Hroza. Aleja starodrzewia pomiędzy Tworkowem a Bieńkowicami

Hroza. Aleja starodrzewia pomiędzy Tworkowem a Bieńkowicami

W Benkowicach i Tworkowie lud mówi po morawsku – nie miał żadnych wątpliwości Julian Malinowski, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, wybitny polski ludoznawca i badacz dialektów śląskich. Spod jego pióra wyszedł krótki szkic pt. Zarys życia ludowego na Szlązku (Ateneum, Warszawa 1877), będący streszczeniem obserwacji poczynionych podczas podróży na Śląsk w 1869 roku. Malinowski odwiedził wówczas Tworków, przekonując miejscowego proboszcza, ks. dr. Augustyna Weltzla, iż jego parafianie, choć uznają się za Polaków (my su Polacy), to mówią po morawsku, np. huś zamiast ganś lub gęś. Nie dziwi zatem, że groblę pomiędzy stawami nazwano tu z morawska hroza. Bieńkowice należały do 1810 roku do dominikanek raciborskich. Tworków stanowił dobra rycerskie, należące m.in. do Tworkowskich, Reiswitzów czy Eichendorffów. Obydwie wsie oddzielały dawniej stawy i bagna, a łącząca je obecnie droga powstała dopiero w latach 80. XIX wieku. Wcześniej komunikację ułatwiała wspomniana Hroza, pierwotnie grobla, dziś unikalna w skali Śląska aleja starodrzewia.

Jej istnienie poświadczone jest już w XVI wieku. W 1541 roku podpisano porozumienie pomiędzy majątkami Bieńkowice i Tworków uprawniające do wykopania rowu od rzeki Psiny wzdłuż Hrozy do tworkowskiego stawu za roczną opłatę sześciu talarów. Porozumienie to, 23 grudnia 1541 roku, zatwierdził cesarz Ferdynand I. W miejscowym drzewostanie dominowały dęby. W 1789 roku, właściciel dóbr tworkowskich Johann Friedrich von Eichendorff, nazwał obszar pomiędzy wsiami gospodarstwem dębowym (Eichenhof). Dodajmy, że młody baron stale przebywał w Tworkowie, lecz, co ciekawe, nie mieszkał w zamku, ale w skromnym domu między nim a młynem, przy Hrozie.

II połowa XVIII wieku

Istnienia stawów dowodzą liczne źródła kartograficzne: mapa Johanna Wielanda (1736), Atlas Silesiae (1750) czy datowana na połowę XVIII wieku mapa księstwa raciborskiego Wernera. Widoczne są jeszcze na wydanym w 1806 roku planie z Topographisch-militärischer Atlas von Schlesien. Nie ma ich natomiast na rękopiśmiennej mapie topograficznej z około 1825 roku, zawierającej jednak nazwy byłych już akwenów – Bieńkowicki (Binkowitzer Teich) oraz Wielki (Der grosse Teich). Obydwa rozdzielała grobla zwana do dziś Hrozą. Z czasem zaczęto ją nazywać dębową tamą (Eichdamm), a miejscową topografię legendową wzbogaciły opowieści o utopcach (wassermanach), które niegdyś zamieszkiwały stawy, przebierając przerażający wygląd oraz czyniąc dziwne rzeczy. Utrwaliło to z czasem pogląd, że Hroza oznacza grozę, czyli miejsce lęku i strachu. Ostrzegano dzieci, by tu nie chodziły.

Pomiędzy Bieńkowicami a Tworkowem 1736 Atlas Silesiae

Odnosząc się do tabel wiekowych drzew opracowanych przez prof. dra Longina Majdeckiego, praktycznie każde drzewo z Alei Hroza, dla którego wykonano pomiary pierśnicy, należy do najstarszej klasy wiekowej, w której mieszczą się drzewa mające więcej niż 100 lat. Aleja Hroza jest aleją jednorzędową, czyli z każdej strony drogi rośnie jeden rząd drzew. Jest też aleją wielogatunkową, co nie jest typowe dla polskiego krajobrazu, gdyż najczęściej można u nas spotkać aleje jednogatunkowe.

