Najbardziej zaskakujące zdanie znajduje się w niedokończonych wypisach z listów św. Hieronima. Na marginesie znalazła się tu notatka o treści: „gecz gis gowno pssa, lotrze czoss my yablca pocradl”, co oznacza wprost: „zjedz gówno psa, złodzieju któryś mi ukradł jabłka”.
Ustawy cysterskie nakazywały, by macierzyste opactwo wyposażyło filiacje w dziewięć kodeksów – ksiąg liturgicznych oraz reguł zakonnych. Księgi te stanowiły zalążek klasztornych bibliotek. Miały ogromną wartość. Najpiękniej zdobione filigranowymi miniaturami kosztowały nieraz całą wieś bądź spory areał ziemi. Pomnażanie zasobu książnicy wymagało sporych wydatków bądź nakładu pracy klasztornych kopistów.
Działanie rudzkiego skryptorium jest co prawda poświadczone źródłowo dopiero w 1354 r., ale funkcjonowało zapewne już znacznie wcześniej, być może w II poł. XIII w. Znajdowało się w najstarszym wschodnim skrzydle klauzury, gdzie była także opacka kancelaria tworząca dokumenty (pierwszy przygotowano już w 1263 r.). Warsztatem kopistów opiekował się magister scriptorum. Dostarczał im pergamin bądź papier, farby, inkaust, pióra i pędzle.
Praca przy pulpicie zabierała skrybom około sześciu godzin dziennie. Był to rodzaj klasztornej ascezy. Czas wystarczał na staranne przepisanie od czterech do sześciu kart. Mnich Jan z opactwa w Wettingen skopiował w ten sposób 43 książki, a pracował w skryptorium ponad 51 lat. W ciszy i pełnym skupieniu. Ze wzmianek źródłowych znamy kopistów rudzkich – mnichów Mikołaja, Wawrzyńca i Stefana z Oświęcimia. Razem z nimi pracowali pisarze świeccy, m.in. Mikołaj z Halis, Teofil Faber ze Szprotawy, Andrzej Pribusz z Gubina, Mikołaj z Luckaw czy Kristian Blumenroth z dalekiego Fromborka. Wszyscy najprawdopodobniej należeli do grona familiarny cysterskich. Do czasu wynalezienia przez Gutenberga czcionki, razem z braćmi zakonnymi przepisali w Rudach kilkaset ksiąg.
Współcześni znawcy tematu nie oceniają jednak zbyt wysoko efektów ich pracy. „Zestawienie iluminowanych rudzkich rękopisów każe przypuszczać, że lokalna produkcja artystyczna nie była ani obfita, ani okazała” – konkludował w 1977 r. Stanisław Rybandt we wspomnianym już opracowaniu pt. Średniowieczne opactwo cystersów w Rudach. Rybandt dodał jednak uczciwie, iż pod wpływem pisarzy świeckich, mieszając kaligrafię piórkową z czeskim inicjałem filigranowym, klasztor w Rudach stworzył własne, piękne inicjały, niespotykane z innych konwentach cysterskich. To jednak za mało, by rudzkie skryptorium postawić obok tak wyśmienitych warsztatów, jak m.in. w dolnośląskim Lubiążu, Krzeszowie czy Henrykowie. Odnotujmy za to, że w 1354 r. spod ręki cystersa Mikołaja, powstał w Rudach jeden z najstarszych na ziemiach polskich rękopis papierowy. Papier sprowadzono z młyna papierniczego aż z Włoch.
Kiedy z początkiem XVI w. opat Mikołaj IV Toboli uporządkował zasób klasztornej biblioteki, na księgach umieszczono notki własnościowe. Te zaś ujawniają, że poza lokalną produkcją w skryptorium, sposobem na ich pozyskanie były transakcje zamiany, zakupy, darowizny, legaty[1] i kaucje książkowe[2]. Woluminy importowano głównie z Czech i krajów Europy Zachodniej, szczególnie z terenu Niemiec, oraz z Wrocławia i innych śląskich klasztorów cysterskich. Księgi podróżowały z reguły w bagażu opatów, wyprawiających się w gościnę do sąsiednich konwentów bądź też na obrady kapituły generalnej w Cîteaux.
Księgozbiór przechowywano w specjalnym pomieszczeniu zwanym armarium, którym opiekował się kantor. Zwykle znajdowało się ono przy zakrystii. Było to niewielkie lokum, bez okien, zabudowane szafami. Lokalizacja rudzkiego armarium pozostaje zagadką. Usytuowano je prawdopodobnie w części klasztoru oddzielającej wschodnie skrzydło klauzury z kapitularzem od zakrystii kościoła. Część na co dzień wykorzystywanych rękopisów trafiała do chóru.
