.

Morderca musiał spełnić kilkanaście warunków. Była to tzw. kara kompozycji (od łac. Compositio – ugoda). Ze skazanym zawierano ugodę. W akcie „pojednania” za zbrodnię morderca musiał zapłacić karę pieniężną, ufundować przedmioty sakralne dla kościoła, świece woskowe na ołtarze a w rocznicę zabójstwa dawać na Msze św. Ponadto winowajca musiał odbyć pieszo i boso pielgrzymkę do miejsca świętego. Mógł też prosić o przebaczenie zbrodni w formie publicznego poddania się karze cielesnej np. chłosty na pręgierzu (tzw. Marter). Dla pojednania z rodziną zamordowanego musiał wypłacić jej odszkodowanie pieniężne, a jeżeli były osierocone niepełnoletnie dzieci, musiał też przejąć je na utrzymanie. Zobowiązany był również do wystawienia w miejscu zbrodni krzyża z kamienia. Musiał też opłacić koszty przewodu sądowego. Nie wszystkie warunki musiały być spełnione. Zakres ugody zależał od krewnych ofiary.

Ilustracja z „Sachsenspiegel” pokazująca scenę sądzenia zabójcy i krzyż pokutny, który musiał ustawić na miejscu zbrodni. Heidelberger Sachsenspiegel— Universitätsbibliothek Heidelberg © Public Domain Mark 1.0

Z ziemi raciborskiej nie jest znany przykład ugody kompozycyjnej, ale za to z sąsiedniego Głogówka jest znana ugoda kompozycyjna z 1599 roku dotycząca osoby z ziemi raciborskiej. Szlachcic Johann der Jüngere Reiswitz von Kandrzin, pan na wsi Strzybnik koło Raciborza, w święto Piotra i Pawła 29 czerwca 1599 roku napotkał na drodze, na przedmieściach Głogówka, dwóch synów sołtysa Nikolausa Scholza z Kazimierza. Reiswitz zbeształ ich za to, że pozdrawiając go zbyt mało okazali mu szacunku. Doszło do sprzeczki, bijatyki i Reiswitz zadźgał obydwu synów sołtysa. Ojciec zabitych złożył skargę na ręce pana tych ziem i starosty księstw opolskiego i raciborskiego Jerzego von Oppersdorffa (był właścicielem Głogówka i Polskiej Cerekwii, starostą w latach 1591 – 1606, w 1601 roku otrzymał tytuł szlachecki wolnego pana – Freiherr). 15 grudnia 1599 roku Reiswitza osądzono. Za zbrodnię został skazany na ukorzenie się przed rodziną ofiar, pięć miesięcy więzienia w Opolu, zapłacenie kary w wysokości 1.000 talarów oraz ufundowanie krzyża pokutnego. Krzyż pokutny Reiswitza zachował się i stoi obecnie pod wschodnim murem zamku w Głogówku, gdzie został przeniesiony z miejsca zbrodni w 1931 roku. Co ciekawe, zabójca był synem Johanna Reiswitza von Kandrzin (właściciel Raszyc, Pietrowic i Strzybnika), który był w latach 1583 – 1598 sędzią zwierzchnim księstw opolskiego i raciborskiego.

Krzyż pokutny Johanna Reiswitza z 1599 roku pod murem zamku w Głogówku

Takie zwyczajowe zadośćuczynienie za morderstwo przetrwało w prawie do końca XVII wieku, choć nie znalazło się w „Constitutio Criminalis Carolina” tzw. Karolinie. W 1532 roku cesarz Karol V wydał skodyfikowane dla całej Rzeszy Niemieckiej prawo sądowe. W kodeksie za morderstwo zachowano drastyczne formy kary (wieszanie, ścinanie, ćwiartowanie, łamanie kołem, topienie, zakopywanie żywcem), a nawet je zaostrzono. Ułatwiono stosowanie tortur dla wymuszenia zeznań. Karolina stała się wzorcem prawa sądowego dla prawie wszystkich państw europejskich i obowiązywała także w dawnej Rzeczypospolitej.