Połowa XVIII wieku (Wernher)

Najliczniejszym gatunkiem jest tu lipa drobnolistna, Tilia cordata Mill., reprezentowana przez 21 drzew. To jeden z dwóch gatunków lipy rosnących dziko w naszym kraju. Drugim jest lipa szerokolistna, Tilia platyphyllos Scop. Lipy to drzewa ważne dla ludzi przede wszystkim ze względu na swoje miododajne i lecznicze właściwości. Ich walory estetyczne i długowieczność doceniano również sadząc je w przeszłości jako drzewa alejowe. Przyjemnie i silnie pachnące kwiaty, piękny żółty kolor liści jesienią i regularny pokrój starych drzew to cechy, na które zwróci uwagę każdy uważny obserwator przyrody.

1812

Podziwiając wspaniałe okazy lip drobnolistnych w Alei Hroza, warto zwrócić uwagę na kilka charakterystycznych dla tego gatunku cech. Są to podniesione w górę brzegi blaszki liściowej, odsłaniające siny spód liści odcinający się wyraźnie od zieleni górnej strony liścia. Są to też wzniesione w górę kwiatostany, często sterczące ponad liśćmi. Rozkwitają na przełomie czerwca i lipca, a ich wspaniały zapach niesie się w ciepłe letnie wieczory. Na spodniej stronie liści, tuż przy ogonku, można dojrzeć charakterystyczne kępki włosków. Ich kolor jest różny w zależności od gatunku lipy. U lipy drobnolistnej włoski mają kolor brązowy, natomiast u lipy szerokolistnej są one koloru białego.

1816

Owocem lip są orzeszki, w zależności od gatunku zawierające od 1 do 3 nasion. Lipa drobnolistna wykształca małe, nierzadko asymetryczne orzeszki. Owocostan opatrzony jest skrzydełkiem, które botanicy nazywają podsadką. Nie jest to nic innego jak liść podkwiatostanowy, często mający zupełnie inny kształt i wielkość niż pozostałe liście na roślinie. Tak też jest u lip. Przypominający skrzydło kształt podsadki ułatwia rozsiewanie nasion przez wiatr, ale również pomaga zwabiać owady zapylające w czasie kwitnienia.

Przed 1918

Jedyny rosnący tu wiąz górski, Ulmus glabra Huds., ma pierśnicę wynoszącą 280 cm. Najokazalsze obecnie drzewo tego gatunku w Polsce – tzw. Brzost Sobieskiego – znajduje się w Suchej Beskidzkiej i w 2014r. miało obwód 528 cm. Wiele z okazałych drzew tego gatunku nie przetrwało ataku holenderskiej choroby wiązów. Jej zwalczanie jest bardzo trudne i często mało skuteczne. Należałoby uważnie pochylić się nad wiązem tworkowskim. Duże znaczenie w zapobieganiu chorobie wiązów ma zwalczanie chrząszczy ogłodków wiązowców, które roznoszą zarodniki grzybów wywołujących chorobę.

Okres międzywojenny

Ciekawą cechą wiązów jest wygląd liści. Są one niesymetryczne u nasady, a ich brzeg jest podwójnie piłkowany. Jeśli chcielibyśmy zaobserwować kwiaty wiązu, trzeba to zrobić jeszcze przed rozwojem liści, na przełomie marca i kwietnia. Kwiaty zebrane są w pęczki. Podobnie jak u lip, owocem są orzeszki i również posiadają one skrzydełko, jednak wygląda ono zupełnie inaczej niż u lip – otacza orzeszek dokoła. Orzeszki dojrzewają i opadają niezwykle szybko, często już w końcu maja. Jest to możliwe dzięki temu, że skrzydełka niedojrzałych orzeszków są zielone i czynne fotosyntetycznie, czyli zastępują liście przeprowadzając proces fotosyntezy, bo te jeszcze nie są na drzewie rozwinięte!

