Zapewnienie dostaw wody to kluczowy problem związany z funkcjonowaniem miast, zarówno w kontekście badań historycznych, jak i współcześnie. Racibórz, wzmiankowany po raz pierwszy w źródłach pod datą 1108, obok Wrocławia, Świdnicy czy Opola, należał do największych ośrodków na Śląsku.
Miasto dzieliło się na dwa odrębne organizmy – prawobrzeżny gród a potem zamek książęcy oraz lewobrzeżne miasto, lokowane na prawie flamandzkim przed rokiem 1217. Rozdzielała je rzeka Odra, pierwotne i aż do początku XX wieku, jedno z głównych źródeł wody dla raciborzan. Odnotowany w XIII i XIV wieku dynamiczny rozwój lokacyjnego miasta (liczba mieszkańców wzrosła z około dziewięciuset na początku XIII wieku do ponad trzech tysięcy trzystu w I połowie XIV wieku), jego położenie (na wzniesieniu, znacznie powyżej brzegu Odry) oraz otoczenie murami obronnymi, wymusiło wdrożenie dodatkowych rozwiązań.
Badania archeologiczne dowiodły istnienia w obrębie średniowiecznego Raciborza licznych studni, z których – bacząc na względy sanitarne – pobierano wodę do celów spożywczych. W 1829 roku, przy kościele farnym, na głębokości około sześciu metrów, odkryto ocembrowaną drewnem studnię z garnkami. Podczas prowadzonych w latach 1995-1999 badań przy ulicy Rzeźniczej, gdzie dawniej znajdowały się ławy mistrzów masarskich, natrafiono na resztki średniowiecznego warsztatu, przy którym funkcjonowały trzy studnie. Wykopy prowadzono do głębokości siedmiu metrów. Dalsze prace uniemożliwiło pojawienie się wód gruntowych. Występowanie pokładów wodonośnych na płytkim poziomie sześciu-siedmiu metrów ułatwiało ich eksploatację za pomocą prostych kołowrotów.
W 1859 roku, podczas kopania studni w cegielni Seidla (Ostróg), natrafiono na pokład węgla brunatnego, który w niewielkim rozmiarze eksploatowano.
Studnie miały strategiczne znaczenie w czasie oblężeń, do których dochodziło wielokrotnie w dziejach Raciborza, przykładowo w latach 1241 (najazd mongolski) oraz 1290 (najazd Scytów – Rusinów). Wzmiankowane są przy opisie rozruchów antyżydowskich z XIV wieku: „Bogacenie się Żydów ściągnęło na nich srogie prześladowania. Oto w wieku czternastym nawiedzały całą Europę raz po razie wielkie nieszczęścia, jako to, nieurodzaje, głód i zaraza. Okropna ta choroba zabierała dziennie tysiące ludu. Rozpacz ogarniała wówczas wszystkich. Zły duch jakiś, który zazdrościł Żydom powodzenia i majątku, podszepnął łatwowiernym i zrozpaczonym, że zaraza ta powstała stąd, iż Żydzi studnie pozatruwali. Ciemny lud w to uwierzył i począł Żydów okropnie prześladować. Żyd nie posiadał wówczas żadnego prawa i każdy mógł z nim zrobić, co mu się żywnie podobało. W tym to czasie wygnano Żydów i z Raciborza a taka była przeciw nim zawziętość, że wydano osobne prawa, które dozwalały śledzić Żydów na każdym kroku” – rozpisywała się raciborska prasa. Źródła informacji jednak nie podano. Do wzmiankowanych rozruchów antyżydowskich dochodziło zaś w wielu miastach całej Europy, a lista zarzutów wobec Izraelitów była znacznie dłuższa.
Studnie, podatne na uciążliwe spadki lustra wody i szybkie wyeksploatowanie, nie były w stanie sprostać zapotrzebowaniu, które generowały coraz liczniejsze warsztaty rzemieślnicze, łaźnie (raciborska wzmiankowana w 1532 roku), karczmy, domy uprawnione do wrzenia piwa czy browar miejski. Wysokie ryzyko wystąpienia pożarów wśród drewnianej, łatwopalnej zabudowy wymuszało tworzenie rezerwuarów wody na potrzeby akcji gaśniczej. Miasto mogło co prawda do woli czerpać ją z Odry, ale ta płynęła w sporym oddaleniu od murów miejskich i znacznie poniżej poziomu Rynku. Rodziło to konieczność budowy urządzeń hydrotechnicznych i utrzymania ich w sprawności, co nie było łatwe z powodu częstych powodzi i najazdów.