Warto się przyjrzeć dawnemu prawu sądowemu i sposobowi wymierzania kar śmierci i cielesnych za przestępstwa kapitalne (mord, zdrada, rozbój itp.). Niestety, z Raciborza i okolic nie wiemy prawie nic o sądownictwie w średniowieczu i czasach nowożytnych (XVI – XVII wiek). Z okresu, gdy księstwem rządzili Piastowie i Przemyślidzi nie zachowały się żadne akta dotyczące spraw kryminalnych. Z czasów nowożytnych (rządy Habsburgów) w archiwach państwowych we Wrocławiu i w Opolu przechowywane są akta sądów ziemskich księstw opolskiego i raciborskiego.

W kwietniu 1927 roku w dodatku do „Gleiwitzer Jahrbuch1927” ukazał się artykuł księdza Johannesa Chrząszcza zatytułowany „Das schwarze Buch von Gleiwitz. Teil 1 (1582 – 1612)”. Ksiądz doktor Johannes Chrząszcz z Pyskowic zebrał 59 wyroków/protokołów rozpraw w sprawach karnych umieszczonych w „Czarnej Księdze Gliwic”. Kilkanaście z nich dotyczy raciborskich spraw karnych. Wśród nich interesująca jest sprawa zabójstwa w Gamowie. Zabitym był Wacław Nawoy z Dolnej. W latach 1553- 1556 był asesorem sądu ziemskiego i poborcą podatków w księstwach opolskim i raciborskim, a w 1556 roku – starostą obydwu księstw i członkiem rady królowej Izabeli Jagiellonki (królowa węgierska, żona króla Jana Zapolya; regentka księstw opolskiego i raciborskiego w latach 1551 – 1556 w imieniu nieletniego syna Jana Zygmunta Zapolya). W końcu 1595 roku Waław Nawoy z Dolnej został zatłuczony kijami w Gamowie przez chłopów. W maju 1596 roku i w styczniu 1597 roku w Raciborzu odbyły się rozprawy w tej sprawie. Tylko jednego z chłopów skazano na karę śmierci. Sprawy karne z „Czarnej księgi Gliwic” przedstawiłem w artykule „Rozboje, zdrady i czary. Raciborskie sprawy karne z lat 1582-1612” na portalu ZiemiaRaciborska.pl w 2020 roku. Wtedy nie wiedziałem, że w tej sprawie chodzi o zabójstwo jednego z magnatów górnośląskich.

XVI-wieczna rycina przedstawiająca scenę sądu. Na ławkach siedzą ławnicy, a na krześle sędzia. Bambergischen Halsgerichtsordnung. Kolorowany drzeworyt z 1507 roku. Bayerische Staatsbibliothek ©Public Domain Mark 1.0

W średniowieczu w sprawach sądowych, w których groziło orzeczenie kary śmierci, okaleczenia albo zastosowania tortur, sądowi przewodniczył tzw. sędzia krwi (niem. Blutrichter). W księstwie raciborskim takim sędzią krwi był książę raciborski. Zazwyczaj książęta nie mieli czasu na sprawowanie sądów, więc wyznaczali do tej funkcji sędziego, nazywanego sędzią ziemskim. W Raciborzu takim sędzią ziemskim był najpierw urzędujący dziedziczny wójt miasta a później burmistrz miasta. W dokumentach z tego okresu raciborski wójt tytułowany jest „Advocatus”, co wskazuje na jego funkcję jako sędziego. Raciborski „Advocatus” przewodniczył zarówno rozprawom sądu książęcego – ziemskiego, jak i sądu grodzkiego miasta.

W Raciborzu sąd grodzki złożony był z 7 ławników, ale mógł on rozstrzygać tylko w sprawach cywilnych i kryminalnych niższego kalibru. Sprawami „gardłowymi” zajmował się sąd ziemski. Dzięki zapisom w „Liber Albus” Bractwa Literackiego znane są nazwiska raciborskich ławników od XIV do XVIII wieku.

