Grzyby smaczne, ale groźne

Grzyby smaczne, ale groźne

Już od zarania śląskich miast przepisy stały na straży jakości towarów[1]. Statuty i wilkierze nakazywały karać tych, którzy sprzedawali przeterminowaną żywność. Magistraty przykładały szczególną troskę do kontroli ryb i mięsa. Nie wolno było sprzedawać mięsa sztuk chorych i padniętych, ani ryb niesprzedanych w pierwszym dniu. Zatrucia rybami i jadem kiełbasianym należały bowiem do najcięższych i nie potrafiono ich skutecznie leczyć. Groźne były grzyby.

Lasy pełne grzybów

Poważne kłopoty rodziła też sprzedaż grzybów. Śląskie lasy były ich pełne, a biedni wieśniacy chcieli za wszelką cenę dorobić. Nie zawsze uczciwie. Na targu wczorajszym – jak czytamy w Nowinach Raciborskich z 21 września 1889 roku – sprzedawała jakaś kobieta grzyby, które od razu doświadczeni uznali za trujące. Ponieważ zaś zdawało się, że kobieta owa dobrze wiedziała, co za grzyby ma w koszu, przeto wśród kupujących zapanowało wielkie oburzenie. Gdy mimo głośnego wołania żaden policyant się nie zjawił, poczęła publiczność niesumiennej przekupce tak dojadać, że ta co żywo z targu uciekła.

Troskę o zdrowie amatorów grzybów znajdujemy wśród ludzi świata nauki już na przełomie XVI i XVII wieku. W 1601 roku ukazała się w Lipsku monumentalna praca[2] doktora medycyny i filozofii Caspara Schwenckfeldta (1563-1609) poświęcona śląskiej roślinności. Spośród 766 opisanych dziko rosnących roślin, czterdzieści dwie zaliczył do świata grzybów, dzieląc je na: jadalne, niejadalne i trujące. Schwenckfeldt długo nie znalazł naśladowców.

Początki grzyboznawstwa

Dopiero w XVIII wieku grzyboznawstwo stało się jedną z gałęzi śląskich nauk przyrodniczych. W 1779 roku ukazała się praca Flora Silesiaca hrabiego Mattuschki. Z 1221 gatunków roślin wyróżnił on dziewięćdziesiąt trzy grzyby.

Po Mattuschce zajmowało się nimi wielu śląskich naukowców i pasjonatów. Wrocławski lekarz Jan Krocker wyróżnił blisko tysiąc sto grzybów. Okolice Kotlarni w powiecie kozielskim, lasy wokół Gliwic, Zabrza, Ligoty Katowickiej, Nakła, Świerklańca, Tarnowskich Gór, Kłodnicy i Bytomia przeczesywał grzyboznawca-entuzjasta Geisler, lekarz okręgu sławięcickiego. W 1838 roku badania posunęły się jeszcze bardziej do przodu. Nauka zyskała udoskonalony mikroskop. W tymże roku E. Schumnel zestawił wszystkie znane śląskie grzyby trujące.

Eksperymenty ze smardzem

Zaczęto opisywać przebieg zatruć. Profesor H. R. Goeppert (1800-1884) z Wrocławia, najsłynniejszy XIX-wieczny śląski mikolog, zajął się górnośląskimi truflami, których występowanie badał wspólnie z R. Fritzem, właścicielem dóbr w rybnickiem. Wszedł też w skład sekcji botanicznej Śląskiego Towarzystwa[3], która miała wypracować metody zapobiegania zatruciom. Sen z oczu spędzał smardz. Przeprowadzono eksperymenty na psach. Podając zwierzętom niektóre gatunki tego grzyba przekonano się, że prowadzi on do ciężkich zaburzeń wewnętrznych a nawet śmierci. Tak wyszło na jaw, że wśród smardzów jadalnych są też i trujące.

Nauka musiała odpowiedzieć na pytanie, jak je odróżnić. Dziś wiemy, że wśród smardzów jadalna jest Morchella esculenta. I choć ona sprawia niemałe kłopoty, bo wykazuje zmienność barw i kształtów, często na tym samym miejscu występowania. Bywa więc mylona z piestrzenicą kasztanowatą, która wytwarza owocniki w tym samym czasie w lasach iglastych.

Zjazd śląskich botaników

19 czerwca 1881 roku, w należącym do księcia raciborskiego parku Buk w Rudach, rozpoczęło się XI posiedzenie śląskich botaników. Po raz pierwszy zorganizowano je wówczas na Górnym Śląsku. Obradom przewodniczył prof. Goeppert. Poruszano głównie zagadnienia grzyboznawstwa. Przedstawiono wyniki badań statystycznych nad zatruciami.

Okazało się, że rocznie notowano ich na Śląsku około czterdziestu. Trzydzieści procent kończyło się śmiercią. Widać więc, że edukacja przynosiła efekty. Zaznaczono jednak, że odnotowuje się tylko najcięższe zatrucia. Za najgroźniejszego grzyba uznano Amanita phalloides, czyli muchomora sromotnikowego. Corocznie zbiera pewne ofiary, albowiem tak jest podobny do Psalliota arvensis[4], że trudno go na pierwszy rzut oka odróżnić – pisał w 1929 roku Władysław Gębik w Historji grzyboznawstwa na Śląsku. Problemy sprawiał również B. satanas, czyli zajenczok siwy, zwany też szatanem, czartopuchem lub siwym gniewusem trującym.