Unikalnym w skali Śląska rozwiązaniem hydrotechnicznym było wykorzystanie dla potrzeb Raciborza, już w XIII wieku, rzeki Psiny (Cyny) – lewobrzeżnego dopływu Odry na wysokości Bieńkowic, biorącego swój początek w okolicach Gołuszowic. Datowany na 14 kwietnia 1258 roku dokument księcia Władysława opolsko-raciborskiego zawiera informację o akwedukcie biegnącym od wsi Studzienna, przez środek Raciborza, aż do klasztoru dominikanów przy Rynku (aqueductum, que de villa nomine Studzona derivatur). Władca dał zakonnikom część tego kanału obok ich domu, wraz z młynem i leżącym przy nim placem. Zabronił jednak zakłócać bieg wody.
Wzmiankowany średniowieczny akwedukt zasilała Psina. W tym celu zbudowano kanał, biegnący od wsi Bieńkowice i wykorzystujący naturalne obniżenie terenu, umożliwiające swobodny spływ wody w kierunku Raciborza. Z czasem ciek nazwano Psinką. Wpisał się trwale w krajobraz miasta aż na siedem stuleci, będąc także dowodem wiedzy i umiejętności osadników z Niderlandów, pierwszych mieszkańców lokacyjnego Raciborza. Kanał o długości około dwunastu kilometrów umożliwił na całej swej długości budowę młynów i nawadnianie pól. Zapewniał bieżące zaopatrzenie Raciborza w wodę użytkową. Zasilał fosę wokół murów obronnych.
Z dokumentu księcia Władysława wynika wprost, że owe aqueductum płynęło przez środek miasta. Choć trudno to sobie dziś wyobrazić, zapis ten należy traktować dosłownie. W 1829 roku, podczas prac przy budowie szkoły św. Jadwigi (stała na miejscu fontanny na skwerze ks. prałata Stefana Pieczki), natrafiono na koryto kanału, biegnącego z południa przez plac św. Marcelego (dziś południowa część placu Długosza) w stronę kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, który okrążał od wschodu, kierując się w stronę klasztoru dominikanów (obecnie plac Targowy) i dalej ul. Odrzańskiej, przecinając ją na skrzyżowaniu z nieistniejącą już ul. Wagi Młyńskiej (przejście między sklepami na podwórze). Tu kanał zasilał młyn, po czym wpływał do Odry.
Najprawdopodobniej istniała druga odnoga, biegnąca od placu św. Marcelego w kierunku Rynku. Omijała centralny plac miasta zachodnią pierzeją, za którą łączyła się z kanałem przecinającym ul. Odrzańską. Świadczy o tym odkrycie kanału młynówki i koła młyńskiego. Doszło do niego w 1817 roku podczas wylewania fundamentów pod Ziemstwo Górnośląskie. Obiekt znajdował się przy Rynku, na parceli oznaczonej w księdze wieczystej numerem cztery, zaś w poniemieckich księgach adresowych numerem dwanaście, a więc w zachodniej pierzei. Dziś jest tu apteka. Dawniej na jej zapleczu znajdował się dziedziniec, na którym raciborscy rzeźnicy mieli swoją ubojnię, do której prowadzenia niezbędna była duża ilość bieżącej wody.
Nie zachowały się przekazy, w tym mapy, pozwalające na dokładne wytyczenie przebiegu XIII-wiecznego raciborskiego akweduktu, który co prawda doskonale spełniał swoją funkcję, ale miał też słabe punkty. Najważniejszy to długotrwałe i częste susze, które mocno obniżały poziom wód w dopływach Odry. W 1534 roku, z powodu suszy trwającej od Wielkanocy do 24 sierpnia, „powysychały na Śląsku wszystkie wody”. Sześć lat później przez pół roku nie spadła ani jedna kropla wody i nawet koryto Odry „porosło zielenią”. W 1473 roku, z powodu suszy od kwietnia do końca września, wyschły prawie wszystkie śląskie rzeki z wyjątkiem Odry, Nysy i Bobra, które jednak można było swobodnie przejść. W okresach posuchy Psinka nie była w stanie zabezpieczyć dostatecznej ilości wody bądź nie dostarczała jej wcale, tym bardziej, że już przed miastem miała liczne punkty poboru. Ponadto przy swoim niemrawym nurcie była narażona na zanieczyszczenia i skażenia.