Chłopów sądzili początkowo właściciele wsi, którzy najczęściej wynajmowali do sądzenia zawodowych sędziów (dziedziczny wolny sędzia – Erbrichter ). Sądy odbywały się najczęściej w karczmach albo na świeżym powietrzu. Na Dolnym Śląsku zachowało się kilka kamiennych stołów sądowych, przy których odbywały się rozprawy np. w Bąkowie w powiecie brzeskim. Z średniowiecznych budynków, które pełniły rolę sądów na Górnym Śląsku zachował się prawdopodobnie jeden. W Ujeździe budynek tzw. spichlerza to dawny budynek sądu biskupiego z XIV wieku (Klucz Ujazdowski podlegał jurysdykcji biskupów wrocławskich). Budynek przebudowano w II połowie XIX wieku na spichlerz (podawane informacje o zbudowaniu spichlerza ok. 1780 roku są błędne).

W czasach nowożytnych, w XVI wieku, po śmierci ostatniego Piasta górnośląskiego księcia opolskiego i raciborskiego Jana II w 1532 roku, obydwa księstwa zostały włączone bezpośrednio do Korony Czeskiej, której władcami byli wtedy przedstawiciele dynastii Habsburgów. Cały system zarządzania księstwami opolskim i raciborskim musiał być od nowa zorganizowany. Jeszcze przed śmiercią Jan II uchwalił „przywilej hanuszowy” (1531), który regulował tymczasowo sprawy w księstwach. W 1562 roku cesarz Ferdynand I nadał księstwom nowe prawa, zebrane w „Zrzizeni” (językiem urzędowym był wtedy czeski). Statuty były rodzajem ustawy zasadniczej, która stanowiła podstawę do tworzenia wszelkich praw wewnętrznych, w tym sądowych. W nowym kodeksie sądowym uwzględniono zwyczajowe prawa sądowe górnośląskie oraz morawskie (zwłaszcza w zakresie prawa cywilnego) i to, co dyktowała Karolina. Tę specyficzną odmianę prawa karnego nazywano górnośląskim prawem sądowym (nie obowiązywało ono w wolnych państwach stanowych Wodzisław i Pszczyna oraz na obszarach, które pozostały pod jurysdykcją sądową biskupów wrocławskich – dawny Klucz Ujazdowski).

Herby księstw opolskiego i raciborskiego z czasów Jana II Dobrego. Ilustracja w publikacji Gustava Adelberta Seyler „Wappen der deutschen Souveraine und Lande” Nürnberg 1909. Public Domain Mark 1.0 (PDM)
XVI wieczny portret księcia Jana II Dobrego
Pieczęć księstw opolskiego i raciborskiego cesarza Ferdynanda I, która została umieszczona na uchwalonym w 1562 roku „Zrzizeni”