Okres międzywojenny

Klony to drzewa licznie reprezentowane w Alei Hroza. Rosną tu dwa z trzech krajowych gatunków – klon pospolity, Acer platanoides L. oraz klon jawor, Acer pseudoplatanus L. Liście klonów to jedne z najlepiej rozpoznawalnych liści nawet wśród osób mało zainteresowanych botaniką. Może wynika to z tego, że jesienią pięknie się wybarwiają i chyba każdy choć raz jako dziecko podniósł klonowy liść w czasie spaceru po parku czy lesie. Liście o kształcie takim jak u wyżej wymienionych gatunków klonów, nazywa się liśćmi dłoniasto klapowanymi. Gdyby wcięcia między klapami sięgnęły aż do ogonka i podzieliły blaszkę liściową na mniejsze „listki” (tak na przykład dzieje się u kasztanowca), wtedy mówimy już o liściach dłoniasto złożonych. Jedną z różnic między klonem pospolitym a jaworem jest wygląd zakończeń klap i wcięć między nimi. Klon pospolity ma zakończenia klap ostre i szpiczaste, za to wcięcia między nimi są łagodne. U jawora jest dokładnie na odwrót.

Owoce klonów to orzeszki, posiadające z jednej strony skrzydełko. Z jednego kwiatu rozwijają się dwa zrośnięte ze sobą orzeszki, jednak na ziemię opadają już osobno tzw. lotem śrubowym. Podobnie jak z wyżej wspomnianym zbieraniem liści, każdy z nas kojarzy z dzieciństwa „noski” – to właśnie są owoce klonów. Ciekawą właściwością tych drzew jest wydzielanie przez korzenie substancji hamujących wzrost siewek innych gatunków drzew.

Klon pospolity według danych z literatury dorasta do 30 m wysokości. Wszystkie z pięciu egzemplarzy rosnących w Alei Hroza mają powyżej 20 m wysokości, a najwyższy z nich ma aż 29 m. Osiągnął więc rozmiary zbliżone do maksymalnych znanych dla swego gatunku. Ten klon ma również największą pierśnicę z tworkowskich okazów. Wynosi ona 360 cm. Klony pospolite kwitną najwcześniej z naszych rodzimych klonów, tuż przed rozwinięciem się liści. Korony mają wtedy zielonkawożółtą barwę, napawającą wiosennym optymizmem. Ten optymizm może udzielać się również pszczołom, ponieważ kwiaty są miododajne.

Jawor to nasz największy krajowy klon i w ogóle jeden z największych przedstawicieli swojego rodzaju. Cechą wyróżniającą ten gatunek na tle innych klonów jest jego charakterystyczna kora – spękana i na starszych okazach łuszcząca się tafelkowato. Zarówno kolor, jak i forma spękań kory są zmienne. Znalazło to nawet odbicie w łacińskiej nazwie gatunkowej jawora – pseudoplatanus znaczy tyle co fałszywy platan i chodzi tu właśnie o podobieństwo łuszczącej się kory. W obliczu zdarzających się obecnie coraz częściej gwałtownych zjawisk meteorologicznych, warto zwrócić uwagę na odporność jawora na działanie silnych wiatrów. W Alei Hroza rośnie aż 13 drzew tego gatunku. Po lipie drobnolistnej jest to najliczniej reprezentowany gatunek.

Spacerując jesienią po Alei, możemy porównać wygląd „nosków” klonu pospolitego i klonu jawora. U klonu pospolitego skrzydełka są szeroko rozwarte, natomiast jawor ma skrzydełka ułożone pod kątem ostrym, często wręcz równolegle.

Spośród wszystkich drzew w ale tylko 3 nie należą do naszych rodzimych gatunków. Są to kasztanowce pospolite, Aesculus hippocastanum L. Rodzaj Aesculus kasztanowiec – to jedyny z rodziny kasztanowcowatych uprawiany w Polsce. Jego naturalnym miejscem występowania są Bałkany, gdzie rośnie najczęściej w górskich wilgotnych dolinach. W Polsce sam się rozsiewa i jest już w pełni zadomowiony, do tego stopnia, że często jest postrzegany jako drzewo rodzime, nawet w otwartym krajobrazie. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż był w Europie sadzony jako drzewo ozdobne, często właśnie jako drzewo alejowe, już w XVII wieku. Innymi gatunkami, które trafiły do naszej flory na skutek tureckiej ekspansji są ketmia syryjska, Hibiscus syriacus L. i lilak, Syringa vulgaris L.