Konieczna była więc budowa urządzeń hydrotechnicznych pozwalających korzystać z wód Odry. Zaawansowany w ich budowie był Wrocław. W 1272 roku książę Henryk IV wydał miastu zgodę na „prowadzenie i korzystanie z wody z Odry”. Czerpakowymi kołami stojącymi na brzegu rzeki podawano ją do drewnianych rurociągów. W 1386 roku Wrocław miał wieżę ciśnień przy Furcie Młyńskiej zwaną rurmusem. Od XVI wieku zaczęto wprowadzać w tym mieście pompy tłokowe napędzane siłą mięśni ludzi lub zwierząt.
W przypadku Raciborza, datowany na 9 kwietnia 1306 roku testament księcia Przemysła, wymieniający darowizny władcy dla klasztoru sióstr dominikanek, wspomina o biegnącym przy fosie i zasilanym przez Odrę kanale wodociągowym między młynem Kunowym na Nowym Mieście a Raciborzem. 23 kwietnia 1574 roku, w gospodzie na Rynku, z powodu nieuwagi studenta, wybuchł najtragiczniejszy w dziejach Raciborza pożar. Przy mocnym wietrze ogień strawił ratusz, siedem kościołów, trzy klasztory, przytułek u św. Mikołaja, młyn miejski a także urządzenia wodne.
12 stycznia 1564 roku, cesarz Ferdynand I Habsburg podpisał we Wiedniu przywilej nadający raciborzanom prawo postawienia przy młynówce koło Odry podnośnika wody, czyli czerpadła zamieszczonego na kole młyńskim, którym przelewano wodę do wyżej umieszczonego zbiornika pełniącego funkcję wieży ciśnień. Odnosząc się do tego wydarzenia, ks. Augustyn Weltzel dodaje w dziejach Ostroga, iż: „Tama w pobliżu zamku prowadziła wodę Odry do dwóch młynówek, z jednej miejskimi rurociągami doprowadzano wodę, wcześniej oczyszczoną w stopniu wodnym, do miasta”.
Mieszkańcy Nowego Miasta i Przedmieścia Odrzańskiego, a także Ostroga i Bosacza czerpali wodę wprost z Odry. Nieraz z tego powodu dochodziło do dramatycznych wydarzeń. „Racibórz. Żona rzeźnika Gurskiego wpadła do Odry przy czerpaniu wody. Uratował ją piętnastoletni Karol Hejduczek” – odnotowano w raciborskiej prasie pod datą 3 kwietnia 1891 roku.
Budowa zbiornika pełniącego funkcję wieży ciśnień wskazuje na stały postęp, jaki dokonywał się w miejskich wodociągach Raciborza. Wieża ta stała na małej wyspie, oddzielonej od nurtu Odry kanałem młynówki. Rozebrano ją dopiero w 1815 roku w związku z przebudową koryta rzeki.
Urbarze dóbr zamkowych opolsko-raciborskich z lat 1566-1567 informują, że mieszczanie Raciborza od wody z rur miejskich płacili podatek. Nie występuje on natomiast w urbarzach innych miast górnośląskich, co pozwala sądzić, iż nie posiadały one w połowie XVII wieku sieci wodociągowej. Taksa za pobór wody z rzek występowała w Niemczech jeszcze na początku XX wieku. „Czerpanie wody z rzek publicznych do warsztatów i zakładów przemysłowych podlegało dotąd pewnej opłacie, jaką fiskus dla siebie pobierał. W tych dniach fiskus skarżył pewną firmę przemysłową w Poczdamie, która czerpiąc wodę z rzeki publicznej do swego zakładu przemysłowego, nie chciała fiskusowi tej wody płacić. Sąd ziemiański w Poczdamie zawyrokował, że fiskus nie ma prawa do pobierania opłaty za wodę z publicznych rzek, i ową firmę przemysłową uwolnił od winy i kary. – Podobno fiskus zamierza przeprowadzić tę sprawę aż do najwyższej instancji” – donosiła raciborska prasa 29 kwietnia 1905 roku.