Od 1562 roku wyższym sądem w księstwach rozstrzygającym w sprawach przestępstw kapitalnych był starosta. Starosta, podobnie jak wcześniej książę, wybierał sędziego zwierzchniego i ławników spośród kandydatów wyznaczonych przez sejmik. Sąd ziemski zbierał się dwa razy w roku. Najpierw w Opolu, w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, a potem w Raciborzu, w niedzielę przed św. Bartłomiejem (8 sierpnia). W Raciborzu rozprawy sądowe odbywały się na zamku książęcym, raciborskiej siedzibie zwierzchnika cesarskiego. Później (XVII wiek) na rozprawy sądowe wynajmowano refektarz w klasztorze dominikanów (dlatego refektarz klasztoru nazywano „sądownica”). Sąd składał się z 18 osób – starosty, sędziego zwierzchniego, kanclerza ziemskiego, 15 ławników i asesorów. Starosta i kanclerz nie musieli brać udziału w rozprawach, mieli jeszcze inne obowiązki. Wyroki zapadały w imieniu starosty. Sąd był na miejscu nieraz przez parę tygodni, w zależności od tego, ile było spraw do rozstrzygnięcia. Dla Raciborza było to niewątpliwie wydarzenie. W małym mieście (ok. 3000 mieszkańców) musiano ugościć cały skład sędziowski wraz ze służbą oraz strony się procesujące. W Raciborzu jedynym zachowanym zabytkiem związanym z dawnym sądownictwem jest przebudowana w 1574 roku baszta, którą zaadaptowano i rozbudowano na areszt miejski, a obok dobudowano budynek dla służb więziennych i kilka pomieszczeń aresztanckich. Budynek służb więziennych i część aresztu został rozebrany w 1896 roku, ale do baszty, którą pozostawiono, przylgnęła nazwa „baszta więzienna” i tak jest nazywana do dziś (stała się symbolem Raciborza). Przy dawnym ratuszu była też dobudówka z małym aresztem. Przetrzymywano tam awanturujących się w mieście i oczekujących na rozprawę sądową w ratuszu. Od początku XVIII wieku do połowy XIX wieku areszt był w Odwachu na rynku

Miejsca straceń

Tak jak w każdym innym śląskim mieście w Raciborzu musiały być miejsca wymierzania kar sądowych. W Raciborzu rozprawy sądowe odbywały się zapewne w ratuszu albo w „sądownicy” klasztoru dominikanów w dni sądowe. W mieście, na rynku, musiał być pręgierz a pod miastem szubienica. W niektórych śląskich miastach zachowały się stare pręgierze w oryginalnym stanie czy też przebudowane na coś innego np. kolumnę maryjną. O raciborskim pręgierzu nie ma żadnej wzmianki. W mieście tej rangi co Racibórz musiała być murowana albo drewniana szubienica, najprawdopodobniej w pobliżu którejś z bram do miasta, przy głównym trakcie. Wiadomo, że była ona na „polu miejskim” wzmiankowanym w dokumentach. Pole w pobliżu kościół Matki Bożej nazywano kiedyś Katouwką i to tam było raciborskie miejsce wykonywania kar śmierci. Plac Straceń znajdował się po południowej stronie ulicy Pszczyńskiej, na parkingu i skwerze przed familoukiem na ul. Mysłowickiej 10. Cały blok mieszkalny Mysłowicka 10 znajduje się na byłym placu straceń. Szubienica stała zapewne na środku tego placu, czyli przed blokiem Mysłowicka 10. Szubienica na Katouwce była drewniana, w kształcie trójkątnym. Jednocześnie można było powiesić trzech skazanych. Na Katouwce był też pomost, na którym kat ścinał albo torturował skazanych. Wiadomo też, że na placu spalono na stosach kilkanaście kobiet posądzonych o czary. Po zbudowaniu więzienia śledczego na ul. Wojska Polskiego (obok budynku sądu krajowego) w połowie XIX wieku do końca 1944 roku wykonywano tam wyroki śmierci. W czasach pruskich skazanych na śmierć ścinano toporem, a w czasach III Rzeszy gilotyną.

Baszta i budynek więzienia widziany ze Scharfrichtergasse. Zdjęcie zrobiono ok. 1890 roku. Po 1891 i przed 1897 zlikwidowano Scharfrichtergasse i postawiono tam kamienicę. Budynki więzienne rozebrano w 1896 roku. Pozostawiono tylko basztę

Raciborski kat

Jeszcze parę słów o tym, który wykonywał wyroki, czyli o kacie. Kat w społeczeństwie był zawodem elitarnym np. w Raciborzu. Z czasem zawód ten zaliczono do rzemiosła i miał swój cech. Wzmianka o tym jest z roku 1787. W Raciborzu dom kata znajdował się w pobliżu aresztu (baszta więzienna), na rogu dzisiejszej ulicy Węglowej i ulicy Basztowej. Dzisiaj w miejscu Scharfrichterei jest kamienica Basztowa nr 6. Dom ten był siedzibą raciborskiego kata aż do 1840 roku. Jednym z tych, który mieszkał w tym domu, był żyjący w II połowie XVII wieku kat Jakub Glori, który dyplomem cesarza Leopolda I w 1685 roku otrzymał „uczciwe nazwisko” i mógł też wykonywać zawód lekarza. W 1829 roku mieszkał tam kat Joseph Schawann a jego poprzednikiem był Johann Wildner.

