7. MN – Nowa Wioska, urodzona w 1927 roku
W pierwsze Święto Wielkanocy 1945 roku z samego rana uciekaliśmy do lasu. Tego dnia nad Krzyżanowice nadleciały amerykańskie samoloty i zaczęły bombardowanie. Wtedy od bombardowania w Nowej Wiosce zginęła cała, pięcioosobowa rodzina. Gdy szukali schronienia w lesie zostali ostrzelani z samolotu i to tak nieszczęśliwie, że porozrywało całą piątkę na kawałki. Tego dnia uciekający żołnierze niemieccy opowiadali, że w Krzyżanowicach po bombardowaniu jest piekło na ziemi. W drugie święto, w Poniedziałek Wielkanocny amerykańskie samoloty zbombardowały Nową Wioskę.
Na początku kwietnia 1945 roku obserwowaliśmy łunę nad płonącym Raciborzem. Tu do Nowej Wioski Rosjanie weszli 20 kwietnia około piątej rano, od strony Wydala. Na Wydalu byli już dzień wcześniej, 19 kwietnia. Wieczorem tegoż podpalili tam zabudowania, tak, że w Nowej Wiosce było widać stamtąd potężną łunę, która dodatkowo zlewała się w powietrzu z poświatą nad płonącym Raciborzem. Gdy z rana weszli do wioski, chodzili od domu do domu i pytali: „czy jest tu German?”. Ci prosili tylko o coś do picia i gonili dalej za uciekającym wojskiem niemieckim. Po nich przyszli następni Rosjanie i ci już nas powyganiali z domów. Ci drudzy już nas zaczęli rabować. Pozabierali wszystko bydło z wioski. Po tym, jak nas wyrzucili z domu, udaliśmy się do Krzyżanowic. Tam spędziliśmy kilka dni. Już w Krzyżanowicach próbowali nas zgwałcić. To byli jacyś ruscy żołnierze z Azji, mieli skośne oczy. Wtedy wybronił nas jakiś rosyjski oficer. Następnie na tydzień czasu znaleźliśmy schronienia w Piszczu. Do Piszcza zabraliśmy ze sobą naszą krowę. Tutaj cały czas było niebezpiecznie. Szczególnie niebezpieczny był to czas dla kobiet. Rosyjscy żołnierze potrafili zgwałcić nawet kilkunastoletnie dziewczynki. Z tego też powodu wiele osób szukało schronienia w Czechosłowacji. Tam wtedy był spokój i można było odetchnąć. W Czechach też oficerowi ruscy nie pozwalali na swawolę i gwałty swym żołnierzom. W Hati doszło do tragedii. Tam jeden ruski żołnierz, wyglądający na takiego, co pochodził z dalekiej Azji, chciał zgwałcić jedną dziewczynę. Ta nie chciała mu się oddać i ją zastrzelił. Wtedy miejscowi zawołali rosyjskiego oficera, a ten kazał rozstrzelać tego zabójcę i gwałciciela. W Czechach już tak Ruscy nie dokazywali, jak jeszcze tutaj. Tutaj gwałcili i żadnej kary nad nimi za to nie było. Zupełnie tak, jak gdyby mieli na to przyzwolenie.
Gdy po tygodniu wróciliśmy do domu – był już początek maja – okazało się, iż wszystkie domy zostały kompletnie zdemolowane i poprzewracane do góry nogami. Nawet kosztowności, czy w ogóle jakieś cenne rzeczy, które niektórzy zakopywali w ogrodach, wszystko to zostało wykopane i zabrane przez Sowietów. Gdy w maju większość mieszkańców wrócił do Nowej Wioski, pewnego dnia znów przyszli Rosjanie i chcieli zabrać jednemu gospodarzowi jego krowę. Wtedy obstąpili ich wszyscy zamieszkujący naszą wioskę i nie pozwolili im zabrać tej krowy. Grozili, że będą strzelać. Wówczas jedna z kobiet powiedziała, żeby strzelali, ale krowy nie pozwoli im zabrać. Wtedy musieli ustąpić i odeszli z niczym.
Gdy Rosjanie zajęli już Krzyżanowice i Nową Wioskę, Niemcy zaczęli ostrzeliwać te miejscowości z bunkrów po czeskiej stronie granicy. Wtedy Rosjanie przywieźli na ciężarówkach „organy Stalina”, czyli katiusze, i ostrzelali niemieckie umocnienia. Huk był niesamowity, niósł się po całej okolicy.
Tutaj w maju 1945 roku do Nowej Wioski wkroczyło wojsko czeskie. Stacjonowali w budynku szkoły. Byli tutaj prawie dwa tygodnie. Ludzie byli zadowoleni, że przyszli tu Czechosłowacy, bo wtedy przynajmniej nie rabowali nas już ruscy żołnierze, którzy jeszcze grasowali po okolicy. Nam się tutaj Czesi podobali. Bronili nas przed Rosjanami, a poza tym tutaj w Nowej Wiosce mówiło się po morawsku, nawet nabożeństwa w kościele mieliśmy w tym języku. W końcu jednak się musieli wycofać, bo okazało się, że granica polsko-czechosłowacka będzie biegła tak samo, jak granica niemiecko-czechosłowacka sprzed 1938 roku. Żałowaliśmy na początku, że Czesi musieli stąd wyjechać.
Do Czech chodziło się po buty i drożdże. Bez tych wypraw na pewno byłoby nam jeszcze ciężej i trudniej w tej biednej codzienności… .
Opracowanie Krzysztof Stopa (ob. Langer), fragment książki WOJNA – POKÓJ – LUDZIE Karty wspólnej przygranicznej historii 1945. Materiały do edukacji regionalnej/ VÁLKA – MÍR – LIDÉ Listy společné příhraniční historie 1945. Materiály k regionálnímu vzdělávání, wydanej w 2007 r. nakładem wyd. WAW, publikowanej we fragmentach za zgodą autora oraz Gminy Krzyżanowice.