Kasztanowce pospolite posiadają wiele walorów dekoracyjnych praktycznie przez cały sezon wegetacyjny. Gęsta i regularna korona dająca dobry cień ze względu na duży rozmiar liści, piękne kwiatostany, których kwitnienie kojarzy nam się z maturami. Jesienią za to opadają na ziemię kasztany tak uwielbiane przez dzieci. Łacińska nazwa hippocastanum, którą można przetłumaczyć jako „koński kasztan”, wzięła się stąd, iż Turcy karmili chore konie kasztanami, traktując je jako lekarstwo. Obecnie kasztanami pochodzącymi z drzew rosnących dziko nie gardzą sarny, ponieważ są one bogate w skrobię. Jak już było wspomniane, liście kasztanowca mają dłoniasto złożony kształt. Blaszka liściowa jest podzielona na listki, które wszystkie razem, ułożone na podobieństwo palców u dłoni, tworzą pojedynczy liść.

Jeśli mówimy o kasztanowcach, nie możemy pominąć tematu szrotówka kasztanowcowiaczka, motyla będącego szkodnikiem tych drzew. Żerowanie larw na liściach prowadzi do ich usychania i w konsekwencji opadania, co nadaje drzewom nienaturalny, jesienny wygląd już na początku sezonu wegetacyjnego. Szrotówek jest gatunkiem inwazyjnym. Po raz pierwszy został zaobserwowany w Macedonii w 1984 roku. Rozprzestrzenił się od tego czasu na większość Europy (w Polsce po raz pierwszy notowany w 1998 roku). Motyle i liście z larwami są przenoszone przede wszystkim przez transport samochodowy – jako pierwsze chorują zwykle kasztanowce rosnące przy głównych arteriach ruchu. Z tych drzew szrotówek przenoszony jest dalej przez ludzi, zwierzęta i wiatr. Ponieważ poczwarki tego motyla zimują w opadłych liściach, zwalczanie i profilaktyka polega przede wszystkim na usuwaniu i utylizacji opadłych liści przed pojawieniem się larw, a więc do końca marca. Czasem zabieg ten trzeba powtarzać, bowiem warunki klimatyczne w Polsce pozwalają na rozwój 3 pokoleń szrotówka w ciągu sezonu wegetacyjnego. Obecnie uważa się, że nie powinno się usuwać porażonych kasztanowców. Nie ma dowodów na to, że szkody wyrządzane przez szrotówka prowadzą do obumarcia drzewa. Kasztanowce są w stanie przetrwać powtarzające się pojawy tego szkodnika.

Nadeszła kolej na dęby szypułkowe rosnące w Alei. Chciałoby się zacytować angielskie powiedzenie „last but not least”, czyli ostatni w kolejności, ale nie najmniej ważny. Dęby szypułkowe, Quercus robur L., to nasze najbardziej długowieczne drzewa liściaste. Mogą żyć 1000 lat. Niesamowite jest to, że zaczynają owocować dopiero po 40 – 50 latach po skiełkowaniu. Żyją więc długo, ale początkowo rosną bardzo powoli. Wiąże się z nimi wiele legend i porzekadeł. I najzwyczajniej są piękne w swojej posturze i majestatyczności. W Alei rośnie 9 dębów szypułkowych. Najgrubszy z nich ma pierśnicę wynoszącą 478 cm. To imponujący wynik.