Stockhausgasse z basztą więzienną i domem kata (tam gdzie litera X) na planie z 1812 roku

Do wykonywania zawodu kata wymagane było posiadanie dużej wiedzy – osoba ta musiała posiadać umiejętność czytania i pisania oraz znajomość anatomii. Wykształcenie było konieczne do właściwego wykonywania obowiązków związanych ze stosowaniem tortur – na etapie przesłuchania musiały być one bolesne, ale nie wiążące się z trwałym kalectwem czy śmiercią, zaś na etapie egzekucji – nie mogły spowodować przedwczesnej śmierci skazanego. Kat wyróżniał się spośród innych mieszczan jaskrawym strojem, a w krajach niemieckich, w tym na Śląsku, w czasie egzekucji zakładał na głowę kaptur z maską. Henker albo Scharfrichter, jak nazywano kata na Śląsku, zajmował się nie tylko egzekucjami i torturami. Dbał także o porządek w mieście. Mistrz katowski nie zajmował się tym sam, miał do tego pomocników zwanych hyclami. Uprzątali oni padlinę, czyścili szalety miejskie, wyłapywali bezpańskie psy i koty. Zawód kata był zaliczany do profesji hańbiących i dlatego był dziedziczony w ramach rodziny. Kaci nie mogli sprawować żadnych urzędów ani wykonywać innych zawodów. Powstawały całe klany rodzin katowskich. Członek rodziny kata mógł znaleźć żonę czy męża tylko w innej rodzinie katowskiej. Mieszkali zazwyczaj w dzielnicach żydowskich albo w pewnym oddaleniu od „porządnych” mieszkańców miasta.

Kat przy pracy. Po lewej – przesłuchiwanie i torturowanie. Po prawej – na placu straceń. Bambergischen Halsgerichtsordnung. Kolorowane drzeworyty z 1507 roku. Bayerische Staatsbibliothek © Public Domain Mark 1.0

Jakie były dawniej kary i za jakie przewinienia można było zostać skazanym

Kary śmierci wykonywano przez ścięcie, powieszenie, łamanie kołem, utopienie i spalenie na stosie. Na stryczku (powieszenie) można było zawisnąć za kradzież, rozbój i fałszowanie monet. Stracić głowę można było za morderstwo, zdradę stanu, bunt przeciwko panowi, przestępstwa przeciw urzędom państwowym (np. czynna napaść na władcę czy jego przedstawiciela, sędziego, radnego), rozgłaszanie pomówień przeciwko urzędom, gwałt na niewieście oraz za spędzanie płodu i spowodowanie bezpłodności. Ścinano mieczem albo toporem. Początkowo nie było różnic w tym, czym kogo ścinano. Ścięcie było karą bardziej szlachetną niż powieszenie. Z czasem przyjęło się, że szlachtę ścinano mieczem, mieszczan toporem a chłopstwo wieszano. W Karolinie karę śmierci przez ścięcie zastrzeżono dla szlachetnie urodzonych a powieszenia dla chłopstwa i mieszczaństwa. Karę tą wykonywano najczęściej na placu straceń, a znaczniejsze osoby na rynku miasta. Głowę ściętego gotowano, tarzano w smole i potem wystawiano na widok publiczny. Niekiedy bezpośrednio po ścięciu przybijano ją gwoździem do pala. W grobie głowę ściętego kładziono między nogami. Znalezione w 2013 roku w Gliwicach „wampiry” to nic innego jak cmentarz ludzi, którzy zginęli przez ścięcie. Najbardziej znanym przypadkiem ścięcia na Śląsku jest sprawa księcia opolsko – niemodlińskiego Mikołaja II, którego pozbawiono życia na rynku w Nysie w 1497 roku. Książę zaatakował sztyletem księcia cieszyńskiego Kazimierza II i biskupa Jana IV Rotha.