Dokładne oszacowanie wielkości średniowiecznego zasobu bibliotecznego w Rudach napotyka na trudności. Brak bowiem źródeł pisanych na ten temat. W XV w. mogło się tu znajdować do czterystu pozycji tytułowych. Rudzkie zbiory prezentowałyby się więc nader okazale w okolicy i zapewne równały z książnicami dominikanów czy dominikanek raciborskich. Znacznie przewyższały kolekcję kanoników raciborskich[3], ale najprawdopodobniej ustępowały bibliotekom bogatych dolnośląskich opactw cysterskich, przede wszystkim Lubiąża.
Jedyny pochodzący z średniowiecza inwentarz rudzkiej biblioteki sporządzono z początkiem XIV w. Na karcie Biblii z 1275 r. anonimowy mnich spisał posiadane wówczas przez opactwo księgi. Zapis obejmuje 4,5 linijki tekstu, który podzielono tematycznie na Biblie, mszały, graduały, psałterze, antyfonarze itd. W sumie 12 różnych tytułów. Dwie pierwsze linijki spisu zostały jednak później wyskrobane. Oznacza to, iż inwentarz był aktualizowany. Powód? Dość znaczne straty w stanie posiadania do jakich dochodziło przez ponad 550 lat funkcjonowania opactwa. W 1241 r. klasztor cysterski nad Rudą zniszczyli Mongołowie. W 1372 r. w armarium wybuchł pożar. W 1428 r. taboryci splądrowali opactwo, a w 1430 r. je podpalili. W 1621 r. to sami uczynili Brandenburczycy. W czasie wojny trzydziestoletniej (1618-1848) klasztor był trzykrotnie plądrowany. W efekcie żadna z ksiąg wymienionych na inwentarzu z Biblii nie przetrwała do dziś.
Zgromadzone w klasztorze księgi były spisane głównie w języku łacińskim. Są jednak dzieła bądź notki zredagowane w językach: polskim, czeskim i niemieckim. To dowody wielonarodowego charakteru konwentu. Dwa niemieckie rękopisy to Buch der Liebkosung notariusza Mikołaja z Raciborza oraz słownik łacińsko-niemiecki ułożony w Krzeszowie, do którego ostatnią – trzecią część dodano w Rudach (słownik przepisał Andrzej Tinczer z Bytomia). Teksty niemieckie występują na kartach czternastu rękopisów. Są wśród nich m.in. trzy modlitwy pochodzące z XV w. (jedna poświęcona Chrystusowi, dwie Najświętszej Marii Pannie) oraz łacińsko-niemieckie recepty alchemiczne i medyczne.
Teksty polskie znajdują się w sześciu rękopisach i pochodzą z XV w. Badacze nie mają wątpliwości, że zostały spisane w klasztorze rudzkim. Najbardziej zaskakujące zdanie znajduje się w niedokończonych wypisach z listów św. Hieronima. Na marginesie znalazła się tu notatka o treści: „gecz gis gowno pssa, lotrze czoss my yablca pocradl”, co oznacza wprost: „zjedz gówno psa, łotrze któryś mi ukradł jabłka”. Trudno interpretować ją inaczej, jak wyraz złości i frustracji klasztornego skryby, o co zresztą nie było trudno, bo kradzieże jabłek z opackiego sadu odnotowywano nagminnie. W klasztornych dokumentach zachowały się cyrografy podpisywane trzema krzyżykami przez przyłapanych złodziei, którzy, przysięgając na Boga, obiecywali nie pomniejszać klasztornych plonów.
W XVI w. armaria przekształciły się w biblioteki, którym przewodzili nadal kantorowie bądź librariusze(bibliotekarze). Wraz z wynalezieniem czcionki przez Gutenberga, książki stały się tanie i powszechnie dostępne. W Europie powstało szereg cenionych oficyn, które szybko zastąpiły żmudnie pracujących skrybów klasztornych. Księgozbiory zaczęły się zapełniać księgami, na które wydzielano coraz większe powierzchnie magazynowe. Odchodząc z Rud, jak już wiemy, cystersi zostawili kilkanaście tysięcy woluminów.
opr. Grzegorz Wawoczny
[1] łac. Legatum, zapis, najczęściej testamentowy dla osoby lub instytucji nie będącej spadkobiercą.
[2] łac. Cautio, gwarancja dotrzymania zobowiązania i stanowiąca jednocześnie odszkodowanie w razie jego niedotrzymania.
[3] Biblioteka kapituły, po tym jak w 1416 r. przeniesiono ją z zamkowej kaplicy św. Tomasza z Canterbury do kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, mieściła się w… skrzyni trzymanej w zakrystii. Miała osiem foliałów, tyleż samo średnich i trzynaście mniejszych książek. W 1478 r. w kolegiackiej książnicy było zaledwie pięćdziesiąt tomów.