Powszechnie wiadomo, że owocami dębów są żołędzie. Nie każdy jednak potrafi odpowiedzieć na pytanie jaki to rodzaj owocu według klasyfikacji botanicznej. Mianowicie są to orzechy. Dąb szypułkowy wywodzi swoją polską nazwę gatunkową od charakterystycznych długich ogonków, na których rosną żołędzie. Te ogonki właśnie nazywa się szypułkami, więc obecność szypułek gwarantuje nam, że mamy do czynienia z dębem szypułkowym. Drugi krajowy gatunek dębu, dąb bezszypułkowy, szypułek nie posiada. Jego żołędzie „siedzą” bezpośrednio na gałęziach lub mają bardzo krótkie ogonki, zawsze krótsze od ogonków liściowych. Żołędzie są pokarmem dla wielu zwierząt, zarówno ssaków (uwielbiane przez dziki), jak i ptaków (lubią je zwłaszcza sójki i grubodzioby). W średniowieczu wartość dąbrowy nie zależała wcale od ilości metrów sześciennych drewna, jakie w sobie zawierała, ale od liczby świń, jakie las był w stanie wyżywić. Można więc pokusić się o wniosek, że pierwsze sztucznie zakładane lasy w Europie były swoistymi pastwiskami dla świń, a nie plantacjami drzew, które miały dostarczać drewna.

Tak cenne kompozycje, jak Aleja Hroza, pozwalają obserwować wiele cech, które uwidaczniają się dopiero z wiekiem drzew. Pokrój, kształt korony, ilość i grubość konarów bocznych, wygląd kory u starych egzemplarzy – wszystko to możemy podziwiać i co ważne porównywać między gatunkami, ponieważ każde bez wyjątku drzewo rosnące w Alei jest wiekowe. Również Aleja całościowo tworzy pewne założenie, które jest trwale wpisane w okoliczny krajobraz i nierozerwalnie z nim związane. Wartość, jaką każde drzewo przedstawia samą w sobie, jest bezdyskusyjna, jednak wszystkie one razem w jednym miejscu stanowią coś więcej. Ze skali mikro przechodzimy do skali makro. Nie musimy posiadać szczegółowej naukowej wiedzy, by cieszyć się walorami estetycznymi Alei, spojrzeć na nią jak na obraz namalowany przez przyrodę. Jest to w dodatku obraz interaktywny, bo oprócz kolorów i światłocienia oferuje nam zapachy, dźwięki i podróż w czasie.

Koniecznie trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Aleja Hroza jako ekosystem jest miejscem życia dla wielu gatunków zwierząt, począwszy od najmniejszych stawonogów, a skończywszy na dużych ptakach i ssakach. Stare alejowe nasadzenia są często miejscem dziennego wypoczynku nietoperzy, ale również mogą pełnić rolę korytarzy ekologicznych pomiędzy ich żerowiskami czy miejscami rozrodu. Niektóre gatunki sów, dla których stare dziuplaste drzewa są idealnym miejscem do gniazdowania, to też potencjalni lokatorzy. Wszystkie gatunki sów gniazdujące w Polsce, jak też wszystkie gatunki nietoperzy, są objęte ochroną gatunkową. Lipy rosnące w Alei Hroza są w czasie kwitnienia siedliskiem przyciągającym owady zapylające, co nie jest bez znaczenia dla rolników uprawiających okoliczne pola. Wiąz górski jest rośliną żywicielską gąsienic motyla ogończyka wiązowca, Satyrium w-album Knoch. Na ponad stuletnich dębach szypułkowych może z kolei żerować kozioróg dębosz, Cerambyx cerdo L., największy chrząszcz z rodziny kózkowatych z bardzo długimi czółkami, objęty w Polsce i sąsiednich krajach ochroną gatunkową. Zasiedla bardzo stare, wolno stojące i dobrze nasłonecznione dęby. Z drzewami jest również związany szereg rzadko gdzie indziej spotykanych nadrzewnych gatunków porostów, mchów i grzybów. Aleje uważa się za kluczowy element zielonej infrastruktury, ze względu na ich rolę korytarzy ekologicznych, łączących ze sobą różne ekosystemy w krajobrazie otwartym. Świadomość złożoności przyrody i jej cyklicznego trwania w czasie pozwala spojrzeć na te zaledwie kilkadziesiąt drzew z nowej perspektywy. Jak to pięknie ujął poeta Tomasz Jastrun w jednym ze swoich wierszy, „kamień ma nad nami druzgocącą przewagę.”

Grzegorz Wawoczny (część historyczna), Elżbieta Skrzymowska (część przyrodnicza), zdjęcia współczesne Adam Fichna, © Gmina Krzyżanowice

Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com