Skazany mógł też umrzeć przez ćwiartowanie, np. za zamach na panującego (zdradę) oraz morderstwo. Jak to wyglądało, to można było zobaczyć w filmie „Braveheart”. Odmianą ćwiartowania było rozrywanie końmi. W tym przypadku skazany nie musiał tak długo cierpieć jak przy ćwiartowaniu na stole.

Jedną z najbardziej znanych kar średniowiecznych, pokazaną w filmach „Imię róży”, „Dzwonnik z Notre Dame” czy „Joanna d`Arc”, było spalenie na stosie. Kara ta obowiązywała za sodomię, podpalenie, fałszowanie monet, trucicielstwo a po wprowadzeniu Karoliny także za czary, świętokradztwo i homoseksualizm (wcześniej sprawami o czary zajmował się sąd kościelny – Inkwizycja). Jednak to nie w średniowieczu, a już w czasach nowożytnych, w XVII wieku, zginęło najwięcej ludzi na stosach. W I połowie XVII wieku, w czasie wojny trzydziestoletniej, ogarnęła ludzi psychoza posądzania innych o czary (były z tego niezłe korzyści finansowe). Na Śląsku, zwłaszcza w księstwie nyskim, spłonęło wielu na stosach. Szacuje się ich liczbę na około 1000. O czary posądzane były zwłaszcza kobiety i dzieci.

Średniowieczną karą, która przyczyniła się do powstania mitu o wampirach, było zakopywanie żywcem i przebijanie kołkiem. Kara ta była stosowana tylko w stosunku do kobiet za dzieciobójstwo. Najpierw skazaną zakopywano żywcem, potem ją odkopywano i przebijano kołkiem. W XVIII czy XIX wieku odnajdywano szczątki kobiet z kołkiem w piersi i to dawało powód do fantastycznych teorii.

W filmach np. w serialu „Filary ziemi” można było zobaczyć scenę wykonywania kary przez utopienie. Karę stosowano zastępczo wobec kobiet – dzieciobójczyń, złodziejek oraz kobiet posądzonych o zdradę, morderstwo itp., czyli za przewinienia zagrożone ścięciem lub szubienicą.

To nie koniec katalogu kar. Było jeszcze łamanie kołem za zdradę, rozbój czy morderstwo. Przy tej karze śmierci wcale nie chodziło o przywiązywanie kogoś do koła. Tu do łamania członków skazańca służyło koło od wozu, którym uderzano w członki skazańca. Jak połamano mu wszystkie kości, to przywiązywano go do większego koła i tak go zostawiano. Tak zginął m.in. największy zbrodniarz w historii Śląska, Melchor Hedloff. Pochodzący z Międzyborza „strzelec Melcher” od końca wojny trzydziestoletniej do 1653 roku, gdy go złapano, zamordował 251 osób. Wśród nich, oprócz Niemców i Ślązaków, miało być stu Polaków, sześciu Żydów, dziesięć kobiet. Jedną z ofiar – ciężarną kobietę – morderca po uśmierceniu rozciął, aby wydobyć z niej płód, którego serduszko żywcem pożarł. Hedloff trudnił się rozbojem na drogach i kłusownictwem. 19 lutego 1654 roku w Oleśnicy odbyła się egzekucja Hedloffa. O Hedloffie i egzekucji pisano nawet poza Śląskiem, np. w Augsburgu.

