Polskie środowiska orientowały się na podraciborską, katolicką, polskojęzyczną wieś. Sprawa polska znajdowała tam posłuch. Łamy Nowin Raciborskich wypełniały informacje o polskich inicjatywach i instytucjach, poświęcona obronie polskich interesów publicystyka, teksty historyczne oraz porady adresowane do rolników i ogrodników. – Zebranie rolników. W przyszłą niedzielę o godz. 4 ½ odbędzie się na Ostrogu w lokalu Kocura zebranie gospodarzy z Ostroga, Bosaczu, Płoni i pow. raciborskiego, na którem sekretarz nyskiego związku rolniczego (schles. Bauernverein) p. Mallmann mówić będzie o urządzeniach i zadaniach tego związku, co sposobie i znaczeniu zamawiania artykułów gospodarczych, o zabezpieczeniu bydła w ślązkim związku rolników i o znaczeniu takiego zabezpieczenia. Liczny udział rolników w ich własnym interesie pożądany” – informowała gazeta 18 lutego 1905 roku. W tym właśnie czasie zamieszczano w niej kilka razy w miesiącu stałe dodatki poświęcone rolnictwu.
W drugiej połowie XIX wieku Raciborszczyzna stała się zagłębiem żywnościowym górnośląskiej, przemysłowej aglomeracji. Raciborskie gemizy, jak nazywano warzywa, wożono nawet do Berlina. Co bardziej przedsiębiorczy gospodarze wsiadali w jadący przez Racibórz i Wrocław sznelcug, czyli ekspres z Wiednia do Berlina, i handlowali swoimi towarami w stolicy II Rzeszy. Najczęściej jednak towar trafiał do: Królewskiej Huty (Chorzowa), Bytomia, Zabrza, Katowic czy Rybnika. 12 kwietnia 1891 roku Nowiny Raciborskie opublikowały list anonimowego mieszkańca Starej Wsi, który skarżył się, że w czasie jego podróży po Śląsku rzadko spotyka urzędy, gdzie mówią po polsku. W treści znajduje się ciekawa wzmianka o zasięgu raciborskiego eksportu warzyw. – Gdy byłem pewnego razu z jarzyną w Królewskiej Hucie, a było tam bardzo dużo naszych wozów, do których przyłączyły się wózki handlarzy tamtejszych. Gospodarz wzmiankuje również wyjazdy do Wrocławia po nasiona. 17 czerwca 1891 roku gazeta podała, że rolnicy ze Studziennej wywożą sałatę na targi do Ostrawy. Rok później poświadczony jest eksport raciborskich warzyw do Austrii.
W 1914 roku z Raciborza ekspediowano tygodniowo aż pięćdziesiąt wagonów warzyw. Po 1921 roku, po podziale Górnego Śląska pomiędzy II Rzeczpospolitą a Niemcy, eksport znacznie się skurczył. Raciborzanie stracili chłonne dotąd rynki zbytu w górniczo-hutniczej aglomeracji katowickiej. W 1925 roku utworzono w Raciborzu Górnośląskie Towarzystwo Ogrodników, skupiające ponad dwustu dwudziestu producentów i trzydziestu czterech handlarzy. Stawiało sobie za cel ułatwienie w eksporcie warzyw do Polski. W tym czasie były to już dostawy na obcy obszar celny. Polacy zaczęli wymagać świadectw pochodzenia. Władze województwa śląskiego nieprzychylnie jednak patrzyły na raciborskie warzywa. Twierdziły, że skoro w plebiscycie raciborzanie w większości opowiedzieli się za Niemcami, to określili w ten sposób swoje rynki zbytu.
Polskie środowiska znalazły receptę na ten stan rzeczy. W 1928 roku zawiązała się w Raciborzu Spółdzielnia Ogrodnik, związana z Bankiem Ludowym. Przystąpiła do Związku Spółdzielni Śląskich, filialnej organizacji Związku Polaków w Niemczech. Pierwszym przewodniczącym Rady Nadzorczej został Arka Bożek. Jej członkowie liczyli, że zyskają przychylność na polskim Górnym Śląsku. Ogrodnik zasłynął z wyręczania eksporterów w załatwianiu skomplikowanych formalności celnych. Już w momencie powstania zarząd awizował spółdzielnię przy polskim konsulacie w Bytomiu. Za jego pośrednictwem nawiązano kontakt z Wydziałem Przemysłu i Handlu Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach oraz Dyrekcją Ceł w Mysłowicach. Współpraca układała się znakomicie. W 1933 roku Polacy zażądali jednak świadectw fitopatologicznych z uprawnionej stacji badania roślin. Pojawiające się kolejne komplikacje sprawiły, że w tymże roku import warzyw ze Śląska Opolskiego, w tym ziemi raciborskiej, do II RP zmniejszył się w stosunku do 1930 roku o połowę. Rozwijały się konkurencyjne dla raciborzan uprawy warzyw w okolicach Pszczyny i Gierałtowic. Skutkowało to słabymi rezultatami finansowymi Ogrodnika. W 1936 roku balansująca na krawędzi upadku spółdzielnia ostatecznie zaprzestała działalności. Bezpośrednim powodem była blokada eksportu warzyw na teren województwa śląskiego. Jej działalność pokazuje jednak, że polskie środowisko w Raciborzu, wspierane przez Bank Ludowy, szybko reagowało na potrzeby rolników.
Wróćmy do roku 1900. 17 maja Nowiny Raciborskie donosiły: – RACIBÓRZ. Przedwczoraj toczyła się przed tutejszą izbą karną rozprawa przeciw posługaczowi Kuczowi o kradzież z włamaniem. Obwiniony skradł 28 stycznia rb. z 6 zamkniętych biurek fabryki cygar Reinersa razem 1506 mk. 90 fen. Podsądny wypierał się uporczywie wszelkiego udziału w kradzieży, mimo to sąd przekonał się o winie podsądnego i skazał go na 2 lata 3 tygodnie domu karnego, wliczając w to 6 tygodni więzienia. Prokurator wniósł o 3 lata domu karnego. Gazeta zainteresowała się także wydarzeniami na Czarnym Lądzie. – Z AFRYKI. w państwie Kongo we wszystkich zakątkach burzą się czarni i władza nie może sobie z nimi dać rady. Stolicę Boma napadło dnia 17 kwietnia 150 zbuntowanych żołnierzy i bombardowali do miasta z dwóch dział i z broni ręcznej. Dopiero w nocy z 18 na 19 kwietnia udało się przybyłym żołnierzom wziąć szturmem port zajmowany przez buntowników. Powstańcy uciekli w zarośla. Wojsko puściło się w pogoń za uciekającymi. Powstańcy byli krajowcami, których za udział w dawniejszych powstaniach skazano do ciężkich robót, a potem do wojska.
opr. Grzegorz Wawoczny