Rozwój osadnictwa oraz wzrost liczby ludności wpływały bez wątpienia na zanieczyszczenie Odry oraz Psiny i Psinki. Do rzek trafiały przydomowe ścieki z ekskrementami ludzi i zwierząt z chlewów, zabrudzona deszczówka z miast i wsi oraz niezwykle groźne resztki z ubojni, które lokowano najczęściej nad brzegami akwenów. W wodzie upatrywano źródła epidemii – w średniowieczu tzw. czarnej śmierci (o zatrucie zarazkami studni oskarżano Żydów), dżumy, tyfusu i cholery. Bakteria przecinkowca cholery (Vibrio cholerae) powodowała liczne zachorowania u osób, które spożyły ją wraz z zabrudzoną ściekami wodą. Liczne były wodne epidemie żółtaczki pokarmowej (wirusowe zapalanie wątroby typu A), a także skażenia wody bakterią pałeczki okrężnicy (Escherichia coli), występujące zresztą i współcześnie, mimo stosowanych technologii uzdatniania.
Zarazy, których źródłem niejednokrotnie była skażona woda, odnotowano na Śląsku, w Raciborzu i jego okolicach w latach: 1315, 1349-1350, 1555, 1558, 1566-1572, 1624, 1627, 1632-33, 1656, 1679-80, 1715, 1736, 1763, 1772, 1807, 1831, 1847. Cholera 1831 roku zaatakowała jesienią, przesuwając się z prawobrzeżnych osad Płonia, Bosacz i Ostróg na lewobrzeżne Przedmieście Odrzańskie. Przerażone władze Raciborza zamknęły bramy miejskiej. Opisujący dramatyczne wydarzenia Bernard Lachmann, senator miasta Raciborza, wzmiankuje: „Powstała formalna rewolucja. Wojsko, mieszczanie oraz członkowie gildii strzeleckiej musieli obsadzić wszystkie rogatki ponieważ wieśniacy zamierzali gwałtem przedostać się do miasta. Sytuacja była tym groźniejsza, że odcięto nawet dopływ wody pitnej do Raciborza. Ludzie chcieli zamordować lekarzy ponieważ posądzili ich o to, że to oni zatruli wodę i spowodowali epidemię. Trzeba było zbudować na końcu mostu nad Odrą bardzo silne wrota, które zamknęliśmy na szczególnie ciężką kłódkę, byle tylko ci ludzie nie dostali się do miasta. Ale choć brama miała wrota naprawdę bardzo mocne, chłopi rozsadzili je i próbowali po zerwanej nawierzchni mostu przejść przez rzekę. Wyglądało na to, że rebelianci chcą podpalić miasto i wybić do nogi wszystkich ludzi”.
Jeszcze 2 września 1893 roku raciborska prasa ostrzegała: „Magistrat tutejszy także poczyna się krzątać około zabezpieczenia miasta przed cholerą. W tych dniach rozdano właścicielom domów czerwone plakaty z przepisami co do desinfekcji itd. Przepisy te drukowane są niestety tylko w niemieckim języku. Czyż zdrowie i bezpieczeństwo polskich mieszkańców Raciborza mniej znaczy? Wodę z wodociągów i studni miejskich poddano rewizyi. Przy tych studniach, których woda nie jest należycie czysta, przylepiono plakaty ostrzegające, iż wodę z tych studni przed użyciem przegotować należy. Podwórza i kloaki poddane zostaną ścisłej rewizyi”.
Wzmiankowane przez Lachmanna odcięcie dostaw wody pitnej miało kluczowe znaczenie dla zatrzymania postępu epidemii. Miasto korzystało wówczas ze źródeł w lesie Obora, położonych na jego skraju, na granicy z Markowicami. Do dziś znajdują się tu trzy nieczynne stare studnie, zlokalizowane na żwirach i piaskach plioceńskich . Pierwsza wiercona do głębokości trzynastu metrów, dwie pozostałe, typu lewarowego , kopane do głębokości półtora metra.
W drugiej studni lewarowej bierze swój początek strumień, zasilany przez kilka okolicznych źródlisk, prowadzący wodę wzdłuż lasu do kanału Ulgi. Podczas przeprowadzonych w latach 1997-1998 badań stwierdzono, iż wydajność cieku wynosi trzysta sześćdziesiąt metrów sześciennych na dobę i jest większa niż dzienne zapotrzebowanie browaru. Wodę określono jako zdatną do picia, a jej badania fizyko-chemiczne dowiodły, iż wykazuje niską twardość, zasadowość oraz zawartość wapnia i siarczanów.