Nie zawsze osądzeni byli skazywani na karę śmierci. Były jeszcze tzw. kary cielesne, wykonywane pod pręgierzem w mieście. Należą do nich: obcięcie ręki – za kradzież dużą; obcięcie palców prawej ręki – za krzywoprzysięstwo; obcięcie uszu i włosów – za kradzież; kara chłosty – za kradzież, prostytucję; piętnowanie – za kradzież małą czy jako zaostrzenie innej kary; oślepienie – za kradzież dużą lub zamiast kary śmierci (wg. Karoliny). Także karę śmierci można było zastąpić wyrwaniem języka i ucięciem uszu.

Jedna z tych kar – piętnowanie – dotknęła znanego w Polsce niemieckiego rzeźbiarza i snycerza Veita Stoss (pol. Wit Stwosz). Po powrocie do Norymbergi w 1503 roku, z dwudziestoletniego pobytu w Krakowie, Veit Stoss został posądzony o sfałszowanie weksla, za co groziła mu kara śmierci lub oślepienie. Ostatecznie Stossowi przepalono policzki i zakazano opuszczania miasta do końca życia.

Znana z wielu wydań „Constitutio Criminalis Carolina” XVI wieczna ilustracja pokazująca niektóre rodzaje kar. Od góry – spalenie na stosie, powieszenie i utopienie. Niżej – oślepienie, ćwiartowanie, łamanie kołem, obcięcie uszu. U dołu – chłosta, ścięcie, obcięcie ręki.

Krzyże pokutne w dawnym Landkreis Ratibor (tym z lat 1816-1919)

Wracając do tematu krzyży pokutnych w powiecie raciborskim. Literatura dotycząca krzyży pokutnych na Śląsku w języku polskim jest dosyć obszerna. Krzyże opisano, skatalogowano i obfotografowano. Przy opracowaniu tego tematu skorzystałem z artykułu w języku niemieckim Paula Kutzera „Steinkreuze in Oberschlesien”, opublikowanego w periodyku poświęconym historii Górnego Śląska „Oberschlesiche Heimat”. Artykuł ukazał się w rocznikach 4 i 5, w latach 1908 – 1909. Opis krzyży pokutnych w ówczesnym powiecie raciborskim znajduje się w tomie z roku 1909. Do opisów krzyży zostały załączone rysunki niektórych z nich. Po kolei przedstawię to co napisał w 1908 roku Paul Kutzer o tych krzyżach. Najpierw te w obecnych granicach powiatu raciborskiego.

– Krzyż w Grzegorzowicach. W 1582 roku Adam Piskalla zabójca Filipa z Brzeźnicy został zobowiązany do ustawienia tego krzyża w miejscu morderstwa. Sprawę przedstawiłem w artykule „Raciborskie sprawy karne w Czarnej Księdze Gliwic”. Krzyż wykonano z piaskowca, ma wysokość ok. 80 cm, ramiona mają ok. 60 cm szerokości. Ma formę krzyża łacińskiego. Ustawiony jest wysoko na skarpie, po prawej stronie drogi z przeprawy promowej, przed płotem, przy ulicy Powstańców Śląskich. Został tu przeniesiony. W 1908 roku znajdował się za ostatnimi domami przy szosie Nędza – Łubowice.

– Krzyż w Lekartowie. Według przekazu w kronice parafialnej Wojnowic, w tym miejscu pozabijali się dwaj bracia. Ma to być krzyż z czasów wojny trzydziestoletniej. W pobliżu wsi, w dolinie rzeki Cyna, miał się znajdować duży obóz wojsk szwedzkich. Obecnie krzyż znajduje przy płocie domu przy ul. Raciborskiej 22. To krzyż łaciński z piaskowca o wymiarach 105 cm x 64 cm x 24 cm. Według Paula Kutzera krzyż znajdował się niedaleko kaplicy w Lekartowie, w południowej części wsi.