Grzybobrania

Jesienią 1889 roku, kiedy to rozpoczynał się okres grzybobrania, w rubryce porad dla gospodarstw domowych, Nowiny Raciborskie również wielokrotnie podejmowały problem częstych zatruć grzybami. W jednym z numerów napisano: Czytamy dosyć często, że tam a tam ludzie otruli się grzybami. Zapisujemy, że wypadki te zachodzą przeważnie na wsi. Czyliż ludzie na wsi nie znają grzybów? Przeciwnie, znają się na nich bardzo dobrze – bo gdyby tak nie było, toby ich na targi przywozić nie mogli, toby się całe miasta grzybami truły. Musi więc być inna przyczyna, dla której lud wiejski od grzybów umiera.

Przyczyną tego – jak donosiła gazeta – jest fałszywa doprawa. Lud wiejski źle grzyby gotuje, źle je krasi, źle przyprawia. Lud wiejski truje się głównie przez to, że do grzybów dobiera kwaśnego mleka lub octu, że grzyby jada chudo. Należy przeto uważać na następujące przepisy: grzybów nie parzyć, gdyż przez to odbiera się im najlepszą woń, posilne części i strawne pierwiastki; opłókawszy je z piasku zimną wodą, rzucać zaraz na masło lub słoninę; oprócz pokrajanej cebuli, jaką się bierze dla smaku, wrzucić jedną całą cebulę dla bezpieczeństwa. Jeżeli ta cała cebula pozostanie po usmażeniu białą, natenczas nie ma obawy, i grzyby są dobre, można je spożywać bez najmniejszej obawy. Gdyby atoli białą pozostać nie miała, to grzyby bezwarunkowo zakopać do ziemi, to tańsza słonina od lekarstwa lub trumny.

Interwencje policji

Same porady nie wystarczały. Za zwalczanie nielegalnego handlu trującymi grzybami musiała brać się policja. 9 sierpnia 1890 roku Nowiny Raciborskie podały, że żandarmi rozpoczęli kontrolowanie grzybów sprzedawanych na targu, by wyeliminować trujące i nadpsute.

25 lipca 1905 roku gazetaostrzegała: Nadchodzi czas zbierania grzybów, dlatego zalecamy wielką ostrożność. Wiadomo bowiem, że niektóre gatunki grzybów trujących niczem się nie różnią od prawdziwych. Zwłaszcza na grzyby zbierane przez dzieci trzeba dawać baczenie, aby uniknąć nieszczęścia. Zważać przytem należy, aby grzybów nie wyrywać z korzeniem, najlepiej odcinać je ostrym nożem tuż przy ziemi, albo też ostrożnie odrywać. Najlepsze grzyby są po deszczu”. Niestety z roku na rok nie obyło się bez ofiar. Raptem 5 sierpnia gazeta odnotowała: „Otrucie grzybami. Gazety znowu donoszą o kilku przypadkach otrucia się grzybami. I tak w Nowej Cerekwi zachorowało po spożyciu grzybów kilku robotników z Polski, a jeden z nich już umarł. Reszta chorych przyszła znowu do siebie, a życie zawdzięcza tylko temu, że przegotowali grzyby z ryżem (…).

W czasie I wojny światowej zatrucia zaczęły się mnożyć. Bieda sprawiła, że ludzie masowo odwiedzali lasy szukając grzybów do garnka. Rząd pruski wydał przepisy, na mocy których w górnośląskich miejscowościach, w tym wokół Rud, odbywały się odczyty, pogadanki i kursy połączone z pokazami gatunków trujących i jadalnych. Rozkwit przeżywała nauka o zwalczaniu grzybów szkodników w uprawach i lasach.

Przypisy


[1] W Raciborzu funkcjonowała tak zwana policja targu, kontrolowała masę i wagę napojów, potraw i towarów, pobierała kary i sprawowała nadzór nad cechami. Pouczenie średzkie dla Opola z 1327 roku mówi: „ (…) Nasi konsulowie posiadają władzę nad wszystkimi rodzajami miar, tj. naczynia do mierzenia, kwarty, ciężarki, łokcie i wszystko, co służy do mierzenia artykułów spożywczych i oni decydują w tych sprawach. Jeśli ktoś się im sprzeciwia, wtedy przymuszają go przy pomocy wójta dziedzicznego, który według przysługującego mu prawa, ściąga grzywnę z winnego”.

[2] Stirpium et fossilium Silesiae catalogus in quo praeter etymon natales tempus natura et vires cum variis experimentis assignatur.

[3] Schles. Ges. für vaterländische Kultur.

[4] Grzyb z gatunku pieczarek.

Autor Grzegorz Wawoczny, fot. Wycinek z „Kłosów” z 1883, Pomianowski Kazimierz

Opublikowane przez
WAW
Dołącz do dyskusji

1 komentarz

WAW

Wydawca, redaktor naczelny - zapraszam do kontaktu autorów oraz czytelników pod adresem mailowym ziemia.raciborska@gmail.com