Dzienna wydajność źródła wystarczała do zabezpieczenia potrzeb Raciborza. Znakomitej jakości wodę, magistralą z rur drążonych z pni dębowych, transportowano do browaru i miasta. Jej przebieg znamy z datowanej na 1831 roku mapy zatytułowanej Ocular Plan von der Stadt Ratibor und ihren Wasserleitungen, sporządzonej przez niejakiego Rauscha, a wydanej przez F. M. Langera.
Wodociąg biegł wzdłuż ulic Rybnickiej i Bosackiej, do mostu zamkowego, przed którym rozdzielał się na dwie nitki: jedną skierowano do zamku i browaru, drugą, o większej średnicy, przez stary most na Odrze na wysokości ul. Nowomiejskiej w stronę miasta, wprost na plac targowy za kościołem ojców dominikanów. Na miejscu poklasztornych zabudowań znajdowały się stajnie garnizonowe z miejscem czerpania wody. Stamtąd doprowadzono ją do tzw. rorkastli w Rynku, od niej, wzdłuż ulic Długiej i dalej Browarnej, do punktu na styku z ulicą Solną, gdzie był kolejny punkt czerpania. Rurociąg biegł dalej wzdłuż ulicy Solnej do Bramy Wodnej przy obecnej Szkole Podstawowej nr 4. Druga nitka wodociągu ciągnęła się od rorkastli wzdłuż ulicy Nowej do Nowego Targu (obecnie pl. Długosza), gdzie za statuą św. Jana Nepomucena był punkt czerpania wody. Nitka kończyła się u zbiegu ulicy Zborowej i Piwnej, w budynku dawnej słodowni. Trzecia odnoga biegła od rorkastli wzdłuż obecnej ul. Mickiewicza i kończyła się sporym zbiornikiem wody na Placu Zborowym, gdzie była remiza straży pożarnej.
Nie znamy czasu budowy ujęcia w lesie Obora. Wiemy natomiast, że las należał do dóbr zamkowych, a od 1815 roku nieruchomość była obciążona na rzecz miasta. 21 czerwca 1928 roku książę Viktor von Ratibor sprzedał las miastu (przedmiotem transakcji było 168 ha gruntu za cenę dwustu tysięcy marek Rzeszy), z wyjątkiem jednak źródeł wody i urządzeń do jej transportu. Ze sporządzonej wówczas umowy dowiadujemy się jednak, że wcześniej: „Właściciel majątku Racibórz zobowiązany był, za odszkodowaniem w kwocie dwustu talarów rocznie, płatnych w ratach ćwierćrocznych, stosownie do postanowień recesu z dnia 21 lipca 1815 roku, do zaopatrywania Miasta Raciborza nieprzerwanie i dostatecznie w wodę dla sześciu cystern (zbiorników) publicznych oraz dla prywatnej cysterny warzelni i słodowni w ten sposób, że cztery cysterny uliczne zaopatrywane być muszą wodą źródlaną, reszta wodą rzeczną . Wszystkie o promieniu trzech czwartych cala miary reńskiej w przekroju”. Wspomniany reces, 18 listopada 1836 roku, zatwierdził sąd apelacyjny we Wrocławiu. W 1928 roku, po sprzedaży Obory miastu, obciążenie nieruchomości, jako bezprzedmiotowe, wykreślono z księgi wieczystej.
Źródła i wodociągi pozostały własnością księcia . Zgodnie z umową sprzedaży kamera książęca miała odtąd obowiązek utrzymywać całą infrastrukturę w należytym stanie. „Sprzedającemu [księciu] przysługuje prawo wstępu na teren przez jego urzędników, pracowników lub innych upoważnionych celem dokonywania odkopywań lub innych robót (…). Grunty naruszone wskutek tych robót, szczególnie drogi, muszą być doprowadzone do stanu pierwotnego przez sprzedającego na jego koszt” – precyzowała umowa. Z jej treści dowiadujemy się też, że w 1928 roku część wodociągu była unieruchomiona. Spowodowane to było usunięciem się skarpy i zasypaniem ujęć oraz rur. Winę za ten stan rzeczy ponosiło miasto. Książę, zanim zdecydował się sprzedać Oborę, żądał bowiem od magistratu odszkodowania. Przystępując do podpisania umowy z ratuszem odstąpił od tych roszczeń, ale zyskał za to prawo odbudowy na swój koszt zasypanych ujęć i zniszczonej sieci.