– Krzyż w Rudyszwałdzie. Znajduje się na rogu budynku przy ulicy Zabełkowskiej, obok przystanku PKS Zabełków – Rudyszwałd, wykonany z piaskowca, typu łacińskiego o wymiarach 90x72x20. Krzyża tego nie ma w spisie Paula Kutzera z 1908 roku. Prawdopodobnie został później odnaleziony i ustawiony w miejscu, w którym się obecnie znajduje.

– Krzyż w Syryni. Tutaj są pewne wątpliwości czy jest to w ogóle krzyż pokutny, czy też słup graniczny. Nie ma żadnych informacji o motywach jego ustawienia. Gdy oglądał go Paul Kutzer, w 1908 roku, nie posiadał ramion. Na szczycie słupka była wyrzeźbiona jakaś korona. W 1932 roku ta górna część słupka z koroną uległa zniszczeniu. Zachowane do dzisiaj resztki przy ulicy Wodzisławskiej 22 to słupek o wymiarach 36 cm x 25 cm x 21 cm.

– Krzyż we wsi Olza. Stał kiedyś na posesji należącej do wolnego sędziego (Erbrichter, sędzia i zasadźca wsi) obecnie stoi pod płotem tej posesji ulica Dworcowa 5. Pierwotnie stał przy ujściu rzeki Olzy do Odry. Miał się tam znajdować masowy grób z czasów wojny trzydziestoletniej. To także krzyż łaciński, z piaskowca. Ma wymiary 60 cm x 71 cm x 24 cm.

– Krzyże w Rogowie. Pierwszy, zachowany w pełnym kształcie, stoi pod murem kościoła. Jest to krzyż łaciński, z piaskowca o wymiarach 74 cm x 62 cm x 32 cm. Drugi krzyż ma odłamane prawe ramię. Też krzyż łaciński z piaskowca. Pochodzi ma z czasów wojny trzydziestoletniej. Kiedyś stał przy poboczu drogi, a potem przeniesiono go pod mur cmentarza przy ul. Lipowej. W 1908 roku już się znajdował w tym miejscu. Krzyż ma wymiary 85 cm x 55 cm x 26 cm .

– Krzyże we wsi Píśt (Piszcz). W 1908 r. Paul Kutzer odnotował tam dwa krzyże pokutne, o których informacje przekazał mu historyk ks. Joseph Gregor z Tworkowa. Obydwa krzyże znajdowały się na tym samym miejscu. Nie podano, gdzie to było. Jeden był większy, wysokości 86 cm. Drugi był mniejszy, miał 70 cm wysokości. Jak to w Czechach jest w zwyczaju, przypisywano je do kultu św. Metodego i jego czasów (IX wiek), co trzeba uznać za wątpliwe.

W sumie na terenie obecnego województwa śląskiego znajduje się 31 krzyży pokutnych. Najwięcej jest ich w powiecie wodzisławskim. Oprócz czerech już wspomnianych (we wsi Olza, w Rogowie i Syryni ) w samym Wodzisławiu są cztery krzyże pokutne. W powiecie rybnickim są dwa krzyże – w Lyskach i Szczejkowicach. W województwie opolskim jest 49 krzyży pokutnych. Większość z nich, około 30, w powiecie nyskim. Współczesne zdjęcia krzyży pokutnych, ich opisy, dokładna lokalizacja na mapie „google” znajdują się na portalu „jaktrafic.org” ->http://jaktrafic.org/Wykaz.aspx?typ=1&woj=12.

*****

Przy pisaniu tego artykułu, oprócz wymienionego już artykułu Paula Kutzera, skorzystałem z „Dziejów Raciborza i jego dzielnic” Pawła Newerli, z „Geschichte der Stadt Ratibor. Das Mittelalter” (Augsburg 1956) Georga Hyckela, „Koniec średniowiecza i kształtowanie się podstaw ustrojowych księstw opolskiego i raciborskiego. Szkice i wypisy źródłowe” (Opole 2011) Romana Sękowskiego oraz z informacji na portalu internetowym „Historia Oleśnicy” dra Marka Nienaltowskiego.

Oprac. Christoph Sottor

Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com