Max Schirschin (1921-2013) – wybitny piłkarz i trener z ziemi raciborskiej

Max Schirschin (1921-2013) – wybitny piłkarz i trener z ziemi raciborskiej

Max Schirschin, urodzony 29.01.1921 roku w Krzanowicach, był synem Kaspara i Emilie zd. Palluch. Kaspar i Emillia zawarli ślub cywilny 6.06.1911 roku w Kranowitz. Rodzina Schirschin pochodziła z Altendorf (Starej Wsi), dziś dzielnicy Raciborza. Ojciec Maxa był zdunem, czyli budował piece pokojowe i kuchenne. Schirschinowie mieszkali przy ówczesnej Bahnhofstrasse 16, a ich sąsiadami była rodzina Karla Bornera, który był nadszybowym pochodzącym z Königshütte (Król. Huty, dziś Chorzów). Jego żoną była siostra matki Maxa, Marie Palluch. Max z rodzeństwem dorastał przy ul. Kolejowej.

Jako junior grywał w przedwojennym Kranowitz 05 (1936-37) i SpVgg Ratibor 03 (1937-39) a następnie wyjechał do Westfalii, gdzie w latach 1939-40 grał w barwach królewsko-białych z Gelsenkirchen, występuje w juniorskim Schalke 04. Podczas wojny walczył na froncie wschodnim, a następnie we Francji, gdzie dostał się do niewoli, przebywając w obozie jenieckim w Heyeres w okolicach Tulonu (płd. Francja).

Max Schirschin postanowił pozostać we Francji. Przezwyciężając wiele trudności, w tym złe postrzeganie byłych niemieckich żołnierzy, nauczył się języka i zaaklimatyzował w tym kraju. Rodzina Schirschin po wojnie mieszkała jeszcze na ulicy Kolejowej, a jej nazwisko zostało spolszczone na Szyrszyn. Młodszy brat Maxa, Waldemar, grywał w latach 50. i 60. w krzanowickiej drużynie. Potem rodzina wyjechała do Niemiec. Na akcie małżeńskim rodziców Maxa nie ma pieczątki i podpisów o dacie ich śmierci, zatem życie zakończyli poza granicami ówczesnej Polski Ludowej. Waldemar młodszy brat Maxa zmarł zimą tego roku. Miał ponad 85 lat.

Max Schirschin grał w następujących klubach :

1946-47, FC Ollioules

1947-48, SCO Angers

1948-50, Le Havre AC, 44 mecze

1950-55, FC Rouen, 178 meczy/1 bramka

1958-61, FC Rouen, 12 meczy .

Kluby z Angers, Hawru i Rouen miały status drugoligowy (Division 2). W sezonie 1949-50 awansował z drużyną Le Havre AC do francuskiej ekstraklasy (Division 1). Zmieni jednak przed rozpoczęciem sezonu barwy klubowe na FC Rouen. Hawr i Rouen to najważniejsze miasta Górnej Normandii, a mecze tych drużyn miały zawsze swój szczególny ciężar gatunkowy.

W latach 1958-64 Max Schirschin był trenerem klubu z Rouen. Rozegrał kilka meczów we francuskiej najwyższej klasie rozgrywkowej – Division 1. Debiutował podczas meczu z Nice, 06.11.1960 roku, przegranego 0-3. W wieku prawie 40 lat był zatem grającym trenerem. Spełnił swe marzenie gry w Division 1.

W barwach Czerwonych Diabłów (les Diables Rouges) Max Schirschin na pozycji obrońcy potwierdził swój talent i zyskał szacunek. Drużynie brakowało jednak sportowego szczęścia, a czasem tych kilku punktów w awansie do Division 1. Tak było w sezonach 1950-51 (3 miejsce) i 1953-54 (4 miejsce). Sprawili niespodziankę w rozgrywkach Pucharu Francji (Coupe de France). W sezonie 1951-52 przegrali dopiero w półfinale z Nice 1-3, ale wcześniej w pokonanym polu zostawili pierwszoligowy Le Havre AC, swojego odwiecznego przeciwnika. W ćwierćfinale wygrali 3-1 z FC Sochaux, a mecz rozgrywany był na paryskim stadionie Parc des Princes (Parku Książąt). W sezonie 1953-54 odpadli z rozgrywek dopiero w ćwierćfinale, przegrywając z Olympique Marseille 3:2. Mecz rozegrano w Lyon. Rundę wcześniej pokonali pierwszoligowy OSC Lille, na szczęśliwym dla nich stadionie w Paryżu.

W wieku 34 lat Max Schirschin skończył piłkarską karierę, z małym wyjątkiem na te 12 meczów w latach 1958-61. Wyjechał do obecnej Algierii, która nie była jeszcze wtedy państwem niepodległym. Trenował tam w latach 1955-57 klub USM Ell Harrach. W 1957 roku powrócił do Normandii, trenując drużynę USFF Fecamp. W 1958 roku powrócił do klubu, w którym spędził swoje najlepsze lata – do FC Rouen. Odnosił tutaj największe sukcesy w powojennej historii tego klubu. Lata 60. to czas wielkiej chwały i uznania dla tego klubu z Normandii. W 1959 roku nastąpił upragniony awans z 3 miejsca, wraz z drużynami z Grenoble i Nancy. Tym razem szczęście sprzyjało les Diables Rouges. Sezon 1960-61 drużyna z Normandii rozgrywała już w upragnionej Division 1. 20 sierpnia 1960 roku, przy 10 000 kibiców, pokonali 1-0 drużynę z Angers.