Pozostałe w rękach księcia ujęcia i wodociąg przypisano do majątku browaru zamkowego. 12 grudnia 1948 roku, na podstawie ustawy nacjonalizacyjnej z 1946 roku, przedsiębiorstwo zostało przejęte na własność Skarbu Państwa. 5 września 1953 roku Minister Przemysłu Rolnego i Spożywczego podpisał orzeczenie w sprawie zatwierdzenia protokołu zdawczo-odbiorczego zakładu. Władze uznały wówczas, że ujęcia i wodociąg w Oborze są mu zbędne. Zostały więc wydzielone z jego majątku. Browar jednak nadal pobierał wodę z Obory, płacąc za to miastu.
Do starego wodociągu podłączono budowane na prawym brzegu kanału Ulga domy (dały początek dzisiejszemu osiedlu Obora). Ich mieszkańcy skarżyli się, że browar pobiera zbyt dużo wody, przez co nader często zdarzały się im przerwy w jej dostawie. Miasto podnosiło przedsiębiorstwu opłaty, chcą zachęcić piwowarów do poboru tańszej wody ze Studziennej. Problem rozwiązał się wraz z budową nowego mostu na Uldze. Rozebrano wtedy stary drewniany wodociąg. Woda z leśnych źródeł przestała płynąć w kierunku Ostroga.
Wracając do wspomnianej rorkastli, którą zbudowano na raciborskim Rynku, naprzeciwko Domu Handlowego Bolko. W łacińskim dokumencie posłużyła nawet jako pomoc przy określeniu lokalizacji: – ex opposito fontis (naprzeciw źródła). W XVII-XVIII wieku był to murowany pojemnik. Nie wiadomo, kiedy powstał. Jego relikty, podczas prac przy przebudowie płyty Rynku w 1996 roku, odkryto na głębokości sześćdziesięciu pięciu centymetrów, tej samej, na której znajdywano pozostałości ulic z XIII-XIV wieku. Niewykluczone więc, że geneza rorkastli sięga już średniowiecza. Wodę do niej podawano drewnianym wodociągiem.
Rorkastla składała się z trzech części; studni głównej o wymiarach 2,5 na cztery metry oraz dwóch bocznych koryt o wymiarach 1,6 na 1,6 metra, dobudowanych od strony zachodniej i wschodniej. Ściany boczne wyścielały deski, zaś sięgające stu piętnastu centymetrów dno, równo dopasowane otoczaki. Przy ścianie południowej do wnętrza prowadziły dwustopniowe schody, na które wchodzono, by zaczerpnąć wodę. Dostarczana była tu drewnianymi rurami o średnicy dwadzieścia pięć centymetrów, wykonanymi z bali dębowych, o długości od dwóch do trzech metrów. Zaostrzone końce jednej rury wkładano do drugiej, oblepiano gliną a następnie łączono cylindrycznymi, żelaznymi złączami.
Podczas wykopalisk na Rynku w 1996 roku odnaleziono dziewiętnaście fragmentów rorkastli. Drewniane rury biegły od niej w trzech kierunkach: jedna do ul. Długiej i Browarnej, druga do obecnego placu Długosza (dawniej Nowego Targu i placu Marcelego), trzecia w kierunku ul. Odrzańskiej (przy tym fragmencie archeolodzy odkryli klapę sterującą ruchem wody).
Nad stanem drewnianego wodociągu Raciborza czuwał rurmistrz. Przy pomocy robotników najemnych i cieśli wymieniał uszkodzone rury i pilnował, by ich nie dewastowano. Za każde sprawdzenie rurociągu otrzymywał z magistratu cztery grosze. Dodajmy, że widokówki z początku XX wieku przedstawiają w miejscu rorkastli kolumnę, z której woda sączy się z rury do dużej misy.
