Wojna-pokój-ludzie (9). Zabitych żołnierzy składano do grobów w workach po cemencie

Wojna-pokój-ludzie (9). Zabitych żołnierzy składano do grobów w workach po cemencie

ML – Owsiszcze, urodzona w 1918 roku

Ruskie samoloty nad owsiskim niebem pojawiły się już w marcu. W kwietniu 1945 roku Rosjanie wyparli siły niemieckie i opanowali Owsiszcze. Nim wkroczyli do wioski nasza miejscowość wielokrotnie była bombardowana przez radzieckie lotnictwo. Zginęło też wielu niemieckich żołnierzy. Na przykościelnym cmentarzu we wspólnym grobie, jest pochowanych 69 niemieckich obrońców Owsiszcz oraz dwóch Rosjan. Pochówek im sprawił ksiądz z Piszcza, jeszcze podczas ruskiego ostrzału. Zabitych żołnierzy składano do grobów w workach po cemencie. Nie było czasu starać się o trumny.

Większość rodzin nie ruszało się z Owsiszcz lękając się o swój dobytek i nie chcąc pozostawić domu bez opieki. Jednakże niektóre rodziny, w tym i moja, wyjechały do Niemiec, do Bawarii. Przy ewakuacji pomagała niemiecka armia. Niemieccy żołnierze namawiali do wyjazdu przestrzegając przed rabunkiem i gwałtami jakich mieli się dopuszczać Rosjanie na podbitych już terenach. Załadowano nas na wojskowe ciężarówki i ruszyliśmy w kierunku Czech. Dojechaliśmy do Nowego Jiczyna gdzie kilka dni spędziliśmy w obozie dla wysiedlonych. Później stamtąd zostaliśmy wywiezieni do Bawarii. Tam spędziliśmy rok czasu. Najpierw umieszczono nas w szkole, później w hotelu. Spaliśmy na specjalnie zbitych piętrowych łóżkach. Panował bardzo duży ścisk, tak, że gotowaliśmy na zmianę, gdyż pomieszczenia kuchenne były zbyt małe. Na zakup wyżywienia dostawaliśmy specjalne kartki. Każdy też miał tam jakieś zajęcie, najczęściej na gospodarstwach. Ja pracowałam tam w piekarni. Mnie i mego męża traktowali dobrze, bo oboje pracowaliśmy, ale tych, którzy się od roboty migali, chcieli się Niemcy jak najszybciej pozbyć. Nam proponowali, żebyśmy już nie wyjeżdżali.

Do Owsiszcz wróciliśmy w 1946 roku. Kilka tutejszych rodzin zdecydowało się pozostać już na stałe w Bawarii. Podróż powrotną także odbyliśmy podstawionymi ciężarówkami aż do Pragi. Stamtąd wyruszyliśmy już pociągiem do Hulczyna. Z Hulczyna musieliśmy już iść do Owsiszcz piechotą. W drodze powrotnej w Pradze Czesi pozamykali w areszcie mężczyzn w wieku poborowym, którzy razem z nami wracali do swych rodzin. Mówili, że oni wszyscy byli w armii hitlerowskiej i walczyli na pewno przeciwko nim. Później, żeby ich wypuścili Czesi z aresztu musieliśmy ich wykupić za pieniądze. Dopiero gdy wpłaciliśmy za nich kucję, wypuszczono ich z więzienia. Nim uzbieraliśmy pieniądze i ich wypuszczono minęło około roku czasu.

Gdy już w końcu wróciliśmy do Owsiszcz okazało się, na szczęście, iż nasza wioska nie ucierpiała zbytnio w wyniku działań wojennych. Jednakże wszystkie domy były rozkradzione z wszelkiego sprzętu. Kilka domów było uszkodzonych przez bomby. Zniszczenia ominęły budynek kościoła, choć także masa rzeczy była z niego wykradziona.

O ile przed wojną utrzymywaliśmy bardzo ożywione kontakty z mieszkańcami miejscowości leżących po czeskiej stronie, to już po II wojnie światowej te kontakty zostały niemal całkowicie zerwane. Granicy nie można było przekraczać, a specjalne przepustki miały jedynie osoby, które miały pole po drugiej stronie granicy. Dzięki temu, że moja rodzina miała ziemię w Czechach, ja mogłam widzieć się z mą siostrą, która wyszła za maż za Czecha i mieszkała w Piszczu. Ale nawet jeśli chciałam odwiedzić tylko mą siostrę, która mieszkała raptem rzut kamieniem od nas, musiałam jechać aż do przejścia granicznego w Chałupkach–Boguminie. W Owsiszczach nie można było przekraczać granicy. Linia graniczna z 1945 roku była identyczna jak ta sprzed wojny, z dawną granicą niemiecko-czechosłowacką. Polacy pozostawili także przedwojenne kamienie graniczne. Dodatkowo jednak zorano pas ziemi, który dodatkowo miał rozgraniczać granicę państwa. Pas zoranej ziemi był szeroki na jakieś 10 metrów. Każdego dnia pilnujący granicy żołnierze polscy chodzili i grabili ten zorany pas graniczny. Łatwiej im wtedy było dojrzeć ewentualne ślady nielegalnie przekraczających granicę. Te wszystkie zabiegi nie przeszkodziły osobom, które szmuglowały rozmaite towary z Czech. Szczególnie poszukiwane były buty. Przyłapanych zamykano w więzieniu, niektórych nawet na pół roku.

Życie w latach powojennych z pewnością nie należało do najłatwiejszych…

Opracowanie Krzysztof Stopa (ob. Langer), fragment książki WOJNA – POKÓJ – LUDZIE Karty wspólnej przygranicznej historii 1945. Materiały do edukacji regionalnej/ VÁLKA – MÍR – LIDÉ Listy společné příhraniční historie 1945. Materiály k regionálnímu vzdělávání, wydanej w 2007 r. nakładem wyd. WAW, publikowanej we fragmentach za zgodą autora oraz Gminy Krzyżanowice.

Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com