Runda jesienna była trudna dla ekipy Schirschina. Od stycznia 1961 wszystko zmierzało ku lepszemu. Rouen zaczęło piąć się w górę. Najważniejsze mecze domowe to oczywiście z drużyną z Hawru, z którą wygrali 3-1, jak i mecze z AS Monaco oraz ówczesnym mistrzem Francji z 1960 roku, Stade de Reims. Monaco wygrało w Normandii 3-2, a ustępujący mistrz, drużyna z Reims przegrywa 1-2. FC Rouen jako nowicjusz Division 1 skończyło sezon na wysokim 4 miejscu. W kolejnych sezonach drużyna z Rouen zajmowała: 9 miejsce (1961/62), 8 miejsce (1962/63) i 14 miejsce (1963/64).

Po zakończeniu sezonu 1962/63 FC Rouen wzięło udział w Pucharze Lata (zwanym i Pucharem Rappana), wygrywając swoją grupę, walcząc w niej z Venezia Calcio (Włochy) 2-1/1-3 , Lierse SK (Belgia) 2-0/2-3 i La Chaux-de-founds (Szwajcaria) 4-3/7-3. W 1/8 trafiło na FC Bayern München (NRF),pokonując go w dwumeczu 4-2/3-2. W ćwierćfinale rywalem był belgijski Standard Liege. Wynikami 3-0/3-3 i ta drużyna została wyeliminowana. W półfinale przeciwnikiem był Slovnaft (obecnie Inter) Bratysława z Czechosłowacji. Ta drużyna pokona drużynę z Francji 5-0, by w rewanżu uzyskać remis 2-2. W finale pokonała bytomską Polonię 1-0 i zdobyła Puchar Rappana.

Max Schirschin był jeszcze w stanie doprowadzić drużynę do finału rozgrywek o Puchar Ligi Francuskiej, pokonując w półfinale silną drużynę z St. Etienne, a w finale (01.01.1964) 2:0 Strasbourg. Słabsze wyniki jesienią 1963 roku sprawiły, że w styczniu 1964 roku Max Schirschin został odwołany z funkcji trenera. Podczas swej pracy promował świetnych zawodników, stanowiących siłę zespołu. Należeli do nich Philippe Poulian, Daniel Druda czy Jean-Pierre Destrumelle.

Max Schirschin został potem trenerem belgijskiego KAA Gent (1964-65) i – w latach 1965-1966 – holenderskiej Fortuny Sittard (Limburg). W sezonie 1966/67 powrócił do Francji, do Metz w Lotaryngii, zostając na dwa lata trenerem miejscowej drużyny FC Metz. Z ta drużyną awansował z 2 miejsca do Division 1, a i w następnym sezonie przysłuży się do wysokiej 6 lokaty w tej klasie rozgrywek. W latach 1968-71 trenował drużynę, gdzie również grywał na swej pozycji środkowego obrońcy. Odpowiadał za wyniki Le Havre AC. W sezonie 1969/70 uzyskał z ta drużyną awans do II ligi. W trakcie sezonu 1971-72 przejął po trenerze Pierre Tourniers drużynę Czerwonych Diabłów. FC Rouen grało już wtedy w Division 2. Max Schirschin doprowadził zespół do 4 miejsca. Na tym zakończył karierę trenerską.

Max Schirschin jako piłkarz i jako trener znał francuską piłkę bardzo dobrze. Rywalizował z czołowymi drużynami, zarówno z Division 1, jak i z jej zaplecza. Grał z Olympique Marsylia, AS Monaco, Stade de Reims, Racing Club de France czy AS St.-Etienne. Brał udział w rozgrywkach pucharowych.

10 czerwca 1964 roku FC Rouen grało towarzysko z wielkim Realem Madryt, który został zaproszony z okazji otwarcia nowej trybuny stadionu. W obecności 15 000 widzów FCR przegrało 1-4. Schirschin nie był już wtedy trenerem Rouen, ale miał okazję spotkać gwiazdy ówczesnej światowej piłki. Pamiątką zostaje wspólne zdjęcie z Alfredo Di Stéfano. Dla wielu był jeden z najlepszych piłkarzy ówczesnej epoki.

Chłopak z przedwojennej Bahnhofstrasse w Ratibor, gracz z Krzanowic, już za życia był w Rouen legendą. Z racji swego wieku wiele przeszedł z FCR. Widział jak ten klub się odradza, rozkwita jak i wpada w kryzys. W ostatnim czasie „Czerwone Diabły” z Normandii podnoszą się z kolan. Na swój jubileusz (120-lecie założenia klubu) FC Rouen awansowało wiosną tego roku po 15 latach przerwy na zaplecze francuskiej ekstraklasy.