Odra oraz kanał Psinka dostarczały miastu wody użytkowej. Najprawdopodobniej z końcem średniowiecza, zlikwidowano odnogę (odnogi?) kanału biegnącą przez centrum Raciborza – plac św. Marcelego, koło kościoła farnego i klasztoru dominikanów oraz ul. Odrzańską do ul. Wagi Młyńskiej. W obecnych granicach administracyjnych Raciborza, Psinka zachowała następujący przebieg: ze Studziennej wpływała na osiedle domków przy ul. Lunonautów i Kosmonautów, potem płynęła równolegle do ul. Polnej za linią domów po jej zachodniej stronie, przecinała ul. Opawską (przy kompleksie handlowym na osiedlu wieżowców przy ul. Katowickiej) oraz Ocicką, gdzie był mostek z figurą św. Jana Nepomucena (postument znajduje się obecnie na placu przy kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa). Dalej koryto przebiegało wzdłuż zachodniego muru tej świątyni i równolegle do ul. Warszawskiej. Za byłą przychodnią przecinało ul. Żeromskiego i na rogu ul. Konopnickiej wpadało na teren ogródków działkowych, wijąc się wzdłuż głównej alei. Na wysokości starego przedszkola, między budynkami 30 i 32, wpadało z ul. Ogrodowej w ul. Klasztorną, biegnąc jej zachodnią stroną. Za siedzibą Banku Spółdzielczego skręcało w ul. Kasprowicza, a na wysokości Gimnazjum nr 1 w stronę I Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Kasprowicza i dalej Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Niesłyszących i Słabosłyszących. Na terenie tej drugiej placówki znajdowała się zapora i zasobnik wodny na wypadek pożaru. Stąd dowożono dawniej wodę w obręb murów miejskich przez Bramę Wodną. Znajdowała się w biegu ul. Bankowej – na odcinku będącym obecnie w obrębie Szkoły Podstawowej nr 4.
Przy skwerze na skrzyżowaniu ul. Wojska Polskiego z ul. Karola Miarki na Psince funkcjonowała przepompownia napędzana kołem poruszanym przez rzeczkę. Ujęcie składało się z ośmiu cystern głównych i sześciu bocznych, wykonanych z marmuru lub drewna. Wodę wtłaczano stąd do wodociągu miejskiego, którego przebieg znany jest z datowanego na 1834 roku planu sytuacyjnego Raciborza Barwiga. Sieć biegła przez pl. Wolności do bramy wielkiej znajdującej się u wylotu ul. Długiej na wysokości apteki Pod Łabędziem, dalej krótkim odcinkiem ul. Długiej do placu ks. Ofki Piastówny, następnie wzdłuż ul. Chopina i ul. Kowalskiej do ul. Wagi Młyńskiej. Na wysokości Inspektoratu PZU Psinka przecinała ul. Karola Miarki i posesję browaru Kaula (teraz Młodzieżowy Dom Kultury) oraz ul. Stalmacha, płynąc podwórzami kamienic oraz obok klasztoru franciszkanów na Bronkach do ul. Londzina. Przepływała pomiędzy budynkami nr 12 i 14 i dalej, pod obecnym parkingiem przy markecie Biedronka, do młynu Domsa. Jej koryto łączyło się z Odrą przy ul. Śląskiej, w okolicach krytej pływalni Zespołu Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego. Tu też Psinka zasilała folusz.
Wspomnijmy również o znaczeniu wody dla akcji gaśniczej na wypadek pożaru. Racibórz kilkakrotnie uległ spaleniu (największy poświadczony źródłowo pożary wybuchł w 1574 roku i pochłonął niemal całą zabudowę). W XVII i XVIII wieku wprowadzono w miastach ordynki ogniowe. Racibórz otrzymał go w 1722 roku. Zabraniały one wynoszenia na wolne powietrze rozżarzonych węgli. Świece w gospodach musiały być umieszczane na specjalnych świecznikach z blachy. Len suszono w specjalnie przygotowanych do tego pomieszczeniach, daleko o zwartej zabudowy miejskiej. Tylko w ciągu dnia można było palić smołę, wyrabiać świece z wosku i łoju. W pobliżu domów nie można było wybudować piekarni czy kuźni. Piekarnia mogły być dopiero sto metrów od zabudowań, kuźnie w odległości dwudziestu łokci pod groźbą kary dwudziestu talarów. Piece w domach musiały być oddalone od ścian na bezpieczną odległość, kuchenne stać na podmurówce. Stawiający ściany z cegły mogli liczyć na zapomogi pieniężne. W miastach nie wolno było przechowywać siana, słomy i lnu. Zabraniano używać łuczywa. Mieszczan zmuszano do posługiwania się metalowymi latarniami.
Obowiązek gaszenia pożarów własnym sprzętem ciążył na mieszkańcach. Szczególna rola przypadała cechom rzemieślniczym, które posiadały najlepszy sprzęt. Wspomina o nim, zaczynająca się w 1666 roku, księga cechowa raciborskich bednarzy, stolarzy, kołodziejów i wytwarzających małe naczynia z drewna wembrowników: „Anno 1667 od slawnego magistratu sam do naszego cechu sszterej sikawky do potrzebj dla ognia dane. A panowie cech mistrzy gich rozdajl panum bratum cechowim. Neyperwej daly pierwszam panu Ferdinandowi Konowi. Druga panu Kaszparowi Supkowi. Trzecia panu Urbanowi Czaplowi, Hansz Czepanowi zas Pawłowi Supkowi. Szstwarta panu Mikolaiowj Barteczkowj. A tak czasu swego bendam wiedzieć, gdjbj gich bilo potrzeba gdzie gich będam mieli szukać”. Rozdano też wówczas czterem „bratom” skórzane konwie. Z kolei : „Anno 1672 dnia 20 Martj kupiły się trzj konwie skorzane ku ogniu, czego Boże uchować racz, zeby ich niepotrzebne było, z nakładu cechowego, kture kostuią 3 thl i 12 g, kture zustawaią w mieszkaniu pana cech mistrza starsego”.
W ordynkach miejskich nakazywano, by właściciele domów posiadali w nich drabiny, haki do rozrywania palących się bierwion oraz wiadro lub beczkę z wodą. Większe miasta miały własne remizy strażackie. Nad bezpieczeństwem czuwali strażnicy obserwujący zabudowę w dzień i w nocy, najczęściej z wież ratuszów lub kościołów farnych. W razie zauważenia ognia musieli głośno trąbić. W ślad za nimi zaczęły bić kościelne dzwony a mieszkańcy rzucając pracę biegli gasić pożar. Rolę strażnika i trębacza pełnił tzw. miejski dudziarz.
W Raciborzu, w myśl ordynacji pożarowej z 1722 roku, punkt obserwacyjny znajdował się na wieży miejskiej wybudowanej w 1588 roku w pobliżu głównego wejścia do kościoła farnego. Treść raciborskiego ordynku znamy dzięki Franciszkowi Goduli: „Z wieży przy kościele kolegiackim trąbiono przy wybiciu każdej godziny. Nadzór nad trębaczami miał za dnia dzwonnik kościoła, zaś w nocy czterech stróżów miejskich. Ci ostatni stawiać się musieli codziennie o godzinie 8 3/4 wieczorem na ratuszu, skąd wyruszało trzech uzbrojonych w dzidy i zaopatrzonych w latarnie na różne strony miasta. Czwarty stróż pozostawał w rynku, gwizdając każdy kwadrans. Jeszcze przed rozpoczęciem służby ogłaszano dzwonieniem na ratuszu pokój nocy. Rajcy miejscy zobowiązani byli do kontroli stróżów nocnych i donoszenia magistratowi, gdy który z nich zasnął i tak zaniedbał obowiązku. Przestępców karano ostro a nawet pozbawiano w przypadkach niektórych służby. Wachmistrz miejski dbać musiał o to, żeby kominy były regularnie co kwartał wymiatane. Niewypełniających tego przepisu karano grzywną w wysokości pięciu marek. Domki miejskie zaopatrzone być musiały dostatecznie w wodę, aby w razie ognia ratunek był możliwy. Prócz tego przy każdej posiadłości musiało być wiadro skórzane i sikawka ręczna. Cechy miejskie również musiały mieć pewną ilość przyrządów ratunkowych jak drabin, haków, wiader, sikawek i toporów. W razie powstania pożaru zamykano bramy miejskie, aby do miasta nie dostała się złodziejska zgraja, która w czasie akcyi ratunkowej kradła co jej w ręce wpadło. Porządek ten odczytywano co kwartał mieszczaństwu a nadto jeden egzemplarz wywieszano na wielkiej tablicy przed ratuszem”.
opr. Grzegorz Wawoczny