Max Schirschin i jego życie pokazuje jaką wielką moc ma piłka nożna. Ile potrafi dać. Czy to w czasach dzieciństwa, czy podczas cierpienia i rozłąki z bliskimi. Dla nas krzanowiczan jego osoba jest powodem do wielkiej dumy. Na stronie internetowej: http://www.federationculsrouges.fr/historique/saisons/, znajdzie się wiele klubowej statystyki i starych zdjęć, z czasów które w swoim artykule wymieniłem i nie tylko.

Serdeczne podziękowania składam Dominice, partnerce brata i mamie Mikołaszka w tłumaczeniu ze francuskiego. Za poświęcony czas, pisanie listów do klubów francuskich i cierpliwość. Merci! Pomogły mi również wycinki z gazet, zdjęcia otrzymane z Rouen i Hawru.

Poniższy tekst pochodzi z jubileuszowego wydania pamiątkowej książki na stulecie klubu FC Rouen,k tóry w 1999 obchodził setną rocznicę założenia.

Max Schirschin rozgrywał swe pierwsze mistrzostwa na ziemi francuskiej jeszcze 'za drutami’ w obozie dla jeńców wojennych w Heyeres w 1944. Urodzony w 1921 roku na Górnym Śląsku spędził kilka miesięcy na froncie wschodnim i niecierpliwie czekał na koniec wojny. Odcięty od swoich, gdy odzyskał wolność, zdecydował się zostać na południu Francji i grać piłkę dla przyjemności, w małym klubie amatorskim w Ollioules. Nic nie wskazywało to, że ten drobny chłopak zajmie się zawodowo piłką nożną. Nic tylko przypadek i wizyta w 1947 jednego z działaczy SCO Angers, które awansowało wtedy do Division 2 (II ligi) sprawiło, że Schirchin otrzymał propozycję kontraktu. Sprawiała wrażenie jego wielka wytrzymałość i wytrwałość.

Max Schirschin tak to wspomina po latach: – To było całkowicie coś nowego żyć z piłki nożnej! Mój pierwszy mecz był przeciwko Le Havre AC. Grałem na obronie, ponieważ osoba będąca na tej pozycji była kontuzjowana. Musiałem być dobry, ponieważ od tego czasu zająłem jego miejsce. Po 2 latach spędzonych Le Havre AC, Schirschin dołączył na początku sezonu 1950-51 do FC Rouen, „Czerwonych Diabłów”. Grał tam przez 5 sezonów. Jego wyczucie odnalezienia się w odpowiednim miejscu na boisku oraz samozaparcie uwodziło redaktorów sportowych oraz publiczność.

Max Schirschin wspomina: – Nie byliśmy wielką ekipą, ale mieliśmy niesamowity hart ducha. To na pewno pozwoliło nam osiągnąć sukcesy w Pucharze Francji z lepszymi klasowo drużynami. FC Rouen to jest klub najbliższy memu sercu. Powrót do niego to było wielkie wyzwanie, ponieważ wszyscy liczyli na to, że pomogę odbudować jego świetność.

Z konieczności uzupełnienia składu, nie zawahał się powrócić do gry w wieku prawie 40 lat. Stał się duszą tej ekipy i motywował innych zawodników do lepszej gry. W efekcie w 1960 roku awansowali do Division 1. Po latach mówi: – Jedno z największych marzeń mojego życia się spełniło. Wierny swoim zasadom postępowania Schirschin wiedział jak zdobyć szacunek. To on zabierał głos w ekipie w trakcie spotkań, przy ławce rezerwowych. Biada temu kto nie był wystarczająco skoncentrowany. Max Schirschin wspomina: – Żeby być dobrym trenerem trzeba być zdolnym z piłką przy nodze, pokazać graczowi czego się od niego oczekuje. W drużynie każdy ma swoja rolę. Kiedy w drużynie każdy ma swoje miejsce, i mechanizm jest dobrze naoliwiony, pojawiają się rezultaty. Czlowiek charakteru i słowa, ustanowił klub godny miana prawdziwego, profesjonalnego i zaangażował się w szkolenie młodych graczy: Poulain, Druda, Rio, Destrumelle i Tournier. Lista osób, którym dał szansę jest długa. To z tego jest na pewno najbardziej dumny. – Chciałem przygotować przyszłość klubu. Moje usunięcie z klubu w trakcie sezonu 63-64 przeżyłem bardzo mocno. To był koniec pewnej epoki. Belgia, Holandia, Metz, którym pozwolił raz jeszcze znaleźć się wśród elity i w końcu HAC którzy przyjęli go jeden za drugim. Krótki powrót do Rouen w 71-72 pozwoliły mu mieć nadzieję na nowe rozdanie, z FC Rouen, ale życie chciało inaczej. Dla tego człowieka, który podążał za emocjami przede wszystkim, rysuje się koniec pięknej kariery. Z pewnymi żalami.

Piotr J. Pawliczek

Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com